Angie's POV
- Potrzebuje Cię ja i... - usłyszałam dźwięk telefonu - halo? - odebrałam. Wiem, że to niegrzeczne... nawet nie wiem czemu od razu odebrałam nie patrząc kto dzwoni - Angela Robson? - usłyszałam męski miękki głos - Tak. A kto mówi? - zmarszczyłam brwi ze zdziwienia - Oh... wybacz zapomniałem się przedstawić... nazywam się Thomas Jefrey i badałem Cię ostatnio... kiedy dowiedziałaś się o ciąży - na te słowa od razu poczułam się słabo - T-tak... uumm a w jakiej sprawie pan dzwoni? - zaczęłam przygrywać paznokieć - Chciałbym się z Tobą umówić na badania żeby sprawdzić czy dziecko no i oczywiście ty jesteście zdrowi - Ummm... oczywiście. A kiedy by panu pasowało? - Może w piątek o 09:30? - Ale ja mam wtedy szkołę... może być jakoś po południu? Najlepiej po zajęciach? - No niestety... mam zapełniony grafik i tylko w piątek mam o tej godzinie wolny czas akurat żeby Ciebie przebadać - Oh... rozumiem... no dobrze niech będzie tylko jeszcze jedno - Tak? - Mógłby pan nie... - ...mówić nic Twojemu chłopakowi i tacie? - doktor dokończył za mnie pytanie - Dokładnie - odpowiedziałam szybko - Nie ma sprawy - Dziękuję bardzo - Ależ proszę... do obaczenia i uważaj na siebie - Jasne. Do zobaczenia - rozłączyłam się - Kto to był? - zapytał Justin uważnie mi się przyglądając - Mój... lekarz - odpowiedziałam niepewnie - Po co dzwonił? - Chciał się umówić ze mną na badania - Jakie badania? - cały się spiął i spoważniał - Nooo... muszę przyjść na badania kontrol... - A tak w ogóle jaki lekarz? - przerwał mi - Thomas Jefrey. A co? - Dr. Jefrey? Przecież to ginekolog mojej mamy i Jazzy - kurwa mać! - po co Ci ginekolog? - o kurwa... kurwa... kurwa mać! - No bo... przecież każda nastolatka musi robić badania kontrolne - Brawo. Na olimpiadzie z wykrętów dostałabym złoty medal - Ah... zapomniałem. Miesiączki i te inne bzdury - uśmiechnął się szeroko - Głupek - zaśmiałam się i odetchnęłam z ulgą - A miesiączka nie jest "bzdurą" jak to sam ująłeś - No nie wcale - popatrzył na mnie - No tak. Ona potrafi utrudnić życie... - Haha. Dobrze, że nie jestem dziewczyną - No bardzo dobrze. Bo wtedy byśmy musieli się przyjaźnić - zaśmiałam się cicho - Nieee... w tym przypadku byłabyś lesbijką - całe auto wypełniło się jego śmiechem - Bardzo śmieszne - udałam urażoną - Oj no nie bądź taka... przecież żartuję - nachylił się w moja stronę i cmoknął mnie w policzek na co momentalnie się szeroko uśmiechnęłam - No dobra. Wybaczam Ci skoro tak nalegasz - machnęłam lekceważąco ręką i wywróciłam oczami na co chłopak się zaśmiał - Kocham Cię - Uśmiechnął się miło - Ja Ciebie też - oddałam uśmiech
***
- Już schodzę! - zawołałam z łazienki w stronę taty - Masz dokładnie 2 minuty! Chyba nie chcesz się spóźnić na egzamin?! - Mówię przecież, że zaraz zejdę! - wywróciłam oczami i popatrzyłam na swoje odbicie w lustrze poprawiając makijaż i patrząc się na siebie w przekonaniu, że nie widać odstającego nie dużo brzucha. Miałam na sobie czarną skórzaną spódnicę do połowy ud z wysokim stanem i białą koszulę z podwiniętymi rękawkami do łokci z ćwiekami na kołnierzyku do tego czarne buty na obcasie. Wyszłam z łazienki i chwyciłam małą czarną torebeczkę, otworzyłam ją żeby się upewnić czy mam wszystko co jest mi potrzebne do egzaminu. Schodząc po schodach dostałam lekkiego skurczu... tak wiem to dopiero początek ciąży a ja już mam skurcze. Jestem dziwna ale no nie znam się na tym no i chyba głównym powodem są nerwy przed egzaminem - Angie! Ileż można na Ciebie czekać? Chodź zjedz szybko śniadanie i musimy już jechać... - A dlaczego