Angie's POV
Leżałam sama w pomieszczeniu i czekałam aż Justin przyniesie mi gorącą czekoladę. Dwie godziny temu tato był u mnie i powiedział, że przyjedzie wieczorem i rano przed pracą. Źle było go widzieć zmartwionego... zresztą Justina i Van też. Cieszyłam się, że to jednak nie prawda i ta wiadomość to tylko po to żebyśmy nie byli razem. Tak bardzo chciałabym żeby ten koszmar się skończył, to jest na prawdę męczące... ten ciągły stres i bezradność. Cieszę się, że mam taką osobę przy sobie jak Justin, który zawsze mnie wspiera, kocha mnie, troszczy się o mnie i po prostu przy mnie jest. Nie chcę nikogo innego, zawsze będę go kochać w końcu będzie ojcem mojego dziecka i chcę z nim spędzić resztę życia...
- Wybacz, że tak długo ale kolejka była niesamowita. Widziałaś ile tutaj jest ciężarnych kobiet i wszystkie musiałem przepuścić bo pchały się na mnie tymi dziećmi... znaczy brzuchami - odłożył kubek z gorącym napojem na stoliku obok mojego łóżka i usiadł łapiąc mnie za rękę - tak czy siak nawet kobieta w ciąży jest agresywna
- Justin co ty wygadujesz? - zaczęłam się chichotać
- No co? Byłem naocznym świadkiem bójki o ostatnie witaminy. To jest coś przerażającego - popatrzyłam na niego i zaczęłam się śmiać - To nie jest nic śmiesznego Angie. Ja mówię poważnie, one mogły się pozabijać a te brzuchy to jak jakaś tarcza
- Boże Justin! - nie mogłam już powstrzymać śmiechu
- Dobrze Cię widzieć uśmiechniętą - powiedział Justin kiedy już skończyłam się śmiać. Popatrzyłam tylko na niego bo za bardzo nie wiedziałam co mam odpowiedzieć
- Justin tak się zastanawiam - urwałam na chwilę - jak będzie wyglądała nasza przyszłość? - spuściłam wzrok za swoje ręce
- Jak to jak? Będziemy rodziną. Będziemy mieć dziecko... na razie jedno, z czasem pomyślimy o drugim. Weźmiemy ślub i razem się zestarzejemy a ja będę Cię rozpieszczał - palcem wskazującym zmusił mnie do podniesienia na niego wzroku - Kocham Cię. I nie mogę pozwolić abyś wątpiła w moje uczucie jakie żywię do Ciebie
- Justin j...
- Daj mi dokończyć - był jakiś dziwny i zdenerwowany - po prostu chcę mieć pewność, że już nigdy nie zwątpisz w moją miłość do Ciebie
- Justin co ty...- Justin przez dłuższy czas trzymał coś w rękach
- Angelo Robson... czy zostaniesz moją żoną? - otworzył pudełeczko a w nim znajdował się śliczny pierścionek z białego i żółtego złota. Po bokach miał małe diamenciki a główny był duży i nawet nie wiem jak go opisać. Całkiem mnie zamurowało
- J-jak to? Chcesz się ze mną ożenić? - popatrzyłam na niego jakby był jakimś psychopatą
- Kocham Cię. A po za tym będziemy mieli dziecko i dobrze by było gdybyśmy stworzyli rodzinę
- Nie wiem co powiedzieć - przyznałam szczerze
- Po prostu się zgódź. Bądźmy razem i bądźmy pewni swoich uczuć. Tak bardzo Cię kocham, muszę, chcę i pragnę być z Tobą już na zawsze - Patrzyłam się na niego i całkiem oniemiałam - Angie? Zgadzasz się czy nie?
- J-ja... sama nie wiem. To znaczy chcę być z Tobą i to zawsze...
- Czyli, że się zgadzasz?
- I naprawdę Cię kocham...
- Czyli, że się zgadzasz?
- Myślę dokładnie tak samo jak ty tylko...
- Angie zgadzasz się czy nie?!
- TAK! Zgadzam się! - popatrzyłam na niego - Zgadzam się założyć z Tobą rodzinę. Zgadzam się być z Tobą zawsze i zgadzam się być Twoją na zawsze. Kocham Cię - Justin wziął moją dłoń i delikatnie wsunął mi pierścionek na palec i pocałował mnie w dłoń, pieczętując w ten sposób nasze zaręczyny
- Jesteś już tylko moja - powiedział te słowa i złączył nasze usta. Uśmiechnęłam się przez pocałunek.
