- Mamusiu...co się dzieje? - patrzyłam na mamę, która kompletnie już nie wiedziała, że znajduje się w aucie. A lało jak z cebra.
- Spokojnie córciu...już dojeżdżamy do domu - mówiła do mnie ale dalej patrzyła się na drogę nieprzytomnym wzrokiem.
- Mamusiu boję się - zaczęłam płakać
- Shhh... kochanie wszystko będzie dobrze obiec...CHOLERA! - nagle mama zjechała na pobocze i zatrzymała się - Zostań tutaj ja za chwile przyjdę obiecuję - mówiąc to pocałowała mnie w głowę.
- Mamusiu nie odchodź! - zaczęłam krzyczeć a łzy lały się strumieniami. Mama uśmiechnęła się blado, wyjęła kluczyki ze stacyjki i wyszła z auta zamykając go pilotem.
- MAMUSIUUU!! - biłam w szyby i krzyczałam ile sił w płucach. Widziałam jak podjeżdża jakieś auto a gdy się zatrzymało wysiadł z niego jakiś mężczyzna w czarnym płaszczu i okularach przeciwsłonecznych. Mówił coś i chyba kłócilł się z mamą. Minęło z pół godziny i mama weszła do auta już całkiem zapomniała, że jestem w środku bo od razu ruszyła z pełną prędkością. Bałam się... strasznie się bałam.
- Mamusiu... m-mamusiu zwolnij...boje się - zaczęłam znowu płakać. Mama nawet nie zwróciła na mnie uwagi ale zaczęła przyspieszać... Jechała bardzo szybko i nagle na zakręcie pojawiła się ciężarówka mama skręciła szybko w lewo i wyleciałyśmy przez barierki a auto robiło salta. Obudziłam się będąc do góry nogami w aucie... wisiałam... dobrze, że miałam zapięte pasy. Poparzyłam się na miejsce kierowcy, mama bardzo krwawiła ale była przytomna i patrzyła sie na mnie.
- Przepraszam córciu, że nie byłam dobrą matką, że nie mogłam okazać ci jak bardzo cię kocham...
- Mamusiu...o co chodzi? - byłam kompletnie zszokowana jej słowami i nie wiedziałam co się dzieje. Miałam morczki przed oczami i chyba zemdlałam, obudziły mnie czyjeś krzyki i mocne światło padające chyba z latarki.
- John! Tutaj! Szybko! Znalazłem je! - zawował jakiś koleś
Ktoś podbiegł od mojej strony i poświecił na mnie światłem.
- Halo! Dziewczyno słyszysz mnie? Jeżeli tak popatrz się na mnie - popatrzyłam się - Dobrze, a teraz będę cię wyciągał, okey? - pokiwałam twierdząco głową na znak, że zrozumiałam co powiedział - Okey na trzy... raz... dwa... TRZY! - powoli odpiął mój pas i delikatnie zaczął mnie wyciągać. Położył mnie na czymś twardym... plastikwym... i zaczął mnie badać - Powiedz gdzie cię najbardziej boli... - dotknął moje żebra
- Aaaauuu! - krzyknęłam
- Tutaj? - pokiwałam głową. No przecież powiedziałam, że " Aaauuu..." - Okey a tu...
- Wszstko mnie boli... - powiedziałam ze zmęczeniem w głosie
- Dobra zabieramy cię do szpitala na prześwietlenie.
- A co z moją mamusią?
- John?! Co z jej matką? - zawołał do swojego kolegi
- Co? - zapytał John nie słysząc pytania
- Co z jej matką? - powtórzył ze spokojem w głosie
- ... - milczał
- John?
- N-no... ten.. eee... przykro mi mała... ale... twoja mama... nie... nieprzeżyła... - Leżałam sparaliżowana i dopiero po 2min zdałam sobie sprawę z tego co do mnie powiedział
- CO Z MOJĄ MAMĄ?! JAK SIĘ CZUJE?! - zaczęłam krzyczeć
- Spokojnie... twoja mama... twoja mam...
- NIE TO NIEMOŻLIWE.. .PRZED CHWILĄ DO MNIE MÓWIŁA! MAMUSIU !- zaczęłam płakać jak nigdy dotąd.
- Spokojnie... twój tato ju...
- ANGELA! MATKO BOSKA! ANGELA ! DOMINIC! C-co... się tu stało?! Angela...skarbie nic ci nie jest?
- Tatusiu... mama... mama nie żyje...
- C-co...?? Co ty wygadujesz dziecko? Przebadaliście ją? Gdzie jest Dominic... gdzie jest moja żona?!
- Tutaj proszę Pana - odpowiedział jeden z ratowników przynosząc ciało mamy na noszach obok mnie
- D-Dominic!!!! MATKO BOSKA!!!!! KOCHANIE! - tato zalał sie łzami - KOCHANI !
