Angie's POV
Leżąc w łóżku rozmyślałam o moim dziecku które nigdy się nie narodzi. Załamałam się. To wszystko miało być inaczej. Maleństwo miało być z nami, mieliśmy stworzyć rodzinę. Los chciał inaczej. Los ponownie odebrał mi to co cenne. Najpierw zabrał mi mamę a teraz moje maleństwo. Czułam w środku wielka pustkę. Byłam wrakiem człowieka. Zamknęłam się w swoim pokoju i rozpaczałam. Rozmawiałam jedynie z moim psychologiem i Justinem. Minęły dwa miesiące a ja czułam się jakby to to stało się zaledwie wczoraj. Mówili mi, że z dnia na dzień będzie mnie to coraz mniej boleć ale gówno prawda! Z dnia na dzień boli mnie to coraz bardziej. Chciałam płakać ale już nie miałam czym. Westchnęłam i wstałam z łóżka. Udałam się do łazienki, rozebrałam i weszłam pod prysznic. Odkręciłam wodę i pozwoliłam jej strumieniom zrelaksować moje ciało. Stałam tak i zastanawiałam się jak można bezboleśnie odebrać sobie życie. Pokiwałam głową odganiając od siebie myśli. Prawda jest taka że jestem za wielkim tchórzem żeby to zrobić. Nie mogłabym zrobić tego mojemu tacie . Byłam tak zamyślona, że nie usłyszałam jak ktoś wchodzi do łazienki i pod prysznic. Zdałam sobie z tego sprawę w momencie kiedy ktoś dotknął mojego ramienia. Wzdrygnęłam się ale po chwili oplotły mnie ramiona. Poczułam ulgę gdy zorientowałam się, że to Justin. Złożył delikatny pocałunek na moim ramieniu a ja mimowolnie się uśmiechnęłam.
- Jak się czujesz? - zapytał ostrożnie a mnie to trochę zirytowało. Nie potrafię znieść faktu, że wszyscy traktują mnie jak dziecko.Wzięłam głęboki oddech i uspokoiłam się. On się o mnie troszczy. To wszystko.
- Średnio - odpowiedziałam cicho a chłopak chwilę milczał
- Długo tu jesteś?
- Chwilę - zamknęłam oczy i starałam się cieszyć jego dotykiem
- Chcesz wrócić do łóżka?
- Nie - odpowiedziałam szybko. Szczerze to leżenie w łóżko trochę mnie męczyło. Poprawka, ostatnio wszystko mnie męczyło
- Mogę coś dla Ciebie zrobić? - zapytał czule
- Kochaj się ze mną - mówiąc to odwróciłam się w jego stronę - kochaj się ze mną i pomóż mi chociaż na chwilę zapomnieć - brzmiałam jak jakaś desperatka ale potrzebowałam bliskości tego chłopaka. Potrzebowałam się jakoś z nim pożegnać. Dzisiaj miałam zwrócić mu wolność.
- Ja nie wiem czy to dobry pomysł - powiedział ostrożnie - nie chcę zrobić Ci krzywdy
- Nie zrobisz - powiedziałam pewnie i pocałowałam go. Chwilę się opierał ale w końcu oddał pocałunek. Uśmiechnęłam się i położyłam dłonie na ramionach chłopaka. Justin przyciągnął mnie bliżej siebie i dłońmi delikatnie badał każdy milimetr mojego ciała. Tak bardzo brakowało mi uczucia które towarzyszyło każdemu jego dotykowi. Chłopak przeniósł pocałunki na moją szyję i drażnił jej skórę. Jęk zadowolenia uciekł z moich ust.
- Kocham Cię - powiedział czule patrząc mi w oczy. Chciałam uniknąć takich wyznań ale kogo ja okłamuję? Kocham go i to nigdy się nie zmieni.
- Ja Ciebie też - uśmiechnęłam się a Justin musnął moje usta swoimi. Wziął mnie na ręce, zakręcił wodę i zaniósł prosto do łóżka. Położył mnie na nim delikatnie i pochylił nade mną. Pożądanie widoczne w jego oczach spowodowało, że na chwilę dech zaparł mi w piersiach. Uśmiechnął się i zaczął obsypywać moje piersi pocałunkami. Obserwowałam go gdy sunął ustami w dół mojego ciała. Jęk uciekł z moich ust gdy dotarł do mojej kobiecości. Zamknęłam oczy i pozwoliłam ponieść się rosnącej rozkoszy.
Justin's POV
Leżeliśmy w łóżku. Uśmiech cały czas gościł na mojej twarzy. Obserwowałem śpiącą i wtuloną we mnie Angie. Wyglądała tak spokojnie. Byłam w szoku gdy poprosiła mnie żebym się z nią kochał. Od czasu kiedy opuściła szpital rzadko pozwalała mi się dotknąć. Strata dziecka bardzo odbiła się na jej psychice. Każdego dnia widziałem ból na jej twarzy aż do dzisiaj. Dzisiaj była inna - mniej mroczna. Mój świat też się zawalił. Ja również borykałem się ze stratą ale nie mogłem dać poznać tego po sobie. Musiałem być silny. Musiałem być silny silny dla niej. Spojrzałem na zegarek. Czas obudzić kobietę mojego życia. Delikatnie potrząsnąłem jej ramieniem. Po marudziła chwilę i zakryła twarz poduszką. Zaśmiałem się i ściągnąłem ją.
- Skarbie za pół godziny godziny przyjdzie dr Blaunt - powiedziałem ostrożnie nie chcąc jej rozdrażnić
- Nie przyjdzie - powiedziała z wciąż zamkniętymi oczami
- Ale przecież o...
