Angie's POV
- Jaki dupek... idiota... i że niby mam mu wpaść w ramiona? Phii... to sie zdziwi...
- Aaangiee... ale powiedz mi... powiedz mi jedno... dlaczego tak się denerwujesz? - jak na pijaną dobrze wiedziała o co zapytać.
- Ja się wcale nie denerwuje - odpowiedziałam z godnością
- To... dlaczego *czkanie* dlaczego go obrażasz?
- No bo... tak się nie robi prawda? To znaczy... nie mówi się komuś, że za chwile się przyjdzie a się okazuje, że wcale nie przychodzi. Wiesz jak to się nazywa Van? Spławianie - nie powzoliłam odpowiedzieć mojej przyjaciółce
- Ale przecież czy nie tego chciałaś... żeby się odczepił?
- No tak chciałam... ale jak w tej galerii mnie wziął... jak później się na mnie patrzył jak go uderzyłam i później ten pocałunek na meczu... - wspominając pocałunek dwoma palcami dotkęnałam ust aby przypomnieć sobie jego miękkie usta dotykające moich - a w dodatku był taki miły. Jak go przeprosiłam od razu mi wybaczył, nawet nie był zły poprostu z tego jakby niczego nie robił i jeszcze był taki czuły i delikatny w obec mnie.
- Uuuuuu... ktoś tu się zakochał! - Van zaczęła machać rękami i skakać po siedzeniu jak małpa - No no no... Angie Robson się zakochała w Justinie Bieberze!!!!!!! - i zaczęła się śmiać... nie z wredoty ale tak szczerze tak ze szczęścia...
- Nieee... j-ja... ja się wcale w-w nim nie zakochała... - zaczęłam się jąkać i momentalnie poczułam ciepło na mojej twarzy... dobrze, że tego nie widziała bo by było po mnie. Uspokoiłam się, żeby mój głos brzmiał pewnie - W ogóle co ci przyszło do głowy, że ja mogłabym się w nim zakochać co? A tak poza tym bardzo się od siebie różnimi i nie dogadalibyśmy się.
- Jak to się mówi kochana *czkanie* przeciwieństwa... się przyciągają
- Nie w tym przypadku.
- No przecież widze, że nie - podniosła ręce w geście poddania się - ale nie zaprzeczysz, że na tej imprezie do czegoś mogło dojść gdyby nie to że sobie poszedł.
- Co masz na myśli? - popatrzyłam się na nią w lusterku
- To, że moglibyście się pójsc gdzieś obściskiwać...
- Wiesz co? Ty wiesz co?? Puknij się w ten twój łeb.. .nigdy bym się nie dała i nigdy bym sobie tego nie wybaczyła gdyby coś takiego miało miejsce. Nie jestem jednorazowa...
- Jak podpaska! - i wybuchnęłyśmy śmiechem
- O Bożeee... Van! - oczy zasżły mi łzami ze śmiechu - ale ty głupia jesteś! - Ale za to mnie najbardziej kochasz ja to wiem - i posłała mi łobuzerski uśmiech.
- A jak mogłoby być inaczej? Tylko tym dysponujesz - taki sam uśmiech zagościł na mojej twarzy
- hahahahahha... cicho bądź. Ej wieziesz mnie do domu czy jak?
- Do domu... ale twojego... sorka, że nie zabieram ciebie do mnie ale muszę jeszcze się pouczyć rozumiesz? Mam test z matmy. I zależy mi aby poszedł dobrze.
- Wiem. Ej mam pomysł!
- Jaki?
- Zróbmy sobie piżama-party! Co?
- Van jesteś pijana...
- No i co! Ale to jest fajny pomysł jak za dawnych lat!
- Hahahaa... no dobra... jutro się zgadamy okey?
- UHUU! Okey!
***
-Dobra Van... Jesteśmy. Oh... - całkowicie zapomniałam, że moja towarzyszka nie jest w pełni sprawna do samodzielego wyjścia z auta w takim stanie - Vaann... obudź się.
- hmmm??
- Obudź się. Jesteśmy na miejscu.
- Ach... okey dobra ale jeszcze z... - i zaczęła coś mruczeć pod nosem
- Co? Oh... Van chodź już - z wielkim trudem wyciągnęłam ją z auta i natychmiat szłam w stronę drzwi jej domu. Ku mojemu zdziwieniu na werandzie świeciło się światło.
- Oh... to ty Mike - odezwałam się kiedy światło ukazało osobe siedzącą na ławce.
- No ja... co już po imprezce? Szybko coś wróciłyście. Coś się stało? - zapytał przyglądając się nam uważnie
- Nie... po... po prostu już się upiła a później byłoby ciężko.
- No racja. Dobra to ja ją zabieram... - mówiąc to podszedł do siostry i wziął ją na ręce - Wielkie dzięki.
