środa, 10 lipca 2013

Rozdział 7 - Siostra


Angie's POV
- Mischell proszę cię bardzo mogła przynieść deser? Byłbym ci bardzo wdzięczny – tata miło się uśmiechnął 

- Oczywiście panie Robson- nasza gospodyni odwzajemniła uśmiech i wyszła z jadalni
- A właśnie Jack gdzie się podziała twoja żona? - Zapytał Jerry. W tej chwili właśnie upiłam łyk soku i gdy usłyszałam to pytanie zakrztusiłam się
- Umm... moja żona...
- Mama zginęła w wypadku samochodowym 9 lat temu - odpowiedziałam grzecznie. Popatrzyłam na Justina, którego całkowicie zamurowało to co właśnie powiedziałam
- Jerry! - skarciła go żona 
- Nie nic się nie stało po prostu nie wiedzieliście - wzruszyłam ramionami i posłałam im ciepły uśmiech
- Na prawdę przepraszam
- Żaden problem
- A czy mogę wiedzieć jak to się stało ? - zapytał nieśmiało mężczyzna
- Ja no cóż nie za bardzo wiem jak ale jeżeli córka...
- Była ulewa - przerwałam tacie. Im szybciej to powiem tym lepiej, pomyślałam - a mama jechała bardzo szybko... nagle na zakręcie przy urwisku wyjechała ciężarówka a mama straciła panowanie nad kierowcą i gwałtownie skręciła w lewo. Wypadłyśmy przez barierki.  Obudziłam się już jak auto leżało dachem do ziemi... nagle poczułam jak ktoś mnie wyciąga i położył na czymś plastikowymi. Ratownik pytał się mnie o różne rzeczy typu gdzie mnie boli i jak bardzo. Nie obchodził mnie ból tylko to gdzie jest mama. A później to co usłyszałam  "Przykro mi ale twoja mama nie przeżyła..." - nawet nie poczułam że płacze a gdy się zorientowałam obok mnie siedział Justin i mnie przytulał. Szybko otarłam łzy i wstałam od stołu.
- Przepraszam na chwilę. - Udałam się do mojego pokoju i gdy tylko usiadłam na łóżku zaniosłam się płaczem.

Justin's POV
To co usłyszałem całkowicie mnie oszołomiło. Wada taty nr 1 to ciekawość. Tato nie wiem czy wiesz ale ciekawość to pierwszy stopień do piekła. 

