sobota, 12 października 2013

Rozdział 26 - Szok



Angie's POV

Leżałam sama w pomieszczeniu i czekałam aż Justin przyniesie mi gorącą czekoladę. Dwie godziny temu tato był u mnie i powiedział, że przyjedzie wieczorem i rano przed pracą. Źle było go widzieć zmartwionego... zresztą Justina i Van też. Cieszyłam się, że to jednak nie prawda i ta wiadomość to tylko po to żebyśmy nie byli razem. Tak bardzo chciałabym żeby ten koszmar się skończył, to jest na prawdę męczące... ten ciągły stres i bezradność. Cieszę się, że mam taką osobę przy sobie jak Justin, który zawsze mnie wspiera, kocha mnie, troszczy się o mnie i po prostu przy mnie jest. Nie chcę nikogo innego, zawsze będę go kochać w końcu będzie ojcem mojego dziecka i chcę z nim spędzić resztę życia... - Wybacz, że tak długo ale kolejka była niesamowita. Widziałaś ile tutaj jest ciężarnych kobiet i wszystkie musiałem przepuścić bo pchały się na mnie tymi dziećmi... znaczy brzuchami - odłożył kubek z gorącym napojem na stoliku obok mojego łóżka i usiadł łapiąc mnie za rękę - tak czy siak nawet kobieta w ciąży jest agresywna - Justin co ty wygadujesz? - zaczęłam się chichotać - No co? Byłem naocznym świadkiem bójki o ostatnie witaminy. To jest coś przerażającego - popatrzyłam na niego i zaczęłam się śmiać - To nie jest nic śmiesznego Angie. Ja mówię poważnie, one mogły się pozabijać a te brzuchy to jak jakaś tarcza 
- Boże Justin! - nie mogłam już powstrzymać śmiechu - Dobrze Cię widzieć uśmiechniętą - powiedział Justin kiedy już skończyłam się śmiać. Popatrzyłam tylko na niego bo za bardzo nie wiedziałam co mam odpowiedzieć - Justin tak się zastanawiam - urwałam na chwilę - jak będzie wyglądała nasza przyszłość? - spuściłam wzrok za swoje ręce - Jak to jak? Będziemy rodziną. Będziemy mieć dziecko... na razie jedno, z czasem pomyślimy o drugim. Weźmiemy ślub i razem się zestarzejemy a ja będę Cię rozpieszczał - palcem wskazującym zmusił mnie do podniesienia na niego wzroku - Kocham Cię. I nie mogę pozwolić abyś wątpiła w moje uczucie jakie żywię do Ciebie - Justin j... - Daj mi dokończyć - był jakiś dziwny i zdenerwowany - po prostu chcę mieć pewność, że już nigdy nie zwątpisz w moją miłość do Ciebie - Justin co ty...- Justin przez dłuższy czas trzymał coś w rękach - Angelo Robson... czy zostaniesz moją żoną? - otworzył pudełeczko a w nim znajdował się śliczny pierścionek z białego i żółtego złota. Po bokach miał małe diamenciki a główny był duży i nawet nie wiem jak go opisać. Całkiem mnie zamurowało
- J-jak to? Chcesz się ze mną ożenić? - popatrzyłam na niego jakby był jakimś psychopatą - Kocham Cię. A po za tym będziemy mieli dziecko i dobrze by było gdybyśmy stworzyli rodzinę - Nie wiem co powiedzieć - przyznałam szczerze - Po prostu się zgódź. Bądźmy razem i bądźmy pewni swoich uczuć. Tak bardzo Cię kocham, muszę, chcę i pragnę być z Tobą już na zawsze - Patrzyłam się na niego i całkiem oniemiałam - Angie? Zgadzasz się czy nie? - J-ja... sama nie wiem. To znaczy chcę być z Tobą i to zawsze... - Czyli, że się zgadzasz? - I naprawdę Cię kocham... - Czyli, że się zgadzasz? - Myślę dokładnie tak samo jak ty tylko... - Angie zgadzasz się czy nie?! - TAK! Zgadzam się! - popatrzyłam na niego - Zgadzam się założyć z Tobą rodzinę. Zgadzam się być z Tobą zawsze i zgadzam się być Twoją na zawsze. Kocham Cię - Justin wziął moją dłoń i delikatnie wsunął mi pierścionek na palec i pocałował mnie w dłoń, pieczętując w ten sposób nasze zaręczyny - Jesteś już tylko moja - powiedział te słowa i złączył nasze usta. Uśmiechnęłam się przez pocałunek.