- Nie no... przecież nie masz za co. Dobra ja już będę lecieć - obróciłam głowę w stronę auta. No to dobra... - przerwał mi pocałunek Mike i natychmist go od siebie odepchnęłam.- Mike! Co ty robisz?! Między nami wszystko już jest skończone! Dobranoc - odwróciłam się od niego i szybko ruszyłam w kierunku mojego auta. Weszłam do srodka i natychmiast odpaliłam mój pojazd. Po kilku minutach znalazłam sie na podjeździe mojej posiadłości i wyszłam z auta.
- Co tak trzaskasz drzwimi? Nie szkoda ci auta?- przestraszona odwróciłam się i zobaczyłam jakiegoś chłopaka idącego w moją stronę... to był Justin.
- Co... co ty tutaj robisz? - krzyczałam szepcząc
- Mówiłem, że chce to naprawić.
- Justin już mówiłam, że nie...
- Ale mi na prawdę na tym zależy... nie widzisz, że staram się o twoją uwagę i akceptację? Jesteś jedyną dziewczyną dla, której tak się staram.
- Mam ci się rzucić w ramiona?- uniosłam jedną brew
- Jak chcesz - rozłożył szeroko ramiona w geście przytulenia się - zawsze do usług - i szeroko się uśmiechnął
- Justin... ja naprawdę poczułam się źle po tym co zrobiłeś.
- Wiem dlatego chce to naprawić.
- Nie powinieneś był mnie tak zostawić i okłamać.
- Wiem dlatego chce to naprawić.
- Poczułam się jak jakaś idotka myśląc, że się może... no nie wiem zmieniasz, że już nie jesteś takim babiarzem.
- Wiem dlatego chce to naprawić.
- Justin... ja...
- ANGIE DO JASNEJ CHOLERY CHCĘ CIĘ ZAPROSIĆ NA RANDKĘ! - podszedł do mnie i mnie do siebie mocno przytulił - Jedyne co mogę teraz zrobić to cię zaprosić aby to wszystko wynagrodzić. Ja naprawdę nie chciałem ale tak wyszło - odwzajemniłam uścisk. Polubiłam to uczucie gdy Justin był blisko mnie. Jego dotyk był taki przyjemny. Staliśmy w takiej pozycji jakieś 10 min w ciszy i spokoju.
- Angie...
- hmmm? - odsunęłam się od niego trochę i popatrzyłam się w jego oczy.
- Dlaczego jesteś na tak wysokich obcasach i nie jesteś w stanie być ze mną na równi?- uśmiechnął się łobuzersko
- Dupek! - odsunęłam sie od niego całkiem i założyłam ręce na klatce piersiowej.
- Wiem już mi to mówiłaś - zaczął się śmiać - No to co? Dasz mi swój numer?
- Co?
- Czy dasz mi swój numer?
- A po co ci mój numer?
- A jak mam do ciebie napisać gdzie mamy się jutro spotkać?
- Ja się nie zgodziłam.
- Angie... kiedy ty się nauczysz, że jak chłopak zaprasza a zwłaszcza taki przystojny i nonszalancki jak ja to nie wypada odmawiać? - zaczęłam chichotać
- Ty nonszalancki? Ta jasne - zakryłam usta zewnętrzną stroną dłoni żeby zagłuszyć głośny chichot
- Coś ty taka zdziwiona? Jak chce to potrafie.
- No oczywiście...
- Ale zobacz nie zaprzeczyłaś, że jestem przystojny - i pogładził swój podbródek.
- hahah... no dobra... - wyciągnęłam swój telefon i podałam chłopakowi
- Okey proszę.. .a właśnie czy mówiłem ci, że wyglądałaś dzisiaj ślicznie?
- Nie... ale mówiłeś, że ubrałam się pięknie i seksownie - posłałam mu najładniejszy uśmiech na jaki było mnie stać. O MATKO! JUSTIN SIE ZARUMIENIŁ! Szybko spóścił wzrok na swoje buty, odchrząknął i popatrzył się znowu w moje oczy.
- Na prawdę jesteś piękna. Wiesz o tym?
- Wiem... - odrzuciłam włosy do tyłu - Justin się cicho zaśmiał i podszedł do mnie bliżej.
- Ja mówię na serio... - stał teraz przy mnie tak blisko, że wystarczył jeszcze jeden krok do przodu i by mnie pocałował - Angie... mogę cię pocałować?
- Od kiedy pytasz o pozwolenie aby skraść mój pocałunek? - uniosłam jedna brew i lekko się uśmiechnęłam - No ale skoro tak ładnie prosisz to możesz - zamknęłam oczy i położyłam dłonie na szyi Justina, a chłopak złączył nasze usta i obiął mnie w pasie. Bardzo dobrze całował! BOŻE CO JA ROBIE?! Chciałam się oderwać ale po prostu nie mogłam, tak mi było dobrze, że pogłębiłam pocałunek aż wkońcu nasze języki walczyły o domnację.