Just... - Justin Ciebie nie odwiezie ? Już o tym rozmawialiśmy. On musi się też skupić na nauce a przede wszystkim na tym egzaminie i nie może się rozpraszać - uśmiechnęłam się na myśl o tym, że Justin się przy mnie rozprasza - A więc jak już mówiłem idź do kuchni i zjedz śniadanie za 5 min musimy wyjechać... i niech jeszcze się pojawią korki to chyba szału dostanę - Tatoo... spokojnie... przecież to ja piszę ten egzamin więc po co te nerwy? - Bo jeżeli się spóźnisz na niego to go oblejesz - Racja. No to na co czekasz tato? Jazda do auta a ja idę jeść! - szybko obróciłam się na pięcie i truchcikiem wbiegłam do kuchni. Chwyciłam się blatu bo nagle zakręciło mi się w głowie. Powoli doszłam do siebie i ostrożnie usiadłam na krześle zabierając się za przyszykowane dla mnie śniadanie. Gdy skończyłam wypiłam ciepłe czekoladowe mleko i wstałam od stołu kierując się do auta. Zamykając drzwi znowu zakręciło mi się w głowie ale zignorowałam to bo pewnie nerwy dają się we znaki. Nie mogę aż tak się stresować bo źle to wpłynie na zdrowie dziecka. Tak właśnie. Zaakceptowałam fakt, że za niecałe 8 miesięcy zostanę mamą... można nawet powiedzieć, że pokochałam to dziecko. Zaczęłam z nim rozmawiać i opowiadać jaki to jego tata jest kochany i jaki będzie opiekuńczy wobec niego.
***
Usiadłam po stronie pasażera i zapięłam się pasami. Niedługą chwilkę czekałam aż tato odpali samochód i ruszył na główną drogę prowadzącą do mojej szkoły - Co tak cicho siedzisz? - Strasznie się denerwuję. A co jeśli obleję i nie dostanę się na studia? Co jeżeli zmarnuję swoją przyszłość? - Uda Ci się - A jeżeli nie? - Znam Cię i wiem, że Ci się uda - A co jeśli nie? - Angie... posłuchaj mnie uważnie. Jesteś taka sama jak Twoja matka - wzdrygnęłam się na to słowo - Jesteś uparta i stanowcza tak jak ona, a już na pewno tak samo mądra. Uda Ci się. Pamiętam jak jeszcze chodziłem z Twoją mamą i szliśmy razem na egzamin... bała się... tak samo jak ty teraz. I też była w ciąży z Tobą. Szliśmy korytarzem a ja złapałem jej rękę ściskając ja lekko aby dodać jej otuchy. Wiedziałem, że da sobie radę bo jeszcze nikogo tak mądrego jak Twoja mama nigdy w życiu nie spotkałem. Gdyby nadal żyła... byłaby najlepszym prawnikiem lub politykiem na świecie. Była idealna. Piękna, zabawna no i oczywiście mądra. Takiej dziewczyny szukać można ze świecą... a ja ze świecą szedłem i znalazłem najwspanialszą kobietę mojego życia, która dała mi przepiękną i mądrą córeczkę - popatrzył na mnie zatrzymując się na szkolnym parkingu - Twoja matka byłaby z Ciebie dumna, tak jak ja teraz z Ciebie jestem. Jestem z Ciebie bardzo dumny - uśmiechnęłam się i w tym samym momencie popłynęła nam łza - Kocham Cię tato - nachyliłam się i przytuliłam do niego - Ja Ciebie też kocham córciu - pocałował mnie w czubek głowy i potarł opiekuńczo moje plecy. Wyszliśmy z auta razem i zobaczyłam idącego w naszym kierunku Justina. Podszedł do mnie i przytulił mnie delikatnie całując w usta i podszedł do mojego taty ściskając mu dłoń. Justin miał na sobie garnitur... najlepszy widok EVER! - No to co idziemy? - zapytał patrząc się na mnie - Jasne - odparłam cicho - Umm... Angie chciałbym zamienić słówko z Justinem - zmarszczyłam brwi ze zdziwienia - Okey... - odwróciłam się i odeszłam kawałek od nich
Minęła już dłuższa chwila a oni ciągle ze sobą rozmawiali. Odwróciłam się i podeszłam do nich
- Możemy już iść? - podeszłam do Justina i chwyciłam go za rękę - Wiem, że to niegrzeczne ale mamy egzamin do napisania - uściskałam tatę i pociągnęłam Justina za sobą
Justin's POV
- Naprawdę ja kocham...