***


Leżałam sobie w ciemnym pokoju szpitalnym, od jakiś dobrych dwóch godzin nie mogłam zasnąć. Patrzyłam na pierścionek i zastanawiałam się od jak dawna Justin już go miał, czy zanim się dowiedział, że jestem w ciąży czy już po fakcie. Dlaczego tak bardzo wątpię w jego uczucia? Dlaczego po prostu nie mogę cieszyć się myślą, że jest i będzie ojcem mojego dziecka i moim mężem? Chcę się cieszyć ale nie mogę. Zawaliłam całe swoje życie. Zamiast skończyć szkołę jako wzorowa uczennica, będę kończyć szkołę jako ciężarna. Poczułam poczucie winy i chyba zaczęłam żałować znajomości z Justinem... Tak bardzo chciałabym teraz porozmawiać z mamą i opowiedzieć jej o moich wątpliwościach. Mamy chyba wiedzą co robić w takich przypadkach. Poczułam łzy zbierające się w kącikach moich oczu więc pozwoliłam im swobodnie płynąć. Już nie chciałam dłużej duścić w sobie wszystkiego. A może powinnam zadzwonić do Justina i powiedzieć mu, że zaręczyny nastąpiły za szybko? To nie tak, że się nie cieszę bo cieszę. I to bardzo. Ale spójrzcie zna to wszystko z mojej perspektywy. Mam dopiero osiemnaście lat, dziecko w drodze i ślub w prawdopodobnie niedalekiej przyszłości a to nie tak miało wyglądać. Miałam skończyć szkołę jako najlepsza uczennica, dostać się na wymarzoną uczelnię, zostać prawnikiem, odnieść sukces zawodowy... No i pojawił się Justin. Rozkochał mnie w sobie, zrobił dziecko i się oświadczył czyli wywrócił moje życie do góry nogami...


Justin's POV


- Stary wpakowałeś się w takie gówno, że to będzie największy koszmar w Twoim życiu - No wiem ale... - Stary nie ma żadnego ale! Znowu ją okłamałeś! Znowu jej nie powiedziałeś prawdy! Znowu... podkreślam słowo znowu bo zachowałeś się jak baba i zamiast wyznać jej wszystko ty musiałeś znowu ją okłamać i wbić jeszcze głębiej nóż w plecy. Dobrze wiesz, że prędzej czy później się dowie i wtedy już może Ci nie wybaczyć... i nagle startujesz z zaręczynami?! Wiesz jak ona będzie się czuła dowiadując się o tym, że to jednak była prawda i jak będzie zrywała z Tobą zaręczyny?! - Wiem stary okey!! Wiem jak będzie się czuła! Gary... czy ty nie rozumiesz, że ona jest dla mnie wszystkim?! Tak bardzo ją kocham, że mogę przez tą miłość umrzeć! Będzie moją żoną i matką mojego dziecka... planowałem to zupełnie inaczej... - Co planowałeś zupełnie inaczej? - Gary popatrzył na mnie nie wiedząc co mam na myśli -Ten pierścionek miałem już bardzo długo przed tym zanim się dowiedziałem o ciąży i planowałem oświadczyć się jej na koniec roku szkolnego. Ale wszystko się zmieniło w tym moje plany - A co to zmieni Justin? Co to zmieni jeżeli ona się dowie, że ten zakład to jednak prawda i jeżeli się dowie o tym, że już wcześniej planowałeś się jej oświadczyć? Ona popadnie w załamanie... nie wiem już Justin co powinieneś zrobić. Na samym początku mówiłem Ci żebyś nawet nie wchodził w ten zakład ale ty się uparłeś i musiałeś jej pokazać, że możesz zrobić wszystko. Później mówiłem Ci żebyś jej od razu powiedział... a tak minęło już pół roku odkąd jesteście razem i dalej ona nie zna prawdy - siedziałem na kanapie i słuchałem - Ale ja ją naprawdę kocham - przyznałem nieśmiało - Jeżeli byś ją kochał powiedział byś jej całą prawdę wtedy kiedy należałoby to zrobić - Gary powiedział sucho - Może dlatego, że ją kocham nie powiedziałem prawdy? - Gdybyś ją kochał nie okłamywałbyś jej jak to robisz od początku waszej znajomości! - Gary wstał a ja po chwili zrobiłem to samo - Nie mogę patrzeć na jej łzy! Nie mogę patrzeć jak cierpi i jest smutna a zwłaszcza z mojego powodu! Tak ją kocham, że bez żadnego zastanowienia się oddałbym za nią życie jeżeli by była taka potrzeba - Justin musisz powiedzieć jej w końcu prawdę! - A co mam jej niby powiedzieć?! Hej Angie ten cały zakład jest prawdą? - No właśnie tak by wypadało powiedzieć - Przepraszam - słysząc kobiecy głos odwróciłem się momentalnie i gdy zobaczyłem kto tam stoi aż mi się serce zatrzymało - Pani Robson? - zamarłem - Przecież Pani mama nie żyje...