- STOP! - szybko się od niego odsunęłam i swoje ręcę trzymałam na jego klatce piersiowej. Patrzyłam się prosto w jego oczy poczym spóściłam wzrok na swoje buty - Co ja robie?
- Całujesz najprzystojniejszego chłopaka jakiego znasz.
- Justin ja nie żartuje...
- Ja też nie - odpowiedział uśmiechając się - dobrze całujesz - złapał pukiel moich włosów i zaczął się bawić. Patrzył mi sie w oczy.
- Przestań. Żałuje, że to się stało. Poprostu chwila słabości.
- Czyli masz do mnie słabość? - podniósł jedną brew i uśmiechnął się łobuzersko.
- Nie o to chodzi - Opuściłam ręce z bez radności - Tyle emocji było we mnie...
- Ty się we mnie zakochałaś?
- Co? Nie! Ludzie co wy z tym macie?! Poprostu... yhh...
- Spoko nie tłumacz się. Zadzwonie jutro i pójdziemy...
- A właśnie gdzie idziemy?
- Lubisz kręgle?
- Lubie...
- No to na kręgle - uśmiechnął się lekko - ubierz mini...- poruszył znacząco brwiami...
- Zboczeniec...
- To też mi już mówiłaś... skarbie bądź kreatywna - puścił mi oczko.
- Jesteś bezczelny - burknęłam do niego
- Ooooo... o to mi właśnie chodziło - zaczął się śmiać
- Weź idź lepiej bo się jeszcze rozmyśle
- Dobra już lece lepiej nie ryzykować - biegiem ruszył w stornę swojego auta - Do jutra piękna - pomachał mi a ja zrobiłam zeza i mu odmachałam
- Do jutra.
- Do jutra co?
- Co co?
- Ja powiedziałem ci coś miłego teraz ty - gestem ręki zachęcił mnie do mówienia. Wiedziałam co miał na myśli ale wole zrobić mu na złość.
- Do jutra... p... - przyłozył dłoń do ucha udając, że nie słyszy - do jutra pucu - zaniosałam się śmiechem
- Coś ty powiedziała? - Justin zamnknął drzwi od auta i ruszył w moja stronę
- "Do jutra"... Nie rozmumiem czy to aż takie obraźliwe? - drażniłam się z nim i on chyba się zorientował bo wziął mnie i przerzucił przez ramie i zaczął się kręcić.
- Puść mnie! Za chwile spryskiwacze się... - było za późno bo w tym samym momencie uruchomiły się spryskiwacze i w mgnieniu oka byliśmy cali mokrzy. Justin postawił mnie spowrotem na ziemi i się na mnie popatrzył.
- Przeproś... proszę - zrobił minę zbitego pieska co muszę przyznać słodko u niego wyglądało i sie poddałam.
- No dobra... przepraszam...
- Przepraszasz za co?
- Przepraszam za to, że powiedziałam że jesteś pucem.
- No i gra no i się nie gniewam tylko chciałem usłyszeć przeprosiny.
- Kretyn - zaczęłam ogładać go rękami a on się zasłaniał i śmiał.
- Widzisz kotku wystarczy tylko chcieć i już jest się bardziej kreatywnym.
- Idź już bo zrobie ci krzywdę - powiedziałam ze zrezygnowanie w głosie.
- Idę nie dlatego, że się boje że zrobisz mi krzywde ale dlatego bo boje się że się rozmyślisz. Dobranoc i do jutra.
- Do jutra... Yhhh... dobra tobie też dobranoc - pomachaliśmy sobie i weszłam do domu.
Justin's POV
Wracając do domu cały czas myślałem o Angie i o tym jaka ona jest. Nie jest tylko ładna ale jest również inteligenta, zabawna i tak dobrze całuje. Jest po prostu idealna i słodka. Jest niska co mi nie przeszkadza właśnie to chyba dodaje jej najwięcej urody. Jest strasznie zgrabna ale najbardziej pociąga mnie jej osobowość w ogóle chyba wszystko u niej mnie pociąga.
Nie zwróciłem nawet uwagi kiedy siedziałem już na swoim łóżku. To zabawne ile czasu zajęło mi myślenie o tej dziewczynie. Ściągnąłem buty, położyłem się na łóżku i bez celu patrzyłem się na sufit. Dlaczego ona mnie tak zainteresowała? Przecież tu nie chodzi już nawet o jej wygląd i charakter. Przecież jak ją pierwszy raz zobaczyłem wyglądała jak reszta dziewczyn... no właśnie! Usiadłem na łóżku tak że nogi miałem na ziemi i oparłem się łokciami na udach. No właśnie nie wyglądała jak reszta dziewczyn. Miała swój styl i nie obchodziło jej niczyje zdanie na jej temat. Była na wszystko taka obojętna i niedostępna. Zachowywała sie jakby od lat była w tej szkole, pomagała innym nawet tym, których nie znała i nie chciała nic w zamian. Była (i jest oczywiście wszystko o czym teraz myśle to jest w czasie w jakim ją spostrzegałem i spostrzegam) taka uczynna a jednak nie pomogła mi ani razu jak już się na mnie patrzyła to z żalem i współczuciem, a nie tak jak inne z zachwytem i pewnością siebie. Chyba ona jest tą jedyną, z którą mógłbym porozmawiać bez zażenowania o moich uczuciach i problemach nie bojąc się o to, że za chwile się ze mnie wyśmieje albo pobiegnie do swoich głupich koleżanek i pochwalić się im co właśnie usłyszała. Postanowiłem dalsze rozmyślenia kontynuować pod prysznicem.
