Trzy pierwsze lekcje minęły mi bardzo szybko. Teraz trwła matematyka. Siedząc w klasie w ogóle nie zwracałam uwagi na nauczyciela. Moje myśli zaprzątane były czym innym a raczej kimś. I w ogóle o co chodziło Van gdy mówiła "Mam nadzieję, że nie dasz mu się omamić". Przecież doskonale wiedziała, że unikam takich chłopaków jak ognia. Owszem Justin jest przystojny ale to wszystko. Nie sądzę, że ma do zaproponowania dziewczynie coś więcej niż tylko jedną noc. Na temat jego wyczynów po szkole krążą legendy. Jeśli są prawdą to trochę mi go żal. Wychodzi na to, że Justin nie wie co to miłość. Jednak coś mi tu nie pasuje. Przecież wydaje się, że Justin ma wszytko. Urodę, sławę, przyjaciół, pieniądze. Jednak nigdy u jego boku nie widziałam dziewczyny na dłużej niż góra trzy dni. Zawsze wydawało mi się, że on to lubi - lubi być otaczany gromadą dziewczyn.
- Angie idziesz? - z zamyślenia wyrwał mnie głos Van
- Uhmmm... Tak - odpowiedziałam pośpiesznie i wstałam. Ruszyłam za swoją przyjaciółką w stronę drzwi i czekałam na jej komentarz. Wszyscy doskonale wiedzieli, że nie znoszę matematyki i z klasy wybiegam pierwsza. Jestem pewna, że Van nie oszczędzi sobie mnie.
- Czyżbyś pokochała matematykę - zaśmiała się - a może Panią Clark? - zadając to pytanie wymownie poruszyła brwiami na co wybuchłam śmiechem. Ta dziewczyna zawsze nawet w najgorszych momentach potrafiła wywołać na mojej twarzy uśmiech
- Oj skończ już - powiedziałam i złapałam ją za rękę - chodź już na tą stołówkę, jestem mega głodna
- Angie powiedz mi jak to jest, że jesz tak duuuuuuuuuuuużo - Van jak zwykle nie omieszkała wypomnieć mi ilości jedzenia którą potrafiłam pochłonąć - a masz tak świetną figurę?
- Geny kochana - posłałam jej najbardziej czarujący uśmiech jaki miałam w zanadrzu i weszłam na stołówkę. Jak zwykle już była pełna. Wzięłam do ręki tackę i ustawiłam się w kolejce zastanawiając się co mam zjeść. W sumie to miałam ochotę na jakąś sałatkę. Słyszałam jak Van z kimś rozmawia więc uśmiechnęłam się sama do siebie ponieważ to dzisiaj nie ja będę musiała wysłuchiwać ile kalorii ma każdy posiłek na który miałam ochotę. Wysłuchiwanie tego było strasznie męczące! Sięgnęłam po sałatkę ze świeżych warzyw i sok pomarańczowy. Podarowałam sobie deser ponieważ w torbie miałam jeszcze jabłko. Już miałam odchodzić i usiąść na miejsce przy stoliku gdy poczułam rękę oplatającą mnie w talii. Spojrzałam na prawo i dostrzegłam piękne, miodowe oczy.
- Witaj piękna - Justin posłał mi wielki uśmiech ale ja nie odwzajemniłam go tylko ściągnęłam jego dłoń z mojej talii. Gnojek przekraczał wszelkie granice.
- Co Ty wyprawiasz? - zapytałam zirytowana
- Ja? - zapytał zdziwiony moją reakcją. No tak przecież nie codziennie spotyka się z taką reakcją. Wywróciłam oczami i ruszyłam w kierunku do którego zmierzałam zanim ten idiota mi przeszkodził. Byłam szczerze zdziwiona gdy zobaczyłam jak siada naprzeciwko mnie - tak sobie pomyślałem, że skoro wybierasz się na mecz to może po meczu wybierzemy się razem na imprezę? - zapytał z uśmieszkiem na twarzy. Jestem pewna, że nie spodziewa się tego co za chwilę się wydarzy
- Nie wydaje mi się, że to dobry pomysł - odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy
- Dlaczego?
- Słuchaj zrobimy tak - zaczęłam bardzo powoli - jeśli powiesz mi jak mam na imię to zastanowię się nad Twoją propozycją.