- KOCHANIE... SPOKOJNIE! CÓRCIA... już... już dobrze. Nie bój się... - mówiąc to tato przytulił mnie do siebie i zaczął głaskać po głowie kiedy ja łkałam w jego ramię
- Angela, Angela! Angela do cholery obudź się - poczułam jak ktoś mną potrząsa, otworzyłam oczy i ujrzałam nad sobą wystraszonego tatę
- Tata?
- Znowu ten sen? - pokiwałam potwierdzająco głową bo nie byłam w stanie niczego z siebie wydusić.
- Słońce... córcia popatrz na mnie, proszę - jednak się nie ruszyłam - Angela... - wziął moją twarz w swoje ręce i kciukami otarł moje policzki z łez - Angela to tylko sen... to ci się tylko śniło... nie masz się czego bać... no już spokojnie.
- A-ale... tato... to było takie... t-takie prawdziwe... - mówiąc to znowu po policzkach zaczęły spływać mi łzy - I jeszcze widziałam ją... widziałam... - znowu schowałam się w obięciach taty... czułam się tam taka bezpieczna.
- Kochanie wszystko będzie dobrze. Wiem, że jest ci ciężko ale mi też... uwierz m...
- Tato ja wiem - przerwałam mu bo wiedziałam, że nie dałabym rady wysłuchiwać tego po raz setny... to było bardzo ciężkie - Tato ja wiem, że jest tobie bardzo ciężko może nawet bardziej ode mnie ale...
- Nie nie możesz tak mówić... mama była ważna dla nas tak samo i nic tego nie zmieni... - odsunęłam się od niego delikatnie żeby popatrzeć się na niego - Jest 3 w nocy a ty idziesz do szkoły... połóż się a jutro najwyżej nie pójdę do pracy tylko poczekam aż wrócisz ze szkoły i pojedziemy gdzieś razem. Co ty na to ?
- Tato nie zgadzam się. Ta praca jest dla ciebie bardzo ważna, poradzę sobię, naprawdę... no i tak poza tym umówiłam się już Van na miasto po szkole... takie małe zakupy - wzruszyłam ramionami i posyłając lekki uśmiech tacie.
- Dziękuję, że rozumiesz. Dobranoc skarbie... kolorowych snów - pocałował mnie w czoło i wyszedł z pokoju. Przy zamykaniu drzwi popatrzył się jeszcze na mnie - Kocham Cię córciu.
- Ja ciebie też tato - i zamnkął drzwi. Siedziałam tak z 5 min i dopiero zobaczyłam, że w moim pokoju panował półmrok, tato musiał pewnie zapalić lampkę kiedy do mnie przyszedł. Wiedziałam, że już nie zasnę więc poszłam do łazienki i wzięłam uspokajającą kąpiel. Co dziwne bardzo boję się wody - trauma z dzieciństwa - lecz gdy biorę prysznic lub leżę w wannie woda bardzo mnie uspokaja. Kąpałam się jakąś godzinę poczym wyszłam spod prysznica i zabrałam się za mycie zębów. Weszłam do pokoju od razu wchodząc do garderoby - była trochę jak drugi pokój tyle tylko, że w moim pokoju - zastanawiałam się nie długo co mam na siebie założyć dzisiaj do szkoły i wzięłam białe jansy, które były specjalnie w niektórych miejscach trochę podarte z wysokim stanem ale nie za wysokim, bluzeczkę w czarnobiałe paskie w pionie, czarną skórzaną kurtkę z rękawami 3/4 i czarne buty z zamszu na koturnie z platfomą. No i jeszcze do tego jakiś łańcuszek i duży pierścionek. Weszłam do pokoju i pościeliłam łóżko... nagle z głowy spadł mi ręcznik. KURDE! Zapomniałam, że mam mokre włosy. Poszłam do łazienki i podeszłam do lustra. BOŻE! Miałam zapuchnięte, czerwone oczy a do tego wory tak fioletowe jak śliwka i jeszcze poczochrane, mokre włosy. Wzięłam suszarkę i szybko zaczęłam suszyć włosy. Po 10 min włosy były suchę i... napuszone. JASNA CHOLERA! Wzięłam lokówkę czekając aż się nagrzeje do odpowiedniej temperatury i zabrałam się do robienia lekkich loków. Z prawej strony głowy miałam wygolone włosy więc włosy, które opadały na prawą stronę przerzuciłam na lewą. Krótko przyglądałam się mojemu dziełu ponieważ spojrzałam na zegarek w kabinie prysznicowej i zobaczyłam że jest już 5:30. Sięgnełam po moja kosmetyczkę, wzięłam korektor, podkład, sypki puder i maskarę.