***
Leżałam sobie w ciemnym pokoju szpitalnym, od jakiś dobrych dwóch godzin nie mogłam zasnąć. Patrzyłam na pierścionek i zastanawiałam się od jak dawna Justin już go miał, czy zanim się dowiedział, że jestem w ciąży czy już po fakcie. Dlaczego tak bardzo wątpię w jego uczucia? Dlaczego po prostu nie mogę cieszyć się myślą, że jest i będzie ojcem mojego dziecka i moim mężem? Chcę się cieszyć ale nie mogę. Zawaliłam całe swoje życie. Zamiast skończyć szkołę jako wzorowa uczennica, będę kończyć szkołę jako ciężarna. Poczułam poczucie winy i chyba zaczęłam żałować znajomości z Justinem... Tak bardzo chciałabym teraz porozmawiać z mamą i opowiedzieć jej o moich wątpliwościach. Mamy chyba wiedzą co robić w takich przypadkach. Poczułam łzy zbierające się w kącikach moich oczu więc pozwoliłam im swobodnie płynąć. Już nie chciałam dłużej duścić w sobie wszystkiego. A może powinnam zadzwonić do Justina i powiedzieć mu, że zaręczyny nastąpiły za szybko? To nie tak, że się nie cieszę bo cieszę. I to bardzo. Ale spójrzcie zna to wszystko z mojej perspektywy. Mam dopiero osiemnaście lat, dziecko w drodze i ślub w prawdopodobnie niedalekiej przyszłości a to nie tak miało wyglądać. Miałam skończyć szkołę jako najlepsza uczennica, dostać się na wymarzoną uczelnię, zostać prawnikiem, odnieść sukces zawodowy... No i pojawił się Justin. Rozkochał mnie w sobie, zrobił dziecko i się oświadczył czyli wywrócił moje życie do góry nogami...
Justin's POV
- Stary wpakowałeś się w takie gówno, że to będzie największy koszmar w Twoim życiu - No wiem ale... - Stary nie ma żadnego ale! Znowu ją okłamałeś! Znowu jej nie powiedziałeś prawdy! Znowu... podkreślam słowo znowu bo zachowałeś się jak baba i zamiast wyznać jej wszystko ty musiałeś znowu ją okłamać i wbić jeszcze głębiej nóż w plecy. Dobrze wiesz, że prędzej czy później się dowie i wtedy już może Ci nie wybaczyć... i nagle startujesz z zaręczynami?! Wiesz jak ona będzie się czuła dowiadując się o tym, że to jednak była prawda i jak będzie zrywała z Tobą zaręczyny?! - Wiem stary okey!! Wiem jak będzie się czuła! Gary... czy ty nie rozumiesz, że ona jest dla mnie wszystkim?! Tak bardzo ją kocham, że mogę przez tą miłość umrzeć! Będzie moją żoną i matką mojego dziecka... planowałem to zupełnie inaczej... - Co planowałeś zupełnie inaczej? - Gary popatrzył na mnie nie wiedząc co mam na myśli -Ten pierścionek miałem już bardzo długo przed tym zanim się dowiedziałem o ciąży i planowałem oświadczyć się jej na koniec roku szkolnego. Ale wszystko się zmieniło w tym moje plany - A co to zmieni Justin? Co to zmieni jeżeli ona się dowie, że ten zakład to jednak prawda i jeżeli się dowie o tym, że już wcześniej planowałeś się jej oświadczyć? Ona popadnie w załamanie... nie wiem już Justin co powinieneś zrobić. Na samym początku mówiłem Ci żebyś nawet nie wchodził w ten zakład ale ty się uparłeś i musiałeś jej pokazać, że możesz zrobić wszystko. Później mówiłem Ci żebyś jej od razu powiedział... a tak minęło już pół roku odkąd jesteście razem i dalej ona nie zna prawdy - siedziałem na kanapie i słuchałem - Ale ja ją naprawdę kocham - przyznałem nieśmiało - Jeżeli byś ją kochał powiedział byś jej całą prawdę wtedy kiedy należałoby to zrobić - Gary powiedział sucho - Może dlatego, że ją kocham nie powiedziałem prawdy? - Gdybyś ją kochał nie okłamywałbyś jej jak to robisz od początku waszej znajomości! - Gary wstał a ja po chwili zrobiłem to samo - Nie mogę patrzeć na jej łzy! Nie mogę patrzeć jak cierpi i jest smutna a zwłaszcza z mojego powodu! Tak ją kocham, że bez żadnego zastanowienia się oddałbym za nią życie jeżeli by była taka potrzeba - Justin musisz powiedzieć jej w końcu prawdę! - A co mam jej niby powiedzieć?! Hej Angie ten cały zakład jest prawdą? - No właśnie tak by wypadało powiedzieć - Przepraszam - słysząc kobiecy głos odwróciłem się momentalnie i gdy zobaczyłem kto tam stoi aż mi się serce zatrzymało - Pani Robson? - zamarłem - Przecież Pani mama nie żyje...
