środa, 3 lipca 2013

Rozdział 3 - Nękanie

- Justin ja nie żartuję ! PUŚĆ MNIE W TEJ CHWILI ! - wrzasnęłam tak, że aż mnie zabolało gardło. O dziwo posłuchał mojego polecenia, a raczej rozkazu i postawił mnie na przeciw siebie.
- Zostaw mnie... - poprawiłam się i popatrzyłam się na niego - po... po prostu mnie zostaw... o co ci chodzi?! Dlaczego za mną łazisz?! Dlaczego akurat ja?!
- Bo jesteś wyjątkowa - mówiąc to posłał mi czarujący uśmiech. Widać, że rodzice dentyści bo takich białych zębów nie ma się z natury.
- Oh... błagam cię. Takim gadaniem nie sprawisz, że zacznę cię lubić... Mówiłam już jestem inna niż te wszystkie dziewczyny ze szkoły. Podparłam się jedną ręką o biodro i zaczęłam się mu przyglądać.
- A ja mówiłem już, że "wiem" - zaczął się do mnie przybliżać niebezpiecznie blisko tak, że nasze twarze dzieliły już tylko centymetry - Jesteś... Jesteś naprawdę wyjątkowa. Jesteś zadziorna i twarda... lubię takie... - chciał złączyć nasze usta ale ja momentalnie zrobiłam duży zamach ręką i moja rozłożona dłoń wylądowała na jego policzku a uderzenie niosło się echem po całej galerii.
- Mówiłam! Już! Że! Ja! Nie! Jestem! Taka! Sama! Jak! Inne! Dziewczyny! Dotarło?? - te słowa były wypowiedziane z jadem w głosie i na jednym wdechu. Co on sobie myślał? Że rzucę mu się w ramiona bo powiedział mi głupi komplement? Żarty sobie chyba robił?! Ale to co zobaczyłam po prostu mnie zamurowało - Dlaczego się uśmiechasz? 
- Bo wiem, że nie będzie łatwo cię zdobyć - Co za tupet! Jemu ciągle mało?! - poczekaj do imprezy... tylko załóż coś ładnego i seksownego skarbie.
BACH ! Kolejny liść na drugim policzku.
- Jakim prawem tak do mnie mówisz?! Jakim prawem masz czelność mnie dręczyć i molestować?! Mało ci tych dziwek ze szkoły ty zboczony kosmito?! - momentalnie się odwróciłam nie pozwalając mu na odpowiedź. Wzrokiem odnalazłam Van, która stała jak posąg z otwartą buzią i szeroko otwartymi oczami.
- Idziesz? - rzuciłam tylko przechodząc bokiem
-C-co? Ah! Tak... czekaj!- podbiegła do mnie i razem szłyśmy przez galerie a Van ostatni raz odwróciła się by spojrzeć na zszokowanego i... uśmiechniętego Justina - Trochę przesadziłaś Angie...
- Ja przesadziłam?! To on mnie do tego sprowokował! I zaczął mnie molestować i... i chciał mnie pocałować!- Cooo ??!!- Van kompletnie oczy by już wypadły gdyby tylko mogły - J-jak to ? - No tak to! Van proszę nie gadajmy już o tym bo chciałam się zrelaksować a myślenie i mówienie o nim wcale mi tego nie ułatwia...- Dobra przepraszam. Już nie będę Angie... ale pomyśl... trochę przesadziłaś... powinnaś go przeprosić...- Va... masz racje. Może na imprezie będzie okazja? - A tak na marginesie... nie wiedziałam, że potrafisz tak mocno zasadzić komuś z liścia! - Van była tak tym zafascynowana i przejęta jakby zobaczyła, że kapitanka cheerleaderek całuje się ze swoim trenerem.- Oj Van... mówiłam ci kwestia genów i tych cudeniek - zaczęłam napisać mięśnie bicepsów a Van wybuchła ze śmiechu.

