poniedziałek, 23 września 2013

Rozdział 24 - Kłótnia




Justin's POV


- Nie lubię kiedy milczysz - Angie przerwała ciszę która utrzymywała się w samochodzie od czasu kiedy tylko znaleźliśmy się w jego wnętrzu. Milczałem ponieważ nie wiedziałem co mam powiedzieć - Justin proszę - westchnąłem i spojrzałem na nią - Jak mogłaś mi nie powiedzieć? - zapytałem z wyrzutem i przeniosłem wzrok z powrotem na drogę  - Bałam się - wyszeptała  - Bałaś się, że zostawię Cię z tym samą? - zacisnąłem dłonie na kierownicy ponieważ poczułem jak złość przejmuje kontrole nad moim ciałem  - Przepraszam  - Masz za co - odpowiedziałem szczerze - jak mogłaś tak pomyśleć Angie? - milczała więc postanowiłem mówić dalej - Kocham Cię i do cholery już kocham to dziecko. Angie to jest MOJE dziecko, MOJA krew i owoc NASZEJ miłości - podkreślałem kluczowe słowa - NIGDY nie zostawiłbym Ciebie, nie zostawiłbym was. Gdyby była taka potrzeba oddałbym za Ciebie życie i doskonale o tym wiesz ale pomyślałaś, że mógłbym nie wziąć odpowiedzialności i uciec. To kurwa cholernie boli - pokiwałem głową - nie mogę uwierzyć, że tak pomyślałaś. Za kogo Ty mnie kurwa uważasz?! - krzyknąłem i chwilę później pożałowałem tego  - Zatrzymaj się - usłyszałem głos Angie  - Co? - byłem zdezorientowany - Powiedziałam żebyś się zatrzymał - Dlaczego?  - Ponieważ nie będę z Tobą rozmawiać w ten sposób  - Angie daj spokój - westchnąłem - odwiozę Cię do domu  - Nie Justin powie... - Nie!  - Kurwa zatrzymaj ten cholerny samochód! - Angie straciła panowanie nad sobą - nie chce żebyś odwoził mnie do domu! Nie chce żebyś wydzierał się na mnie i pouczał więc zatrzymaj kurwa ten pieprzony samochód bo jak nie to wysiądę teraz! - byłem w szoku więc wjechałem na najbliższy parking i zatrzymałem się - Dziękuję - moja dziewczyna wypowiedziała te słowa i jak oparzona wyskoczyła z samochodu. Długo nie myśląc zrobiłem to samo 
- Angie! - krzyknąłem za nią ale nie zaszczyciła mnie nawet spojrzeniem - Angie cholera stój! - dalej nic więc pobiegłem w jej stronę. Nie minęła chwila a już znalazłem się obok niej i kładąc rękę na jej ramieniu odwróciłem ją w swoją stronę - prosiłem żebyś poczekała - Po co? - skrzyżowała ręce na klatce piersiowej - jeśli masz zamiar znowu na mnie krzyczeć to wracaj do samochodu i daj mi spokój!  - Teraz to Ty krzyczysz - odpowiedziałem zaczepnie i gdyby jej wzrok mógł zabijać już byłbym martwy - proszę uspokój się  - Nie mów mi co mam robić - wysyczała przez zęby - Nie przesadzasz?  - Nie wydaje mi się - odpowiedziała - wydzierasz się po mnie i wcale nie pomagasz. Właśnie dlatego nie chciałam Ci powiedzieć. Nie chciałam krzyków, wyrzutów i... - Czy Ty słyszysz samą siebie? - zapytałem - Krzyki, wyrzuty? Nie poznaję Cię Angie... - Zostaw mnie Justin - powiedziała i odeszła a ją nie mogłem i nie chciałem iść za nią. Patrzyłem jak odchodzi ale nie ruszyłem się z miejsca. Zniknęła mi z oczu więc odwróciłem się i ruszyłem w stronę samochodu. Dalej byłem w szoku. Dalej nie mogłem uwierzyć, że mi nie powiedziała. Dalej nie mogłem uwierzyć, że ukrywała to ponieważ bała się, że ją zostawię. Jak mogła? Szybko znalazłem się przy pojeździe. Złapałem za klamkę i otworzyłem drzwi. Stałem chwilę i wsiadłem. Wygodnie usadowiłem się w fotelu i zamknąłem drzwi, oparłem się o fotel i zamknąłem oczy. Z miejsca zobaczyłem przerażoną twarz Angie gdy Jess wypowiedziała słowo dzidziuś a ja zadałem proste pytanie - Kurwa! Kurwa! Kurwa! Kurwa! Kurwa! - zacząłem uderzać w kierownicę i krzyczeć. Byłem bezsilny i zastanawiałem się z jakiego powodu. To dlatego, że mi nie powiedziała czy dlatego, że zareagowałem za ostro? - Justin jesteś pierdolonym kretynem - powiedziałem sam do siebie i wyciągnąłem telefon z kieszeni spodni. Wybrałem numer Angie ale okazało się, że jest wyłączony - pięknie kurwa! - czułem jak w środku cały chodzę. Westchnąłem i wybrałem numer Gary'ego. Nie musiałem długo czekać aż odbierze - Hallo? - Masz piwo w lodówce? - Justin stało się coś? - wywróciłem oczami ponieważ ten chłopak miał jakiś czujnik i wiedział kiedy coś się dzieje - Nic - starałem się brzmieć przekonująco - nie mogę mieć ochoty napić się z Tobą piwa? - Jasne - westchnął - ale dlaczego kłamiesz? - Nie kłamię - wiedziałem, że nie uwierzył - Justin kłamiesz - Dlaczego tak sądzisz? - Pomyślmy - przerwał na chwilę - może dlatego, że przed chwilą Angie dzwoniła do Van i płakała? - Angie płakała? - kurwa zdecydowanie jestem pierdolonym kretynem - Tak - Kurwa! - Powiesz mi co się stało? - Będę ojcem - powiedziałem bez owijania w bawełnę - Czyli powiedziała Ci - westchnął - tak myślałem - Wiedziałeś? - byłem szczerze zdziwiony - Tak, Van mi powiedziała - Dlaczego mi kurwa nie powiedziałeś?! - Uspokój się chłopie! - Gary krzyknął - nie uważasz, że to nie ja powinienem poinformować Cię o tym, że zostaniesz ojcem? - miał racje - Przepraszam - Dlaczego Angie płakała? - Naskoczyłem na nią - westchnąłem - Jesteś idiotą - mój przyjaciel stwierdził rzeczowo - Wiem - Przyjedź. Piwo czeka - Dzięki stary - Nie dziękuj tylko zastanów się jak przeprosić Angie gdy będziesz do mnie jechać bo jeśli to spierdolisz stracisz najlepszą rzecz jaka przytrafiła Ci się w życiu - Za chwilę będę - powiedziałem i rozłączyłem się. Gary miał racje. Jestem idiotą i Angie to najlepsza rzecz jaką w życiu dostałem. Tylko jak do cholery mam ją przeprosić? Gdybym był na jej miejscu długo nie chciałbym ze sobą rozmawiać...



***



Siedziałem na łóżku swojego przyjaciela, popijałem piwo i bezmyślnie wpatrywałem się w telewizor. Moje myśli zaprzątała teraz Angie i sposób w jaki mam ją przeprosić. Zdałem sobie również sprawę, że zdenerwowałem ją a ona w tym stanie nie może się denerwować. Po raz kolejny utwierdziłem się w przekonaniu, że jestem kretynem... Jak miałem inaczej zareagować? Kobieta którą kocham i która nosi moje dziecko ukrywała ten fakt przede mną i gdyby nie Jess tylko Bóg wie ile musiałbym czekać żeby się dowiedzieć. Boże będę miał dziecko! Uśmiechnąłem się sam do siebie - Justin co jest? - z zamyślenia wyrwał mnie Gary - Stary będę miał dziecko - zaśmiałem się - kurwa będę miał dziecko! - To już wiem Justin - tym razem to on się zaśmiał - ale co o tym sądzisz? - Jestem z siebie dumny - Dumny?

- Tak ponieważ to od początku do końca moje dzieło
- Tylko Twoje? - znowu się zaśmiał - a Angie nie miała w tym udziału?
- Dobra stary wiesz o co mi chodzi - szturchnąłem go - wyobrażasz sobie tą małą istotkę na moich rękach? - uniosłem ręce do góry - pewnie będę się na początku bał się wziąć je na ręce - Nie przesadzaj - Poważnie stary - spojrzałem na niego - przecież dzieci są takie kruche - Istnieje nadzieja, że nabierzesz wprawy przy dziecku Jazzy - Taaaaaa - podrapałem się po karku - mam nadzieję, że to będzie chłopak - A czemu nie dziewczyna? - Wiesz chłopak jako starszy brat będzie bronić młodszej siostry - Justin czy Ty już planujesz kolejne dziecko? - Możliwe - zaśmiałem się - zawsze chciałem mieć dwójkę dzieci

- Wiem - tym razem to on mnie szturchnął - i nigdy nie mogłem zrozumieć dlaczego. Ja będę miał góra jedno i to będzie córka
- Nie wierzę - pokiwałem głową
- Dobra a teraz poważnie - spojrzał na mnie uważnie - jak przeprosisz Angie?
- Nie mam pojęcia
- Musisz coś wymyślić chłopie