- Przepraszam może pójdę zobaczyć co z Angie? - zapytałem nieśmiało
- Jasne. Naprawdę nic się nie stało. W końcu jak mamy być przyjaciółmi to w swoim czasie byście się dowiedzieli  - pan Robson posłał szeroki uśmiech. Wyszedłem z jadalni i akurat spotykałem ich gosposie.
- Przepraszam proszę pani gdzie znajduje się pokój Angie? - dziwne szedłem dzisiaj do jej pokoju razem z nią ale no cóż mogłem się tego spodziewać skoro całą uwagę skupiłem na jej osobie.
- Kochaniutki jak wejdziesz na górę to pokój na samym końcu po lewej.
- Dobrze. Dziękuję pani bardzo.
Szybko ruszyłem w stronę schodów i wbiegałem po nich po 2 stopnie. Kiedy szedłem korytarzem na ścianie widziałem dużo zdjęć całej ich trójki. Oooo jaka Angie była słodka jako niemowlę. Nasze będą ładniejsze... Boże Justin przestań! Chłopie weź się w garść! Podszedłem do drzwi jej pokoju i bez pukania wszedłem. A to co zobaczyłem było przerażające. Angie była w rozsypce. Zetknąłem drzwi i podszedłem do niej szybkim krokiem i kucnąłem przed.
- Angie... ej mała... uśmiechnij się. Taka dziewczyna jak ty nie powinna płakać... to nie jest sexy- uśmiechnąłem się szeroko co sprawiło że Angie zachichotała
- Dupek - mówiąc to powycierała opuszkami palców łzy spod oka 
- Kochanie bądź kreatywna - szepnąłem do niej i lekko trąciłem jej nos moim na co dziewczyna się uśmiechnęła - I tak jestem pod wrażeniem.
- Dlaczego? - zapytała zdezorientowana
- Bo mnie jeszcze nie obsmarkałaś
- Hahahha. Idiota - mówiąc to popchnęła mnie co spowodowało mój upadek na podłogę
- Okey... tym razem ci wybaczę to karygodne zachowanie - Podniosłem się i usiadłem obok niej na łóżku - Ej... - szturchnąłem ją lekko w bok - głowa do góry 
- Dziękuję ci, że tu jesteś Justin. To wiele dla mnie znaczy - i zanim zdążyłem jej odpowiedzieć złączyła nasze usta. Nie mogłem się oprzeć i musiałem pogłębić pocałunek. Tak sobie myślałem, że z nią w ciągu dnia całowałem się z nią najwięcej niż z moimi byłymi wciągu trzech dni. 
Położyliśmy się na łóżku a ja korzystając z okazji zjechałem dłonią na dół łapiąc jej jeden pośladek. Zajebiste uczucie! Angie to nie przeszkadzało bo zbliżyła się do mnie tak że leżała na mnie. Podobało mi się to i nie chciałem żeby to się kończyło ale oczywiście musiało.
- Boże święty! Justin przepraszam! – Angie natychmiast zerwała się na równe nogi
- Za co ty mnie przepraszasz? - czy ja jestem jakiś dziwny czy co że drugi raz ode mnie odskakuje?
- Poniosło mnie... j-ja no... byłeś taki miły i no... emocje...
- Dlaczego wstydzisz się tego co czujesz? - nie mogłem uwierzyć własnym uszom
- Nie... nie ja... ja wcale się nie wstydzę tego co... co do ciebie czuję.
- To dlaczego mi tego nie powiesz, tylko najpierw całujesz a później ode mnie odskakujesz? 
- No bo ...
- No bo co ?
- Bo wiem, że się nie zmienisz! I tylko jak mnie zdobędziesz zostawisz jak pozostałe dziewczyny!
- Co ty wygadujesz? Dlaczego miałbym cię zostawić? 
- Nie wiem! Ale wiem, że tak będzie! Chodzi ci tylko o to aby mnie przelecieć - spuściła głowę na dół
- Słuchaj - podszedłem do niej i wziąłem jej podbródek w moje dwa palce aby popatrzyła na mnie - nigdy nawet o tym nie pomyślałem - co było szczerą prawdą - i nigdy bym cię nie zostawił - patrzyłem jej się w oczy i znowu ją pocałowałem... ale inaczej... tak z uczuciem i delikatnie... bojąc się tego, że mogę ją skrzywdzić.



***



Angie's POV


- Proszę! -zawołałam w stronę drzwi siedząc na łóżku
- Mogę? - zapytał tato wyglądając za drzwi
- No jasne
- Jak się czujesz? 
- Dobrze
- Jak myślisz będziesz miała znowu ten sen?
- Nie wiem... ale dzięki Justinowi chyba nie - uśmiech pojawił się na mojej twarzy jak i na twarzy taty
- To dobry chłopak. Widzę, że dzięki niemu jesteś szczęśliwa... teraz już wiem z kim się tak całowałaś wczoraj i przedwczoraj.
- TATO ! - rzuciłam w niego poduszką – nie zawstydzaj mnie! - schowałam twarz w rękach
- Dobrze córciu, tylko powiedz mi kiedy mi go przedstawisz jako swojego chłopaka.
- Dobranoc tato.
- Hahah. Dobranoc - pocałował mnie w czoło - śpij dobrze - i wyszedł z pokoju. Też byłam ciekawa tego kiedy przedstawię Justina jako swojego chłopaka.



