sobota, 27 lipca 2013

Rozdział 13 - Jaki zakład?


Angie's POV




-A co ty mi możesz niby zrobić? - zapytała z rozbawieniem w głosie 
- Tak Cię to śmieszy? Kurwa. Tak Cię śmieszy to, że moja przyjaciółka ledwo uszła z życiem bo ty jesteś cholernie zazdrosna o to, że nie jesteś z Justinem? Jesteś żałosną szmatą i żal mi Ciebie - odwróciłam się i chciałam już iść ale Jess złapała mnie za przedramię i odwróciła z powrotem do siebie 
- Nie skończyłam z Tobą rozmawiać - wypowiedziała te słowa przez zęby a w głosie było słychać jad. Zacisnęła uścisk na mojej ręce 
- Do cholery puść mnie - ostrzegłam ją 
- Bo co mi kurwa zrobisz? - sama się prosiła. Wyrwałam rękę z jej uścisku a drugą wymierzyłam jej cios w twarz. Odrzuciło ją do tyłu i rzuciła się na mnie. Upadłyśmy na ziemię a ja uderzyłam głową chyba w kamień, byłam tak poirytowana, że nie przejęłam się bólem tylko natychmiast przewróciłam ją i ja na niej teraz siedziałam i okładałam ją po twarzy 
- Jak śmiałaś dotknąć Van?! - wykrzyczałam jej te słowa w twarz - Jakim kurwa prawem?! - nie przestawałam jej bić. Nawet nie poczułam, że po moich policzkach spływa słona substancja. Nagle ktoś złapał mnie i odciągnął od dziewczyny
 - Angie! Angie! Uspokój się - usłyszałam znajomy głos - Uspokój się! - obrócił mnie do siebie i mocno przytulił - Jak ona mogła?- wyszeptałam przez łzy tak żeby słyszał tylko on 
- Ooo... bo zaraz się porzygam - usłyszałam Jess i natychmiast się odwróciłam i już miałam ruszyć w jej stronę ale cały czas Justin mocno mnie trzymał 
- Spierdalaj stąd bo Ci nakopię jeszcze bardziej do dupy - odpowiedziałam z jadem w głosie 
- Jess o co Ci chodzi ? - Justin objął mnie 
- O nic 
- Nie kłam. Nikt bez powodu nie może pobić kogoś prawie na śmierć i rozwalić auta - Justin był całkowicie opanowany co sprawiało, że Jess traciła nad sobą kontrolę - No więc? 
- O nic kurwa. Nie słyszałeś za pierwszym razem? 
- No to spierdalaj! I nie zbliżaj sie więcej do Van ani mojej dziewczyny! 
- Łooooo... co ja tu słyszę. No to wy już parą jesteście? - Jess była zdenerwowana i rozbawiona 
- Tak a coś Ci nie pasuje ? - zmierzyłam ją wzrokiem 
- No to brawo panie Bieber. Kto by się spodziewał, że wygra pan zakład w tak krótkim czasie. Minął dopiero tydzień i dziewczyna już twoja? 
- Co o czym ty pieprzysz? - Justin nagle sie cały spiął 
- Co teraz nagle zapomniałeś o naszym zakładzie? 
- Jakim zakładzie? 
- Co już nie pamiętasz jak na imprezie tydzień temu założyliśmy się o to, że jeżeli w ciągu miesiąca zdobędziesz Angie to dam Ci spokój a jeżeli nie to będziesz moim łóżkowym niewolnikiem? 
- Ty jesteś jakaś psychiczna! - wykrzyczałam te słowa z przerażeniem - Idź kobieto się lecz! Jak możesz mówić takie rzeczy?! Aż tak zdesperowana jesteś?! 
- NIE JESTEM ZDESPEROWANA! - dziewczyna popadła w furię 
- To przestań pieprzyć głupoty! - wyrwałam się z uścisku Justina i podeszłam do Jess - Zbliż się jeszcze raz do mnie, czy do Van, Justina, Gary'ego czy ogólnie do moich bliskich a następnym razem nie będę się hamować - dziewczyna wybuchła śmiechem - Co Cię tak bawi? 
- Ty! Myślisz, że się Ciebie boję? Miałaś szczęście i tyle. Jakbym mogła to bym Cię zmasakrowała tak samo jak tą szmatę Van 
- No tu bym się kłóciła 
- Co? - Jess była zdezorientowana - No bo wiesz jednak nie mogłaś mnie pobić tak samo jak Van bo byłaś zajęta bronieniem się - dodałam z triumfalnym uśmiechem na twarzy. Odwróciłam się i złapałam dłoń Justina splatając nasze palce i ruszyliśmy korytarzem szkolnym 
- Angie? - odezwał się po krótkiej ciszy Justin 
- Tak?
 - Chyba nie wierzysz w to co powiedziała Jess o tym zakładzie prawda? 
- No pewnie, że nie. Justin spędziłam z Tobą najwspanialsze chwile jakich nigdy w życiu nie doświadczyłam. Za bardzo Ci ufam aby uwierzyć w to, że mógłbyś mnie tak zranić 
- Dziękuję Angie... Kocham Cię - pocałował mnie w głowę - Angie? 
- Tak? 
- Wiesz, że krwawisz? I to z tyłu głowy? 
- Co? - dotknęłam pulsujące miejsce i popatrzyłam na rękę. Była cała we krwi a mi od razu zrobiło się słabo i zaczęło kręcić mi się w głowie.