Gdzie by tu ją zabrac na randkę? Chce ją zabrać tam gdzie żadnej dziewczyny z jaką byłem w związku nie zabierałem. Kino odpada! To jest takie oklepane - nałożyłem szampon na włosy i zacząłem go w nie wcierać masując przy tym głowę - Może kolacja? Taa..i jeszcze pomyśli, że chce jej sie oświadczyć. Na lodowisko? To mam nadzieje, że na drugą randkę... Kręgle! Tak jestem genialny! To jest idealne jak na pierwsze spotkanie sam na sam z Angie. No i uwielbiam rywalizacje. Mogę się z nią o coś założyć. Może o to, że jak przegra przez 30 dni będzie udawała moja dziewczynę? Ha! Nie jestem takim dupkiem żeby oszukiwać. Wygram ten zakład uczciwie a Jess w końcu się ode mnie odwali. Dobra z tym zakładem z Angie wymyśle coś na poczekaniu będzie śmiesznie.
Wyszedłem spod prysznica i owinąłem się ręcznikiem w pasie. Podszedłem do szafy i wyciągnąłem świerze rzeczy do spania. Kurwa. Przypomniałem sobie, że muszę sie uczyć na klasówkę z matmy! Jak ja nie nawidzę zastępstw. Akurat na angielskim miałem poprawić test a tu facet się rozchorować musiał! Matme mam z panią Clark. I zamiast się położyć spać muszę kuć! No ale cóż nie mogę zawieść rodziców. Wiem jak bardzo im zależy abym dostał się na dobre studia i poszedł w ich ślady ale mnie nie jarają cudze zęby tylko hokej! Chciałbym dostać stypedium sportowe i też wyniki w nauce mają tu swój udział. No ale robiłbym wtedy to co kocham, to jest moja pasja. Od nie pamiętnych czasów jeżdże na łyżwach. Kiedy skończyłem się uczyć spojrzałem na zegarek w telefonie i zobaczyłem, że jest już dobrze po 1 w nocy. Zgasiłem światło i położyłem się wygodnie powoli odpywając w sen kiedy wpadłem na pomysł aby wysłać Angie sms'a.
*Jestem grzeczny. Ładnie sie umyłem i pouczyłem na jutrzejszy test z matmy i położyłem się do łóżka myśląc o tobie Justin B. *
Odłożyłem telefon i ku mojemu zaskoczeniu odpisała:
*To bardzo się cieszę i jestem z ciebie dumna, że jednak jesteś choć trochę odpowiedzialny brawo! <dumnamatma> . Wzruszyłeś mnie i w nagrodę pozwalam ci zjeść jutro coś słodkiego *
Śmiałem się sam do siebie z tego co mi napisała. Ta dziewczyna jest zajebista.
*Wolałbym abyś mi dała jutro buziaka w "polika" *
*Kretyn.*
*Kochanie jesteś zmęczona ? Bo coś twoja kreatywność sięgnęła zenitu*
*Tak jestem. Ucze się od 4 godzin i dalej nic nie mogę zapamiętać. A bardzo się stresuję testem.*
*To nie dobrze. Mogę przyjechać i pomóc się tobie zrelaksować. Co ty na to ? Dr Bieber jest na zawołanie. *
*Dupek. Dr. Bieber naprawdę ? A co ja mam Bieber4ever ?*
*Hahaha! Wszystkie dziewczyny w szkole ją mają. I ty tez musisz mieć. *
*Nie jestem taka jak wszystkie dziewczyny w szkole...*
*Tak wiem *
*Dobranoc Justin.*
*Dobranic Angie. Śnij o mnie ;D*
*Napewno* Odłożyłem telefon i zasnąłem.