***



Obudziło mnie chłodne powietrze. Spojrzałam na zegarek i było dobrze po 9. Chciałam zadzwonić do Van aby się zapytać czy pójdziemy dzisiaj na miasto ale zaskoczyła mnie wiadomość

OD JUSTIN :
* Hej skarbie co powiesz na randkę nr 2? Jest dzisiaj chłodno i pomyślałem, że wybralibyśmy się na lodowisko. Co ty na to? *
DO JUSTIN:
* Jaki tam skarbie? Hmm... co prawda miałam inne plany.* - Odłożyłam telefon i ku mojemu zaskoczeniu musiałam go znowu podnosić
OD JUSTIN :
* Bo jesteś moim skarbem  Nie rozumiem co może być bardziej ciekawszego nóż randka że mną? *  ??!!
DO JUSTIN :
* Zakupy?  *  
OD JUSTIN : 
 * Będę po ciebie o 3 *
DO JUSTIN
* Czy ty uznajesz słowo " nie"? *
OD JUSTIN :
 *Nie* - zaśmiałam się sama do siebie. Boże co a chłopak. Odłożyłam telefon i poszłam do łazienki.

Wzięłam długi poranny prysznic i nawet nie susząc głowy wyszłam z łazienki w ręczniku i wzięłam sobie z garderoby długie czarne spodnie dresowe i luźną kolorową bluzkę opadającą za ramię i papcie emu. Wzięłam sobie okulary do czytania i zeszłam na dół na śniadanie. 
- Dzień dob... ry- wchodząc do kuchni nie zobaczyłam nikogo tylko liścik na lodówce : 



Droga Angie,
Jestem u lekarza a twój ojciec w pracy. Zrobiłam ci śniadanie i schowałam do lodówki. Smacznego. 

Mischell



No i co znowu sama? Ale się już do tego przyzwyczaiłam. Podeszłam do lodówki aby zobaczyć co Mischell mi przygotowała i byłam na prawdę zdziwiona tym, że przyszykowała mi sałatkę owocową. Chyba ta kobieta czyta mi w myślach! No i za to też ją bardzo kochałam. Zabrałam się do jedzenia a gdy skończyłam włożyłam talerz do zmywarki i poszłam na górę. Stojąc tak w drzwiach i patrząc się na moje łóżko uznałam, że powinnam tu posprzątać. Zebrałam wszystkie brudne rzeczy i wrzuciłam do kosza na pranie łącznie z moją pościelą. Zmieniałam sobie ją na fioletową panterkę i przykryłam jasno fioletowym kocem na to kładąc różnego odcieniu fioletu poduszki. Jak ja kocham fiolet! Nawet nie wiedziałam, że mam tyle rzeczy w tym kolorze. Zeszłam na dół po odkurzacz i gdy tylko znalazłam się na górze zabrałam się za odkurzanie mojego pokoju. Później powycierałam kurze i poukładałam wszystkie książki na półki. Jedna książka spadła mi na podłogę więc schyliłam się żeby ją podnieść a kiedy wstawałam uderzyłam się skronią w róg szafki. 

- Aaaaauuu! - złapałam miejsce, które mnie bolało i lekko je przycisnęłam. Będzie limo i to nie takie małe. Odłożyłam książkę na miejsce - i co zadowolona, że sobie spadłaś i się przez ciebie uderzyłam? - miałam wielkie pretensje do niej, że będę wyglądać jakbym się z kimś biła. Podeszłam do lustra aby zobaczyć jak wygląda moja twarz i byłam w szoku. Uderzyłam się w skroń a mam limo pod okiem! I to jeszcze fioletowe! Okey dobra lubię ten kolor ale nie na mojej twarzy! Boże! Dotknęłam palcami siniaka pod okiem i strasznie zabolało! Popatrzyłam na zegarek i było dobre 30 min po 2! A zaczynałam sprzątać po 10! Świetnie wtedy kiedy nie potrzebuję czas szybko leci. Weszłam szybko do garderoby aby znaleźć jakieś ciuchy na lodowisko. Wybrałam sobie czarne skórzane obcisłe ale też i elastyczne spodnie do tego bezowy luźny sweter, którego rękawy podwinęłam i wzięłam sobie czarne buty na koturnie. Dobrałam sobie jeszcze duży kremowy w kształcie róży pierścionek i długi łańcuszek do kompletu. Szybko weszłam do łazienki aby zrobić lekki makijaż ale nic nie pomogło! Dałam jeszcze tylko lekko róż na policzki i pierwszy lepszy błyszczyk do ust. Rozczesałam włosy i chwyciłam torebkę leżącą na krześle przy biurku i sprawdziłam jej zawartość czyli czy są klucze od domu i telefon. Okey wszystko było i tylko zamknęłam okno i zbiegłam na dół po schodach. Wyszłam na zewnątrz i odwróciłam się w stronę drzwi aby je zamknąć gdy nagle poczułam czyjeś ręce oplatające mnie w talii.