Justin's POV





- Angie... co jest? 
- Nic po prostu... mdli mnie na widok krw...wii - osunęła się lekko 
- Usiądź - usiadłem z nią na podłodze pod jakąś klasą
- Angie... przykro mi naprawdę
- Za co? - dziewczyna popatrzyła się na mnie 
- Za... - nie wiedziałem co mam jej powiedzieć - Za... to co Cię spotkało - i za to, że Cię okłamuję - Gdyby nie... no za szybko to wszystko się dzieje i najlepiej byłoby... 
- Justin – Angie przerwała mi -  powtórzę twoje słowa "Miłość ma swoje własne tępo a ja nie zamierzam go spowalniać" Justin kocham Cię. Od czasu śmierci mamy bardzo trudno było mi się z tym pogodzić i w ogóle się nie uśmiechałam. Chodziłam na leczenie i w wieku 10 lat próbowałam popełnić samobójstwo. I prawie się udało tylko znaleźli mnie i uratowali na ostatnią chwilę. Później zamknęli mnie klinice i po tym jak mnie wypuścili patrzę inaczej na swoje życie i na otaczających mnie ludzi. Dbam o swoje życie i gdy poznałam Mike myślałam, że to jest najlepsze co mnie w życiu spotkało. Myślałam, że to znak, że może on pokaże mi co to znaczy być szczęśliwym i kochanym. Na początku tak było ale później było coraz gorzej, zaczął mnie bić, nie pozwalał mi w ogóle nigdzie wychodzić. Bałam się go. Bałam się z nim zerwać bo myślałam, że mnie zabije. Ale w końcu zdobyłam się na odwagę. Gdy z nim zerwałam bałam się zaufać innym chłopakom bo myślałam, że mogą mnie skrzywdzić tak samo jak Mike i w końcu pojawiłeś się ty... uparty i bezczelny a zarazem czarujący i romantyczny. Okazałeś mi tyle miłości, że nie mogę sobie teraz bez Ciebie życia wyobrazić a minął tylko tydzień. W tydzień sprawiłeś, że Cię pokochałam a w 2 miesiące nie potrafiłam pokochać Mike. Jesteś dla mnie jak tlen. Uzależniłam się też od twojego towarzystwa, przy Tobie czuję się piękna i doceniana no i oczywiście bezpieczna i wiem, że mnie nigdy nie skrzywdzisz. Dlatego nie pozwolę aby przez takie incydenty nasz związek się rozpadł - poczułem słoną substancję spływającą po moim policzku - Justin? Wszystko dobrze? 
- Oczywiście, że tak - popatrzyłem w górę – jak pomyślałem, że mogłabyś tutaj teraz ze mną nie siedzieć... nigdy więcej nie myśl o samobójstwie! - przytuliłem ja mocno do siebie - do cholery Angie ja Cię kocham! Dziękuję za twoje słowa. Obiecuję nigdy Cię nie skrzywdzę ani nie zostawię - powycierałem łzy i pocałowałem ją w usta
- Ja Ciebie też kocham - powiedziała Angie przytulając się do mnie



***





 -Bieber ruszaj dupę! Jesteś łyżwiarzem hokejowym czy figurowym?! - trener krzyczał na mnie no bez powodu. Wywróciłem oczami i zacząłem prowadzić slalomem krążek i strzeliłem do bramki - Bieber chodź tu - podjechałem do trenera 
- O co chodzi trenerze? 
- Ty mi powiedz. Przez cały dzisiejszy trening w ogóle się nie angażujesz a zazwyczaj kipisz energią i nie było Cię od 4 dni w szkole. Co się z Tobą dzieje chłopie? 
- Przepraszam trenerze... jaa... po prostu jestem rozkojarzony... dużo się dzieje. Muszę dbać o dziewczynę bo jest załamana
- Bieber chodź tu i posłuchaj mnie uważnie. W życiu bywa tak, że osoby na których nam zależy mogą mieć trudny okres w życiu a my staramy się im pomóc. Bieber jesteś młody i nie obarczaj się takimi ciężarami. Powinieneś szaleć chociaż z drugiej strony to jednak dobrze, że masz taka osobę, którą chcesz się opiekować ale żeby to nie odbiło sie na was obojgu
- Dobrze trenerze 
- No. A teraz jazda i pokaz mi tego Justina Biebera, który zawsze pokazuję kto tu rządzi
- Tak jest trenerze! - wszedłem na lodowisko i zacząłem jeździć i wbijać krążki jeden po drugim do bramki jak to miałem w zwyczaju i nagle przypomniał mi się mecz sprzed tygodnia kiedy decydującą bramkę zadedykowałem Angie. I Jak wtedy pierwszy raz ją pocałowałem.