- Jakoś dziwnie to okazujesz - jej ojciec popatrzył na mnie karcąco
- Ale...
- Chłopie! - krzyknął szeptem - Jak można się zakładać o czyjeś uczucia?! - nie zmienił tonu
- J-ja... to było tylko po to żeby Jess się ode mnie odczepiła. A przed tym zakładem się w niej zakochałem... ale on sprawił, że byliśmy ze sobą szybciej - spuściłem wzrok nie będąc w stanie patrzeć w oczy tacie Angie
- Ona Cię bardzo kocha Justin i jest z Tobą szczęśliwa. Kiedy masz zamiar powiedzieć jej o tym zakładzie? Wiesz jak bardzo złamie jej to serce? - popatrzył ze współczuciem na swoją córkę
- Wiem. Dlatego tym bardziej boje się wyznać jej prawdę. Nie zniósłbym tego gdybym widział ją załamaną i to z mojego powodu
- To dobrze. A więc uzgodnijmy coś - popatrzyłem się pytająco na niego.
- Ee... Tak?
- Jeżeli z Twojego powodu... jeżeli coś jej się stanie... załamie się gorzej niż po śmierci mamy i skończy się wasz związ...
- Możemy już iść? - Angie podeszła do mnie i chwyciła mnie za rękę - Wiem, że to niegrzeczne ale mamy egzamin do napisania - ojciec Angie kiwnął nam głową i odeszliśmy. Po chwili odpłynąłem i przyp[omniałem sobie rozmowę która miała miejsce dosłownie chwilę temu
- Słucham pana - stanąłem na przeciwko ojca Angie
- Mam wielka prośbę... jak będziecie szli korytarzem do sali gdzie będzie odbywał się wasz egzamin złap ją za rękę i lekko ściśnij. Ona będzie wiedziała o co chodzi no i to jej pomoże z nerwami - pokiwałem głową na znak, że rozumiem o co chodzi - No to wszystko gra. Powodzenia - poklepał mnie po ramieniu
- Umm... proszę pana?
- Tak?
- Jest coś co muszę panu powiedzieć...
- Słucham - zrobił poważną minę
- Bo... ja się założyłem z Jess... nie wiem czy pan ją zna...
- Dziewczyna, która pobiła Vanessę?
- Tak właśnie o nią chodzi
- No to co z tym zakładem?
- No bo widzi pan... podczas imprezy z okazji zwycięstwa naszej drużyny... wtedy jak jeszcze nie byłem z Angie...
- Tak?
- Założyłem się z Jess, że do końca wtedy tamtego miesiąca jak będę chodził z Angie ona da mi spokój... a jeżeli nie... to będę musiał....
- Założyłeś się z jakąś niewychowaną smarkulą o moją córkę?! - jego oczy wypełniła żądza mordu
- T-tak ale tylko dlatego, żeby Jessica dała mi spokój. W Angie podkochiwałem się wcześniej.
- To dlaczego nie rozmawiałeś z nią wtedy? - przeszywał mnie wzrokiem
- Bo była wtedy z Mike'em - wypowiedziałem imię tego sukinsyna z obrzydzeniem - i bałem się, że mnie spławi
- Co nie wyjaśnia dlaczego się założyłeś o moją córkę
- Naprawdę ja kocham...