Angie's POV
Idiota. Przez niego się rozproszyłam i... kurde! Już chyba niczego się nie naucze. Wzięłam czyste rzeczy i poszłam się odświeżyć przed spaniem. Zgasiłam światło i położyłam się spać. Tej nocy spałam dobrze. Nie miałam żadnych koszmarów w ogóle nic mi się nie śniło. Obudził mnie budzik. Nie od razu wstałam z łóżka leżałam jeszcze trochę poczym udałam się do łazienki wziąć prysznic. Wyszłam, owinęłam sie ręcznikiem i zbrałam się za suszenie włosów. Kiedy skończyłam umyłam zęby, wyciągnęłam kosmetyczke i zaczęłam robić lekki makijaż. Wychodząc z łazienki udałam się do garderoby i wybrałam na dzisiaj w różnym odcieniu rożowego krótkie spodenki w jakieś wzorki, koszule jasno różową bez ramiączek ze wzorkiem tego samego odcieniu różu co spodenki. Długie dwa łańcuszki i dużo pierścionków i bransoletkę ze złotym łańcuszkiem i dużym różowym słonikiem do tego dobrałam sandałki na obcasie na lekiej platformie ze złotą podeszwą. Przejżałam się w lustrze i byłam zaskoczna, że nie muszę nic robić z włosami były dzisiaj idealne oprócz tego widać było jeszcze moje tatuaże co fajnie wyglądało. Spakowałam się wzięłam kluczyki, które od razu schowałam do torebki i zeszłam na dół do kuchni gdzie siedział mój tato.
- Hej tatooo... - cmoknęłam go w policzek na przywitanie.
- Hej córciu - poklepał mnie czule po ramieniu - jak spałaś ?
- A bardzo dobrze. Powiem ci, że nawet się wyspałam i nic mi się dzisiaj nie śniło.
- To dobrze - posłał mi miły uśmiech - wcześnie wczoraj wróciłaś z imprezy. Jak było? Rozumiem, że wygraliście?
- O tak. To był niesamowity mecz i jeszcze kapitan naszej drużyny zadedykował mi decydującą bramkę - uśmiechnęłam się szeroko.
- Oooo jak miło. Chyba wpadłaś mu w ok - uśmiechnął się i znacząco poruszał brwiami.
- Tatooo! - rzuciłam w niego paroma płatkami do mleka, które właśnie zamierzałam zjeść.
- Ja tylko mówie - Podniósł ręce na znak, że się poddaje nie przestając się uśmiechać - A tak w ogóle to co to był chłopak wczoraj, z którym się całowałaś pod domem? - zakrztusiłam się
- C-co? - powiedziałam piskliwym głosem na znak, że się zdenerwowałam. Odkaszlnęłam - Co? Ja się z nikim nie całowałam.
- Angela... nie musisz mnie okłamywać. Widziałem jak wczoraj się całowaliście i to wszystko ale jak chcesz mi powiedzieć w swoim czasie, że masz chłopaka to nie będę cię pospieszał - znowu się zakrztusiłam i momentalnie zrobiłam się czerwona na słowo " chłopak" i wyobraziłam sobie, że Justin nim jest.
- Tatoo... ja...
- Ach... właśnie miałem ci powiedzieć, że w sobote na kolację zaprosiłem jednego z najlepszych dentystów w Kanadzie ze swoją żoną i synem. Myślę, że się z nim dogadasz.
- Co biorą rozwód?
- Nie nie. Poprostu już wcześniej chciałem się z nimi zapoznać ale nie miałem czasu i oni tez nie i w tą sobotę jest idealny termin i obydwie strony wyraziły zgodę.
- Oke. A o której będą? To jutro jest nie?
- Jutro jest już sobota??? Jak ten czas szybko leci!
- Co nie? No to jak, o której będą?
- Myślę, że ok 7 wieczorem powinni być.
- Okey...
- Córcia a ty do szkoły nie idziesz?
- Idę a co?
- Bo jest już 7:30
- Która??!!!!!! Już pędzę! Dziękuję - pocałowałam go w czoło - Pa tato!
- Pa córcia! Miłego dnia w szkole!
- Dzięki! Miłego dnia w pracy! - krzyknęłam wychodząc. Kiedy tylko wsiadłam do auta od razu je odpaliłam i ruszyłam do szkoły. Zaparkowałam samochód na parkingu szkolnym i zauważyłam Van czekającą na mnie pod szkołą. Wyszłam z auta upewniając się że wszystko z niego zabrałam i zamknęłam drzwi. Podeszłam do przyjaciółki i przywitałam się.
- Hej Van... jak się czujesz? - zapytałam z troską w głosie
- Hejka... a masakrycznie... łeb mnie boli i wszystko huczy.
- Jestem ciekawa jak napiszesz test z matmy.
- To dzisiaj jest test z matmy??? Nie uczyłam się! Dostanę pałe i tyle! Najwyżej poprawię. Kurwa... niedobrze mi chyba od razu po matmie zwolnie się do domu.
- Może teraz pojedź? Skoro i tak masz zamiar się zwolnić po matmie a mamy ją jako pierwszą to nie ma sensu.
- No chyba tak zrobie. Dzięki Angie... papa - i w tym samym momencie, w którym się do mnie przytuliła zadzwonił dzwonek na lekcje. Weszłam do szkoły i szłam w kierunku klasy od matmy kiedy nagle ktoś chwycił mnie za łokieć i obrócił mnie.
- Mike...?