Angie's POV





Leżałam w łóżku i oglądałam mój serial. Nie mogłam się skupić bo ciągle myślałam o Van. Biedna... muszę ją jutro odwiedzić. Ale jednak się boję tego co mogę znowu zobaczyć. Boję się tego, że już nigdy na mnie nie spojrzy. Nawet nie wiedziałam kiedy zasnęłam. Obudziłam się i nie byłam załamana tylko gotowa do boju. Chciałam im wszystkim pokazać, że ja się niczego nie boję i jedyne co oni mogą robić to się odwalić ode mnie i od moich bliskich. Weszłam do łazienki i wzięłam poranny prysznic. Wyszłam spod prysznica i zaczęłam suszyć włosy. Wychodząc z łazienki weszłam do garderoby i wybrałam czarne rurki z ćwiekami przy nogawkach i do tego złoty pasek, jaskrawo różową zwiewną koszulę, którą włożyłam do spodni, wzięłam do tego czarne buty na grubym obcasie wiązane. Rozpuściłam włosy i przerzuciłam je na jeden bok. Weszłam z powrotem do łazienki i zrobiłam lekki makijaż. Wzięłam torbę i ruszyłam na dół. Weszłam do kuchni i od razu mnie zamurowało. - Mike? Co ty tutaj robisz? 

- Czekam na Ciebie. Musimy pogadać
- No fajnie tylko czy ktoś Cię tu zapraszał? Hmmm... nie. Więc nie przychodź tu więcej 
- A możemy chociaż pogadać? 
- Zależy o czym 
- O Van 
- Van ? 
- No bo nie wiem czy wiesz ale... 
- Tak wiem 
- I wiesz, że to wszystko jest wina twoja i i tego kurdupla Biebera? 
- Obraź jeszcze raz mojego chłopaka a pożałujesz 
- Oooo...widzę, że jednak dałaś mu dupy. No kto by pomyślał, że puścisz się z kapitanem naszej drużyny 
- Chłopcze... wydaje mi się, że jesteś gościem tego domu i powinieneś mieć szacunek do gospodyni. Nieprawdaż?- do kuchni wszedł tato - No słyszałeś ? A więc wynoś się dopóki masz jeszcze na czym - i wyszedł z kuchni
- Tatooo... nie wierz mu... ja... ja przez ten cały czas jak byłam z Justinem to... to na prawdę nie... 
- Tak wiem córciu. Ufam Ci 
 - Dzięki tato - podeszłam do niego i go przytuliłam - Kocham Cię 
- Ja Ciebie też. Dobrze. A więc nie idziesz do szkoły? Jest już 7:30 
- Już ? Ale ja nie mam czym... a Justin jeszcze nie... - i usłyszałam klakson - On czyta chyba w moich myślach 
- Coś mówiłaś ? - tato uniósł jedną brew i uśmiechnął się 
- Nie nic - dodałam uśmiechając się od ucha do ucha - idę pa pa 
- Pa pa. Uważaj na siebie słońce! 
- Dobrze! 
- Hej Justin... Justin! - podbiegłam szybko do chłopaka i odciągnęłam go od Mike'a - Co się stało ? Mike. Czy ja nie wyraźnie powiedziałam żebyś się stad wynosił? 
- Najwyraźniej nie dosłyszałem po tym jak się dowiedziałem, że jesteś z... nim - dodał mierząc Justina wzrokiem
- A ty za kogo się uważasz co? Nie jesteśmy parą i nie masz prawa wtrącać się moje życie czy to jest prywatne czy nie. Straciłeś do tego prawo. I nie masz nawet za grosz szacunku do Justina, a tak poza tym nie powinno Cię obchodzić z kim jestem albo z kim się zadaję 
- No to co mam pokazać Ci gdzie jest twoje zasrane auto czy drogę do szpitala? - powiedział Justin już nieźle wkurzony. Mike odwrócił się i ruszył w stronę swojego pojazdu
- Ej! 
- CO? 
- Przeproś Angie za to jak ją przed chwilą nazwałeś 
- Przepraszam 
- A teraz spierdalaj - obserwowaliśmy jak Mike wsiada do swojego auta i odjeżdża. Popatrzyłam się na Justina a on popatrzył na mnie
- Justin. Co się stało? 
- Nic... 
- Nie wmawiaj mi, że nic bo byś tak nie zareagował. Mów o co poszło 
- Angie... - Justin popatrzył na mnie że współczuciem w oczach i w głosie
- Justin po prostu powiedz - zamknęłam oczy i czekałam na jego słowa
- Powiedział, że jesteś puszczalską dziwką, której zależy na dużym rozgłosie i że w ogóle nie obchodzi Cię stan, w którym znajduje się Van - te słowa mnie cholernie zabolały. Poczułam łzę spływającą po moim policzku
- J-jak on może tak myśleć... a nawet mówić. I co? I teraz cała szkoła tak myśli? - otworzyłam oczy i spojrzałam na Justina 
- Nie przejmuj się nim nie jest wart twoich łez. Nie przejmuj się też tym co myślą inni bo ważne jest to jak jest na prawdę i co ty czujesz - rozpłakałam się i mocno wtuliłam się w jego tors
- Dziękuję, że jesteś przy mnie - wypowiedziałam te słowa przez łzy - Tak bardzo Ci dziękuję - kolejny strumień moich łez otarł się o moje policzki
- A ja dziękuję Tobie za to, że dałaś nam szansę
- Nie musisz dziękować Justin - spojrzałam na niego i musnęłam jego usta -  Dobra jedźmy już do tej szkoły - otarłam łzy i pocałowałam chłopaka w policzek co spowodowało wielki uśmiech  
- Kochanie powinnaś nosić okulary bo już drugi raz nie trafiłaś w usta
- Dupek
- Jak ja dawno tego nie słyszałem aż się przypominają stare dobre czasy - pocałował mnie w usta 
- Justin jak chcesz mogę Cię tak nazywać
- Ja nic nie mówiłem, że chce tylko no wiesz... 
- Tak wiem - uśmiechnęłam się i poprowadziłam nas w stronę auta