----------

I mamy rozdział 26. ;) Jezu ale zwrot akcji co? Oświadczyny i pojawienie się mamy Angie która... nie żyje. Jak myślicie co będzie dalej?


MAMY NAJWSPANIALSZYCH CZYTELNIKÓW NA ŚWIECIE! ♥ Czytasz – komentuj. Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Do zobaczenia przy 27 rozdziale! ;)

- Jola

niedziela, 6 października 2013

Rozdział 25 - Czas


Justin's POV


Przyjechałem do szpitala chwilę po karetce. Zaparkowałem i dosłownie wypadłem z samochodu. Przebiegłem przez parking i chwilę później znalazłem się przed głównym wejściem do budynku szpitala. Jedyne o czym mogłem teraz myśleć to Angie i dziecko. Jeśli teraz je stracimy to... Pokiwałem głową w celu odgonienia od siebie czarnych myśli. Wszedłem do środka i udałem się prosto do dyżurki. Stanąłem przed nią i cierpliwie czekałem aż kobieta siedząca na krześle skończy rozmawiać przez telefon
- Słucham? - poczułem ulgę gdy w końcu przeniosła swoją uwagę na mnie
- Gdzie leży Angela Robson?
- A kim Pan jest?
- Chłopakiem
- Ah - westchnęła i spojrzała w monitor stojący przed nią - jest w pokoju 42B
- A gdzie on jest?
- Pierwsze piętro
- Dziękuję - powiedziałem szybko i pobiegłem w stronę schodów. Chciałem znaleźć się przy niej jak najszybciej i pokazać, że jesteśmy w tym wszystkim razem. Wbiegłem po schodach i szybko znalazłem się na odpowiednim piętrze. Ruszyłem wzdłuż korytarza i rozglądałem się wszędzie. W końcu znalazłem pokój 42B. Chciałem do niego wejść ale wpadłem na faceta w białym fartuchu
- Przepraszam - wybąkałem i gdy już prawe przekroczyłem próg pokoju zatrzymał mnie jego głos
- A Pan to?
- Justin Bieber - spojrzał na mnie dziwnie - chłopak - wyjaśniłem szybko
- Doktor Make - przedstawił się i wyciągnął dłoń w moją stronę - obecnie jestem lekarzem prowadzącym Pańskiej dziewczyny
- Miło mi - uścisnąłem jego rękę - co się dokładnie stało?
- Pańska dziewczyna straciła przytomność co prawdopodobnie zostało wywołane stresem
- Stresem? - zapytałem zdziwiony
- Czy był Pan z nią chwilę przed omdleniem?
- Tak - kiwnąłem głową
- Czy może Pan powiedzieć mi co się dokładnie stało?
- Cóż leżeliśmy na łóżku i Angie dostała wiadomość. Wstała i podeszła do szafki. Wzięła telefon w dłoń i chwilę później łapałem ją
- Czy sprawdzał Pan co to była za wiadomość?
- Nie - przełknąłem gulę która utworzyła się w moim gardle czując, że to może mieć związek z całą sytuacją - nie miałem do tego głowy
- Rozumiem - kiwnął głową
- Co z dzieckiem?
- Z dzieckiem wszystko w porządku ale Angela musi teraz na siebie uważać
- Dopilnuje tego - facet uśmiechnął się na moje słowa
- Może Pan teraz wejść do pacjentki
- Dziękuję - odpowiedziałem ale lekarz już tego nie słyszał ponieważ zniknął w pokoju obok. Stanąłem przed drzwiami i potarłem kark. Wziąłem głęboki oddech i przekroczyłem próg. Widok Angie na łóżku ścisnął mój żołądek. Podszedłem do łóżka i stanąłem w jej nogach. Miała zamknięte oczy i oddychała spokojnie. Odetchnąłem z ulgą wiedząc, że z nią i dzieckiem wszytko w porządku
- Justin - usłyszałem cichy głos więc podszedłem do łóżka
- Jestem
- Wyjdź
- Co? - zaskoczyło mnie to totalnie
- Wyjdź
- Angi...
- Powiedziałam, że masz wyjść - przerwała mi
- Dlaczego? - nie mogłem uwierzyć, że między nami znowu było źle
- Może dlatego, że już wygrałeś?
- Co? - nie mogłem zrozumieć
- Powiedz mi jak się czułeś kiedy zakładałeś się o mnie
- Zakładałem  - zmarszczyłem brwi i dopiero po chwili zorientowałem się o co chodzi Angie - co Ty mówisz? - postanowiłem nie przyznawać się do niczego teraz ponieważ to nie była odpowiednia sytuacja
- Ogłuchłeś?
- Angie nie mam pojęcia o czym mówisz
- Nie kłam
- Angie przepr....
- Wyjdź - przerwała mi ponownie. Wiem, że byłem w kiepskiej sytuacji ponieważ nie spojrzała na mnie ani razu podczas naszej rozmowy, nie dała mi dojść do głosu i nie chciała słuchać moich wyjaśnień. Wstałem i wyszedłem z pokoju. Nie wiedząc co mam robić usiadłem na krześle stojącym przed pomieszczeniem w którym leżała moja ciężarna dziewczyna.


