niedziela, 6 października 2013

Rozdział 25 - Czas


Justin's POV


Przyjechałem do szpitala chwilę po karetce. Zaparkowałem i dosłownie wypadłem z samochodu. Przebiegłem przez parking i chwilę później znalazłem się przed głównym wejściem do budynku szpitala. Jedyne o czym mogłem teraz myśleć to Angie i dziecko. Jeśli teraz je stracimy to... Pokiwałem głową w celu odgonienia od siebie czarnych myśli. Wszedłem do środka i udałem się prosto do dyżurki. Stanąłem przed nią i cierpliwie czekałem aż kobieta siedząca na krześle skończy rozmawiać przez telefon
- Słucham? - poczułem ulgę gdy w końcu przeniosła swoją uwagę na mnie
- Gdzie leży Angela Robson?
- A kim Pan jest?
- Chłopakiem
- Ah - westchnęła i spojrzała w monitor stojący przed nią - jest w pokoju 42B
- A gdzie on jest?
- Pierwsze piętro
- Dziękuję - powiedziałem szybko i pobiegłem w stronę schodów. Chciałem znaleźć się przy niej jak najszybciej i pokazać, że jesteśmy w tym wszystkim razem. Wbiegłem po schodach i szybko znalazłem się na odpowiednim piętrze. Ruszyłem wzdłuż korytarza i rozglądałem się wszędzie. W końcu znalazłem pokój 42B. Chciałem do niego wejść ale wpadłem na faceta w białym fartuchu
- Przepraszam - wybąkałem i gdy już prawe przekroczyłem próg pokoju zatrzymał mnie jego głos
- A Pan to?
- Justin Bieber - spojrzał na mnie dziwnie - chłopak - wyjaśniłem szybko
- Doktor Make - przedstawił się i wyciągnął dłoń w moją stronę - obecnie jestem lekarzem prowadzącym Pańskiej dziewczyny
- Miło mi - uścisnąłem jego rękę - co się dokładnie stało?
- Pańska dziewczyna straciła przytomność co prawdopodobnie zostało wywołane stresem
- Stresem? - zapytałem zdziwiony
- Czy był Pan z nią chwilę przed omdleniem?
- Tak - kiwnąłem głową
- Czy może Pan powiedzieć mi co się dokładnie stało?
- Cóż leżeliśmy na łóżku i Angie dostała wiadomość. Wstała i podeszła do szafki. Wzięła telefon w dłoń i chwilę później łapałem ją
- Czy sprawdzał Pan co to była za wiadomość?
- Nie - przełknąłem gulę która utworzyła się w moim gardle czując, że to może mieć związek z całą sytuacją - nie miałem do tego głowy
- Rozumiem - kiwnął głową
- Co z dzieckiem?
- Z dzieckiem wszystko w porządku ale Angela musi teraz na siebie uważać
- Dopilnuje tego - facet uśmiechnął się na moje słowa
- Może Pan teraz wejść do pacjentki
- Dziękuję - odpowiedziałem ale lekarz już tego nie słyszał ponieważ zniknął w pokoju obok. Stanąłem przed drzwiami i potarłem kark. Wziąłem głęboki oddech i przekroczyłem próg. Widok Angie na łóżku ścisnął mój żołądek. Podszedłem do łóżka i stanąłem w jej nogach. Miała zamknięte oczy i oddychała spokojnie. Odetchnąłem z ulgą wiedząc, że z nią i dzieckiem wszytko w porządku
- Justin - usłyszałem cichy głos więc podszedłem do łóżka
- Jestem
- Wyjdź
- Co? - zaskoczyło mnie to totalnie
- Wyjdź
- Angi...
- Powiedziałam, że masz wyjść - przerwała mi
- Dlaczego? - nie mogłem uwierzyć, że między nami znowu było źle
- Może dlatego, że już wygrałeś?
- Co? - nie mogłem zrozumieć
- Powiedz mi jak się czułeś kiedy zakładałeś się o mnie
- Zakładałem  - zmarszczyłem brwi i dopiero po chwili zorientowałem się o co chodzi Angie - co Ty mówisz? - postanowiłem nie przyznawać się do niczego teraz ponieważ to nie była odpowiednia sytuacja
- Ogłuchłeś?
- Angie nie mam pojęcia o czym mówisz
- Nie kłam
- Angie przepr....
- Wyjdź - przerwała mi ponownie. Wiem, że byłem w kiepskiej sytuacji ponieważ nie spojrzała na mnie ani razu podczas naszej rozmowy, nie dała mi dojść do głosu i nie chciała słuchać moich wyjaśnień. Wstałem i wyszedłem z pokoju. Nie wiedząc co mam robić usiadłem na krześle stojącym przed pomieszczeniem w którym leżała moja ciężarna dziewczyna.