- Jakoś dziwnie to okazujesz - jej ojciec popatrzył na mnie karcąco
- Ale...
- Chłopie! - krzyknął szeptem - Jak można się zakładać o czyjeś uczucia?! - nie zmienił tonu
- J-ja... to było tylko po to żeby Jess się ode mnie odczepiła. A przed tym zakładem się w niej zakochałem... ale on sprawił, że byliśmy ze sobą szybciej - spuściłem wzrok nie będąc w stanie patrzeć w oczy tacie Angie
- Ona Cię bardzo kocha Justin i jest z Tobą szczęśliwa. Kiedy masz zamiar powiedzieć jej o tym zakładzie? Wiesz jak bardzo złamie jej to serce? - popatrzył ze współczuciem na swoją córkę
- Wiem. Dlatego tym bardziej boje się wyznać jej prawdę. Nie zniósłbym tego gdybym widział ją załamaną i to z mojego powodu
- Justin? - z zamyślenia wyrwał mnie głos dziewczyny
- Słucham - odpowiedziałem lekko rozkojarzony
- Coś Ci się stało? - widziałem zmartwienie w jej oczach
- Nie nic... po prostu... - rozejrzałem się i zobaczyłem korytarz. Uśmiechnąłem się i złapałem ją za rękę ściskając ją lekko. Angie popatrzyła na mnie i oddała uśmiech przytulając się do mnie. Doszliśmy do drzwi sali gimnastycznej gdzie odbywał się egzamin...a raczej miał się odbyć ponieważ wywieszona była informacja, że jeden z egzaminatorów się poważnie rozchorował i przenoszą egzamin na czas nieokreślony
Angie's POV
- A więc? - podniosłam jedną brew patrząc się na Justina, który siedział naprzeciwko mnie w McDonaldzie
- Co a więc? - spojrzał na mnie
- O co chodzi? Od czasu rozmowy z moim tatą dziwnie się zachowujesz
- Nieprawda - spuścił wzrok bawiąc się frytką
- I w dodatku jeszcze kłamiesz. Proszę powiedz mi co się dzieje...
- Po prostu... twój ojciec powiedział mi...
- To coś związanego ze mną? - zmarszczyłam brwi przyglądając się mu uważnie
- Mhmm... - odpowiedział biorąc łyk coli
- A więc... - próbowałam go zachęcić do mówienia
- A więc powiedział mi, że jesteś...
- Angela Robson! - odwróciłam się natychmiast aby zobaczyć tą szmatę, która wymawia moje imię
- Czego chcesz Jess? - wysyczałam przez zęby
- Oh... nie denerwuj się tak. Chyba, że chcesz urodzić chorego dzidziusia? - przerażona spojrzałam na Justina i gdy zobaczyłam wyraz jego twarzy zrobiło mi się słabo
- O czym ty mówisz Jess? - zapytałam z jadem w głosie ponownie przenosząc wzrok na nią
- No nie udawaj... przecież... nie musisz mnie okłamywać skoro ja wiem od mojego wujka, który Ciebie bada, że ty i Twoja kochana siostrzyczka Justinku - spojrzała na niego i z powrotem na mnie - jesteście w ciąży. Jazzy w 2 miesiącu a ty 3 tygodniu. - na jej twarzy zagościł ohydny triumfalny uśmiech
- Co ?- zapytał z niedowierzaniem w głosie - Jak to? Angie Ty jesteś w ciąży? - patrzył się we mnie intensywnie
- Nie powiedziałaś mu? - udała zawiedzioną - Jak to? Co bałaś się, że zostawi Cię samą z tym gówniarzem ?
- Zamknij się Jess! - wykrzyczał Justin z jadem w głosie - Angie? - zwrócił się do mnie spokojnym głosem. Nie wiedziałam co powiedzieć
- Przepraszam - wiedziałam, że dalsze ukrywanie mojego stanu nie będzie miało sensu - i trzeci tydzień był dwa tygodnie temu. Teraz jestem w piątym tygodniu ciąży - wyznałam całą prawdę i spojrzałam na Justina - powiedz coś - błagałam
- Dlaczego Angie? - pokiwał głową - Dlaczego nie powiedziałaś mi od razu?