***

Weszłyśmy do jakiegoś sklepu nie patrząc nawet na nazwę... bo po co patrzyłyśmy się tylko na manekiny w co są ubrane aby zobaczyć co ma do zaoferowania sklep. Rozdzieliłyśmy się w sklepie: Van poszła szukać bluz na mecz a ja ciuszków na imprezę no i ewentualnie jakiś dodatków. 

- Van... znalazłaś ?- przeszłam na dział ze sportową odzieżą

- Oh... Angie... tak znalazłam tylko nie wiem które... - pokazała mi dwa kolory bluz, które trzymała w ręku - ten kolor czy ten - mówiąc to uniosła jedną rękę z kolorem fioletowym i niebieskim napisem a drugą czarną z fioletowym napisem NY. 
- Hmmm... obie są fajne... może ty weźmiesz tą czarną a ja tą fioletową? Proszęęęę... uwielbiam fioletowy - brzmiałam jak mała dziewczynka prosząca mamę o nową lalkę w zamian, że będzie grzeczna
- Oj... no dobra - i zaczęła się śmiać na co na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech - ale pod warunkiem, że wybiorę tobie ciuchy na impreze - tak nagle jak uśmiech pojawił się na mojej twarzy tak nagle pojawił się na niej grymas niezadowolenia
- Van... - jej wzrok mówił sam za siebie - albo bierzesz sobie fioletową bluzę i ja ci wybieram ciuchy albo bierzesz sobie czarną i robisz co chcesz 
- No dobra ! Wygrałaś ! Durny kolor dlaczego musi mi się aż tak podobać ?- Dobra już nie marudź...chodź po sexy ciuszki - poruszała znacząco brwiami- Daj spokój... przecież nie idziemy na impreze do żadnego klubu !- Ale ładnie zawsze trzeba wyglądać... a zwłaszcza z takim ciałem jak ty... czy nawet ja - obie w tym samym momencie zaczęłyśmy się śmiać. Kochałam ją za jej humor zawsze wiedziała jak mnie pocieszyć. Była moją siostrą.

***

-Bosko! Weź tą sukienkę! - w głosie mojej przyjaciółki słychać było podekscytowanie- Van mówiłaś tak przy wszystkich poprzednich - westchnęłam- No a co ja poradzę, że we wszystkich wyglądasz świetnie?- Nie przesadzaj... a może wezmę tą ciemno fioletową z koronką z tyłu? Nie jest obcisła... na dole ale na górze i fajnie się w niej czuję... a czy fajnie w niej wyglądam to nie wiem... czekaj zaraz ją przymierzę - zaśmiałam się- Idealna! Jestem na 100% przekonana do tej! To jest po prostu twój kolor Angie! - Van prawie krzyczała z podniecenia - Okey... Okey spokojnie! Wystarczyło powiedzieć "Angie weź tą" - i zaczęłam się chichrać- Co ja poradzę, że wyglądasz bardzo ślicznie i seksownie?? - I po raz trzeci... Geny kochana - puściłam jej oczko i zalotnie przerzuciłam włosy przez ramię .- Ok a teraz ja - Van momentalnie wstała i chciała wejść do przebieralni- Ejejej ! Skarbie najpierw się przebiore co?- Ahhh... no faktycznie... sorki - uśmiechnęła się przepraszająco