- Serio? - spojrzałem na niego zirytowany - od kiedy jesteś takim geniuszem?!
- Justin nie wyżywaj się na mnie. To nie ja zawiniłem - pokiwał głową - to Ty wyskoczyłeś na swoją ciężarną dziewczynę chwilę po tym jak dowiedziałeś się, że zostaniesz ojcem. Jak mogłeś tak zareagować? Nie wiesz ile razy chciała Ci powiedzieć ale zawsze coś jej w tym przeszkodziło. Nie zdajesz sobie sprawy jak Angie to wszystko przezywała i ni...
- A Ty zdajesz sobie z tego sprawę? - przerwałem mu - Cóż zdaję - co? co on pierdoli? - rozmawiałem z nią jak się dowiedziałem - Kiedy? - Wtedy na kolacji - przyznał szczerze - wtedy kiedy wyszliśmy do kuchni chwilę przed tym jak... sam wiesz... wbiegła do toalety. Poprosiłem ją wtedy żeby nie mówiła Ci tego przy wszystkich ale na osobności i wiesz co mi powiedziała? - milczałem więc Gary wziął to za pozwolenie mówienia dalej - Powiedziała, ze cholernie boi się Twojej reakcji
- Bała sie mojej reakcji? - pokiwałem głową - Nie rozumiem dlaczego
- Nie wiem Justin
- Co ja mam teraz zrobić?
- Przeprosić ją - tak łatwo powiedzieć trudniej wykonać


Angie's POV


Siedziałam z Van na moim łóżku i zastanawiałam się czy mam zadzwonić do Justina. Może za ostro zareagowałam? W sumie jak miałam zareagować? Justin musi zrozumieć, że powiedzenie mu o dziecku wcale nie było takie łatwe! Bałam się jego reakcji i bałam się tego, że mnie zostawi! Przecież jesteśmy młodzi a dziecko to spora odpowiedzialność i radykalna zmiana życia. Nie wiedziałam czy Justin będzie miał ochotę zmienić swoje życie...
- Angie Jess na prawdę myślała, że coś tym wskóra? - z zamyślenia wyrwał mnie głos przyjaciółki
- Nie wiem - wzruszyłam ramionami - ale irytuje mnie to, że ciągle wpierdala się w moje życie. Jak Justin mógł się z nią zadawać?
- Wiesz Jess jest przyjaciółką Jazzy
- Wiem - spojrzałam na swoje dłonie - zabolała mnie jego reakcja
- Nie chce go bronić ale Angie czego się spodziewałaś? Ukrywałaś przed nim fakt, że będziecie mieli dziecko
- Wiem - przeczesałam palcami swoje włosy
- Moim zdaniem i tak nie zareagował tak źle - spojrzałam na nią i już miałam coś powiedzieć ale usłyszałam dzwoniący telefon. Podniosłam go i spojrzałam na ekran
- To Justin
- Odbierz -Van musiała zauważyć moje zawahanie. Spojrzałam na nią i przejechałam kciukiem po ekranie
- Przepraszam - usłyszałam gdy przyłożyłam urządzenie do ucha - zachowałem się jak dupek
- Ostatnio często Ci sie to zdarza - powiedziałam szczerze
- Wiem - pomiędzy nami zapanowała cisza - mogę przyjechać? Musimy porozmawiać
- Przyjedź - odpowiedziałam po chwili wahania i rozłączyłam się - Justin tu jedzie - spojrzałam na Van
- Cóż w takim razie ja juz się zbieram
- Nie! - złapałam ja za nadgarstek - proszę zostań
- Angie nie sadzisz, że tą rozmowę powinnaś odbyć z Justinem w cztery oczy? - zapytała i włożyła nacisk na słowa "w cztery oczy" - Tak - przyznałam - boje się - dodałam po chwili
- Czego?
- Tej rozmowy - poczułam łzy w oczach - boje się jej wyniku
- Ej mała - przytuliła mnie - Justin Cię kocha i nie masz czego się obawiać! Jesteście sobie przeznaczeni i on nie ucieknie
- Dziękuję - odpowiedziałam i wtuliłam się w przyjaciółkę


***


Usłyszałam pukanie do drzwi więc usiadłam na łóżku i wzięłam w dłoń poduszkę po czym wtuliłam się w nią. Może to śmieszne ale dodała mi trochę odwagi
- Proszę! - krzyknęłam i intensywnie wpatrywałam się w drzwi. Po chwili stanął w nich Justin. Wyglądał kiepsko ale i tak był piękny. Dalej wyglądał jak anioł. Spojrzał na mnie i wplatając palce we włosy pociągnął za ich końce co oznaczało, że również się denerwuje. Ucieszyłam się, że nie tylko mnie zjadają nerwy
- Przepraszam - odezwał się w końcu
- Już przepraszałeś - odpowiedziałam sucho
- Tak ale moim zdaniem raz nie wystarczy - nie odezwałam się więc Justin postanowił mówić dalej - źle zareagowałem. W Twoim stanie nie powinnaś się denerwować a ja sprawiłem, że się zdenerwowałaś. Nie powinienem podnosić głosu, nie powinienem Cię winić za to, że tyle zwlekałaś z powiedzeniem mi - co?! Czy ja dobrze kurwa słyszałam?! Przecież moja wina jest oczywista! - ale musisz zrozumieć, że cholernie zabolało mnie to co pomyślałaś.Uwarzałaś, że mógłbym uciec i was zostawić. Cholera Angie ja nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie i kurwa już kocham to dziecko - poczułam łzy spływające po moich policzkach - będę z...
- Obiecaj mi, że zostaniesz z nami na zawsze - przerwałam mu
- Co?
- Obiecaj Justin - w moim głosie usłyszałam determinację. Justin w końcu ruszył się z miejsca i podszedł do łóżka. Zatrzymał się i spojrzał na mnie - Justin... - usiadł obok mnie i zmusił do spojrzenia mu w oczy
- Nigdzie się nie wybieram - pogładził kciukiem mój policzek - zostanę z Tobą i z dzieckiem do końca świata i jeden dzień dłużej - nie mogłam się powstrzymać więc złączyłam nasze usta. Poczułam jak Justin się uśmiechnął i oddał pocałunek. Było w nim tyle uczuć, że zostałam nimi zaskoczona - Kocham Cię - powiedział gdy odsunął się ode mnie
- Wiem - cmoknęłam jego usta - też Cię kocham - Justin uśmiechnął się i odsłonił mój brzuch
- Ciebie maleństwo też kocham - powiedział i zaczął składać na nim lekkie pocałunki na co zachichotałam. Poczułam ulgę z powodu jego obietnicy i naszego pogodzenia się. Nie lubiłam a wręcz nie nienawidziłam gdy się kłóciliśmy! Usłyszałam dźwięk który zapowiadał, że dostałam wiadomość. Chciałam się podnieść ale Justin mi nie pozwolił
- Justin muszę to odczytać
- Nie musisz - powiedział po czym nachylił się nade mną co spowodowało, że lleżałam na plecach
- To może być tata - odpowiedziałam - odkąd dowiedział się, że będzie dziadkiem pisze co godzinę
- To on wie? - zapytał i położył się obok mnie
- Dowiedział się przypadkiem - odpowiedziałam, wstałam i podeszłam do szafki gdzie leżał telefon. Wzięłam do do ręki i odblokowałam. Nacisnęłam na kopertę i to co zobaczyłam sprawiło, że poczułam jak serce przestaje mi bic

*OD NIEZNANY*
Jess nie kłamała. Jesteś zakładem. Twój idealny chłopak założył się z nią, że w miesiąc będziesz jego i jak widać wygrał. Obudź się zanim będzie za późno!

Poczułam jak grunt pod nogami mi sie osuwa a przed oczami robi sie ciemno
- Angie! - usłyszałam głos Justina i po chwili pochłonęła mnie ciemność...


----------
I jest juz nowy rozdział! Miał pojawić sie wcześniej ale miałam małe problemy techniczne! I co myślicie? Jak odnosicie sie do reakcji Justina? I jak myślicie co dalej z Angie? Jezu mamy juz ponad 8 tysięcy wyświetleń! Dziękujemy!
MAMY NAJWSPANIALSZYCH CZYTELNIKÓW NA ŚWIECIE! ♥ Czytasz – komentuj. Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Do zobaczenia przy XXIV rozdziale! ;)

- Pati

wtorek, 17 września 2013

Rozdział 23 - Dlaczego?



Angie's POV


- Potrzebuje Cię ja i... - usłyszałam dźwięk telefonu - halo? - odebrałam. Wiem, że to niegrzeczne... nawet nie wiem czemu od razu odebrałam nie patrząc kto dzwoni - Angela Robson? - usłyszałam męski miękki głos - Tak. A kto mówi? - zmarszczyłam brwi ze zdziwienia - Oh... wybacz zapomniałem się przedstawić... nazywam się Thomas Jefrey i badałem Cię ostatnio... kiedy dowiedziałaś się o ciąży - na te słowa od razu poczułam się słabo - T-tak... uumm a w jakiej sprawie pan dzwoni? - zaczęłam przygrywać paznokieć - Chciałbym się z Tobą umówić na badania żeby sprawdzić czy dziecko no i oczywiście ty jesteście zdrowi - Ummm... oczywiście. A kiedy by panu pasowało? - Może w piątek o 09:30? - Ale ja mam wtedy szkołę... może być jakoś po południu? Najlepiej po zajęciach? - No niestety... mam zapełniony grafik i tylko w piątek mam o tej godzinie wolny czas akurat żeby Ciebie przebadać - Oh... rozumiem... no dobrze niech będzie tylko jeszcze jedno - Tak? - Mógłby pan nie... - ...mówić nic Twojemu chłopakowi i tacie? - doktor dokończył za mnie pytanie - Dokładnie - odpowiedziałam szybko - Nie ma sprawy - Dziękuję bardzo - Ależ proszę... do obaczenia i uważaj na siebie - Jasne. Do zobaczenia - rozłączyłam się - Kto to był? - zapytał Justin uważnie mi się przyglądając - Mój... lekarz - odpowiedziałam niepewnie - Po co dzwonił? - Chciał się umówić ze mną na badania - Jakie badania? - cały się spiął i spoważniał - Nooo... muszę przyjść na badania kontrol... - A tak w ogóle jaki lekarz? - przerwał mi - Thomas Jefrey. A co? - Dr. Jefrey? Przecież to ginekolog mojej mamy i Jazzy - kurwa mać! - po co Ci ginekolog? - o kurwa... kurwa... kurwa mać! - No bo... przecież każda nastolatka musi robić badania kontrolne - Brawo. Na olimpiadzie z wykrętów dostałabym złoty medal - Ah... zapomniałem. Miesiączki i te inne bzdury - uśmiechnął się szeroko - Głupek - zaśmiałam się i odetchnęłam z ulgą - A miesiączka nie jest "bzdurą" jak to sam ująłeś - No nie wcale - popatrzył na mnie - No tak. Ona potrafi utrudnić życie... - Haha. Dobrze, że nie jestem dziewczyną - No bardzo dobrze. Bo wtedy byśmy musieli się przyjaźnić - zaśmiałam się cicho - Nieee... w tym przypadku byłabyś lesbijką - całe auto wypełniło się jego śmiechem - Bardzo śmieszne - udałam urażoną - Oj no nie bądź taka... przecież żartuję - nachylił się w moja stronę i cmoknął mnie w policzek na co momentalnie się szeroko uśmiechnęłam - No dobra. Wybaczam Ci skoro tak nalegasz - machnęłam lekceważąco ręką i wywróciłam oczami na co chłopak się zaśmiał - Kocham Cię - Uśmiechnął się miło - Ja Ciebie też - oddałam uśmiech