- A co Twoje imię ma wspólnego z naszym wspólnym wyjściem na imprezę? - zaczęłam zastanawiać się czy ten chłopak ma mózg
- Wiesz chyba wypada znać imię osoby którą zaprasza się na imprezę - spojrzał na mnie zdziwiony - widzisz ja nie należę do grona ślepo zapatrzonych w Ciebie dziewczyn które pragną tylko tego żeby wskoczyć Ci do łóżka
- Nie przesadzasz? - zapytał lekko zirytowany
- Nie - odpowiedziałam - a jeśli to już wszystko to wybacz ale przyjaciółka na mnie czeka - powiedziałam i już miałam wstać gdy poczułam jak Justin łapie mnie za rękę i nie pozwala odejść
- Słuchaj to jedyna szansa żeby się ze mną umówić - spojrzał mi w oczy - teraz zwróciłem na Ciebie uwagę ale później to się nie powtórzy, rozumiesz?
- Posłuchaj dupku - wysyczałam te słowa przez zęby - przeżyłam dziesięć miesięcy bez Twojej uwagi i sądzę że jeszcze jakiś czas bez niej wytrzymam - patrzyłam mu twardo w oczy - a teraz puść mnie bo inaczej tego pożałujesz
- Hahahahaha - zaśmiał się donośnie - a co mi zrobisz jak Cię nie puszczę?
- To - powiedziałam i nabrałam sporą ilość powietrza w płuca - Słuchajcie dziewczyny nasz boski kapitan szuka partnerki na jutrzejszą imprezę - krzyknęłam i spojrzałam na niego z uśmiechem na twarzy - która chętna zapraszam tutaj - uśmiechnęłam się do niego sztuczno i nachyliłam w jego stronę - ostrzegałam - wyszeptałam w jego stronę i zabierając tackę z nienaruszonym jedzeniem i ruszyłam od stołu. Oddaliłam się szybko i zaczęłam rozglądać się za Van. Nie musiałam jej szukać długo. Stała przy wyjściu i obserwowała mnie. Pewnie widziała całe zajście z Justinem. Teraz na pewno nie da mi spokoju i usłyszę pouczający monolog. No ale ludzie przecież ja nie zamierzam iść z nim do ołtarza. Zrezygnowana ruszyłam w jej stronę. Szybko znalazłam się przy Van a ona bez słowa opuściła stołówkę. Wyszłam za nią wywracając oczami i psychicznie przygotowując się na to co miało za chwilę nastąpić.
***
Siedząc przed szkołą czułam na sobie wzrok Van. Nie miałam odwagi żeby się odezwać więc jadłam tylko lunch. Czekałam aż Van zacznie ale ta chwila niemiłosiernie się dłużyła. Nie lubiłam gdy moja przyjaciółka była taka cicha. Czasem to doprowadzało mnie do szaleństwa. Rozmawiając z Justinem czułam się jakbym popełniła najgorszą zbrodnię świata. Skończyłam już jeść sałatkę ale Van dalej milczała. Westchnęłam i odłożyłam tackę obok siebie.
- Van powiesz coś w końcu? - w moim głosie dało wyczuć się irytację - od wyjścia ze stołowki cały czas milczysz
- Co mam powiedzieć? - Van zaszczyciła mnie spojrzeniem
- Cokolwiek - wyruszyłam ramionami - karzesz mnie za to, że z nim rozmawiałam?
- Nie podoba mi się ten fakt - cały czas patrzyła mi w oczy - nie ufam mu
- Van ale to nie moja wina, że polazł za mną do tego pieprzonego stolika. Ja go tam nie zapraszałam.
- Okay, okay. Angie ja po prostu się martwię - w końcu Van przestała się dąsać - Justin nie ma najlepszej opinii a Ty nie tak dawno zakończyłaś związek.
- Co mój związek ma wspólnego z Justinem?
- Nic - moja przyjaciółka wyruszyła ramionami - w ogóle to czego on chciał?
- Zaprosił mnie na imprezę - Van otworzyła buzię - nie nie! Nie zgodziłam się żebyśmy poszli tam razem
- Jezu Angie najprzystojniejszy skurwiel w szkole ma na Ciebie ochotę! - moja przyjaciółka krzykneła
- Jezu Van nie tak głośno - upomniałam ją - zresztą co się tak podniecasz? Przed chwilą byłaś obrażona na mnie za to, że z nim rozmawiam
- Angie ale to może być takie romantyczne - spojrzałam na nią zdziwiona - oj co się tak patrzysz?
- Bo nie wierze w to co mówisz
- No ale popatrz sama - na jej twarzy pojawił się uśmiech - on zły a Ty dobra. Zakochacie się w sobie, Ty go zmie...
- Czy Ty mówisz poważnie? - przerwałam jej - Oszalałaś?! Nie mam zamiaru się w nim zakochiwać ani go zmienia...