***


- Powiedziałeś jej gnoju! - krzyknąłem te słowa w twarz Mike'owi jednocześnie przyciskając go do ściany
- Pojebało Cię?
- Powiedziałeś jej skurwielu!
- Nic jej nie powiedziałem - odepchnął mnie - nic jej nie powiedziałem bo wiem, że jest w ciąży - poprawił swoje ubranie - nie chce mieć na sumieniu dziecka
- To kurwa kto jej to powiedział? - zapytałem wplatając palce we włosy
- Nie wiem - spojrzałem na Mike'a w momencie kiedy wzruszał ramionami - ale ten ktoś mógł sobie podarować do czasu aż urodzi - spojrzałem na niego zdziwiony
- Dlaczego jesteś po mojej stronie?
- Co? - tym razem to on był zdziwiony moimi słowami - słuchaj Bieber ostatnio może powiedziałem to i owo ale Angie jest dla mnie cholernie ważna i to dlatego nie popieram tego, że ktoś jej powiedział. I wyjaśnijmy sobie jedno - stanął blisko mnie a nasze twarze dzieliło od siebie tylko kilka centymetrów - nigdy nie będę po Twojej stronie. Zabrałeś mi dziewczynę
- Nie bądź śmieszny - zaśmiałem mu się w twarz - po pierwsze Angie nie jest rzeczą, po drugie nie zabrałem Ci jej
- Nie?
- Nie - odepchnąłem go od siebie. Bliskość z jaką stał przy mnie strasznie działała mi na nerwy - z tego co wiem to sama od Ciebie odeszła bo byłeś skurwielem który ją bił - chciał coś powiedzieć ale nie pozwoliłem mu - nie wiem jak można podnieść rękę na kobietę ale najwidoczniej Tobie się to podoba - zaśmiałem się - tylko słaby facet bije kobietę
- Zamknij się - wysyczał przez zęby
- Nie - pokiwałem głową - to Ty się zamknij i więcej nie zbliżaj się do Angie bo inaczej Cię zabiję, rozumiesz?
- Nie odważysz się
- Nie? - podniosłem brew - cóż jak chcesz skończyć tak ja kapitan The Dogs... - powiedziałem i ruszyłem w jego stronę
- Justin? - usłyszałem damski głos za sobą więc się odwróciłem - co Ty tu robisz?
- Przyjechałem porozmawiać - Van spojrzała na swojego brata i na mnie
- Z kim?
- Z Tobą - posłałem jej pocieszający uśmiech
- Wejdź - powiedziała i wskazała ręką na drzwi
- Wolałbym gdzieś na mieście - stwierdziłem szybko - najlepiej w pobliżu szpitala
- Jasne - kiwnęła głową - wejdę tylko po torebkę
- Czekam w samochodzie - powiedziałem i odwróciłem się w stronę Mike'a - z Tobą jeszcze nie skończyłem - przeszedłem obok niego i skierowałem się w stronę auta.