***



- Już schodzę! - zawołałam z łazienki w stronę taty - Masz dokładnie 2 minuty! Chyba nie chcesz się spóźnić na egzamin?! - Mówię przecież, że zaraz zejdę! - wywróciłam oczami i popatrzyłam na swoje odbicie w lustrze poprawiając makijaż i patrząc się na siebie w przekonaniu, że nie widać odstającego nie dużo brzucha. Miałam na sobie czarną skórzaną spódnicę do połowy ud z wysokim stanem i białą koszulę z podwiniętymi rękawkami do łokci z ćwiekami na kołnierzyku do tego czarne buty na obcasie. Wyszłam z łazienki i chwyciłam małą czarną torebeczkę, otworzyłam ją żeby się upewnić czy mam wszystko co jest mi potrzebne do egzaminu. Schodząc po schodach dostałam lekkiego skurczu... tak wiem to dopiero początek ciąży a ja już mam skurcze. Jestem dziwna ale no nie znam się na tym no i chyba głównym powodem są nerwy przed egzaminem - Angie! Ileż można na Ciebie czekać? Chodź zjedz szybko śniadanie i musimy już jechać... - A dlaczego Just... - Justin Ciebie nie odwiezie ? Już o tym rozmawialiśmy. On musi się też skupić na nauce a przede wszystkim na tym egzaminie i nie może się rozpraszać - uśmiechnęłam się na myśl o tym, że Justin się przy mnie rozprasza - A więc jak już mówiłem idź do kuchni i zjedz śniadanie za 5 min musimy wyjechać... i niech jeszcze się pojawią korki to chyba szału dostanę - Tatoo... spokojnie... przecież to ja piszę ten egzamin więc po co te nerwy? - Bo jeżeli się spóźnisz na niego to go oblejesz - Racja. No to na co czekasz tato? Jazda do auta a ja idę jeść! - szybko obróciłam się na pięcie i truchcikiem wbiegłam do kuchni. Chwyciłam się blatu bo nagle zakręciło mi się w głowie. Powoli doszłam do siebie i ostrożnie usiadłam na krześle zabierając się za przyszykowane dla mnie śniadanie. Gdy skończyłam wypiłam ciepłe czekoladowe mleko i wstałam od stołu kierując się do auta. Zamykając drzwi znowu zakręciło mi się w głowie ale zignorowałam to bo pewnie nerwy dają się we znaki. Nie mogę aż tak się stresować bo źle to wpłynie na zdrowie dziecka. Tak właśnie. Zaakceptowałam fakt, że za niecałe 8 miesięcy zostanę mamą... można nawet powiedzieć, że pokochałam to dziecko. Zaczęłam z nim rozmawiać i opowiadać jaki to jego tata jest kochany i jaki będzie opiekuńczy wobec niego.



***


Usiadłam po stronie pasażera i zapięłam się pasami. Niedługą chwilkę czekałam aż tato odpali samochód i ruszył na główną drogę prowadzącą do mojej szkoły - Co tak cicho siedzisz? - Strasznie się denerwuję. A co jeśli obleję i nie dostanę się na studia? Co jeżeli zmarnuję swoją przyszłość? - Uda Ci się - A jeżeli nie? - Znam Cię i wiem, że Ci się uda - A co jeśli nie? - Angie... posłuchaj mnie uważnie. Jesteś taka sama jak Twoja matka - wzdrygnęłam się na to słowo - Jesteś uparta i stanowcza tak jak ona, a już na pewno tak samo mądra. Uda Ci się. Pamiętam jak jeszcze chodziłem z Twoją mamą i szliśmy razem na egzamin... bała się... tak samo jak ty teraz. I też była w ciąży z Tobą. Szliśmy korytarzem a ja złapałem jej rękę ściskając ja lekko aby dodać jej otuchy. Wiedziałem, że da sobie radę bo jeszcze nikogo tak mądrego jak Twoja mama nigdy w życiu nie spotkałem. Gdyby nadal żyła... byłaby najlepszym prawnikiem lub politykiem na świecie. Była idealna. Piękna, zabawna no i oczywiście mądra. Takiej dziewczyny szukać można ze świecą... a ja ze świecą szedłem i znalazłem najwspanialszą kobietę mojego życia, która dała mi przepiękną i mądrą córeczkę - popatrzył na mnie zatrzymując się na szkolnym parkingu - Twoja matka byłaby z Ciebie dumna, tak jak ja teraz z Ciebie jestem. Jestem z Ciebie bardzo dumny - uśmiechnęłam się i w tym samym momencie popłynęła nam łza - Kocham Cię tato - nachyliłam się i przytuliłam do niego - Ja Ciebie też kocham córciu - pocałował mnie w czubek głowy i potarł opiekuńczo moje plecy. Wyszliśmy z auta razem i zobaczyłam idącego w naszym kierunku Justina. Podszedł do mnie i przytulił mnie delikatnie całując w usta i podszedł do mojego taty ściskając mu dłoń. Justin miał na sobie garnitur... najlepszy widok EVER! - No to co idziemy? - zapytał patrząc się na mnie - Jasne - odparłam cicho - Umm... Angie chciałbym zamienić słówko z Justinem - zmarszczyłam brwi ze zdziwienia - Okey... - odwróciłam się i odeszłam kawałek od nich
Minęła już dłuższa chwila a oni ciągle ze sobą rozmawiali. Odwróciłam się i podeszłam do nich - Możemy już iść? - podeszłam do Justina i chwyciłam go za rękę - Wiem, że to niegrzeczne ale mamy egzamin do napisania - uściskałam tatę i pociągnęłam Justina za sobą


Justin's POV


- Naprawdę ja kocham... - Jakoś dziwnie to okazujesz - jej ojciec popatrzył na mnie karcąco - Ale... - Chłopie! - krzyknął szeptem - Jak można się zakładać o czyjeś uczucia?! - nie zmienił tonu - J-ja... to było tylko po to żeby Jess się ode mnie odczepiła. A przed tym zakładem się w niej zakochałem... ale on sprawił, że byliśmy ze sobą szybciej - spuściłem wzrok nie będąc w stanie patrzeć w oczy tacie Angie - Ona Cię bardzo kocha Justin i jest z Tobą szczęśliwa. Kiedy masz zamiar powiedzieć jej o tym zakładzie? Wiesz jak bardzo złamie jej to serce? - popatrzył ze współczuciem na swoją córkę - Wiem. Dlatego tym bardziej boje się wyznać jej prawdę. Nie zniósłbym tego gdybym widział ją załamaną i to z mojego powodu - To dobrze. A więc uzgodnijmy coś - popatrzyłem się pytająco na niego. - Ee... Tak? - Jeżeli z Twojego powodu... jeżeli coś jej się stanie... załamie się gorzej niż po śmierci mamy i skończy się wasz związ... - Możemy już iść? - Angie podeszła do mnie i chwyciła mnie za rękę - Wiem, że to niegrzeczne ale mamy egzamin do napisania - ojciec Angie kiwnął nam głową i odeszliśmy. Po chwili odpłynąłem i przyp[omniałem sobie rozmowę która miała miejsce dosłownie chwilę temu


- Słucham pana - stanąłem na przeciwko ojca Angie - Mam wielka prośbę... jak będziecie szli korytarzem do sali gdzie będzie odbywał się wasz egzamin złap ją za rękę i lekko ściśnij. Ona będzie wiedziała o co chodzi no i to jej pomoże z nerwami - pokiwałem głową na znak, że rozumiem o co chodzi - No to wszystko gra. Powodzenia - poklepał mnie po ramieniu - Umm... proszę pana? - Tak? - Jest coś co muszę panu powiedzieć... - Słucham - zrobił poważną minę - Bo... ja się założyłem z Jess... nie wiem czy pan ją zna... - Dziewczyna, która pobiła Vanessę? - Tak właśnie o nią chodzi - No to co z tym zakładem? - No bo widzi pan... podczas imprezy z okazji zwycięstwa naszej drużyny... wtedy jak jeszcze nie byłem z Angie... - Tak? - Założyłem się z Jess, że do końca wtedy tamtego miesiąca jak będę chodził z Angie ona da mi spokój... a jeżeli nie... to będę musiał.... - Założyłeś się z jakąś niewychowaną smarkulą o moją córkę?! - jego oczy wypełniła żądza mordu - T-tak ale tylko dlatego, żeby Jessica dała mi spokój. W Angie podkochiwałem się wcześniej. - To dlaczego nie rozmawiałeś z nią wtedy? - przeszywał mnie wzrokiem - Bo była wtedy z Mike'em - wypowiedziałem imię tego sukinsyna z obrzydzeniem - i bałem się, że mnie spławi - Co nie wyjaśnia dlaczego się założyłeś o moją córkę - Naprawdę ja kocham... - Jakoś dziwnie to okazujesz - jej ojciec popatrzył na mnie karcąco - Ale... - Chłopie! - krzyknął szeptem - Jak można się zakładać o czyjeś uczucia?! - nie zmienił tonu - J-ja... to było tylko po to żeby Jess się ode mnie odczepiła. A przed tym zakładem się w niej zakochałem... ale on sprawił, że byliśmy ze sobą szybciej - spuściłem wzrok nie będąc w stanie patrzeć w oczy tacie Angie - Ona Cię bardzo kocha Justin i jest z Tobą szczęśliwa. Kiedy masz zamiar powiedzieć jej o tym zakładzie? Wiesz jak bardzo złamie jej to serce? - popatrzył ze współczuciem na swoją córkę - Wiem. Dlatego tym bardziej boje się wyznać jej prawdę. Nie zniósłbym tego gdybym widział ją załamaną i to z mojego powodu 