***


- Powiedziałeś jej gnoju! - krzyknąłem te słowa w twarz Mike'owi jednocześnie przyciskając go do ściany
- Pojebało Cię?
- Powiedziałeś jej skurwielu!
- Nic jej nie powiedziałem - odepchnął mnie - nic jej nie powiedziałem bo wiem, że jest w ciąży - poprawił swoje ubranie - nie chce mieć na sumieniu dziecka
- To kurwa kto jej to powiedział? - zapytałem wplatając palce we włosy
- Nie wiem - spojrzałem na Mike'a w momencie kiedy wzruszał ramionami - ale ten ktoś mógł sobie podarować do czasu aż urodzi - spojrzałem na niego zdziwiony
- Dlaczego jesteś po mojej stronie?
- Co? - tym razem to on był zdziwiony moimi słowami - słuchaj Bieber ostatnio może powiedziałem to i owo ale Angie jest dla mnie cholernie ważna i to dlatego nie popieram tego, że ktoś jej powiedział. I wyjaśnijmy sobie jedno - stanął blisko mnie a nasze twarze dzieliło od siebie tylko kilka centymetrów - nigdy nie będę po Twojej stronie. Zabrałeś mi dziewczynę
- Nie bądź śmieszny - zaśmiałem mu się w twarz - po pierwsze Angie nie jest rzeczą, po drugie nie zabrałem Ci jej
- Nie?
- Nie - odepchnąłem go od siebie. Bliskość z jaką stał przy mnie strasznie działała mi na nerwy - z tego co wiem to sama od Ciebie odeszła bo byłeś skurwielem który ją bił - chciał coś powiedzieć ale nie pozwoliłem mu - nie wiem jak można podnieść rękę na kobietę ale najwidoczniej Tobie się to podoba - zaśmiałem się - tylko słaby facet bije kobietę
- Zamknij się - wysyczał przez zęby
- Nie - pokiwałem głową - to Ty się zamknij i więcej nie zbliżaj się do Angie bo inaczej Cię zabiję, rozumiesz?
- Nie odważysz się
- Nie? - podniosłem brew - cóż jak chcesz skończyć tak ja kapitan The Dogs... - powiedziałem i ruszyłem w jego stronę
- Justin? - usłyszałem damski głos za sobą więc się odwróciłem - co Ty tu robisz?
- Przyjechałem porozmawiać - Van spojrzała na swojego brata i na mnie
- Z kim?
- Z Tobą - posłałem jej pocieszający uśmiech
- Wejdź - powiedziała i wskazała ręką na drzwi
- Wolałbym gdzieś na mieście - stwierdziłem szybko - najlepiej w pobliżu szpitala
- Jasne - kiwnęła głową - wejdę tylko po torebkę
- Czekam w samochodzie - powiedziałem i odwróciłem się w stronę Mike'a - z Tobą jeszcze nie skończyłem - przeszedłem obok niego i skierowałem się w stronę auta.