- Angie - Van mi przerwała
- Co? Nie moja droga nie ma szans żebym zakochała się w takim skurwielu jak Justi...
- Angela! - spojrzałam na nią zdziwiona ponieważ praktycznie nigdy nie zwraca się do mnie moim pełnym imieniem - odwróć się
- Co?
- Odwróć się - wykonałam jej polecenie i głośno zaczerpnęłam powietrza. Za mną stał nie kto inny jak Justin. Byłam pewna, że słyszał większość z tego co o nim mówiłam! Poczułam jak czerwień wypływa na moje policzki.
- A więc jestem skurwielem? - zapytał i stanął tak blisko mnie, że nasze twarze dzieliło kilka centymetrów, nie mogę dać mu się zastraszyć.
- Myślałam, że to już wiesz - odpowiedziałam zadziornie
- Twarda jesteś kotku - mówiąc to złapał pukiel moich włosów i zaczął się bawić nimi zupełnie tak jak robił to rano
- Podoba mi się to. Nie zakochasz się we mnie?
- Nie - byłam zdziwiona jego pytaniem - nie interesują mnie skurwiele
- Och - zaśmiał się - dziewczyny lubią drani
- Nie jestem jak wszystkie dziewczyny - odpowiedziałam i w tym samym momencie poczułam jego ciepły oddech przy moim uchu
- Wiem - powiedział - ale mogę się założyć, że jednak się zakochasz
- Śnisz - zaśmiałam się
- Pożyjemy zobaczymy - powiedział i po chwili złożył pocałunek na mojej szyi. Poczułam jak przez moje ciało przechodzi dreszcz - do zobaczenia na meczu - powiedział na odchodne uśmiechając się. Stałam tam i odprowadzałam go wzrokiem.
- Angie to było takie... seksowne - powiedziała Van na co odwróciłam się w jej stronę - no co?
- Nic - w tym słowie słychać było wściekłość - dzwoń po Mika. Nie mam ochoty siedzieć w szkole - powiedziałam a Van wyciągnęła telefon z torebki i zrobiła to o co poprosiłam. Chciałam uciec ze szkoły i odreagować. Przyznam szczerze, że to co przed chwilą zaszło pomiędzy mną a Justinem wyprowadziło mnie z równowagi.
***
Mike kazał poczekać nam przy samochodzie ponieważ miał coś do załatwienia w szkole. Założę się, że chodziło o te jego "interesy". Cały czas zastanawiam się jak zdołał to wszystko ukryć przed Van i rodzicami. Zresztą faceci mają chyba jakiś dar ponieważ szczerze wątpię, że rodzice Justina wiedzą jakiego "wspaniałego" mają syna. I w ogóle jak on mógł zrobić coś takiego i po prostu pocałować mnie w szyję?! Ten chłopak nie znał granic. I co miało znaczyć jego "wiem" na moje stwierdzenie?!
- Boże za jakie grzechy?
- Co za jakie grzechy? - przyjaciółka uświadomiła mi, że pytanie zadałam na głos
- Nie nic - odpowiedziałam. Nie chciałam się przyznać, że myślałam o Justinie
- Angie? - ten ton mówił tylko jedno, nie odpuszczę dopóki się nie dowiem
- Van daj już spokój
- Chodzi o Justina? - nie odpowiedziałam - na Twoim miejscu też myślałabym o tym
- Van daj już spokój - poprosiłam ponownie
- Nie Angie - spojrzała na mnie twardo - jestem Twoją przyjaciółką i porozmawiasz teraz ze mną
- Nie możesz odpuścić?
- Nie dopóki nie dowiem się co zadręcza Twoją śliczną główkę
- Nie dopóki nie dowiem się co zadręcza Twoją śliczną główkę
- Van
- Angie
- No dobra - westchnęłam wiedząc, że nie wygram - myślałam o zachowaniu Justina
- I?
- I po prostu zastanawiałam się dlaczego uczepił się mnie, przecież jest tyle dziewczyn, które na pstryknięcie palcem są jego
- Cóż może znudziło go to i potrzebuje wzywania a Ty jesteś tym wzywaniem
- Van...
- No co? - wyruszyła ramionami - może Justin dojrzał?
- Usprawiedliwiasz go - stwierdziłam
- Nikogo nie usprawiedliwiam - zaczęła się bronić - ja tylko szukam odpowiedzi na to wszystko
- Cóż w takim razie źle się za to zabiera - Van spojrzała na mnie pytająco - cały czas "wpada" na mnie, drażni się ze mną i w dodatku całuje w szyję
- Co? - oczy mojej przyjaciółki dosłownie wyszły z orbit - jak to pocałował Cię w szyję?