- Długo kazałaś na siebie czekać piękna - poczułam jego usta na mojej szyi co spowodowało, że przez całe ciało przeszedł przyjemny dreszcz i wypadły mi kluczyki z ręki.
- Justin wystraszyłeś mnie - powiedziałam, odsunęłam się od niego i podniosłam klucze
- Przepraszam - wyjął klucze z mojej dłoni i zamknął drzwi od domu
- Dziękuję - powiedziałam i biorąc od niego pęk wsadziłam go do torebki - Justin może darujemy sobie lodowisko? - zapytałam z nadzieją w głosie
- Dlaczego?
- Ponieważ nie potrafię jeździć na łyżwach - byłam zawstydzona
- Taką miałem nadzieję – powiedział, złapał mnie za rękę i poprowadził do samochodu. Otworzył przede mną drzwi od strony pasażera i cierpliwie poczekał aż usiądę. Gdy znalazłam się tam gdzie oczekiwał od razu zapięłam pasy. Justin chwilę później był już na swoim miejscu i odpalał silnik
- Justin przepraszam za wczorajszy wybuch na kolacji ja... nie miałam pojęcia, że ktoś zapyta o mamę
- Nic się nie stało - powiedział - rozumiem to. Zresztą moi rodzice również
- I tak mi głupio - stwierdziłam
- Słuchaj Angie jesteś ostatnią osobą której powinno być głupio - przez chwilę popatrzył się na mnie - to raczej mój ojc...
- Nie wiedział - przerwałam mu
- I nie musiał wiedzieć - Justin pochmurniał
- Wiesz, że będziesz musiał nauczyć mnie jeździć? - szybko zmieniłam temat ponieważ nie chciałam dłużej ciągnąć dyskusji która szybko mogła przerodzić się w kłótnię
- Wiem skarbie - powiedział i wymownie poruszył brwiami na co ja zareagowałam śmiechem



***


Stojąc na tafli zastanawiałam się czy to przeżyję. Bałam wykonać się jakikolwiek ruch i stracić równowagę. Nie chciałam zbłaźnić się przed Justinem i resztą ludzi znajdujących się na lodowisku.