 ***





 Dojechaliśmy już na szkolny parking i nagle wszyscy zainteresowali się naszą obecnością.- Jacy oni są żałośni. Czy oni w ogóle mają swoje życie? 

- Najwyraźniej nie - mówiąc to Justin złapał mnie za rękę - Będzie dobrze. Obiecuję - pocałował mnie. Wyszliśmy z auta i ruszyliśmy w stronę szkoły. Ciągle ktoś nas badał wzrokiem a inne dziewczyny chyba jakby mogły to by mnie nim zabiły. To takie dziwne uczucie. Jeszcze tydzień temu szłam tym korytarzem patrząc się na Justina otoczonego dziewczynami i kolegami z drużyny a ja byłam niewidzialna nikomu nie przeszkadzałam, po prostu byłam. A u mego boku była zawsze Van, nigdy w ogóle nie myślałam ani nie przypuszczałam tego, że kiedykolwiek będę szła tym korytarzem z Justinem za rękę. To było takie odległe, wspomnienie kiedy spoliczkowałam Justina w galerii albo jak pałałam do niego nienawiścią. Zadzwonił dzwonek a Justin odprowadził mnie na salę gimnastyczną 
- Uważaj na siebie - wziął moją twarz w swoje dłonie i złączył nasze wargi. W ruch weszły nasze języki a ja położyłam dłonie na jego bokach przyciągając go bliżej do siebie - Spotkamy się na lunchu - powiedział gdy przestaliśmy się całować 
- Jasne - oblizałam usta i uśmiechnęłam się - Do zobaczenia - pomachałam mu na pożegnanie. Wchodząc do szatni przypomniałam sobie, że nie wzięłam torby z ciuchami na w-f . Wyszłam z powrotem na korytarz i ruszyłam w stronę mojej szafki. Nagle poczułam silną potrzebę skorzystania z ubikacji
 - Boże i ona myśli, że Justin będzie z nią długo? No wątpię. Założę się że nawet jeszcze ze sobą nie spali - usłyszałam głos jednej z dziewczyn i zatrzymałam się przed drzwiami łazienki - No dokładnie. Na 100% jak tylko ją przeleci to ją zostawi. Nie ma opcji, żeby było inaczej - i chyba po raz tysięczny po policzku zaczęły mi lecieć ciurkiem łzy. Odwróciłam się i wybiegłam ze szkoły. Zatrzymałam się na parkingu i zaczęłam się rozglądać nie wiedząc kompletnie gdzie mam iść i nagle mnie olśniło. 




*** 





- Poproszę dwa duże bukiety - poprosiłam panią w kwiaciarni 
- Z jakich kwiatów? 