- Justin? - z zamyślenia wyrwał mnie głos dziewczyny - Słucham - odpowiedziałem lekko rozkojarzony - Coś Ci się stało? - widziałem zmartwienie w jej oczach - Nie nic... po prostu... - rozejrzałem się i zobaczyłem korytarz. Uśmiechnąłem się i złapałem ją za rękę ściskając ją lekko. Angie popatrzyła na mnie i oddała uśmiech przytulając się do mnie. Doszliśmy do drzwi sali gimnastycznej gdzie odbywał się egzamin...a raczej miał się odbyć ponieważ wywieszona była informacja, że jeden z egzaminatorów się poważnie rozchorował i przenoszą egzamin na czas nieokreślony


Angie's POV


- A więc? - podniosłam jedną brew patrząc się na Justina, który siedział naprzeciwko mnie w McDonaldzie - Co a więc? - spojrzał na mnie - O co chodzi? Od czasu rozmowy z moim tatą dziwnie się zachowujesz - Nieprawda - spuścił wzrok bawiąc się frytką - I w dodatku jeszcze kłamiesz. Proszę powiedz mi co się dzieje... - Po prostu... twój ojciec powiedział mi... - To coś związanego ze mną? - zmarszczyłam brwi przyglądając się mu uważnie - Mhmm... - odpowiedział biorąc łyk coli - A więc... - próbowałam go zachęcić do mówienia - A więc powiedział mi, że jesteś... - Angela Robson! - odwróciłam się natychmiast aby zobaczyć tą szmatę, która wymawia moje imię - Czego chcesz Jess? - wysyczałam przez zęby - Oh... nie denerwuj się tak. Chyba, że chcesz urodzić chorego dzidziusia? - przerażona spojrzałam na Justina i gdy zobaczyłam wyraz jego twarzy zrobiło mi się słabo - O czym ty mówisz Jess? - zapytałam z jadem w głosie ponownie przenosząc wzrok na nią - No nie udawaj... przecież... nie musisz mnie okłamywać skoro ja wiem od mojego wujka, który Ciebie bada, że ty i Twoja kochana siostrzyczka Justinku - spojrzała na niego i z powrotem na mnie - jesteście w ciąży. Jazzy w 2 miesiącu a ty 3 tygodniu. - na jej twarzy zagościł ohydny triumfalny uśmiech - Co ?- zapytał z niedowierzaniem w głosie - Jak to? Angie Ty jesteś w ciąży? - patrzył się we mnie intensywnie - Nie powiedziałaś mu? - udała zawiedzioną - Jak to? Co bałaś się, że zostawi Cię samą z tym gówniarzem ? - Zamknij się Jess! - wykrzyczał Justin z jadem w głosie - Angie? - zwrócił się do mnie spokojnym głosem. Nie wiedziałam co powiedzieć 
- Przepraszam - wiedziałam, że dalsze ukrywanie mojego stanu nie będzie miało sensu - i trzeci tydzień był dwa tygodnie temu. Teraz jestem w piątym tygodniu ciąży - wyznałam całą prawdę i spojrzałam na Justina - powiedz coś - błagałam 
- Dlaczego Angie? - pokiwał głową - Dlaczego nie powiedziałaś mi od razu? 
- Bałam się 
- Czego? 
- Tego, że ją no nie wiem - oboje spojrzeliśmy na Jess która przysłuchiwała się naszej rozmowie - zostawisz i wrócisz do mnie kocie 
- Spierdalaj - Justin wstał i stanął z nią twarzą w twarz - nie miałaś prawa tego tak rozegrać - pokiwał głową - tu chodzi kurwa o MOJĄ dziewczynę i MOJE dziecko! - krzyknął - brzydzę się Tobą - wypowiedział ostatnie słowa i wymijając ją ruszył w stronę wyjścia  
- Rozumiem, że chciałaś go odzyskać - teraz to ja stanęłam z nią twarzą w twarz - ale tym razem posunęłaś się za daleko - pokiwałam głową - on Ci tego nigdy nie wybaczy 
- A myślisz, że Tobie wybaczy? - spojrzała na mnie kpiąco - ukrywałaś przed nim fakt, że jesteś z nim w ciąży  
- To się jeszcze okaże - uśmiechnęłam się - a teraz przestać wpierdalać się w nasze życie i zajmij się swoim - skończyłam mówić i również ją wyminęłam. Odległość między stolikiem a drzwiami przebiegłam. Musiałam z nim porozmawiać. Wychodząc na zewnątrz stanęłam i zaczęłam się rozglądać. Zauważyłam Justina opartego o samochód z palcami wplecionymi we włosy. Przełknęłam gulę która uformowała się w moim gardle i ruszyłam w jego stronę. Stwierdzenie, że jestem zdenerwowana to duże niedopowiedzenie
- Justin... - zaczęła niepewnie
- Jesteś w ciąży i przyjechałaś wtedy za teatr - spojrzał na mnie - będąc w ciąż rzuciłaś się na tego skurwiela z piąstkami - pokiwał głową - czy Ty oszalałaś? - szczerze mówiąc byłam zdezorientowana
- Bili Cie - powiedziałam w obronie
- Do cholery Angie ale to nie ja nosze w sobie dziecko - podszedł do mnie - to Ty nosisz w sobie MOJE dziecko!
- Przepraszam - poczułam jak łzy spływają po moich policzkach 
- Nie zostawię Cię samej - objął mnie - kocham Cię - poczułam ulgę. Cieszę się, że Justin już wie...


---------------
I już jest nowy rozdział! Jak wrażenia? Justin już wie o dziecku a tata Angie o zakładzie. Myślicie, że Jess przegięła? Jezu mamy już ponad 7 tysięcy wyświetleń@ Jesteście wielcy! MAMY NAJWSPANIALSZYCH CZYTELNIKÓW NA ŚWIECIE! ♥ Czytasz – komentuj. Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Do zobaczenia przy następnym rozdziale! ;)

piątek, 6 września 2013

Rozdział 22 - Męskie sprawy



Angie's POV


- Muszę wam się do czegoś przyznać - spojrzałam na Justina - Tobie w szczególności - posłałam mu uśmiech - Angie co się stało? - Justin zapytał przerażony - Justin posłuchaj mnie teraz uważnie - wzięłam głębszy oddech - jestem... - Angie możemy porozmawiać? - Gary przerwał mi w momencie kiedy miałam zrzucić bombę - Teraz? - przyznam, że byłam zdezorientowana - Tak - pokiwał głową - najlepiej gdzieś na osobności - o co mu chodzi? I dlaczego przerywa mi w takim momencie? - Przepraszam na chwilę - powiedziałam i wstałam od stołu. Gary zrobił to samo i skierowaliśmy się do kuchni. Gdy tylko przekroczyliśmy jej próg stanęłam i opierając się o blat skrzyżowałam ręce na piersi. Czekałam aż Gary pierwszy się odezwie - Nie mów mu teraz - nie musiałam długo czekać aż przerwie ciszę - Co? - byłam szczerze zdziwiona - Powiedziałem żebyś nie mó... - Wiem co powiedziałeś - przerwałam mu - nie rozumiem dlaczego - powiedziałam szczerze i spojrzałam na niego wyczekująco - To po prostu nie najlepszy moment - chwila co? To kiedy będzie dobry? - Nie rozumiem - pokiwałam głową - Jego rodzina dopiero co dowiedziała się o ciąży Jess - okay rozumiem ale do cholery jasnej co to ma wspólnego z moją ciążą - Angie jej ciąża jest zagrożona - okay ale dalej nie rozumiem dlaczego nie mogę powiedzieć Justinowi - Gary rozumiem ale dlaczego mam tego nie powiedzieć Justinowi? - Justinowi powiedz ale nie w takich okolicznościach - pokiwał głową - nie przy wszystkich - Boję się mu powiedzieć gdy będziemy sami - przyznałam szczerze - boję to mało powiedziane - Czego dokładnie się boisz? - podszedł do mnie i również oparł się o blat - Jego reakcji - Myślę, że się ucieszy - spojrzałam na niego - cały czas nam powtarza, że chce żebyś była matką jego dzieci - Na prawdę? - to takie słodkie - Tak - uśmiechnął się - A co jeśli jak się dowie to mnie znaczy się nas zostawi? - no co? Teraz liczę się podwójnie nie? - Oszalałaś? - Gary spojrzał na mnie zdziwiony - Angie on świata poza Tobą nie widzi. On nie ucieknie i was nie zostawi. Justin się zmienił, dojrzał i to po prostu nie w jego stylu. On Cię kocha i założę się, że dziecko będzie jego oczkiem w głowie - zaśmiałam się słysząc jego słowa. Podniósł mnie na duchu ale dalej się boję mu powiedzieć - Dziękuje - przytuliłam go - na prawdę dziękuje - Nie masz za co - potarł moje plecy - Mam - powiedziałam i odsunęłam się od niego - jesteś świetnym przyjacielem mojego chłopaka - posłałam mu uśmiech - A Ty świetną dziewczyną mojego przyjaciela - oboje wybuchliśmy śmiechem - co im powiesz? - Że to wszystko ze stresu przed egzaminami - Dobra w tym jesteś - zaśmiał się - Wiem - powiedziałam i puściłam mu oczko - dobra wracajmy do stołu - powiedziałam i ruszyłam w stronę jadalni. Gary miał racje. Po nowinie jaką ogłosiła siostra Justina nie mogłam im tak po prostu powiedzieć. Zresztą to chyba lepiej jak Justin powie swoim rodzicom.