----------
***
Leżałam sobie w ciemnym pokoju szpitalnym, od jakiś dobrych dwóch godzin nie mogłam zasnąć. Patrzyłam na pierścionek i zastanawiałam się od jak dawna Justin już go miał, czy zanim się dowiedział, że jestem w ciąży czy już po fakcie. Dlaczego tak bardzo wątpię w jego uczucia? Dlaczego po prostu nie mogę cieszyć się myślą, że jest i będzie ojcem mojego dziecka i moim mężem? Chcę się cieszyć ale nie mogę. Zawaliłam całe swoje życie. Zamiast skończyć szkołę jako wzorowa uczennica, będę kończyć szkołę jako ciężarna. Poczułam poczucie winy i chyba zaczęłam żałować znajomości z Justinem... Tak bardzo chciałabym teraz porozmawiać z mamą i opowiedzieć jej o moich wątpliwościach. Mamy chyba wiedzą co robić w takich przypadkach. Poczułam łzy zbierające się w kącikach moich oczu więc pozwoliłam im swobodnie płynąć. Już nie chciałam dłużej duścić w sobie wszystkiego. A może powinnam zadzwonić do Justina i powiedzieć mu, że zaręczyny nastąpiły za szybko? To nie tak, że się nie cieszę bo cieszę. I to bardzo. Ale spójrzcie zna to wszystko z mojej perspektywy. Mam dopiero osiemnaście lat, dziecko w drodze i ślub w prawdopodobnie niedalekiej przyszłości a to nie tak miało wyglądać. Miałam skończyć szkołę jako najlepsza uczennica, dostać się na wymarzoną uczelnię, zostać prawnikiem, odnieść sukces zawodowy... No i pojawił się Justin. Rozkochał mnie w sobie, zrobił dziecko i się oświadczył czyli wywrócił moje życie do góry nogami...
Justin's POV
- Stary wpakowałeś się w takie gówno, że to będzie największy koszmar w Twoim życiu - No wiem ale... - Stary nie ma żadnego ale! Znowu ją okłamałeś! Znowu jej nie powiedziałeś prawdy! Znowu... podkreślam słowo znowu bo zachowałeś się jak baba i zamiast wyznać jej wszystko ty musiałeś znowu ją okłamać i wbić jeszcze głębiej nóż w plecy. Dobrze wiesz, że prędzej czy później się dowie i wtedy już może Ci nie wybaczyć... i nagle startujesz z zaręczynami?! Wiesz jak ona będzie się czuła dowiadując się o tym, że to jednak była prawda i jak będzie zrywała z Tobą zaręczyny?! - Wiem stary okey!! Wiem jak będzie się czuła! Gary... czy ty nie rozumiesz, że ona jest dla mnie wszystkim?! Tak bardzo ją kocham, że mogę przez tą miłość umrzeć! Będzie moją żoną i matką mojego dziecka... planowałem to zupełnie inaczej... - Co planowałeś zupełnie inaczej? - Gary popatrzył na mnie nie wiedząc co mam na myśli -Ten pierścionek miałem już bardzo długo przed tym zanim się dowiedziałem o ciąży i planowałem oświadczyć się jej na koniec roku szkolnego. Ale wszystko się zmieniło w tym moje plany - A co to zmieni Justin? Co to zmieni jeżeli ona się dowie, że ten zakład to jednak prawda i jeżeli się dowie o tym, że już wcześniej planowałeś się jej oświadczyć? Ona popadnie w załamanie... nie wiem już Justin co powinieneś zrobić. Na samym początku mówiłem Ci żebyś nawet nie wchodził w ten zakład ale ty się uparłeś i musiałeś jej pokazać, że możesz zrobić wszystko. Później mówiłem Ci żebyś jej od razu powiedział... a tak minęło już pół roku odkąd jesteście razem i dalej ona nie zna prawdy - siedziałem na kanapie i słuchałem - Ale ja ją naprawdę kocham - przyznałem nieśmiało - Jeżeli byś ją kochał powiedział byś jej całą prawdę wtedy kiedy należałoby to zrobić - Gary powiedział sucho - Może dlatego, że ją kocham nie powiedziałem prawdy? - Gdybyś ją kochał nie okłamywałbyś jej jak to robisz od początku waszej znajomości! - Gary wstał a ja po chwili zrobiłem to samo - Nie mogę patrzeć na jej łzy! Nie mogę patrzeć jak cierpi i jest smutna a zwłaszcza z mojego powodu! Tak ją kocham, że bez żadnego zastanowienia się oddałbym za nią życie jeżeli by była taka potrzeba - Justin musisz powiedzieć jej w końcu prawdę! - A co mam jej niby powiedzieć?! Hej Angie ten cały zakład jest prawdą? - No właśnie tak by wypadało powiedzieć - Przepraszam - słysząc kobiecy głos odwróciłem się momentalnie i gdy zobaczyłem kto tam stoi aż mi się serce zatrzymało - Pani Robson? - zamarłem - Przecież Pani mama nie żyje...
----------
I mamy rozdział 26. ;) Jezu ale zwrot akcji co? Oświadczyny i pojawienie się mamy Angie która... nie żyje. Jak myślicie co będzie dalej?
MAMY NAJWSPANIALSZYCH CZYTELNIKÓW NA ŚWIECIE! ♥ Czytasz – komentuj. Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Do zobaczenia przy 27 rozdziale! ;)
- Jola