- Nie Justin - przerwała mi i spojrzała na mnie - ja już z nim nie pracuję
- Co? - byłem zdziwiony - Nie uważasz, że to za wcześnie na skończenie terapii?
- Ja nie skończyła terapii - powiedziała uspokajającym tonem - ja zmieniłam tylko lekarza
- Dlaczego? Wydawało mi się, że jesteś zadowolona ze współpracy z dr Blaunt'em
- Bo jestem - uśmiechnęła się - musimy porozmawiać - usiadła i spojrzała na mnie. Przełknąłem głośno gulę tworzącą się w moim gardle. Nie wiem dlaczego ale zabrzmiało to dla mnie bardzo złowieszczo. Angie wyglądała jakby chwile się wahała - Justin ja wyjeżdżam - powiedziała cicho nie patrząc w moją stronę
- Nie żartuj sobie ze mnie głupio - powiedziałem mając nadzieję, że ona na prawdę żartowała. Spojrzała na mnie smutno.
- Ja nie żartuje - spojrzała mi w oczy -jutro o 21 mam lot do Chicago a stamtąd jadę do babci
- Dlaczego? - starałem się zrozumieć - straciłem już dziecko nie mogę stracić teraz Ciebie
- Musze to zrobić - spojrzałem przed siebie - muszę to zrobić dla swojego i Twojego dobra. Męczę się tutaj Justin. Za dużo się wydarzyło. Nie radzę sobie z tym. Wszyscy o tym widzą
- Ale przecież jest coraz lepiej - wpatrywałem się w dziewczynę i modliłem się żeby to co się teraz dzieje, ta cała rozmowa okazała się tylko koszmarem - przecież dzisiaj jest dużo lepiej. Cholera my się nawet kochaliśmy - powiedziałem zdesperowany
- Nie jest Justin - ujęła moją dłoń i splotła nasze palce razem - i doskonale o tym wiesz. Nawet nasz seks był inny i też o tym wiesz. Razem ze stratą dziecka straciłam część siebie i potrzebuj e czasu żeby chociaż w części ją odzyskać. Ty też się męczysz i ja to widzę. Starasz się to ukryć ale nie wychodzi Ci. Widzę to smutne spojrzenie gdy na mnie patrzysz, czuje Twój ból - chciałem coś powiedzieć ale nie pozwoliła mi - powinnam być dla Ciebie oparciem ale ja ciągnę Cię na dół ze sobą. Justin czy Ty na prawdę nie widzisz, że idziemy na dno jak Titanic? - spojrzałem na nią zaskoczony - Moja ciemność pochłania Cie powoli i niszczy a ja tego dla Ciebie nie chcę. Zasługujesz na coś dużo lepszego.
- Angie ja to rozumiem - powiedziałem desperacko - przecież straciłaś dziecko
- Ty tez jeż je straciłeś - powiedziała smutno - i cierpisz za siebie i przeze mnie a tak nie powinno być
- Nie kochasz mnie? - zapytałem szeptem
- Kocham i już będę kochać do końca życia - pocałowała mnie delikatnie - moje uczucia się nie zmieniły i już nigdy nie zmienią ale Justin ja muszę to zrobić dla dobra nas obojga - powoli rozumiałem co ma na myśli ale nie chciałem żeby to robiła - już zawsze będziesz miłością mojego życia ale muszę zwrócić Ci wolność - powiedziała delikatnie i oddała mi pierścionek zaręczynowy. Poczułem łzę spływającą po mim policzku i otarłem ją szybko. Nie mogę się przy niej rozkleić.
- Nie chcę wolności jeśli ceną jest utrata Ciebie
- Ty mnie nie tracisz - uśmiechnęła się - ja już zawsze będę z Tobą. Moje serce i moja dusza już na zawsze należą do Ciebie
- Tak samo jest z moją duszą i moim sercem - trąciłem jej nos swoim i pocałowałem ją. Nie opierała się, oddała pocałunek
- Wiem - powiedziała i pocałowała mnie ponownie - idź już - poprosiła cicho ze łzami w oczach
- Nie chcę - mocno wtuliłem ją w swoje ciało
- Idź - poprosiła ponownie - nie utrudniaj tego co i tak już cholernie trudne - westchnąłem i pocałowałem jej czoło
- Przyjadę na lotnisko - powiedziałem wstając
- Nie Justin - spojrzała na mnie - to jest nasze pożegnanie. To dzisiaj widzimy się po raz ostatni na bardzo długi czas. Nie chcę żebyś pojawił się na lotnisku ponieważ serce pęknie mi ponownie. Pocałuj mnie ten ostatni raz i wyjdź nie odwracając się za siebie - wykonałem jej prośbę. Pocałowałem ją i wyszedłem bez odwracania się za siebie. Czułem, że obserwuje mnie z okna ale nie spojrzałem w tamtą stronę. Wsiadłem do samochodu i pojechałem do domu z zamiarem upicia się. Właśnie straciłem miłość mojego życia.
----------
Przepraszam.
Przepraszam was wszystkich za taki długi czas oczekiwania ale mam prywatne problemy. Plus rozdział pisałam przez dłuższy czas i tan na prawdę ma on z dwadzieścia wersji. Wybaczycie mi?
I jak wrażenia? Ja osobiście płakałam jak pisałam zakończenie. Cóż, tak miało być.
Kocham was, Pati x
Ryyyyczee ! ;( to jest takie piękne! Oni muszą być razem! Nie rób nam tego.
OdpowiedzUsuńPs. Kochaaam to i czekam na nexta <33
Mam nadzieje, że to nie koniec bloga:(
OdpowiedzUsuńMuszą do siebie wrócić! :)
http://onelifepart1.blogspot.com/?m=1
OdpowiedzUsuńZAPRASZAM ;)