***

Wchodząc do jadalni poczułam zapach kawy i to uczucie w żołądku. Proszę tylko nie to... za późno. Pobiegłam do ubikacji i dosłownie wpadłam do niej. Pochyliłam się nad sedesem i wiecie co było dalej. Musiało się mi to przytrafić akurat teraz?! I co ja powiem Justinowi i całej reszcie która nie jest świadoma mojego stanu? - Angie wszystko w porządku? - usłyszałam niepewne pytanie mojego chłopaka - Tak Justin - zapewniłam go i wstałam. Już drugi raz widział jak mam mdłości - Dlaczego kłamiesz? - Co?! - byłam zaskoczona. Wypłukałam usta i odwróciłam się w jego stronę - Justin wybacz ale nie rozumiem - Dlaczego kłamiesz, że nic Ci nie jest? - nie kłamię. Ciąża to przecież nie choroba - przecież widzę, że jest inaczej - To ze stresu - powiedziałam w końcu - zbliżają się egzaminy i wiesz - wyruszyłam ramionami - zależy mi żeby je dobrze zdać - to była prawda. Przynajmniej część o dobrym zdaniu egzaminów jest prawdą - Angie zdasz je dobrze - przytulił mnie - w końcu jesteś mądralą - zaśmiał się a ja poczułam wyrzuty sumienia. Powiem mu o dziecku w najbliższym czasie. Ma prawo o tym wiedzieć tak samo jak ja - wracamy? - Myślałam, że pójdziemy do mojego pokoju - odsunęłam się trochę i spojrzałam na niego - nie czuję się za dobrze i chcę się do Ciebie poprzytulać - uśmiechnęłam się - Kusząca propozycja - powiedział i poruszył brwiami a ja wywróciłam oczami. Pod tym względem on nigdy się nie zmieni - idź na górę a ja pójdę przeprosić wszystkich - Dziękuje - cmoknęłam go w policzka i wyszłam z łazienki. Pobiegłam schodami w górę i chwilę później byłam w swoim pokoju. Weszłam do garderoby w poszukiwaniu wygodniejszych ciuchów. Ta sukienka ostro działa mi na nerwy. Mój wybór padł na czarne dresy i fioletową bluzę. Przebrałam się szybko i wskoczyłam do łóżka. Czekałam na Justina. Już po prostu chcę się w niego wtulić i zapomnieć o tym wszystkim chociaż na chwilę...

Justin's POV

Wchodząc po schodach zastanawiałem się co tak na prawdę jest mojej dziewczynie. Dlaczego nie chce mi powiedzieć? Zatrzymałem się i oparłem o ścianę. Nie rozumiem dlaczego nie otworzy się przede mną? Chce wiedzieć ale Van ma racje. Nie mogę na nią naciskać. Jestem pewny, że w końcu mi powie... - Justin? - z zamyślenia wyrwał mnie damski głos. Spojrzałem w stronę z którego dochodził - Słucham? - Co z Angie? - To przez stres - uśmiechnąłem się - dziękuje za troskę Jazzy - Wiesz skoro jesteście razem to Angie tak jakby jest moją siostrą - uśmiechnęła się - Justin mogę zadać Ci pytanie? - Jasne - Jesteś pewny, że to przez stres? - spojrzałem na siostrę zdziwiony - wiesz mam na myśli te mdłości i w ogóle - wzruszyła ramionami - Nie rozumiem - dalej się w nią wpatrywałem - czekaj czy Ty sugerujesz, że Angie jest w ciąży? - byłem w szoku - Nic nie sugeruje - podniosła ręce w górę w geście obronnym - ja po prostu miałam takie same objawy jeszcze miesiąc temu - wyruszyła ramionami - zastanów się nad tym - skończyła mówić i podeszła do mnie - po prostu porozmawiaj z nią - Porozmawiam - powiedziałem i przytuliłem ją - odwieźć Cię? - Nie - powiedziała i odsunęła się - wrócę z rodzicami, czekają w samochodzie - Dobrze - Do znaczenia w domu - uśmiechnęła się i zbiegła po schodach a ja ruszyłem nimi w górę. Czy to możliwe żeby Angie była w ciąży? Muszę po prostu jej zapytać. To będzie najlepszy sposób na uzyskanie odpowiedzi. Odległość dzielącą mnie od pokoju mojej dziewczyny pokonałem dosłownie w kilka sekund. Wszedłem do środka i zobaczyłem Angie leżącą na łóżku. Wyglądała na wyczerpaną. Stałem i przypatrywałem się jej. Szukałem jakiej oznaki, że jest w ciąży. Jedyne co zauważyłem to obszerną fioletową bluzę, czarne dresy i zmęczenie w oczach
- Justin idziesz? - Angie spojrzała na mnie dziwnie
- Tak, tak - odpowiedziałem i ruszyłem w stronę łóżka. Kiedy znalazłem się obok niego zrzuciłem buty z nóg i wskoczyłem na nie. Ułożyłem się wygodnie i przyciągnąłem Angie do siebie. Położyłem rękę na jej brzuchu i poczułem jak spięła się pod moim dotykiem. Dziwne, nigdy tak nie reagowała. Może to prawda? Może Angie faktycznie jest w ciąży? Może moja siostra ma racje? Westchnąłem. Jeśli tak to dlaczego mi nie powiedziała?
- O czym myślisz? - jej głos wyrwał mnie z zamyślenia. Zapytać?
- O mojej rozmowie z Jazzy - odpowiedziałem zgodnie z prawdą
- O czym rozmawialiście?
- O Tobie?
- O mnie? - zapytała gdy znalazła się twarzą w twarz ze mną - a dokładnie?
- Zastanawiamy się czy Twoje problemy z żołądkiem to faktycznie sprawka stresu czy... - urwałem ponieważ nie wiedziałem czy powinienem zapytać
- Czy co? - zapytała ostrożnie - Zastanawiam się czy nie ukrywasz czegoś przede mną - ponownie poczułem jak jej ciało się spięło
- Justin nie rozumiem - zmarszczyła czoło - o co Ci chodzi?
- Angie czy Ty... - nabrałem powietrza w płuca - czy Ty jesteś w ciąży? - tak! udało mi się!
- Co? - podniosła się i usiadła. Potarła twarz dłońmi i spojrzała na mnie - skąd Ci to przyszło do głowy?
- Posłuchaj... - również usiadłem - przytyłaś, masz mdłości, zaczęłaś nosić obszerne ciuchy... - zacząłem wyliczać a ona patrzyła na mnie - masz wahania nastroju...
- Przestań! - przerwała mi - nie jestem w ciąży - pokiwała głową - gdybym była wiedział byś - spojrzała na mnie smutno
- Jesteś pewna? - zapytałem
- Tak - wstała i wyszła z pokoju. Nie jestem przekonany co do jej odpowiedzi. Wiem, że coś ukrywa i prędzej czy później dowiem się co. Potarłem twarz dłońmi i usłyszałem dźwięk telefonu. Podniosłem go i przejechałem kciukiem po ekranie. Dostałem wiadomość

Od Mike:
Wiem o zakładzie. Jeśli chcesz żeby pozostał sekretem spotkajmy się za piętnaście minut za budynkiem teatru
Do Mike: Lepiej siedź cicho
Odpisałem mu i zerwałem się z łózka. Nie dość, ze mam problem z Angie to jeszcze teraz to?! Za jakie grzechy?


***


Wychodząc z pokoju Angie zajrzałem jeszcze do kuchni. Miałem rację, siedziała tam i wpatrywała się w kubek który trzymała w rękach. Wydawała się być smutna. Nie potrzebnie wyskakiwałem z tym pytaniem. Jestem kretynem! Angie nigdy nie okłamałaby mnie. To nie w jej stylu. Ona zawsze mi mówi wszystko. Mówi mi dosłownie wszystko. Jednak Jazzy zasiała gdzieś we mnie to ziarenko niepewności. Dlaczego zawsze mam pod górkę co?

- Justin dlaczego nie jesteś na górze? - z zamyślenia wyrwał mnie głos mojej dziewczyny 
- Szukałem Cię - posłałem jej lekki uśmiech 
- Nie potrzebie - również się lekko uśmiechnęła - zachciało mi się pić więc zeszłam tutaj po sok - podniosła kubek do góry - już wracam na górę - ruszyła w moją stronę i gdy znalazła się przy mnie ostrożnie przyciągnąłem ją do siebie i objąłem w pasie 
- Przepraszam - powiedziałem i pocałowałem ją w głowę - jestem kretynem 
- Przepraszasz za? 
- Za tą rozmowę w Twoim pokoju - w końcu spojrzałem jej w oczy - zdenerwowałaś się nią  
- Nic się nie stało Justin - dotknęła mojego policzka - poważnie - uśmiechnęła się - Tak ale wys... - uciszyła mnie pocałunkiem. Nie zastanawiając się długo objąłem ją mocniej i oddałem go. Pocałunek był inny niż wszystkie. Był delikatny, czuły, pełen miłości i zrozumienia. Ta dziewczyna jeszcze nigdy mnie tak nie całowała. To zdecydowanie było coś nowego - Kocham Cię - powiedziałem gdy odsunęliśmy się od siebie i cmoknąłem ją w usta na co dziewczyna zachichotała - Tez Cię kocham - również musnęła moje usta - idziemy na górę? - kurwa! Zapomniałem o tym dupku czekającym na mnie - Chciałbym ale muszę jechać coś załatwić - posłałem jej uśmiech a ona spojrzała na mnie dziwnie - Co musisz załatwić? - spytała podejrzliwie i wyswobodziła się z mojego uścisku - Męskie sprawy - wzruszyłem ramionami a ona spojrzała na mnie niepewnie - ej skarbie to nic takiego - Nie jestem przekonana
- Nic mi nie będzie - kochałem tą świadomość, że Angie martwi się o mnie - załatwię to szybko i wrócę do Ciebie
- Mogę przynajmniej wiedzieć gdzie załatwiasz te męskie sprawy? - zapytała i spojrzała na mnie wyczekująco - Obok teatru - westchnąłem a jej twarz trochę złagodniała - obiecuję, że załatwię to szybko i przyjadę prosto do Ciebie - Dobrze - powiedziała i podeszła do mnie. Stanęła na palcach i musnęła moje usta - uważaj na siebie twardzielu - Kocham Cię - powiedziałem, objąłem ją i złączyłem nasze usta. Uśmiechnąłem się sam do siebie ponieważ trzymałem w swoich ramionach największy skarb na świecie...