- Obojętnie 
- Proszę bardzo - kobieta podała mi dwa bukiety a ja jej zapłaciłam 
- Dziękuję bardzo i reszty nie trzeba 
- Dziękuję bardzo. Do widzenia. - wyszłam z kwiaciarni i poszłam w kierunku cmentarza przypominając sobie kiedy po raz ostatni tu byłam. Pamiętam, że od kiedy się tu przeprowadziliśmy tato kazał przenieść właśnie na ten cmentarz trumnę mamy. Odnalazłam "S.P Dominic Lucy Robson" położyłam jeden z bukietów na grób i usiadłam na przeciwko niego na ławce. Patrzyłam się na napis mamy i na bukiet. 
- Dlaczego nie ma Cię wtedy kiedy najbardziej Cię potrzebuje? Tak bardzo bym chciała abyś tu była i przytuliła mnie. Tak bardzo za tobą tęsknię - i znowu się rozpłakałam. Miałam nadzieję, że nie popadnę znowu w depresję. Nie chciałam przechodzić przez ten koszmar jeszcze raz. Usłyszałam mój telefon. Wyciągnęłam go z torebki i nawet nie popatrzyłam kto dzwonił tylko od razu dorzuciłam połączenie i wyłączyłam telefon. Po godzinie czasu wstałam i ruszyłam w stronę szpitala. 




Justin's POV 






Gdzie do cholery była Angie?! Nie było jej na lekcjach ani na lunchu i nie odbiera ode mnie i od swojego ojca telefonu. Jest już dobrze po 19 a jej dalej nie ma. Siedziałem z jej ojcem u nich w salonie i czekaliśmy w ciszy na jakikolwiek znak. Po 10 min usłyszeliśmy otwieranie drzwi i jak poparzeni wstaliśmy z kanapy. - Angie? Córciu to ty? 