- Jezu Van przecież stałaś obok i musiałaś to widzieć
- Właśnie problem w tym, że nie widziałam - stwierdziła - i co?
- Co i co?
- Boże Angie jesteś inteligentna a czasem wydajesz się być taka głupiutka - uśmiechnęła się - no co czułaś gdy Cię pocałował?
- Wybacz, że nie żyję w świecie romansideł - odgryzłam się przyjaciółce z uśmiechem na twarzy - nic nie czułam
- Nie kłam
- Co? - byłam zaskoczona
- Nie kłam - moja przyjaciółka powtórzyła się
- Nie kłamię
- To czemu się czerwienisz? - zapytała
- Gdy mnie pocałował przez moje ciało przeszedł dreszcz i był... - szukałam odpowiednich słów - przyjemny
- Lecisz na niego - bez owijania w bawełnę moja przyjaciółka wydała wyrok
- Nie przesadzasz? - zapytałam
- Nie. Justin Ci się podoba i nie zaprzeczaj bo to nie ma sensu
- Okay ale teraz łaskawie już bądź cicho ponieważ idzie Mike - Van na szczęście uciszyła się natychmiastowo. Spojrzała w stronę brata i pomachała mu. Ja szybko stanęłam przy drzwiach pasażera i czekałam aż Mike otworzy drzwi. Gdy to zrobił natychmiastowo zajęłam swoje miejsce i zapięłam pasy. Gdy już wszyscy znaleźli się w samochodzie Mike włożył kluczki do stacyjki i odpalił silnik.
- To gdzie jedziemy? - zapytał uprzejmie
- Do Galerii - odpowiedziała Van i to były jedyne słowa wypowiedziane na początku jazdy. Moja głowa zajęta była rozmyślaniami nad Justinem. Czego ten chłopak chce? Westchnęłam i zamknęłam oczy opierający się wygodnie o oparcie fotela. Pozwoliłam mojemu ciału na chwilę relaksu. Oczywiście Mike nie miał wyczucia czasu i musiał się odezwać.
- Co się stało, że taka pilna uczennica wybrała się na wagary? - zapytał|
- Musisz wszystko wiedzieć? - zapytałam z jadem w głosie - z tego co mi się wydaje prawo do zadawania mi pytań straciłeś z chwilą gdy się rozstaliśmy! - krzyczałam na niego - Ja nie interesuję się Twoim życiem więc Ty nie interesuj się moim! Gówno Ci...
- Angie! - krzyknęła na mnie Van
- Co?
- Mike nie jest niczemu winien! - krzyknęła a ja spojrzałam się na nią i jej brata. Zrobiło mi się głupio ponieważ miała rację
- Przepraszam Mike - wymamrotałam pod nosem- Nic się nie stało - odpowiedział - też nie miałbym nastroju gdyby Bieber się mnie uczepił - spojrzałam na niego zdziwiona i przeniosłam wzrok na Van której reakcja była taka sama jak moja
- Co? - zapytałam mając nadzieję, że przesłyszałam się
- Powiedziałem, że też byłbym zły gdyby Bieber za mną łaził
- Ty wiesz? - moje zdziwienie było coraz większe. Mike uśmiechnął się wpatrzony w drogę- Jeśli chodzi o tego dupka nic w tej szkole się nie ukryje. W końcu to nasza lokalna gwiazda - zaśmiał się - mam nadzieję, że będziesz uważać
- Jezu ludzie przestańcie mnie wszyscy pouczać i ostrzegać - westchnęłam - przecież nie jestem nim zainteresowana. Ile razy jeszcze mam wam to powtarzać?
- Jeśli nie jesteś nim zainteresowana to nie idź na mecz i imprezę - wydawało mi się przez chwilę, że to prośba
- Mike nie przeginaj - ostrzegłam go - nie mam zamiaru ukrywać się w domu bo jakiś tam chłopak nagle zwrócił na mnie uwagę! - podniosłam głos - tak szybko jak spodobałam mu się tak szybko mu się znudzę
- Angie czy Ty się słyszysz? - z niedowierzaniem zapytał Mike - im bardziej będziesz mu się opierać tym bardziej będziesz go do siebie przyciągać
- To do cholery mam zrobić Mike?! - znowu przemawiała przeze mnie złość - nie zamknę się w domu. Pójdę na ten mecz i imprezę ponieważ mam do tego prawo!
- Angie uspokój się - poprosiła Van - Mike ona ma rację. tylko z powodu Justina ma odmawiać sobie przyjemności? No bez przesady.