***


Dojechałem na miejsce w ciągu pięciu minut. Było już po 22 więc ruch uliczny nie był za duży. Zaparkowałem samochód i wyszedłem z niego. Zamknąłem go i ruszyłem na tyły budynku. Byłem siekły na Cola. Jak ten dupek dowiedział się o zakładzie?! Wplotłem palce we włosy i z frustracji lekko pociągnąłem za ich końcówki. Jeśli powie coś Angie to rozpierdolę gnojka! Nikt i nic mu nie pomoże. Ludzie w Stratford wiedzą, że ze mną się nie zadziera ale najwidoczniej ten skurwiel nic sobie z tego nie robi. Zgrywa cwaniaka a w rzeczywistości jest zwykłą pizdą i damskim bokserem! Mike igra z ogniem i nie zdaje sobie z tego sprawy!
- Bieber myślałem, że już nie przyjedziesz - z zamyślenia wyrwał mnie głos Cole'a, spojrzałem na niego a on posłał mi ten swój parszywy uśmieszek - myślałem, że będziesz się bał - Nie rozśmieszaj mnie Cole - zaśmiałem się mu prosto w twarz - ja ma bać się Ciebie? - Mnie nie - pokiwał głową - ale ich tak - nie wiedziałem co ma na myśli więc zacząłem rozglądać się wokół siebie. W pewnym momencie zauważyłem trzech mężczyzn wychodzących z cienia. Zaśmiałem się sam do siebie i pokiwałem głową - Nie potrafisz sam załatwić swoich spraw tylko zatrudniasz do tego kogoś? - zapytałem krzyżując ręce na klatce piersiowej
- Widzisz - zaczął i powtórzył mój gest - wszyscy wiedzą, że jesteś świrem więc wolałem się nie narażać - uśmiechnął się do mnie - a ktoś później przecież musi zająć się Angie
- Odpierdol się od niej - wysyczałem przez zęby i ruszyłem w jego stronę - już dość się przez Ciebie nacierpiała - stanąłem ponieważ zauważyłem, że znajomi tego skurwiela ruszyli w moją stronę
- Jak się okazuje Bieber Ty wcale nie jesteś lepszy niż ja - ponownie się uśmiechnął - wytłumacz mi jak to jest gdy zakładasz się o czyjeś uczucia. Co wtedy czujesz? - Zamknij się! - Czemu? - pogrywał sobie ze mną - nie jesteś ciekawy jak zareaguje Angie gdy się dowie? 

- Jesteś popierdolony - pokiwałem głową - jesteś ostro popierdolony - Szczerze mówiąc to ja jestem - zbył moją uwagę na jego temat - już widzę jak zdruzgotana i załamana zostawia Cie i wykrzykuje w twarz, że nie chce Cię znać a wtedy do akcji wkroczę ja! Pocieszę Twoją dziewczynę i dobiorę się jej do majtek - poczułem jak moja pieść mimowolnie zaciska się. Szykowałem się do ataku - Justin powiedz mi jedno - Co? - Dalej jest taka ciasna? - co?! zabiję tego skurwiela - już nie mogę się doczekać kiedy będę ją pieprzył. Suka zawsze była dobra w te klocki
- Zabije Cię chory skurwielu! - krzyknąłem i rzuciłem się na niego. Wycelowałem cios najpierw w brzuch a następnie w szczękę. Mike upadł i już zamachnąłem się żeby wycelować kolejny cios ale poczułem rozrywający ból w okolicy żeber. Upadłem na ziemie i zwinąłem się w kłębek. Poleżałem tak chwilę, zaczerpnąłem powietrza i podniosłem się. Zauważyłem faceta idącego w moją stronę wiec pierwszy zaatakowałem. Tak jak w przypadku Mike'a tak jak i w jego wycelowałem cios najpierw w brzuch a następnie szczękę. Poczułem jak ktoś łapie moje ramiona i odciąga mnie do tyłu i przytrzymuje. Mike stanął twarzą w twarz ze mną - Zostaw Angie w spokoju a dam Ci spokój i nie dowie się o zakładzie - Cole zaśmiał się szyderczo
- Nigdy w życiu - podpowiedziałem i poczułem ból w brzuchu. W tym momencie Mike wpadł w szał i zaczął mnie okładać. Próbowałem się wyrwać i bronić ale nie miałem szans. Z każdym szarpnięciem uścisk na moich ramionach stawał się mocniejszy
- Justin! - usłyszałem swoje imię więc podniosłem głowę i zobaczyłem Angie biegnącą w naszą stronę. Za nią pokazał się Gary, Lou, Will i Tay. W duchu podziękowałem Bogu, że nie pojawiła się tu sama - Zostaw go dupku - widziałem jak rzuciła się z pięściami na Mike'a - jesteś popierdolony! Nie waż nigdy więcej się dotknąć mnie i mojego chłopaka! - Mike złapał ją za nadgarstek i zamachnął się aby uderzyć Angie. Gdy to zobaczyłem wyrwałem się tym idiotom i ruszyłem w jego stronę. Odepchnąłem go od Angie i schowałem ją za siebie. Idiota wpadł na ścianę więc długo nie myśląc zacząłem go okładać. Byłem na niego wściekły więc pozwoliłem sam sobie się wyładować. Poczułem jak ktoś mnie od niego odciąga. Stanął i odwróciłem się w stronę tego człowieka - Wystarczy stary - to był Gary - dostał już za swoje - Nie jeszcze nie - pokiwałem głową i ruszyłem w stronę Cola

- Angie na to patrzy - zatrzymałem się w połowie kroku i zacząłem się rozglądać. W końcu dostrzegłem Angie stojąca pod ścianą i bawiąca się palcami. Była wystraszona. Podszedłem do niej a ona tak po prostu wtuliła się we mnie. Odetchnąłem z ulgą, nie bała się mnie. Objąłem ją i podniosłem do góry a ona objęła moją talie swoimi nogami
- Nic Ci nie jest? - zapytała i wpatrywała się we mnie z uwagą
- Nie - pokiwałem głową
- Jak znowu powiesz mi, że jedziesz załatwiać męskie sprawy to nigdzie Cię nie puszczę - wtuliła twarz w zagłębienie mojej szyi - tak bardzo się bałam
- Przepraszam - było mi wstyd, że dopuściłem do tego żeby aż tak bardzo się martwiła
- Justin! - spojrzałem w stronę z którego dochodził głos - spadamy podobno suki już jadą - pokiwałem głową i z Angie na rękach ruszyłem w stronę samochodu. Po chwili znaleźliśmy się w jego wnętrzu. Upewniając się, że Angie jest przypięta pasami ruszyłem i wyjechałem z parkingu. Nie chciałem spotkać się z policją 

- Justin? 
- Tak? 
- Możesz mi coś obiecać? - spojrzałem na nią zdziwiony - patrz na drogę - upomniała mnie 
- Obiecać? 
- Tak - pokiwała głową - obiecaj, że nie będziesz już więc się bił i załatwiał swoich męskich spraw a przynajmniej nie w najbliższym czasie. Potrzebujemy Cię - opuściła głowę
- Potrzebujecie? - spytałem zdziwiony - Tak Justin potrzebujemy
- Ale kto? - nie wiedziałem o co chodzi - Potrzebuje Cię ja i... - Angie urwała i spojrzała w bok. Wydaje mi się, że zbierała się na odwagę i to co za chwile powie odmieni moje życie...


----------
I w końcu pojawił się kolejny rozdział! ;) Przepraszam, że musieliście tyle czekać ale nie za bardzo miałam dostęp do komputera. I jak wam się podoba? Ja w gruncie rzeczy nie do końca jestem przekonana ale mam nadzieję, że wam się spodoba. Mam również nadzieję, że jesteście zaskoczeni tym, że Angie jeszcze nie powiedziała Justinowi.
Dziękujemy wam za 6,500 tyś wyświetleń i tak liczne komentarze. Jesteście wspaniali! Cieszę się, że nasze opowiadanie wzbudza tyle emocji! ;) MAMY NAJWSPANIALSZYCH CZYTELNIKÓW NA ŚWIECIE! ♥ Czytasz – komentuj. Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Do zobaczenia przy XXIII rozdziale! ;)

niedziela, 1 września 2013

Rozdział 21 - Jak mu to powiedzieć?