Angie's POV


Leżałam na łóżku i próbowałam poukładać sobie wszystko w głowie. Jak Justin mógł mi to zrobić?! Jak?! Jak można zakładać się o czyjeś uczucia?! To nie jest normalny, ludzki odruch. Poczułam łzy zbierające się w koncikach moich oczu więc pokiwałam głową. Nie mogłam teraz się rozpłakać. Westchnęłam i usiadłam na łóżku. Podniosłam poduszkę wyżej i oparłam się o wezgłowie. Na szafce obok stał kubek z wodą więc sięgnęłam po niego i upiłam kilka łyków chcąc pozbyć się suchości gardła. Odłożyłam kubek na miejsce i wzięłam telefon. Sprawdziłam czas i okazało się, że tata kończy dopiero za trzy godziny. Westchnęłam. Nie lubię tego miejsca i nie czuję się tutaj dobrze sama. Wybrałam numer Van i przyłożyłam urządzenie do ucha
- Angie? - odebrała po kilku sygnałach
- Nie śpiąca królewna - zaśmiałam się - co robisz?
- Jestem z Justinem na kawie
- Z Justinem? - zmarszczyłam brwi - Dlaczego?
- Chciał porozmawiać - między nami zapanowała cisza - nie uważasz, że powinnaś dać mu szansę by cokolwiek mógł powiedzieć?
- Van to nie Tw...
- Właśnie, że moja - przerwała mi - zachowujesz się jak rozkapryszone dziecko
- Co?
- Nie udawaj, że nie słyszałaś - zaśmiała się - porozmawiaj z nim
- Muszę wszystko przemyśleć - stwierdziłam po chwili ciszy
- Przyjechać?
- Przyjedź
- Dobrze
- Van - przyjaciółka prawdopodobnie chciała już zakończyć połączenie ale przerwałam jej
- Tak?
- Przyjedziesz sama? - zapytałam z nadzieją w głosie - Van?
- Tak Angie - westchnęła - będę sama. Angie wiesz, że będziesz musiała z nim porozmawiać?
- Wiem. Czekam Van - powiedziałam i rozłączyłam się. Oparłam głowę o poduszkę i zamknęłam oczy. Van miała rację. Powinnam pozwolić wytłumaczyć się Justinowi. Zamiast tego wyrzuciłam go z pokoju nie dając dojść do słowa. Musicie mnie zrozumieć. Ktoś stwierdził, że moje uczucia były obiektem zakładu a to jest niewybaczalne...


***

Otworzyłam oczy i jęknęłam. Intensywność światła wydobywającego się ze szpitalnych lamp była przerażająca. Zamrugałam kilka razy i odetchnęłam z ulgą kiedy oczy przyzwyczaiły się do jasności. 
- Witaj śpiąca królewno - głos Van uświadomił mi, że przyjechała
- Długo tu jesteś? - zapytałam 
- Dłuższą chwilę - uśmiechnęła się - spałaś tak słodko, że nie chciałam Cie budzić
- Przestań - upomniałam ją
- Wyglądałaś jak księżniczka
- Van - powiedziałam ostrzegawczo
- No co? - podniosła ręce do góry - ja tylko stwierdzam fakt
- Nie ważne - stwierdziłam - więc... - zaczęłam
- Więc co?
- O czym rozmawiałaś z Justinem? - zapytałam niepewnie

- Nie będę bawić się w listonosza - stwierdziła moja przyjaciółka i wiem, że byłam na straconej pozycji ale musiałam spróbować
- Van proszę, powiedz cokolwiek
- Nie
- Van...
- Angie... - jej ton ostrzegł mnie i proponował porzucenie pomysłu wyciągnięcia od niej przebiegu ich rozmowy
- W porządku - wzruszyłam ramionami - pamiętaj, że się zemszczę 
- Wiem, wiem - zaśmiała się i machnęła ręką - jak się czujesz? - w jej oczach dostrzegłam troskę. Kocham tą dziewczynę, no!
- Dobrze - spojrzała na mnie znacząco a ja westchnęłam - Van mówię poważnie, czuję się dobrze
- Na pewno?
- Tak - pokiwałam głową

- Powiesz dokładnie co Ci się stało?
- Sama dokładnie nie wiem - przeczesałam włosy pacami - pamiętam tylko tyle, że dostałam tego sms'a - wzięłam telefon, znalazłam wiadomość i podałam jej urządzenie - odczytałam ją i chwilę później widziałam ciemność i słyszałam krzyczącego Justina
- WOW! - Van aż gwizdnęła - kto to wysłał?
- Nie mam pojęcia - westchnęłam - Van powiedz mi czemu to wszystko spotyka mnie i Justina?
- Ludzie wam zazdroszczą - odpowiedziała po chwili ciszy - porozmawiaj z nim
- Potrzebuje czasu - odpowiedziałam szybko
- Nie potrzebujesz - stwierdziła a ja spojrzałam na nią zdziwiona - słuchaj Angie oboje jesteście dziwni kiedy ze sobą nie rozmawiacie i szczerze mówiąc mam już tego dość. Wy nie możecie ze sobą nie rozmawiać bo ludzie z waszego otoczenia na tym cierpią
- Nie przesadzasz?
- Nie bardzo - zaśmiała się i pokiwała głową - zamiast siedzieć tutaj teraz ze swoim facetem i przytulać się do niego siedzę tutaj sama i...