Angie's POV


Leżałam na łóżku i próbowałam poukładać sobie wszystko w głowie. Jak Justin mógł mi to zrobić?! Jak?! Jak można zakładać się o czyjeś uczucia?! To nie jest normalny, ludzki odruch. Poczułam łzy zbierające się w koncikach moich oczu więc pokiwałam głową. Nie mogłam teraz się rozpłakać. Westchnęłam i usiadłam na łóżku. Podniosłam poduszkę wyżej i oparłam się o wezgłowie. Na szafce obok stał kubek z wodą więc sięgnęłam po niego i upiłam kilka łyków chcąc pozbyć się suchości gardła. Odłożyłam kubek na miejsce i wzięłam telefon. Sprawdziłam czas i okazało się, że tata kończy dopiero za trzy godziny. Westchnęłam. Nie lubię tego miejsca i nie czuję się tutaj dobrze sama. Wybrałam numer Van i przyłożyłam urządzenie do ucha
- Angie? - odebrała po kilku sygnałach
- Nie śpiąca królewna - zaśmiałam się - co robisz?
- Jestem z Justinem na kawie
- Z Justinem? - zmarszczyłam brwi - Dlaczego?
- Chciał porozmawiać - między nami zapanowała cisza - nie uważasz, że powinnaś dać mu szansę by cokolwiek mógł powiedzieć?
- Van to nie Tw...
- Właśnie, że moja - przerwała mi - zachowujesz się jak rozkapryszone dziecko
- Co?
- Nie udawaj, że nie słyszałaś - zaśmiała się - porozmawiaj z nim
- Muszę wszystko przemyśleć - stwierdziłam po chwili ciszy
- Przyjechać?
- Przyjedź
- Dobrze
- Van - przyjaciółka prawdopodobnie chciała już zakończyć połączenie ale przerwałam jej
- Tak?
- Przyjedziesz sama? - zapytałam z nadzieją w głosie - Van?
- Tak Angie - westchnęła - będę sama. Angie wiesz, że będziesz musiała z nim porozmawiać?
- Wiem. Czekam Van - powiedziałam i rozłączyłam się. Oparłam głowę o poduszkę i zamknęłam oczy. Van miała rację. Powinnam pozwolić wytłumaczyć się Justinowi. Zamiast tego wyrzuciłam go z pokoju nie dając dojść do słowa. Musicie mnie zrozumieć. Ktoś stwierdził, że moje uczucia były obiektem zakładu a to jest niewybaczalne...


***

Otworzyłam oczy i jęknęłam. Intensywność światła wydobywającego się ze szpitalnych lamp była przerażająca. Zamrugałam kilka razy i odetchnęłam z ulgą kiedy oczy przyzwyczaiły się do jasności. 
- Witaj śpiąca królewno - głos Van uświadomił mi, że przyjechała
- Długo tu jesteś? - zapytałam 
- Dłuższą chwilę - uśmiechnęła się - spałaś tak słodko, że nie chciałam Cie budzić
- Przestań - upomniałam ją
- Wyglądałaś jak księżniczka
- Van - powiedziałam ostrzegawczo
- No co? - podniosła ręce do góry - ja tylko stwierdzam fakt
- Nie ważne - stwierdziłam - więc... - zaczęłam
- Więc co?
- O czym rozmawiałaś z Justinem? - zapytałam niepewnie

- Nie będę bawić się w listonosza - stwierdziła moja przyjaciółka i wiem, że byłam na straconej pozycji ale musiałam spróbować
- Van proszę, powiedz cokolwiek
- Nie
- Van...
- Angie... - jej ton ostrzegł mnie i proponował porzucenie pomysłu wyciągnięcia od niej przebiegu ich rozmowy
- W porządku - wzruszyłam ramionami - pamiętaj, że się zemszczę 
- Wiem, wiem - zaśmiała się i machnęła ręką - jak się czujesz? - w jej oczach dostrzegłam troskę. Kocham tą dziewczynę, no!
- Dobrze - spojrzała na mnie znacząco a ja westchnęłam - Van mówię poważnie, czuję się dobrze
- Na pewno?
- Tak - pokiwałam głową