Justin's POV



- Angie...- zamknąłem drzwi i podszedłem do siedzącej na podłodze dziewczyny - J-ja Justin przepraszam... za swoje zachowanie... - wyjąkała i wtuliła się we mnie. Usiadłem koło niej i objąłem ramieniem. Siedzieliśmy w ciszy dość dłuższą chwilę i zdecydowałem się ją w końcu przerwać - Skarbie? - spojrzała na mnie bez emocji - proszę powiedz co się stało... - prawie błagałem ale i tak wiem, że to nie pomoże... ona sama musi do tego dojść ale ja już teraz muszę wiedzieć! To mnie roznosi od środka - Justin... już Ci mówiłam... to nic poważnego - spuściła wzrok i zaczęła masować sobie brzuch. Położyłem na jej rękę swoją a ona popatrzyła na mnie przerażona, schyliłem się, odkryłem jej brzuch i zacząłem delikatnie go całować... jakoś dziwnie się poczułem... moja podświadomość zaczęła mi podpowiadać, żebym był bardzo delikatny  - Już nie boli? - zapytałem kiedy się od niej odsunąłem ale dalej trzymając rękę na jej brzuchu. Angie była wyraźnie zaskoczona tym pytaniem i nie odpowiedziała od razu - Nie boli? - powtórzyłem cierpliwie pytanie. Dziewczyna kilkakrotnie szybko zamrugała jakbym wyrwał ją z zamyślenia - T-tak... już mnie nie boli - uśmiechnęła się blado



Angie's POV



Poczułam się jakby mi miało wyskoczyć serce z piersi gdy Justin zaczął masować mój brzuch, a po chwili zaczął go całować aż przeszły mnie dreszcze 
- Już nie boli? - zapytał gdy się już odsunął. Co za ulga! Nie domyślił się! Myśli, że boli mnie brzuch - Nie boli? - powtórzył cierpliwie
- T-tak... już mnie nie boli - pokiwałam niepewnie głową i uśmiechnęłam się blado. Jak ja mam mu to powiedzieć?! I co najważniejsze kiedy zdobędę się na odwagę, żeby to z siebie wydusić? - Justin j-ja...
- Angie - przerwał mi - ja wiem, że potrzebujesz czasu, żeby mi wszystko wytłumaczyć - byłam zaskoczona ale coś czuję, że jednak muszę mu to powiedzieć dzisiaj
- Nie Justin posłuchaj mnie - powiedziałam stanowczo - powiem Ci ale musisz mi obiecać, że mnie nie zostawisz ani nie przestaniesz mnie kochać
- C-co?! Angie no pewnie, że nigdy bym Ci tego nie zrobił! Kocham Cię! - wiem, że mówi prawdę ale musiałam to usłyszeć. Przełknęłam głośno ślinę i nabrałam powietrza żeby już powiedzieć te dwa słowa "ZOSTANIESZ OJCEM" ale w tym samym momencie zaczął dzwonić telefon Justina
- Nie odbierzesz? - dzięki Bogu! Chyba nie jestem gotowa, żeby to dzisiaj zrobić 
- To... - wyciągnął telefon z tylnej kieszeni i zobaczył na mały ekran - Tak mamo? - powiedział gdy odebrał telefon - Co się stało? - zmarszczył brwi i przygryzł wargę. Wstał energicznie a ja poczułam skurcz w podbrzuszu... przecież to dopiero trzeci tydzień
- Jak to? Co?! Jak to Jazzy jest w ciąży?! - o kurwa nie no chyba jaja sobie robicie! Justin był podekscytowany jak dziecko które dostało lizaka - okey będę za 20 minut - rozłączył się - Skarbie! Będę wujkiem! - i ojcem. Podał mi ręce i pomógł wstać - już nie mogę się doczekać kiedy ty mi oznajmisz, że będę ojcem naszego dziecka - a to Ci heca... chcesz mogę Ci teraz powiedzieć. Uśmiechnął się szeroko - chcesz możemy sobie zrobić dzidziusia... wiesz akurat na tej lekcji uważałem - posłał mi znaczący uśmiech. No kurwa tego bym się nie spodziewała! (słyszycie ten sarkazm?)  
- Dupek - uśmiechnęłam się łobuzersko
- No nie bądź taka - zrobił minę szczeniaczka i chwycił moją bluzę i już chciał ją podnieść ale szybko się odsunęłam
- Co jest? - zmarszczył brwi
- Nie nic... tylko nie za dobrze się czuję na takie rzeczy - jego rysy złagodniały
- Przepraszam - podszedł bliżej i objął mnie w pasie schylając się i całując mnie w usta - Kochanie?
- Tak?
- Wieesz... wiem, że nie powinienem tego mówić ale...
- Ale co? - zmarszczyłam brwi 
- Przytyło Ci się troszeczkę - nie no nie wpadłabym na to... chłopie w ciąży jestem ale to dopiero trzeci tydzień! Nie widać jeszcze nic!
- Wiesz co? Wstydził byś się... ja nie przytyłam. Wydaje Ci się bo rośniesz - wskazałam na niego palcem 
- Hahahhaha... na pewno - uśmiechnął się i uszczypnął mnie leciutko w brzuch
- Uważaj! Bo skrzywdzisz dz... żołądek - w porę zorientowałam się co chcę powiedzieć. Justin zaczął się śmiać i przytulił mnie do siebie
- Przepraszam - pocałował mnie w czoło 
- Nie musisz już jechać? - zapytałam a on popatrzył na zegar wiszący na ścianie
- A muszę - uśmiechnął się lekko i pocałował mnie w usta - Kocham Cię
- Ja Ciebie też - pogładziłam go po policzku
- Jutro po Ciebie przyjadę i pojedziemy gdzieś razem albo posiedzę z Tobą 
- Brzmi fajnie - stanęłam na palcach i przytuliłam się mocno do niego 
- Wiesz, że Cię mocno kocham prawda? - odsunął się trochę i popatrzył się na mnie
- Wiem. A ty wiesz, że kocham Ciebie tak samo mocno jak ty mnie? 
- Wiem - schylił się i pocałował mnie - papa - pomachałam mu na pożegnanie, a on odmachał. Zamknęłam drzwi i położyłam się na łóżku
- I co ja mam teraz zrobić? - powiedziałam te słowa na głos z nadzieją, że odpowiedź przyjdzie szybciej - Jak ja mam mu to powiedzieć? Cześć Justin za osiem miesięcy zostaniesz tatą? 
- Angie? Czy ja dobrze usłyszałem? - podskoczyłam słysząc głos taty - Angie ty jesteś w ciąży? - zamknął drzwi i podszedł tylko krok do przodu
- T-tato... mo-mogę to wyjaśnić
- Słucham - skrzyżował ręce na piersi i palił mi dziurę w głowie swoim wzrokiem
- A więc tak. Wtedy gdy byliśmy w szpitalu lekarz zrobił mi badania i okazało się, że jestem w trzecim tygodniu ciąży. A ja byłam w zupełnym szoku bo przecież z Justinem zabezpieczaliśmy się i nawet mowy nie było o wpadce. Ale teraz nie wiem jak ja mam mu to powiedzieć... i nie wiedziałam jak Tobie miałam to wyznać bo bałam się, że stracisz do mnie szacunek i zawiedziesz się na mnie. A ja wiem mam dopiero 18 lat i mam jeszcze szkołę, którą muszę skończyć i miałam plany... najpierw miałam skończyć edukacje a później miałam się zaręczyć z Justinem, miałam iść na studia i miałam wziąć później ślub i dopiero wtedy dziecko a ja zachowałam się nieodpowiedzialnie i jestem na siebie zła. Nienawidzę siebie i tego dziecka! - wypowiedziałam te słowa z płaczem
- Skarbie... nie mów tak... - tato w końcu podszedł do mnie i objął mnie ramieniem a ja się do niego wtuliłam - Na pewno jak Justin się dowie pokocha to dziecko tak mocno jak ja zacząłem je kochać teraz - popatrzyłam się na tatę - Zobacz. Kochacie się, a to jest dowód waszej miłości. Z czasem pokochasz to dziecko... zostaniesz mamą a on tatą no a ja dziadkiem - uśmiechnął się i zobaczyłam, że się wzruszył - O Boże... zostanę dziadkiem! Moja córeczka tak szybko dorasta
- Ej tato ja tu jestem - zaśmiałam się zakłopotana - Ale proszę nie mów Justinowi... ja muszę i chcę powiedzieć mu to osobiście 
- Oczywiście... możesz na mnie liczyć - uśmiechnął się szeroko i przytulił mnie do siebie mocno - Mam nadzieję, że to będzie dziewczynka i będzie tak wspaniała jak jej mama - puścił mi oczko - Kocham Cię
- Ja Ciebie też tato - uśmiechnęłam się miło i odprowadzałam go wzrokiem do drzwi