- No już Angie podjedź do mnie 
- Tak Justin pędzę - chłopak zaśmiał się i podjechał do mnie. Złapał mnie za ręce i zaczął ciągnąc w swoją stronę. 
- Widzisz to jest proste
- Nawet bardzo jeśli nie ruszasz nogami a ktoś cię ciągnie - powiedziałam i chwilę później poczułam ja Justin mnie puścił. Wystraszyłam sie i straciłam równowagę. Chwilę później leżałam już na tafli zanosząc się śmiechem
- Angie nic Ci nie jest? - Justin szybko znalazł sie obok mnie i pomógł wstać. Odgarnął moje włosy z twarzy - Angie co to jest?
- Co? - nie miałam pojęcia o co mu chodzi
- Czemu masz podbite oko?
- aaa to - powiedziałam - sprzątałam dzisiaj i podnosząc książkę uderzyłam się
- Serio? Jak można nabić sobie siniaka sprzątając?
- Od dziecka byłam niezdarą - wzruszyłam ramionami
- Chodź tu - powiedział i podjechał z tyłu po czym objął mnie i ruszył przed siebie. To było słodkie i przyjemne. To niewiarygodne jak dotyk tego chłopaka na mnie działa.
- Tak lepiej - powiedziałam a Justin się zaśmiał
- Mi tez się podoba - powiedział i złożył delikatny pocałunek na moim karku - jesteś wyjątkowa
- Ty też jesteś wyjątkowym chłopakiem - powiedziałam a Justin stanął i nie wypuszczając z objęć odwrócił mnie przodem do siebie
- Angie bardzo mi na Tobie zależy - powiedział i pocałował mnie. Zarzuciłam swoje ręce na jego szyję i oddałam pocałunek. Po chwili nasze języki walczyły o dominację - nie chcę tego zepsuć - powiedział gdy skończyliśmy i złączył nasze czoła. Uśmiechnęłam sie do niego
- To nie zepsuj - odpowiedziałam i tym razem to ja go pocałowała



***


- Justin jak Ty wytrzymujesz cały mecz w tym cholerstwie? - zapytałam masując stopy. Żałuję, że nie wzięłam butów na płaskiej podeszwie 

- Przyzwyczajenie mała - powiedział i puścił mi oczko na co zaśmiałam się. Gdy Justin już był gotowy podał mi dłoń. Ujęłam ja i szybko stałam na nogach
- Ałłłł
- Co? - zapytał Justin
- Nogi mnie bolą - powiedziałam dosłownie jęcząc. To było straszne uczucie. Zanim sie zorientowałam nie dotykałam stopami ziemi ponieważ Justin postanowił mnie ponosić - co Ty wyprawiasz?
- Oszczędzam Twoje stopy - odpowiedział i cmoknął mnie w policzka - jedziemy coś zjeść - zakomunikował
- McDonald?
- Nie skarbie jedziemy do mnie - uśmiechnął się - przygotuję dla nas kolację
- Justin Ty umiesz gotować?
- Słodka tajemnica skarbie - powiedział a ja zaśmiałam się - no co?
- Nie wierzę, że TEN Justin Bieber będzie dla mnie gotował
- Dlaczego?
- Ponieważ to do Ciebie nie pasuje - stwierdzałam - Ty jesteś aroganckim dupkiem który ma wszystko gdzieś więc gotowanie to ostatnia rzecz jakiej się po tobie spodziewam
- No dzięki - zaśmiał się i postawił na ziemi. Nie zauważyłam kiedy znaleźliśmy się przy jego samochodzie. Ten chłopak coraz bardziej mnie zaskakuje i sprawia, że uzależniam się od jego obecności...



***

Angie's POV


Siedząc w pokoju Justina i czekając na niego postanowiłam trochę się porozglądać. Pokój wyglądał jak typowa jaskinia faceta. Łóżko, duży telewizor, garderoba, sprzęt grający. Weszłam do garderoby i przejechałam dłonią po wiszących chuciach. Justin ma styl. Nie dziwię się, że większość chłopaków ze szkoły próbuje go naśladować. Moją uwagę zwróciło zdjęcie oprawione w ramkę. Justin był na nim z piękną blondynką. Wydawała się być od niego starsza. Oboje byli uśmiechnięci i szczęśliwi. Poczułam ręce oplatające się wokół mojej talii.