- Tak tato - kamień spadł z serca nam obu - Przepraszam, że nie odbierałam ale miałam wyłączony tele... Justin co ty tutaj robisz? 
- Umieram ze strachu i myślę gdzie jesteś a raczej byłaś - opowiedziałem w taki sposób jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie i popatrzyłem na nią 
- Przep- przepraszam a-ale n-no... - i się rozpłakała 
- Angie... córciu... - podszedł do niej Jack i przytulił ją mocno. Poczułem się zazdrosny ale wiem, że to jednak jej ojciec - Ciii... spokojnie... spokojnie. Idź połóż się spać. Jutro nie idziesz do szkoły. Do końca tego miesiąca nie będziesz chodziła do szkoły - zamurowało mnie. Ja też tak chce... ale wiem, że Angie bardzo zależy na szkole
 - Co? Tato nie... 
- Nie ma żadnych dyskusji. Musisz odpocząć od tego co się dzieje. I musimy również porozmawiać ale to dopiero jutro. A teraz idź... 
- Dobrze tato 
- Eem...przepraszam
- Tak? - popatrzył się na mnie Jack - Chciałbym jeszcze porozmawiać z Angie... 
- Jasne... ale nie za długo 
- Oczywiście. Chodź - złapałem ją za rękę i podszedłem z nią do jej pokoju. Usiedliśmy na łóżku
- Angie o co chodzi? - popatrzyłem się na dziewczynę a ona milczała - Angie? - widać, że zbiera się jej na płacz - Ej mała... nie płacz - przytuliłem ją do siebie - Proszę powiedz co się stało. Angie? Proszę... - popatrzyła się na mnie i już miała coś powiedzieć ale przerwało jej pukanie do drzwi 
- Przepraszam, że wam przeszkadzam ale Justin byli teraz twoi rodzice i zostawili tutaj twoją torbę z ubraniami -  jej tato uniósł czarną torbę z nike
- Jak to? - zmarszczyłem brwi 
- No bo jadą gdzieś na dwa dni i nie chcą abyś został sam w domu więc będziesz spał tutaj. Pokój gościnny jest remontowany więc będziesz zmuszony spać z Angie. Ale... bez żadnych... 
- Tatoooo... już mówiliśmy o tym - Angie zakryła twarz dłońmi. Jej tato się zaśmiał i podstawił moją torbę przy drzwiach
- Dobranoc dzieciaki -  zamknął drzwi
- Jesteś na mnie skazana na dwa dni - powiedziałem z wielkim uśmiechem na twarzy
- Jak widać...
- No to wracając do... 
- Muszę iść się wykąpać - ruszyła w stronę łazienki a ja poszedłem za nią zamykając drzwi na klucz
- Co ty robisz? - Angie popatrzyła się na mnie 
- Nie wyjdę dopóki nie powiesz mi o co chodzi
- No to sobie tu stój i patrz jak się rozbieram
- Okey - Angie wzruszyła ramionami i zaczęła ściągać buty a następnie spodnie i koszule. Została w samej bieliźnie - Na pewno chcesz tu stać kiedy będę się kąpała? 
- Nie... bo będę kąpał się razem z Tobą - i zacząłem się rozbierać aż zostałem w samych bokserkach 
- Nie będziesz się ze mną kąpał
- A założysz się? - uśmiechnąłem się zalotnie i podszedłem do niej i położyłem dłoń na jej plecach przybliżając ją do siebie. Rozpoiłem jej stanik i zrzuciłem na podłogę patrząc się ciągle w jej oczy. W tej chwili obchodziła mnie tylko ona i nic więcej. Angie ściągnęła moje bokserki, swoje majtki i staliśmy przed sobą całkiem nadzy ale patrzyliśmy się tylko w swoje oczy. Weszliśmy pod prysznic i poczułem na sobie ciepłe krople wody. Przybliżyłem się do Angie bardzo blisko tak, że byliśmy do siebie przyciśnięci i złączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku. Nasze dłonie były wszędzie. A kiedy skończyliśmy się całować zmoczyliśmy włosy i nawzajem umyliśmy je sobie. Wziąłem żel do mycia i zacząłem namydlać jej ciało ciągle patrząc jej w oczy. Zacząłem od ramion a później zszedłem na piersi okrężnymi ruchami namydlając je
- Teraz ja namydlę Ci piersi - wzięła żel i okrężnymi ruchami namydliła moją klate naśladując mnie. Zacząłem się śmiać a ona razem ze mną. Pocałowaliśmy się . Wziąłem prysznic do ręki i opłukałem jej ciało a po chwili ona zrobiła to samo. Wypłukaliśmy szampon z włosów i wyszliśmy z kabiny
- Trzymaj świeży ręcznik - powycierałem się i owinąłem się materiałem w pasie. Czekając aż ona też się powyciera i owinie ręcznikiem w okół ciała wyszliśmy z łazienki i ubraliśmy piżamy
- Śpisz jeszcze w mojej koszulce? - popatrzyłem na nią i uśmiechnąłem się lekko 
- Taak. A co? - popatrzyła na koszulkę a później na mnie
- Nic po prostu myślałem, że śpisz już w innej. To miło - uśmiechnęła się i podeszła do mnie
- Będzie pasowała do mojej pościeli - cmoknęła mnie w policzek i wróciła do łazienki powrzucać rzeczy do kosza na pranie i umyć zęby. Ja nie długo po niej też umyłem swoje i położyłem się koło niej 
- Angie... 
- Nigdy nie myślałam, że pójdę do aqua parku 
- Dlaczego? - wyraźnie unikała tematu na który chciałem z nią porozmawiać
- Bo w dzieciństwie jak jeszcze mama żyła pojechaliśmy nad ocean i tam prawie utopiłam się
- To dlaczego zarezerwowałaś wtedy jacuzzi i poszłaś na zjeżdżalnie? 
- Nie wiem... przeczucie, że powinnam to zrobić? Bałam się strasznie ale myśl, że czekasz na mnie i mnie złapiesz dodała mi odwagi. W ogóle gdy jestem przy tobie czuję się bezpieczna i odważna
- Rozumiem. A Angie? - proszę żeby tym razem nie przerywała
- Tak? - przytuliła się do mnie kładąc głowę na mojej klatce piersiowej 
- Co się dzisiaj stało? Umierałem ze strachu - milczała - Angie proszę odpowiedz
- No... bo... w szatni przypomniałam sobie, że nie wzięłam swojej torby z ciuchami na w-f i gdy szłam do szafki zachciało mi się do toalety no więc poszłam do łazienki i zatrzymałam się przed drzwiami bo usłyszałam jak jakieś dziewczyny o mnie mówiły... - przerwała na chwilę - no i mówiły, że... jeżeli mnie przelecisz to mnie zostawisz
- I ty się tym przejęłaś tak bardzo, że nie mogłaś mi tego od razu powiedzieć? Angie .. to jest głupota. Nigdy bym Cię nie zostawił. Nigdy
- Głupio mi teraz... ale naprawdę było mi przykro i wybiegłam ze szkoły. Poszłam jeszcze na cmentarz do mamy i do szpitala do Van... straciłam poczucie czasu. Przepraszam, że się martwiliście
- Kotku... nigdy więcej tak nie rób... miałem w głowie najgorsze scenariusze
- Przepraszam
- Już wszystko jest okey - pocałowałem ją w czoło