- Angie proszę cie tylko o to abyś była ostrożna - Mike zatrzymał samochód i spojrzał na mnie - to, że nie jesteśmy już razem nie oznacza, że nie jesteś dla mnie ważna
- Mike...
- No co? - wzruszył ramionami - mówię szczerze - posłał mi uśmiech ale ja nie byłam w stanie go odwzajemnić. To co mówił oczywiście było piękne ale mówił to troszeczkę za późno. Dla mnie wszystko miedzy nami jest już skończone i uświadomiłam mu to gdy się rozstaliśmy. On mówił to samo a tu nagle takie coś. No to pięknie nie dość, że muszę spławić Justina to jeszcze teraz Mike. Z nim będzie łatwiej niż z kapitanem. Ten drugi nie wydawał mi się być łatwym zawodnikiem. I w ogóle czemu wszystkie moje myśli schodzą w finalnym efekcie na Justina?!
- Przyjadę po was za dwie godziny - z zamyślenia wyrwał mnie głos Mika - tyle czasu wam starczy?
- Jasne braciszku - Van uśmiechnęła się do brata - musimy kupić tylko bluzę na mecz i jakieś ciuszki na imprezę
- Jesteś pewna, że dwie godziny wystarczą?
- Oj tak - Van była już zirytowana - chodź Angie idziemy - na jej słowa odpięłam pas
- Do zobaczenia - powiedziałam do chłopaka i wysiadłam z samochodu. Szczerze to nie interesuje mnie czy mi odpowiedział czy tez nie. Miałam dość facetów i ich głupich zagrywek.
- To co? - Van objęła mnie ramieniem - idziemy się odstresować?
- O tak! - zaśmiałam się. Ruszyłyśmy w stronę wejścia do galerii. Mój nastrój się poprawił. Cieszyłam się na te zakupy. Van nagle się zatrzymała
- Angie - głośno przełknęła ślinę - spójrz w lewo - zainteresowana spojrzałam na lewo i to co ujrzałam wprawiło mnie w osłupienie. Zobaczyłam idącego w nasza stronę Justina. Ja również przełknęłam głośno ślinę i stanęłam nie mogąc uwierzyć, że w ciągu kilku godzin spotykam go trzeci raz.
- Witaj piękna - powiedział podchodząc po czym ujął moja dłoń i pociągnął mnie w stronę wejścia
- Co Ty wyprawiasz? - zapytałam próbując uwolnić swoją dłoń ale on tylko nasilił uścisk - JUSTIN PUŚĆ MNIE! - krzyknęłam
- Nie Angie - stanęłam Skąd on wie jak mam na imię?! - jeśli masz się we mnie zakochać musisz mnie poznać - powiedział a ja zrezygnowana westchnęłam. Spojrzałam na Van ale nie dostrzegłam w jej oczach nic oprócz przerażenia pomieszanego z radością. No tak, jej wizja mojego romantycznego związku z tym dupkiem wydawała się jej teraz bardzo realna. Po moim trupie - nie zakocham się w nim! Szarpnęłam mocniej ręką i udało mi się ją wyrwać z jego uścisku. Stanął i spojrzał na mnie. Podszedł bliżej i poczułam jak zostaję unoszona. Ten dupek przerzucił mnie sobie przez ramię. Nie mogłam w to uwierzyć...
----------
I jak podoba się nowy rozdział? Justin jeszcze nie pokazał na co go stać! Jak myślicie co wydarzy się dalej? Angie ulegnie Justinowi czy uda jej się obronić przed jego urokiem? Chcecie się dowiedzieć? W takim razie już zapraszam was na kolejny rozdział, który będzie dziełem wspaniałej Joli <3
Jeśli chcecie się czegoś dowiedzieć to zapraszam na:
TT - @ppatulla
AKS - ask.fm/biebeleroowa
e-mail - outoftowngirlblog@gmail.com
TT - @ppatulla
AKS - ask.fm/biebeleroowa
e-mail - outoftowngirlblog@gmail.com
- Pati
chcę żeby Justin tak przerzucił mnie przez ramię! <3
OdpowiedzUsuńświetne, świetne, świetne! Angie narobi sobie w koncu problemów jak będzie taka pyskata ;p Dobrze dziewczyno nie daj się! Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału!
OdpowiedzUsuńgenialne *---* czekam na kolejny rozdział ;D
OdpowiedzUsuńJak zawsze wielkie Łał kocham to <3 Angie nie jest zainteresowana Justinem ale jednak Justin robi wszystko żeby Angie się w nim zakochała <3 Czekam na kolejny rozdział <3
OdpowiedzUsuń