- Już myślałem, że uciekłaś - stwierdził
- I miałabym nie spróbować Twojej kuchni? Nigdy w życiu - Justin się zaśmiał a ja mu zawtórowałam - Justin co to za dziewczyna? - zapytałam pokazując mu zdjęcie. Justin wypuścił mnie z uścisku i odbierając mi zdjęcie odstawił je na miejsce. 
- Nikt ważny - odpowiedział wymijająco. Nie spodobało mi się to. 
- Justin to Twoja dziewczyna? - usłyszałam smutek w swoim głosie 
- Co? Jezu Angie to nie jest moja dziewczyna - odpowiedział szybko
- To w takim razie kto to jest? - nie dawałam za wygraną. Nie jestem kolejną panienką którą po prostu można tak spławić - Justin proszę
- Nie ważne Angie. Kurwa to jest nie ważne - Justin krzyczał
- Uspokój się
- Kurwa Angie nie nalegaj! To jest przeszłość rozumiesz!
- Justin nie krzycz po mnie - teraz to ja podniosłam głos - nie masz prawa po mnie krzyczeć! - skończyłam i wybiegłam najpierw z garderoby później z jego pokoju. Czułam na swoich policzkach łzy. Dlaczego Justin po mnie krzyczał?!
- Angie zaczekaj! - usłyszałam Justina gdy zbiegałam po schodach ale nie zamierzałam go posłuchać. Przyśpieszyłam i po chwili znalazłam się przy drzwiach. Otworzyłam je i wybiegłam na zewnątrz. Stanęłam żeby zaczerpnąć powietrza - Angie kurwa zaczekaj - głos Justina był blisko więc szybkim krokiem ruszyłam wzdłuż ścieżki prowadzącej do głównego chodnika. Poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę i odwraca w swoją stronę. Stanęłam twarzą w twarz z Justinem
- Justin puść mnie - poczułam na swoim poliku świeżą porcję łez - Justin puszczaj - mówiąc to wyrwałam się z jego uścisku
- Angie to nie tak j... 
- A jak Justin?! - przerwałam - powiedz mi do cholery jak?! - milczał więc wykorzystałam to - godzinę wcześniej pieprzyłeś, że zależy Ci na mnie. Mówiłeś, że nie chcesz tego zniszczyć a właśnie to robisz. Justin do cholery nie jesteś ze mną szczery! 
- Angie ja... - szukał słów - przepraszam - wyszeptał - ta sprawa mnie boli - byłam w szoku. Myślałam, że Justin nie ma słabości. 
- Nie ważne Justin, myślałam że się zmieniasz ale myliłam się
- Angie do cholery nie skreślaj mnie - spojrzałam na niego
- Justin jak mam tego nie robić skoro mi nie ufasz? - powiedziałam i rozpłakałam się - Justin jak mamy coś zbudować skoro mi nie ufasz? - zapytałam i ukryłam twarz w dłoniach. Poczułam jak Justin oplata mnie ramionami. Nie protestowałam.
- To moja siostra - powiedział i podniósł mnie. Oplotłam go nogami i wtuliłam twarz w jego tors - wyjechała dwa lata temu - mówiąc to ruszył w stronę domu.



----------
I jak się podoba? Rozdział pisnay wspólnymi siłami ;) Mamy nadzieję, że się spodoba ;) Jak myslicie co będzie dalej? Czytasz - komentuj. Twoja opinia jest dla nas bardzo wazna. Miłego czytania i do zobaczenie prze VIII rozdziale. ;)

8 komentarzy:

  1. Trochę było błędów ale i tak mi się podobało :* Czekam na kolejny !!!! ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. I co z tego, że są błędy? Peniwe niedopatrzenie ;p To opwiadanie jest cudowne!Już na samym początku się działo a teraz to jest rozpierducha! KOCHAM WAS DZIEWCZYNY!

    OdpowiedzUsuń
  3. Boże kocham to opowiadanie! jesteście najlepsze! Angie i Justin są idealni! Może złożycie im konta na tt?

    OdpowiedzUsuń
  4. będzie dziś kolejny ?? :))

    OdpowiedzUsuń
  5. jejku piękny :) czekam na kolejny ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Boże jacy oni są słodcy! Tak! Konta na TT Justina i Angie to dobry pomysł ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziewczyny trzeba to FF rozlekramować ponieważ jest ŚWIETNE! <3

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarz ♥ Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna ;) do zobaczenia przy kolejnym rozdziale ♥ Jola i Pati