***



Obudziłem się i spojrzałem na zegarek była 3:45. Przetarłem twarz wierzchem dłoni, ostrożnie wstałem i wyszedłem z pokoju. Cicho zszedłem po schodach i udałem się do kuchni, usiadłem na krześle i ukryłem twarz w dłoniach. Oni nigdy nawet przez chwilę nie spędzają ze mną czasu. Wystarczyłoby choćby 15 minut, tylko tyle. Nie było mnie 4 dni w domu i nawet do mnie nie dzwonili czy dojechałem bezpiecznie czy wszystko jest w porządku. Jestem kapitanem drużyny, jestem popularny, mam dużo znajomych, staram się mieć dobre oceny a oni nawet nie powiedzą, że są ze mnie dumni. Jazzy była ich oczkiem w głowie zawsze ją chwalili za to, że jest przewodniczącą Samorządu Uczniowskiego, była cheerleaderką, miała dobre oceny i była popularna. Niczego jej nie brakowało miała wszystko nawet uwagę poświęcaną przez rodziców, ich pieniądze po prostu była rozpieszczana ze wszystkich stron a mi ciągle mówiono, że mógłbym postarać się lepiej. Nawet jak chodziłem do przedszkola to musiała po mnie niania przychodzić bo rodzicom się albo nie chciało albo byli z Jazzy. Kiedy odeszła pomyślałem, że może zwrócą większą uwagę na mnie a stało się na odwrót. Rodzice pokłócili się z Jazz i wszystko wyładowywali na mnie, nawet czasami mnie bili aż pewnego dnia oddałem tacie od tamtego momentu w ogóle ze sobą nie rozmawiamy. A mama? Mama tyle co powie mi "Dzień dobry" albo "Pouczyłeś się na sprawdzian" lub czasem "Pilnuj się żebym znowu nie musiała iść do dyrektora bo mam ciekawsze zajęcia". Ich nawet nie obchodzi samopoczucie Angie. A jest ona jedyną dziewczyną, która poznała moich rodziców. Nie umiem sobie z tym poradzić. Nie potrafię im powiedzieć co czuję. Nie potrafię im przemówić do rozumu. Kurwa ja nie jestem Jazzy i że nie jestem taki idealny jak ona ale po prostu chcę ich uwagi... miłości. Angie miała bardzo ciężko w życiu. Tyle razy dostawała kopa w dupę ale dała radę... nie była sama miała ojca, który o nią dbał i przyjaciółkę. Ja mam Grary'ego ale to nie to samo co uwaga własnych rodziców. Chociaż z Jazzy zawsze spędzaliśmy wolny czas... ona chyba widziała jak jest i próbowała nadrobić to wszystko. Zabierała mnie na różne mecze hokeja, imprezy swoich znajomych. Dzięki niej albo i przez nią poznałem Jess. Wtedy była fajna i normalna ale kiedy się zorientowałem, że zależało jej tylko na seksie zerwałem z nią i od tamtej chwili nigdy z nią już nie rozmawiałem tylko jedynie "Cześć" i " Narka". Wiem, że Jess jest zazdrosna o Angie bo wie, że nigdy jej nie dorówna. Chciałbym aby Jazzy tu była żeby poznała dziewczynę, którą pokochałem i za którą jestem w stanie oddać swoje życie. Jestem pewny, że zaprzyjaźniłyby się i obgadywały mnie po nocach wyśmiewając moje zdjęcia z dzieciństwa. Tak własnie powinno wyglądać moje idealne życie. Minęłyby z 4 lata a ja oświadczyłbym się Angie, wzięlibyśmy ślub i mielibyśmy trójkę dzieci. Najpierw chciałbym mieć synka a później córkę aby jako straszy brat mógł bronić własnej siostry a może jako trzecie dziecko mógłby być znowu chłopczyk. Kochalibyśmy się nad życie a dzieci to byłby dowód naszej miłości. Zakochałem się w tej dziewczynie na zabój i wiem i chce z nią spędzić resztę życia, chcę się z nią zestarzeć. Chcę być z nią na zawsze. A teraz jakby się dowiedziała o tym cholernym zakładzie wszystko by się spieprzyło... wszystko. Znowu by się załamała a ja nie mógłbym sobie wybaczyć tego, że złamałbym jej serce i obietnicę, którą złożyłem, że nigdy przenigdy jej nie skrzywdzę. Muszę teraz pilnować aby się nie dowiedziała bo naprawdę będzie źle. Wstałem z krzesła i ruszyłem z powrotem do pokoju Angie kiedy nagle usłyszałem cichą muzykę. Chwilę się wsłuchiwałem w jej słowa i dźwięk...cały zesztywniałem kiedy zorientowałem się, że Angie słucha mojej piosenki. Skąd ona wytrzasnęła tą płytę?! Wszedłem do pokoju i zobaczyłem Angie, która szybko wyłączyła muzykę i popatrzyła na mnie