- Angie chciałem porozmawiać...
- Nie mamy o czym i czy mógłbyś mnie zostawić?
- O sorka - puścił mnie - owszem mamy... chciałem cię przeprosić za wczoraj głupio się zachowałem... ale myślałem nad tym i może byłaby szansa abyśmy...
- Mike. Już ci mówiłam już nic między nami nie będzie. Nic do ciebie już nie czuję - odwróciłam się i byłam już pod drzwiami klasy kiedy ktoś znowu mnie złapał za łokieć i obrocił. To było na prawdę irytujące.
- Mike już ci mówiła... O! Justin to ty.
- Co coś się stało? - zapytał wyraźnie zainteresowany
- Nie tylko... nieważne... co ty tu robisz nie masz lekcji?
- Mam zastępstwo z panią Clark.
- Co? Ja właśnie mam z nią teraz lekcję
- Czyli rozumiem, że siedze z tobą - puścił mi oczko
- Nie nie siedzisz. Ze mną siedzi Va... kurde.
- Coś nie tak?- zmarszczył brwi.
- Dobra możesz ze mną siedzieć. Van poszła do domu z powodu kaca a i tak sama nie chce siedzieć.
- Dziękuję za pozwolenie wasza wysokość - uśmiechnął się i ukłonił na co się zaśmiałam.
- Dobra chodź już do klasy...
- Ślicznie wyglądasz - szepnął mi te słowa do ucha. Kiedy weszliśmy tylko do klasy wszystkie dziewczyny były strasznie podniecone obecnością Justina. A on wcale nie zaszczycił ich spojrzeniem tylko cały czas patrzył się na mnie. Zajęłam swoje miejsce a obok mnie pojawił się Justin. Usiadł plecami do okna opierając się o parapet a ręcę miał szeroko rozstawione tak że tylko splótł pace które były na wysokości jego klatki piersiowej. Czekaliśmy jeszcze z 10 min na panią Clark a przez ten czas z Justinem siedzieliśmy w całkowitej ciszy. Chyba się zamyślił bo w końcu nachylił się moją stronę.
- Zabieram cię dzisiaj na kręgle. Co ty na to? - powiedział to tak, że tylko ja usłyszałam.
- Okey może być. Będzie fajnie - uśmiechnęłam się do niego.
- No pewnie, że będzie. Acha i postanowiłem, że pojedziemy od razu po szkole bo pojedziemy jeszcze coś zjeść.
- Okey - i na ławce przede mną nauczycielka położyła test
- Proszę się odwrócić przodem do ławiki panie Bieber
- Dobrze prze-pani - posłuchał polecenia nauczycielki a ja zaczęłam się chichotać za to skarcenie
- Co cię tak śmieszy?
- Ty... jesteś taki uroczy... - co ja właśnie powiedziałam??? Powinnam się ugryść w język. A na jego twarzy wlał się piękny uśmiech - nie nie oto mi chodziło... miałam na myśli niezdarny...
- Nie tłumacz się kotku... przynajmniej jesteś kreatywna - puścił mi oczko.
- ...45 min od teraz. Żadnego ściągania. Gadania. I innych rzeczy bo zabiorę kartki bez możliwości poparwy. Start - Kiedy pani Clark skończyła mówić zabrałam się za rozwiązywanie zadań.
***
- Koniec czasu ! Odłóżcie ołówki, a sprawdziany odróćcie zostawiając je na brzegu ławki. Jones...zbierz testy i połóż mi je na biurku. Jak Jones zbierze testy możecie wyjść na przerwę - chłopka szybko sie uwinął i gdy tylko odłożył sprawdziany na biurko tej jędzy zerwałam się z ławki i wyszłam z klasy
- Ten test był chory! Chyba cudem dostanę chociażby .- usarżał się Justin. To była mina odmiana widząc go takiego.
- Justin nie dołuj mnie. Ja muszę dostać min 4 z tego testu.
- Co? Dlaczego?
- No bo to dla mnie bardzo ważny test i jeżeli pójdzie mi z niego dobrze to z matmy na półrocze będę miała 5.
- Kobieto! Ja się modle o 3 a ty mi tu o 5 gadasz.
- Oh... przestań... idziemy coś zjeść umieram z głodu...
- Jasne. Nie jadłaś śniadania?
- Jadłam ale jestem strasznie głodna.
- Ile ty jesz posiłków dziennie?
- Nie wiem z 10? A co?
- I ty taka chuda jesteś?
- Geny skarbie - puściłam mu oczko
- Hahahhaahaha... - otowrzył przede mną drzwi do stołówki i stanął ze mną przy nabieraniu czegoś do jedzenia
- Lubisz zielenine? - zapytał Justin pokazując swoim widelcem na mój talerz.
- Zależy kiedy mam ochote na takie coś.
- Pozwól, że skosztuję - wbił pare liści sałaty z warzywami na swój widelec i zjadł - I ty to jesz?? To jest okropne... daj jeszcze.