- Tyle tej tapety muszę dzisiaj nałożyć... masakra... głupi sen... - powiedziałam sama do siebie i zabrałam się za wykonanie make-up'u który miał zakryć oznak mojego niewyspania.
***
Zbiegłam po schodach chwytając moją torebkę z wieszaka, wpadłam do kuchni, wzięłam jabłko i drugie śniadanie, które przygotowała mi nasza gosposia. Wybiegłam z domu i kierowałam się w stronę auta grzebiąc w torebce w poszukiwaniu kluczy... nigdzie ich nie było. Wróciłam się i chciałam wejść do domu ale nie mogłam otworzyć. ZATRZASNĘŁAM DRZWI!
- No brawo Angela jesteś bardzo mądra - pogratulowałam samej sobie na głos. Nikogo w domu nie było bo goposia pojechała na zakupy. I co i mam na piechotę iść do szkoły??!!! Przecież to jest jakieś pół godziny drogi autem a co dopiero z buta. Zła na samą siebie wyciągnełam telefon torebki i wybrałam numer Van. Ruszyłam wzdłóż ścieżki prowadzącej do głównego chodnika. Nie chciałam zobaczyć się z Mikiem ale nie miałam wyjścia. Moja przyjaciółka odebrała po kilku sygnałach.
- No hej - przywitała się
- Cześć. Słuchaj nie moglibyście podjechać po mnie? - zapytałam i czekałam na reakcję
- Myślę, że nie będzie problemu ale jesteś pewna?
- Nie mam innego wyjścia - westchnęłam - moje auto jest dzisiaj nie osiągalne
- Czekaj chwilę - powiedziała - Mike możemy podskoczyć po Angie? - wywróciłam oczami ponieważ nie lubiłam jak tak na mnie mówili - bedziemy za 5 minut - usłyszałam ponownie jej głos
- To świetnie - uśmiechnęłam się słabo do siebie - czekam przed domem - powiedziałam i rozłączyłam się. Mam nadzieję, że ta podróż minie szybko a Mike nie będzie skłonny do rozmowy. W sumie to nie miałam z nim o czym rozmawiać. Wszystko zostało miedzy nami wyjaśnione dwa miesiące temu. Od tamtej pory rozmawialiśmy ze sobą może ze trzy razy. Z zamyślenia wyrwał mnie klakson.
- To jak? Wsiadasz? - zapytał Mike czekając przy przednich drzwiach od strony pasażera. W tym momencie miałam Van za złe, że boi się jeździć z przodu.
- Tak, jasne - wymamrotałam i podeszłam do auta. Mike stał tam z tym swoim uśmieszkiem. Wywróciłam oczami i wgramoliłam się na miejsce. Mike zamknął drzwi i chwilę później zajął swoje miejsce.
- Angie co się stało z Twoim autem? - zapytała moja przyjaciółka na co ja tylko wyruszyłam ramionami - okej już nie pytam - udała obrażoną na co wybuchłam śmiechem
- Znowu zapomiałaś kluczy i nie możesz dostać się do auta? - usłyszałam głos śmiejącego się Mike
- Bardzo śmieszne - odpowiedziałam naburmuszona
- Jesteś urocza jak się złościsz, wiesz? - to pytanie trochę mnie zdziwiło
- Co tylko powiesz - odpowiedziałam i zapadła niezręczna cisza. Nikt nie wiedział co ma powiedzieć.
- Pamiętasz, że dzisiaj idziemy na finały? - zapytała Van za co w tym momencie byłam jej bardzo wdzięczna
- Jasne - posłałam jej wielki uśmiech - jak mogłabym zapomieć o finale rozgrywek?
- Pewnie idziecie popatrzeć na tego całego kapitana, co? - zapytał Mike
- Nie - odpowiedziałam szybko - idę popatrzeć na dobry mecz
- Ta jasne...
- Mike co to miało znaczyć? - jego uwaga bardzo mnie zirytowała
- Nic - wyruszył ramionami - po prostu dziwię się, że nie zarzucił na Ciebie jeszcze swoich sideł - zerknął na mnie
- Jak widać nie interesuje się takimi jak ja - odpowiedziałam - zresztą ja też nie jestem nim zainteresowana
- To kim jesteś? - zapytał
- Myślę, że to już nie Twoja sprawa - odpowiedziałam i wyszłam z auta ponieważ Mike akurat zaparkował na szkolnym parkingu. Ze złości na niego trzasnęłam drzwiami. W sumie to zrobiłam to specjalnie ponieważ wiedziałam, że to go zdenerwuje. Długo nie musiałam czekać na swoją przyjaciółkę
- Nie musiałaś tak trzaskać drzwiami. Wiesz, że to go wkurza - powiedziała Van
- Musiałam - byłam pewna, że Van zrozumiała że dyskusja na ten temat jest już skończona - chodźmy na lekcje - westchnęłam i ruszyłam w stronę budynku
- Dziewczyny po szkole czekam na was tylko 15 minut jak was nie będzie to wracam sam - usłyszałyśmy krzycącego za nami Mika. Nie opowiedziałyśmy tylko odwracając się w jego stronę kiwnęłyśmy mu głową dając znak, że zrozumiałyśmy. Bez słowa ponownie ruszyłyśmy w stronę szkolnego budynku. Oczywiście hokeiści stali otoczeni grupką świergających i mydlących do nich oczy dziewczyn. Boże jakie one były głupiutkie myśląc, że któryś z nich porzuci swoje zwyczaje i zwiąrze się z nimi na stałe.