- Justin... j-ja obudziłam się i zobaczyłam, że Cię... uumm... nie ma i... pomyślałam, że to... najlepsza okazja na posłuchanie...
- Skąd masz tą płytę? Nawet Gary nie wie, że nagrałem piosenkę - usiadłem na jej łóżku i przeszywałem ją wzrokiem
- No bo... no bo widzisz... - Angie spuściła głowę na dół i się zawstydziła - wtedy kiedy wracaliśmy z restauracji ty poszedłeś do toalety i nie było Ciebie dość długo więc zaczęłam się... zaczęłam się wiercić i niechcący otworzyłam schowek i własnie ta płyta wypadła, a kiedy zobaczyłam, że idziesz schowałam ją do torebki, przepraszam Justina - spojrzała na mnie
- I jak? - zapytałem nie pewnie
- Co jak? - popatrzyła się na mnie
- I jak Ci się podoba piosenka?
- Umm... jest... jest naprawdę świetna. Wzruszyłam się. Jest świetna a ty masz niesamowity głos. Zrobił byś furorę jako piosenkarz... może nawet byłbyś następcą Michaela Jacksona? - uśmiechnęła się
- Hahaha tak... ja jako piosenkarz?? Co ty? Nikt by nawet ani jednej mojej płyty nie kupił i na pewno nie miał bym fanek. A co do Michaela Jacksona to on jest nie zastąpiony - puściłem jej oczko - i dziękuję, że Ci, że powiedziałaś, że Ci się spodobała - pocałowałem ją w policzek
- A napiszesz dla mnie jakąś piosenkę? - po chwili namysłu cicho jej zaśpiewałem
- Uh oh I like how your eyes complementing your hair The way that them jeans fit is making me stare Promise I'll be here forever I swear Our body's touching while you love me like you do
- Dupek - uśmiechnęła się i rzuciła we mnie poduszką
- No ale co ja poradzę, że w jeansach wyglądasz sexy? - zacząłem się cicho śmiać a ona tylko się uśmiechnęła i wywróciła oczami
- Ale na serio... napisz dla mnie jakąś piosenkę proszę... za dwa tygodnie mam urodziny... proszę... -zrobiła minę zbitego pieska
- Ale... no dobra... ale muszę wziąć się do pracy bo dwa tygodnie to mało czasu - dziewczyna zaklaskała z radości w dłonie i rzuciła mi się na szyję
- Dziękuję! Dziękuję! Dziękuję! - zapiszczała cicho
- No już dobra spokojnie tylko ostrzegam mogę nie mieć dla Ciebie dużo czasu. I nikt nie może o tym wiedzieć bo nikt nie wie, że śpiewam, a jak się dowiedzą to wyjdzie, że jestem mięczakiem - zrobiło mi się smutno z tego faktu bo muzyka jest dla mnie wszystkim a najgorsze jest to że gdyby ktoś się dowiedział, że śpiewam zaraz by mnie dręczyli. Tak to już bywa - chodź wracamy do łóżka. Angie posłuchała mnie i szybko wskoczyła na swoje miejsce. Boże jaka ta dziewczyna jest wspaniała i moja. Uśmiechnąłem się sam do siebie
- Justin - spojrzałem w oczy Angie - idziesz?
- Jasne - odpowiedziałem i położyłem się obok Angie - wiesz, że bardzo Cie kocham?
- Wiem - pocałowała mnie - ale to ni możliwe żebyś kochał mnie bardziej niż ja Ciebie. Dobranoc Justin - ponownie mnie pocałowała i wtuliła się we mnie i po chwili już spała. Trzymałem w ramionach anioła. Zamknąłem oczy i zasnąłem z uśmiechem na twarzy. 



----------

I już mamy rozdział XIII ;) Co o nim sądzicie? Angie pokazała po raz kolejny, że nie jest mięczakiem  Jak myślicie Justinowi uda się dotrzymać sekretu? Jeśli chcecie się dowiedzieć to czekajcie na kolejny rozdział Już mamy ponad 2000 wyświetleń. Jesteście WIELCY! Dziękujemy za każdy pozostawiony komentarz ;) MAMY NAJWSPANIALSZYCH CZYTELNIKÓW NA ŚWIECIE! ♥ Czytasz – komentuj. Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Do zobaczenia przy XIV rozdziale! ;)

- Jola

5 komentarzy:

  1. zajebiste.!! W końcu się doczekałam.;)) Ahh.! I tak będę spamować na ask' u o kolejny rozdział.;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebistee ! ^^
    kiedy następny ? ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. NARESZCIE !! <3

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarz ♥ Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna ;) do zobaczenia przy kolejnym rozdziale ♥ Jola i Pati