- Nie. Powiedziałeś, że okropne.
- No nie bądź taka Angie... no proszę daj... - i chciał wziąć jeszcze raz ale zabrałam talerz.
- Dam jak ty mi dasz skosztować twoje danie...
- Proszę... - podstawił na miejsce gdzie znajdował się mój talerz i wziął mój talerz na swoją tacę.
- Ale dobre... i jesz to na co dzień ?- zapytałam się mijego towarzysza
- Mhhmmmm...
- Co to w ogóle jest w środku?
- Mielone mięso z sosem pomidorowym i czymść jeszcze ...
- Pyszne... - zrobiłam jeszcze jeden gryz
- Angie... - Justin prawie się dusił ze śmiechu - jesteś tu... - przerwał i pokazał na coś
- Co? - zapytałam zdezorientowana
- Czekaj... chodź tu... - usiadł kołomnie i zlizał zawartość sosu lub czegoś czym byłam ubabrana koło koncika moich ust - Ten sos jest lepszy kiedy zlizuję go z twojego ciała.
- Justin... jesteś dupkiem - odepchnęłam go lekko
- Mówiłaś mi to już... jak widać potrzebujesz trochę czasu na kreatywność. Posłałam mu spojrzenie typu "Przestań bo mam zamiar jeść" - lunch się dłużył a ja coraz bardziej zaczynałam lubić Justina. Jak się go lepiej poznało to wydaje się być bardzo fajny. Jednak są pewne granice, które on niestety przekracza i lubi je przekraczać. Inne lekcje też jakoś nieubłagalnie się dłużyły i w końcu dzwonek, który oznaczał zakończenie mojej ostatniej lekcji. Wyszłam na szkolny parking i kierowałam się w stornę mojego auta kiedy nagle Justin stanął mi na drodze.
- Justin co ty robisz?
- Mieliśmy iść na miasto... nie pamiętasz?- włożył ręce do kieszenie swoich czarnych z dużym krokiem spodni. W ogóle wyglał dzisiaj bardzo ładnie jakby specjalnie z powodu naszej "radki". Miał na sobie biały t-Shirt podkoszulek na to czarna skórzana kurtka z podwiniętymi rękawami. Włosy jak zwykle wygolone po bokach i postawione do góry.
- Chodź... - wskazał głową na swoje auto
- Nie jedziemy ososbno?
- To jest randka czyli chłopak zabiera dziewczynę czyż nie? - był tym faktem całkiem rozbawiony.
- Justin?
- Proszę? - popatrzył się na mnie i zatrzymaliśmy się kiedy byliśmy przy jego aucie.
- Wyglądasz dzisiaj bardzo... ładnie...
- A dziękuję... jednak pani mnie pobiła w wyglądzie - i wpuścił mnie na siedzenie pasażera.
- Bardzo panu dziękuję panie Bieber. Jest pan bardzo miły - powiedziałam to kiedy znalazł się tuż obok mnie na siedzeniu kierowcy - oboje wybuchęliśmy śmiechem
- Jesteś niewiarygodna wiesz? Ale w pozytywny sposób. I ciesze sie, że zaczynamy się dogadywać.
- Ja też - posłałam mu miły uśmiech
- Dobra no to no McDonalda!
- Do McDonalda! - powtórzyłam za nim i spojrzałam na niego Justin był bardzo urodziwy i coraz bardziej mi się podobał.
Justin's POV
-Chodźmy już na te kręgle co? - zapytała się znowu Angie
- Już 5 raz mi to mówisz... aż tak nie możesz się doczekać przegranej?
- Ja nigdy nie przegrałam w kręgle - patrzyła na mnie dokańczając swój napój.
- To dzisiaj się to zmieni.
- A co chcesz się założyć?
- Ooooo... widzę że ktoś tu lubi przegrywać.
- O co chcesz się założyć, że wygram?
- Hmmm... niech pomyślę... może by tak... nie jednak nie bo stchórzysz.
- Ja mój drogi nigdy nie stchórzę... no mów...
- Jak ja wygram pocałujesz mnie w usta i dasz się zaprosić na drugą randkę, a jeżeli ty wygrasz przez 1 dzień będe twoim służącym. Co ty na to?- myślała nad tym co jej zaproponowałem
- Zgoda. Umowa stoi - wyciągnęła rękę na znak uścisku - Szykuj się Bieber na przegraną.
- Nie rozśmieszaj mnie to ty tyle nie mów bo pocałunek nie będzie taki soczysty - byłem pewny swego. Wygram i pójdzie ze ną na drugą randkę!
***
- Nie! Ale jak to?! Nie!
- No Angie... była umowa nie... no to tak pójdziesz ze mną na drugą randkę?
- Justin...
- Angie był zakład i ty go przyjęłaś...
- Tak Justin pójdę z tobą na drugą randkę - powiedziała jakby to z niechęcią recytowała co mnie bardzo śmieszyło - A gdzie pójdziemy i kiedy?