- Hej mała podejdź na chwilę - z zamyślenia wyrwał mnie głos. Spojrzałam w kierunku z którego dolatywał - tak Ty podejdź na chwilę - już wiem kto był właścicielem
- Ja? - zapytałam na co chłopak pokiwał głową - no cóż jeśli masz sprawę to rusz łaskawie ten swój kapitański tyłek i sam podejdź - powiedziałam twardo na co Van złapała moją rękę i ścisneła ją
- Twarda jesteś - powiedział chłopak i ruszył w moją stronę. Gdy znalazł się blisko mnie spojrzał mi w oczy - idziesz może dzisiaj na mecz?
- Idę - odpowiedziałam - bo co?
- Bo taka ślicznotka jak Ty przyniesie mi szczęście - mówiąc to zaczął bawić się puklem moich włosów - pierwszą bramkę zadedykuję Tobie - powiedział i zbliżył swoją twarz do mojego ucha - a później zabiorę Cię na imprezę z okazji naszego zwycięstwa - wyszeptał mi do ucha
- Na imprezę zabiorę się sama - odpowiedziałam i odepchnęłam go od siebie - nie zadaje się z dupkami - dokończyłam i ciągnąc Van za rękę ruszyłam w stronę szkoły. Ten gnojek tak mnie zdenerwował, że miałam ochotę iść na wagary ale nie mogłam zrobić tego tacie. Zdziwiłam się, że Van nie odzywała się aż do momentu kiedy nie dotarłyśmy do szafek. Otworzyłam swoją i wyciągnełam z niej podręcznik do historii. Van zrobiła to samo. Tą lekcje miałyśmy razem.
- Wiesz, że Justin nie odpuści? - zapytała gdy ruszyłyśmy w stronę klasy
- Czego nie odpuści? - zapytałam ponieważ nie wiedziałam co ma na myśli. Van milczała i wyglądała tak jakby dobierała słowa - Angie posłuchaj mnie teraz uważnie - powiedziała i staneła pod klasą. Zrobiłam to samo - Justin nie odpuści sobie Ciebie - powiedziała to bardzo poważnie
- To ma problem - wyruszyłam ramionami - nie mam zamiaru się z nim zadawać. Justin jest zwykłym dupkiem a ja unikam takich jak ognia
- Mam nadzieję, że nie dasz się mu omamić - powiedziała Van i weszła do klasy. Ruszyłam za nią i zajęłam swoje miejsce. Jej słowa były zastanawiające ale byłam pewna, że nie dam się Justinowi. Nie mam ochoty na udrękę z zapatrzonym w siebie kretynem pieprzącym wszystkie dziewczyny znajdujące się w jego pobliżu. Z zamyślenia wyrwał mnie Pan Woods wchodzący do klasy.
----------
No to mamy już pierwszy rozdział? I jak wam się podoba? Naszym zdaniem (autrek) jest dobry. Nie jest nudny a Angela pokazana jest w sposób ciekawy. Nie jest "słodką" idiotką tylko twardą dziewczyną króta nie bała się powiedzieć Justinowi co o nim myśli. A co śadzicie na temat Justina? Nie zachował się zbyt grzecznie. A może lubicie takich "dupków"? Jesteście ciekawi co dalej? Nowego rozdziału spodziewajcie się około czwartku/piątku. ;)
- Jola
je to opowiadanie serio jest świetne! Justin cos czuję, że będziesz miał trudno z Angie. ;)
OdpowiedzUsuńSłuchaj to opowiadanie mnie wciągnęło i żałuję że już nie ma następnego rozdziału :( Czekam :) Postaraj się szybko napisać bo ja zaraz nie wytrzymam muszę wiedzieć co się dzieje dalej!!! KOCHAM TO <3 <3
OdpowiedzUsuńJezu to jest świetne. Serio dobre opowiadanie! Dopiero pierwszy rozdział a już tyle się dzieje! Angie to zadziorna dziewczyna! Justin jak na chwilę to dupek! Mam nadzieję, że będą razem! czekam na kolejny rozdział!
OdpowiedzUsuńHmm .. faknie sie zaczyna ide cztac reszte ;>
OdpowiedzUsuń