- Dziękuje przyjaciółko - wywróciłam oczami
- Dasz mi dokończyć?
- Proszę, proszę - zachęciłam ją

- Dziękuję - odpowiedziała - a więc zamiast siedzieć tutaj z Garym, Tobą i Justinem mój chłopak siedzi z Twoim na korytarzu i stara utrzymać się go przy zdrowych zmysłach
- Justin tu jest? - usiadłam na łóżku
- Tak - pokiwała głową - zawołać go?

- Nie wiem - zamknęłam oczy - tak - otworzyłam je - znaczy nie - zanim jednak moje słowa doleciały do uszu mojej przyjaciółki ta właśnie znikała za drzwiami pokoju w którym obecnie przebywałam. Chwilę później pojawił się w nich Justin. Wyglądał źle. Wpatrywaliśmy się w siebie przez dłuższą chwilę
- Jak się czujesz? - pierwszy się odezwał
- Powiedz, że to nie prawda - próbowałam powstrzymać łzy - powiedz, że się nie założyłeś - poczułam jak ciepła ciecz spływa po moich policzkach. Nienawidzę płakać przy Justinie. Schowałam twarz w dłoniach i chwilę później poczułam jak silne ramiona Justina oplatają się wokół mojego ciała. Czułam się w nich tak dobrze 

- Angie ja...
- Proszę po prostu powiedz, że to nie prawda - złapałam jego koszulkę i zacisnęłam na niej dłonie. Justin westchnął
- Nie było żadnego zakładu - odpowiedział a ja po chwili wybuchłam niepohamowanym płaczem - Angie nie płacz
- Przepraszam - wyszeptałam - myślałam, że Cię stracę
- Co? - w głosie Justina usłyszałam zdziwienie - Stracisz?
- Tak - podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy - gdyby okazało się, że ten zakład to prawda nie mogłabym Ci wybaczyć Justin. Zakładanie się o czyjeś uczucia jest straszne - w oczach mojego chłopaka dostrzegłam przerażenie
- To prawda - odpowiedział w końcu - Angie pamiętaj, że cokolwiek by się nie stało kocham Cie tak cholernie mocno, że to czasem aż boli

- Wiem Justin - uśmiechnęłam się - mam tak samo - dokończyłam i złączyłam nasze usta w pocałunku.


----------

A więc z góry przepraszam, że musieliście tyle czekać na kolejny rozdział. Miała napisać go Jola ale ze względu na ogólny brak czasu nie dała rady więc ja napisałam go za nią. Mam nadzieję, że nam wybaczycie. Co sądzicie o całej sytuacji? Justin dobrze zrobił, że się nie przyznał? 

Jezu mamy już ponad 9 tysięcy wyświetleń! Dziękujemy! 


MAMY NAJWSPANIALSZYCH CZYTELNIKÓW NA ŚWIECIE! ♥ Czytasz – komentuj. Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Do zobaczenia przy 26 rozdziale! ;)

- Pati

10 komentarzy:

  1. CHCEEEE KOLEJNYYYYYY ....!!!!!!!! <33333

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu to jest świetne! Kiedy kolejny?

    OdpowiedzUsuń
  3. Jejkuu piękne. *.* Justin musi się kiedyś przyznać tylko jak zachowa się Angie? Proszee szyybkoo następny! ;****

    OdpowiedzUsuń
  4. Boże zakochałam się w tym opowiadaniu. Trafiłam na nie przez przypadek (link znalazłam na tt) i już wiem co będę robić wieczorami. Dziękuję za to, że to piszecie. KOCHAM WAS ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejejejje <3 Czekam na next dziewczyny !
    .
    .
    .
    .
    szkoda że jej nie powiedział....

    OdpowiedzUsuń
  6. omg jaki rozdział *.*
    świetny <3
    ta zołza wszystko popsuła przez nia Angie trafiła do szpitala -.-
    ahh by nic im nie było <3
    wcale nie zabrał mu dziewczyny i Justin dobrze powiedział mu :)
    hmm.. słabo wyszło ;/ ale dobrze narazie jest tak jak jest ..bo gdyby teraz powiedział przecież Angie pewnie znowu by sie źle poczuła i mogłaby nawet stracić dziecko ;o ;c
    oni są idealna parą *.* tylko ten zjebany zakład .. -.-
    czekam na kolejny ;)
    pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ty masz świadomość że to wszystko jest zmyślone?

      Usuń
    2. hahahahahaha. to dojebałaś/eś. MISZCZ

      Usuń

Dziękujemy za komentarz ♥ Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna ;) do zobaczenia przy kolejnym rozdziale ♥ Jola i Pati