***

- Vaaaaaan... długo jeszcze... ileż można ubierać jedną sukienkę? - niecierpliwiłam się coraz bardziej- Ale... ona... na... prawdę jest... ciasna! - przez lament Van chciało mi się śmiać - No to weź inny rozmiar...- Co?- Weź inny rozmiar - powtórzyłam- Teraz mi to mówisz?? - zapytała z żalem i poirytowaniem w głosie- Dobra pokaż jaka to i ci przyniosę inny rozmiar - Weszłam do jej kabiny zobaczyłam co miałam zobaczyć czyli Van wykończoną na taboreciku i wyszłam w poszukiwaniu sukienki. Po 5 min podałam zdobycz mojej przyjaciółce i znowu pół godziny czekałam aż ściągnie z siebie narzędzie tortur.- Dobra... - wyszła zaspana - podobam ci się?- Woow... Van nie sądziłam, że kiedyś to powiem ale... wyglądasz rewelacyjnie! -patrzyłam na nia z podziwem - Hahaha... bardzo śmieszne... dobra biorę tą bo mi się najbardziej podoba a reszty nie chce mi się przymierzać.- Co? Ale ja musiałam...- Ty kochana musiałaś się zrelaksować - Van mi przerwała - tak poza tym za 15 min przyjedzie Mike po nas a jeszcze chciałabym coś zjeść.- Okey... ah! Prawie bym zapomniała! Gdzie się przebierzemy po meczu? Bo wiesz w sukienkach raczej nie pójdziemy na mecz - stwierdziłam to co było oczywiste- Nie mam pojęcia... może weźmiesz swoje auto i w nim się po meczu przebierzemy?- Spoko. Tylko niech Mike cię przywiezie do mnie... albo dobra teraz od razu po zakupach pojedziemy do mnie i tam się wyszykujemy na impreze, co? - przytaknęła głową na znak, że się zgadza

Zapłaciłyśmy za zakupy i poszłyśmy do McDonalda po cheeseburgery i cole. Wyszłyśmy z zakupami przed budynek i nie czekając długo wsiadłyśmy do auta Mike i ruszyliśmy.
- Mike? - zaczęła Van - mógłbyś zawieść mnie do Angie i tam się już wyszykujemy i na mecz pojedziemy jej autem.
- Okey. Nie ma sprawy - i na tym zakończyła się wymiana zdań i całą drogę do mojego domu jechaliśmy w ciszy. Po niedługim czasie Mike zaparkował na podjeździe i razem z Van wyszłyśmy kierując się w stronę drzwi mojego domu.
- Do zobaczenia na meczu! Zajmę wam miejsca!- zawołał z auta Mike
- Do zobaczenia - odpowiedziała Van i pomachała bratu
- Cześć Mischel! - przywitałam się z naszą gosposią. Mischel była dla mnie jak babcia. 
- Witaj skarbie! Jak tam w szkole? 
- Szkoda gadać... nudy i miałam zły dzień bo zatrzasnęłam dom i nie miałam jak pojechać do szkoły... no ale całe szczęście Van była pod ręką i podwiozła mnie.
- Pod ręką? Phi... Angie bo się poczuję urażona... - uśmiechnęła się Van i się żartobliwie odwróciła plecami do mnie z założonymi rękami na piersiach i uniesioną głową.
- No... przepraszam - powiedziałam skruszona i ją przytuliłam
-Zjecie coś? - przerwała nam Mischel 
- Nieee... bardzo dziękujemy ale jadłyśmy na mieście i musimy się szykować na mecz. Ale dziękuję - podeszłam do niej i pocałowałam ją w czoło. Weszłyśmy po schodach na górę do mojego pokoju i zakupy rzuciłyśmy na moje łóżko.
- Okey... to chodźmy się wykąpać. Van możesz zając moją łazienkę a ja pójdę do łazienki na korytarzu.
- Okey...

***

W tym samym momencie wyszłyśmy z łazienek i zabrałyśmy się za suszenie włosów. Później wzięłam kosmetyczkę, lakier do włosów, prostownice i lokówkę.