- Bałam się
- Czego?
- Tego, że ją no nie wiem - oboje spojrzeliśmy na Jess która przysłuchiwała się naszej rozmowie - zostawisz i wrócisz do mnie kocie
- Spierdalaj - Justin wstał i stanął z nią twarzą w twarz - nie miałaś prawa tego tak rozegrać - pokiwał głową - tu chodzi kurwa o MOJĄ dziewczynę i MOJE dziecko! - krzyknął - brzydzę się Tobą - wypowiedział ostatnie słowa i wymijając ją ruszył w stronę wyjścia
- Rozumiem, że chciałaś go odzyskać - teraz to ja stanęłam z nią twarzą w twarz - ale tym razem posunęłaś się za daleko - pokiwałam głową - on Ci tego nigdy nie wybaczy
- A myślisz, że Tobie wybaczy? - spojrzała na mnie kpiąco - ukrywałaś przed nim fakt, że jesteś z nim w ciąży
- To się jeszcze okaże - uśmiechnęłam się - a teraz przestać wpierdalać się w nasze życie i zajmij się swoim - skończyłam mówić i również ją wyminęłam. Odległość między stolikiem a drzwiami przebiegłam. Musiałam z nim porozmawiać. Wychodząc na zewnątrz stanęłam i zaczęłam się rozglądać. Zauważyłam Justina opartego o samochód z palcami wplecionymi we włosy. Przełknęłam gulę która uformowała się w moim gardle i ruszyłam w jego stronę. Stwierdzenie, że jestem zdenerwowana to duże niedopowiedzenie
- Justin... - zaczęła niepewnie
- Jesteś w ciąży i przyjechałaś wtedy za teatr - spojrzał na mnie - będąc w ciąż rzuciłaś się na tego skurwiela z piąstkami - pokiwał głową - czy Ty oszalałaś? - szczerze mówiąc byłam zdezorientowana
- Bili Cie - powiedziałam w obronie
- Do cholery Angie ale to nie ja nosze w sobie dziecko - podszedł do mnie - to Ty nosisz w sobie MOJE dziecko!
- Przepraszam - poczułam jak łzy spływają po moich policzkach
- Nie zostawię Cię samej - objął mnie - kocham Cię - poczułam ulgę. Cieszę się, że Justin już wie...
---------------
I już jest nowy rozdział! Jak wrażenia? Justin już wie o dziecku a tata Angie o zakładzie. Myślicie, że Jess przegięła? Jezu mamy już ponad 7 tysięcy wyświetleń@ Jesteście wielcy! MAMY NAJWSPANIALSZYCH CZYTELNIKÓW NA ŚWIECIE! ♥ Czytasz – komentuj. Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Do zobaczenia przy następnym rozdziale! ;)
ujhgbb jaki rozdział :o
OdpowiedzUsuńa już myślałam że mu wtedy powie a tu ta Jess musiała się wpierdolić -.-
ale Justin to dobrze przyjął :)
jeszcze niech porozmawiają o tym ..:)
tata Angie wie o zakładzie uuu grubo ;o
tak długo czekałam na ten rozdział i JEST SUPER *-*
czekam na kolejny ;)
pozdrawiam ;*
O kur*** kur*** kur*** Ciekawe czy Angie dowie się o zakładzie ?! Jak słodko ją do siebie przytulił ! *.* Czekam na kolejny <3 :D
OdpowiedzUsuńBoże kochany rozdział! Jess to zwykła suka! Niech przestanie sie wierdalać! Boje się co będzie jak Angie dowie się o zakładzie ;o I justin była taki kochany jak ją przytulił!
OdpowiedzUsuńŚwietnyy <33
OdpowiedzUsuńDodacie dzisiaj kolejny rozdział PROSZĘ :*
OdpowiedzUsuńA co do rozdzialu to jak zwykle zajeb***y
POPROSTU GENIALNE :***
OdpowiedzUsuń