- Kiedy to jeszcze nie wiem a gdzie to... może na lodowisko??
- Może być - wzruszyła ramionami i szła w kierunku wyjścia
- Ejejejej... kochana a buziak? - Angela podeszła do mnie i z wachaniem pocałowała mnie. Oplotłem ją w pasie i nie pozwoliłem jej wyjsć, nawet nie próbowała tylko zagłębiła pocałunek tak jak wczoraj. Po dłuższym czasie puściłem ją i złapałem za rękę złączając nasze palce.
- Co ty robisz? - Zapytała się dziewczyna patrząc na mnie i na nasze ręce. Uwolniła się z uścisku a ja poczułem się strasznie głupio
- Prze-przepraszam... - odpowiedziałem po krótkiej niezręcznej ciszy
- Justin Bieber się zawstydził?- dziewczyna była rozbawiona. To nie samowite jak w każdej sytuacji ta dziewczyna potrafiła się śmiać i znaleść coś zabawnego aby sytuacja nigdy nie była napięta czy niezręczna. Czułem się dobrze w jej towarzystwie.
- Nie odpowiem na to pytanie bo może je pani obrócić przeciwko mnie - i posłałem jej czarujący uśmiech na jaki było mnie stać.
Odwiozłem ją do domu.
- Cholera jasna... - Angie otwartą dłonią uderzyła się w czoło
- Co się stało? - przyglądałem jej się uważnie
- Zapomnieliśmy o moim aucie.
- Cholera... ale przecież teraz go nie potrzebujesz nie?
- No teraz nie ale jak w poniedziałek do szkoły pojadę? - przez chwile myślałem nad jej słowami.
- Ja po ciebie przyjadę o 7:30 i pojedziemy razem do szkoły.
- Eeeee... raczej nie... bo no wiesz będzie duże zamieszanie jak przyjadę z tobą do szkoły i to jeszcze twoim autem.
- A co cię obchodzi czy będzie zamieszanie czy nie. W ogóle nie powinno ich interesować moje czy twoje życie prywatne. Niech sobie gadają co chcą. Przecież nie musimy tam jechać jako para. Po prostu pojedziemy tam jako znajomi, którzy chodzą na randki i się całują.
- Idiota
- Mówiłaś to już i zaczynam się do tego przyzwyczajać a to nie jest normalne.
- Paaa... narazie Justin - mówiąc to była roześmiana - Dziękuję za dzisiaj... za twoje towarzystwo na prawdę świetnie się bawiłam.
- Ja również dziękuję. A ten twój pocałunek... był niesamowity. Musisz mnie częściej całować.
- Skończony dupek.
- Ooo widzę poprawę.
- Pa Justin - powiedziała i chciała wyjść z auta. Nie pozwoliłem jej ponieważ złapałem ją za łokieć. W momencie w którym spojrzała na mnie przycisnąłem swojej usta do jej. Była zaskoczona ale oddała pocałunek - Justin co to było? - zapytała gdy skończyliśmy
- Musiałem się z Tobą jakoś pożegnać prawda?
- Justin
- Tyklo nie mów, że Ci się nie podobało - usmiechnąłem się
- Podobałao - wyszeptała
- Co?
- Powiedziałam, że mi się podobało - skończyła mówić i wyszła z samochodzu - do zobaczebnia - usmiechnęła się - a i zapomniałabym. Dobrze całujesz - zaczerwieniła się
- Pa Angie - odpowiedziałem i ruszyłem do domu. Rybka złowiła przynętę. To jednak nie oznacza, że mogę odpuści. Angie tak bardzo różni się od dziewczyn które znam.
----------
I jak podoba się 5 rozdział? Justin pokazał tą swoją miłą stronę osobowości. Chciałybyśmy życzyć KASI B. z Nysy spełnienia marzeń! STO LAT KASIU! ;) I pozdrawiamy jeszcze naszą wierną czytelniczkę Olę L. (Olciak) ;) Dziękujemy Ci za to, że jesteś z nami! ;) Piszcie w komentarzach co sądzicie o tym rozdziale. Wasza opinia jest dla nas bardzo ważna! ;) Do zobaczenia prz rozdziale VI ;)
- Jola
Kiedy następny rozdział ????
OdpowiedzUsuńKocham <3 piszcie dalej !!!!
OdpowiedzUsuńBoże dziewczyny jesteście świetne!
OdpowiedzUsuńmam pytanie: mogę udostępniać waszego bloga dalej? myślę, że jest warty pokazania szerszej publiczności. ♥
OdpowiedzUsuńNo pewnie że możesz !!! :** /- Jola
UsuńBardzo ciekawy rozdział i dziękuję ślicznie za życzenia! <3 ~ Kasia B.
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny :) jeśli możecie to informujcie mnie na tt : @heeeart_breaker
OdpowiedzUsuń