- Powiesz dokładnie co Ci się stało?
- Sama dokładnie nie wiem - przeczesałam włosy pacami - pamiętam tylko tyle, że dostałam tego sms'a - wzięłam telefon, znalazłam wiadomość i podałam jej urządzenie - odczytałam ją i chwilę później widziałam ciemność i słyszałam krzyczącego Justina
- WOW! - Van aż gwizdnęła - kto to wysłał?
- Nie mam pojęcia - westchnęłam - Van powiedz mi czemu to wszystko spotyka mnie i Justina?
- Ludzie wam zazdroszczą - odpowiedziała po chwili ciszy - porozmawiaj z nim
- Potrzebuje czasu - odpowiedziałam szybko
- Nie potrzebujesz - stwierdziła a ja spojrzałam na nią zdziwiona - słuchaj Angie oboje jesteście dziwni kiedy ze sobą nie rozmawiacie i szczerze mówiąc mam już tego dość. Wy nie możecie ze sobą nie rozmawiać bo ludzie z waszego otoczenia na tym cierpią
- Nie przesadzasz?
- Nie bardzo - zaśmiała się i pokiwała głową - zamiast siedzieć tutaj teraz ze swoim facetem i przytulać się do niego siedzę tutaj sama i...

- Dziękuje przyjaciółko - wywróciłam oczami
- Dasz mi dokończyć?
- Proszę, proszę - zachęciłam ją

- Dziękuję - odpowiedziała - a więc zamiast siedzieć tutaj z Garym, Tobą i Justinem mój chłopak siedzi z Twoim na korytarzu i stara utrzymać się go przy zdrowych zmysłach
- Justin tu jest? - usiadłam na łóżku
- Tak - pokiwała głową - zawołać go?

- Nie wiem - zamknęłam oczy - tak - otworzyłam je - znaczy nie - zanim jednak moje słowa doleciały do uszu mojej przyjaciółki ta właśnie znikała za drzwiami pokoju w którym obecnie przebywałam. Chwilę później pojawił się w nich Justin. Wyglądał źle. Wpatrywaliśmy się w siebie przez dłuższą chwilę
- Jak się czujesz? - pierwszy się odezwał
- Powiedz, że to nie prawda - próbowałam powstrzymać łzy - powiedz, że się nie założyłeś - poczułam jak ciepła ciecz spływa po moich policzkach. Nienawidzę płakać przy Justinie. Schowałam twarz w dłoniach i chwilę później poczułam jak silne ramiona Justina oplatają się wokół mojego ciała. Czułam się w nich tak dobrze 

- Angie ja...
- Proszę po prostu powiedz, że to nie prawda - złapałam jego koszulkę i zacisnęłam na niej dłonie. Justin westchnął
- Nie było żadnego zakładu - odpowiedział a ja po chwili wybuchłam niepohamowanym płaczem - Angie nie płacz
- Przepraszam - wyszeptałam - myślałam, że Cię stracę
- Co? - w głosie Justina usłyszałam zdziwienie - Stracisz?
- Tak - podniosłam głowę i spojrzałam mu w oczy - gdyby okazało się, że ten zakład to prawda nie mogłabym Ci wybaczyć Justin. Zakładanie się o czyjeś uczucia jest straszne - w oczach mojego chłopaka dostrzegłam przerażenie
- To prawda - odpowiedział w końcu - Angie pamiętaj, że cokolwiek by się nie stało kocham Cie tak cholernie mocno, że to czasem aż boli

- Wiem Justin - uśmiechnęłam się - mam tak samo - dokończyłam i złączyłam nasze usta w pocałunku.


----------

A więc z góry przepraszam, że musieliście tyle czekać na kolejny rozdział. Miała napisać go Jola ale ze względu na ogólny brak czasu nie dała rady więc ja napisałam go za nią. Mam nadzieję, że nam wybaczycie. Co sądzicie o całej sytuacji? Justin dobrze zrobił, że się nie przyznał? 

Jezu mamy już ponad 9 tysięcy wyświetleń! Dziękujemy! 


MAMY NAJWSPANIALSZYCH CZYTELNIKÓW NA ŚWIECIE! ♥ Czytasz – komentuj. Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Do zobaczenia przy 26 rozdziale! ;)

- Pati