- Van... chcesz mieć loki czy proste? - zapytałam przyjaciółkę
- Loki... ale lekkie
- Spoko... masz trzymaj - podałam jej lokówkę a ja sama podłączyłam prostownice do kontaktu i czekałam aż sie nagrzeje. Gdy skończyłam zaczęłam nakładać makijaż robiąc ciemne kontury wokół oczu, róż na policzki i cielisty błyszczyk. Przyglądając się mojemu dziełu uznałam, że wyglądam całkiem nieźle... chociaż za dużo dałam sobie różu i może inny błyszczyk. Wzięłam pędzelek i rozniosłam róż tak aby wyglądał na naturalny a błyszczyk zamazałam i postanowiłam użyć jasnego różu. Zabrałam się za ubieranie skarpetek, później czarne jeansy, białą bokserkę i fioletowe z niebieskim znaczkiem nike. Idealnie buty dobrane do bluzy... jestem genialna i taka dumna z siebie! Założyłam bluzę i spakowałam sukienkę z resztą potrzebnych mi rzeczy do torby i spojrzałam na moją przyjaciółkę, która też była już gotowa.
- No to co w drogę? - zapytałam Van pokazując głową w stronę drzwi na co ona przytaknęła. 
- Nie zapomnij kluczy - rzuciła nagle gdy schodziłyśmy po schodach
- Co... a no tak! Dzięki - odwróciłam się i posłałam jej lekki uśmiechWzięłam kluczę i ruszyłyśmy w stronę auta. Na tylne siedzenie rzuciłyśmy nasze torby po czym zajęłyśmy swoje miejsca.
- Van? - obróciłam się do tyłu w jej stronę kompletnie zdziwiona- Nie usiądziesz z przodu ?
- Angie przecież dobrze wiesz, że boję się jeździć z przodu - powiedziała jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
- Rzeczywiście... przepraszam zapomniałam.
- Nie no nie ma sprawy - posłała mi uśmiech z rzędem jej białych zębów .
- No to co w drogę?
- W drogę! - zawołała z entuzjazmem Van a ja odpaliłam silnik i ruszyłam.

***

Dojechałyśmy pod szkołę i gdy tylko zaparkowałam wyszłyśmy z auta. W mgnieniu oka znalazłyśmy się na trybunach szkolnego boiska lodowego i zajęłyśmy miejsca koło Mike. Zajmując swoje miejsce zaczęłam rozglądać się za Justinem ale nigdzie go nie widziałam. Zrezygnowana spojrzałam na Van i uśmiechnęłam sie do niej blado.
- Nie martw się - powiedziała - przecież musi być
- Co? - nie miałam pojęcia o co jej chodziło


- Nie szukasz Justina? - zapytała twardo a ja spaliłam buraka - no własnie - juz miałam jej coś odpowiedzieć gdy usłyszałam jak ktoś krzyczy moje imię. 
- Angie! - spojrzałam w tamtym kierunku - to jak? dasz mi tego buziaka? - Boże jaki ten typ jest bezczelny! Poczułam jak ktoś szarpie mnie za bluzę. Spojrzałam w dół i ujrzałam uśmiechniętą twarz Van
- No idź do niego - powiedziała aja długo nie myśląc ruszyłam w dół w stronę bandy. Justin zrobił to samo...




----------
I jak? Podoba się? Mam nadzieję, że tak. Chciałyśmy bardzo podziękować za wszystkie komentarze. Do zobaczenia przy kolejnym rozdziale.

-Jola

4 komentarze:

  1. KOCHAM TO OPOWIADANIE! JESTEŚCIE ŚWIETNE DZIEWCZYNY!

    OdpowiedzUsuń
  2. jesteście genialne. i ten pocałunek awwwwwwwwwwwwww *.* kiedy kolejny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz na myśli ten prawie pocałunek ?? :D
      Dziękuję Wam za komentarze i wejścia bo to wiele dla nas znaczy :* /-Jola :D

      Usuń
  3. GENIALNE ! <3 Kocham Was dziewczyny ! Nie mogę się doczekać imprezki i jak Justina zareaguję na Angie gdy ją zobaczy ! Awwwwww *.*

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarz ♥ Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna ;) do zobaczenia przy kolejnym rozdziale ♥ Jola i Pati