***



- Angie... - poczułam czyjąś dłoń na moim policzku i miękkie usta składające pocałunki na szyi 
- Justin zostaw mnie ja chcę spać - zamruczałam niewyraźnie i przykryłam twarz poduszką. Nagle poczułam światło na twarzy, a chłopak usiadł na mnie okrakiem - Justin nie siadaj mi na brzuch - poprosiłam
- Co ty taka dzisiaj marudna jesteś? - poprawił się i popatrzył na mnie z podniesioną brwią ze zdziwienia 
- Znowu miałam nieprzespaną noc
- A co ty w ciąży jesteś? - uśmiechnął się szeroko a mi nagle gula podeszła do gardła
- Co? Nie żartuj sobie głupio - wywróciłam oczami
- Nie no ale spójrz... miałaś napady mdłości, boli Cię brzuch, przytyłaś - tu puścił mi oczko a ja zmrużyłam oczy na co chłopak szeroko się uśmiechnął - i masz wahania nastroju - kurwa ale on jest spostrzegawczy 
- Dobre. I nie przytyłam - popatrzyłam na niego znacząco na co chłopak wybuchł śmiechem - Co tam u Jazzy? - zapytałam jak chłopak skończył się śmiać. Zszedł ze mnie i usiadł obok
- Wszystko dobrze - popatrzył się na swoje dłonie i uśmiechnął się blado
- Coś się stało? - podniosłam się na łokciach i wpatrywałam się w niego jakby jakikolwiek gest miał być odpowiedzią na moje pytanie - Justin?
- Jej ciąża jest zagrożona - odpowiedział smutno - ten jej 'chłopak' - powiedział to słowa z jadem w głosie i obrzydzeniem na samą myśl o tym człowieku - bił ją i była teraz w szpitalu i dowiedziała się, że mogła stracić dziecko. Ona jest w 2 miesiącu ciąży. A bił ją tak jakby była z nim na równi! - pociągnął za końcówki włosów i warknął z irytacji - Cholera! Nie wolno bić kobiet! A już na pewno jak są w ciąży!
- Justin... uspokój się...
- Jak ja mam się uspokoić skoro na samą myśl, że ten pajac potraktował moją siostrę jak jakiś worek treningowy i jeszcze z tego wszystkiego mogła stracić dziecko! Jak ja mam być spokojny skoro jak sobie wyobraziłem, że... - urwał i spuścił wzrok
- Że co?
- Bo ja... noo... mi naprawdę na tym zależy żebyś była w ciąży... nawet teraz. Chciałbym się dowiedzieć w najbliższym czasie, że zostanę ojcem Twojego dziecka. Chcę zostać młodym ojcem. I na samą myśl, że gdy zajdziesz w ciąże i że później możesz ją stracić szlag mnie trafia - zamurowało mnie... kurwa! I co ja mam teraz zrobić ? No nie powiem mu teraz... czy tak? Powiem mu... ale wieczorem. Nie mogę mu teraz powiedzieć bo wpadł by w szał, że usiadł mi na brzuchu, że uszczypnął mnie w niego. Teraz w jego stanie nie mogłabym tego zrobić
- Justin czy ty, Jazzy i Twoi rodzice moglibyście przyjść dzisiaj do nas na kolację? Będzie też Van z Garym
- Co planujesz mi się oświadczyć? - podniósł jedną brew i uśmiechnął się szeroko - tylko wiesz poproszę pierścionek z dużym brylantem - zamrugał oczami i wystawił rękę patrząc się na "pierścionek". Zaśmiałam się i przytuliłam się do niego
- Kocham Cię wariacie - pocałowałam go w policzek
- Ja Ciebie też... ale nie odpowiedziałaś mi na moje pytanie
- Nie, nie planuję Ci się oświadczyć ale chciałabym spędzić ten czas z rodziną i najbliższymi no i Van w końcu pozna Jazzy i będziemy mogły trochę poplotkować...
- No pewnie... rodzice będą zaszczyceni tak samo jak ja. Jazzy będzie cała w skowronkach. No pewnie... będziemy o 19 - puścił mi oczko
- No to co będziemy robić do tego czasu? - zapytałam podnosząc na niego wzrok
- Pomyślałem, że może byśmy gdzieś poszli... do kina czy coś ale jednak wolę pooglądać film z Tobą tutaj i być sam na sam - pochylił się i pocałował mnie w usta
- No okey... tylko się przebiorę i odświeżę... - już miałam wstać ale mnie powstrzymał. Popatrzyłam się na niego a on pokazał mi gestem żebym się położyła... Pochylił się, odkrył mój brzuch i zaczął go całować
- Już sobie wyobrażam, że tam w środku masz dzidziusia więc pozwolę sobie na to... - przyłożył ucho do brzucha i delikatnie zaczął w niego pukać na co zaczęłam się śmiać 
- Przestań bo wykraczesz... - chyba już za późno nie uważasz Angie? 
- No i dobrze. Jestem gotowy żeby się zmierzyć z rolą ojca 
- A ja nie - przyznałam
- No bo ty nigdy nie będziesz gotowa żeby zmierzyć się z rolą ojca... ewentualnie matki - uśmiechnął się
- Oj wiesz o co mi chodzi - popatrzyłam na niego znacząco 
- Oj wieem... - pocałował mnie w usta - dobra idź się odświeżyć a ja jadę po jakieś filmy. Chcesz coś do jedzenia? - wstał i popatrzył się na mnie
- Obojętnie - wstałam powoli i przytuliłam się do niego. Stanęłam na palcach i go pocałowałam, następnie gdy wyszedł skierowałam się do łazienki. Po drodze chwyciłam butelkę wody przy łóżku i gdy byłam już w łazience z apteczki wyciągnęłam tabletki, które dał mi lekarz. Gdy połknęłam wszystkie postanowiłam wziąć prysznic. Gdy stanęłam naga bokiem do lustra zaczęłam się przyglądać niewielkiej wypukłości na brzuchu a raczej w brzuchu. Doszłam do wniosku, że za niedługo już nie będzie mi łatwo ukrywać tego, że jestem w ciąży. Pogładziłam ręka po brzuchu i poczułam takie uczucie... miłości? Czyżbym zaczynała kochać to dziecko? Ale zaczynałam je kochać dlatego, że nie mam innego wyjścia czy dlatego, że będę miała dziecko z miłością mojego życia? Pociekła mi łza a ja już znałam odpowiedź. Weszłam do kabiny i zaczęłam namydlać swoje ciało i głowę. Gdy skończyłam wyszłam z kabiny, owinęłam się ręcznikiem i weszłam do pokoju udając się do garderoby w poszukiwaniu czegoś luźnego. Wyciągając luźne czarne dresy z krokiem wypadła mi fioletowa koszulka, którą Justin mi dał jak byliśmy w Atlancie. Jak ja dawno jej nie nosiłam. Wzięłam jeszcze jakieś skarpetki i gdy się ubrałam poszłam zanieść ręcznik do łazienki. Wróciłam do pokoju i...
- O Boże! Justin! - odruchowo złapałam się za brzuch - Przestraszyłeś mnie... - o kurwa ale boli aż się zwinęłam w pół
- Nic Ci nie jest? - Justin momentalnie podbiegł do mnie i objął ramieniem
- Nie nic tylko mnie przestraszyłeś i zabolał mnie brzuch - posłałam mu blady uśmiech
- Przepraszam... masz moją bluzkę - uśmiechnął się szeroko - dawno Cię w niej nie widziałem - zarumieniłam się na samą myśl o naszym wspólnym czasie spędzonym z dala od ludzi
- Pocałuj mnie - Justin pogładził mój policzek i powoli zbliżył się do mnie. Delikatnie złączył nasze usta, powoli zaczął pogłębiać pocałunek ale ciągle w powolnym tempie. Objął mnie jedną ręką w talii i przyciągnął do siebie a drugą podtrzymywał mój podbródek. Przejechał końcem języka po moich ustach prosząc o pozwolenie i momentalnie nasze języki ocierały się o siebie z uczuciem  
- Wooow! To było... woow! - powiedział jak już skończyliśmy 
- Niesamowite - dokończyłam za niego, przygryzłam wargę i zarumieniłam się
- Jak ja kocham gdy się rumienisz - wyszeptał mi przy uchu a po mnie aż przeszła gęsia skórka. Co się ze mną dzieje? Znowu to uczucie. Jak jeszcze nie byliśmy razem... czasami gdy się na mnie patrzył albo jak wtedy w stołówce gdy objął mnie w pasie, czy nawet jak mnie pocałował podczas meczu czy imprezy. Moje uczucia do Justina znowu się odrodziły i zaczęły się pogłębiać. Nie przestałam go kochać... tylko, że teraz byłam przyzwyczajona do jego obecności.




***



- Angie?
- C-co? - wyrwałam się z zamyślenia i popatrzyłam na zatroskanego chłopaka
- Pytałem co chcesz oglądać 
- Oooh... przepraszam. Zamyśliłam się. Zdaje się na Ciebie.
- No okey - wziął mnie za rękę i razem zeszliśmy na dół i włączyliśmy kino domowe. Przykryłam się kocykiem i położyłam głowę na nogach Justina 
- Justin?
- Proszę? - popatrzył na mnie
- Muszę Ci coś powiedzieć 
- Tak? 
- Bo ja - przerwałam żeby zaczerpnąć powietrza - jestem w ciąży 
- Jak to jesteś w ciąży? Co to do cholery ma znaczyć?- wstał gwałtownie z kanapy
- Co Cię tak napadło? Do niedawna mówiłeś, że chcesz zostać ojcem - wyszeptałam 
- Ale nie myślałem, że aż tak wcześnie! Do cholery nie wiesz, że trzeba się zabezpieczać?! 
- I kto to mówi?!
- No dobra nie zabezpieczyłem się ostatnio ale...
- Ale ja jestem w trzecim tygodniu! - krzyknęłam - Cholera jestem w trzecim tygodniu z Tobą idioto!
- I przez tyle kurwa tygodni to przede mną ukrywasz?!
- Dowiedziałam się wczoraj! - łzy zaczęły spływać po moich policzkach
- I kiedy zamierzałaś mi powiedzieć?!
- Nie wiem! Okey?! Nie wiem. Bałam się, że jak Ci powiem to mnie zostawisz!
- Czyli mi nie ufasz?
- Nie Justin... to nie tak -powiedziałam z determinacją - to nie tak, słyszysz?!
- To jak?! Jeżeli się bałaś, że Cię zostawię to czemu się nie boisz teraz?
- Co masz na myśli? - zapytałam przerażona
- To koniec - podniósł ręce w obronnym geście i zaczął się wycofywać 
- C-co?! J-jak to koniec?! - wykrzyczałam te słowa przez łzy - N-nie... nie możesz mi tego zrobić! Nie możesz mnie zostawić! Będziemy mieli dziecko!
- Ale tak bardzo się bałaś! - krzyknął - Jak mogłaś w ogóle tak pomyśleć? - pokiwał głową
- Ale przestała...
- Dość Angie - przerwał mi ostro - ja się wycofuję - ponownie uniósł ręce w górę - nie mogę być z kimś komu nie ufam i kto mi nie ufa - pokiwał głową - Żegnaj - odwrócił się i wyszedł. Upadłam na ziemię i zaczęłam płakać i krzyczeć
- PRZECIEŻ OBIECAŁEŚ !


- Angie...
- Obiecałeś!
- Angie!
- C-ccoo?- wymruczałam otwierając oczy
- Zasnęłaś - powiedział Justin. Otworzyłam szerzej oczy i rzuciłam mu się na szyję - Co się stało? Jesteś cała zapłakana? - pogładził mnie po głowie
- Miałam koszmar... był straszny - zaczęłam kiwać głową żeby pozbyć się go z głowy



***



- Angie! Vanessa przyszła! - zawołał tato gdy ja byłam jeszcze w łazience 
- Już idę! - przejrzałam się jeszcze raz i doszłam do wniosku, że i tak lepiej już nie będzie. Miałam na sobie kremową sukienkę w koronkę zwężona była pod samym biustem a rękawy były do łokci. Ubrałam buty pod kolor sukienki na platformie, włosy miałam rozpuszczone. Wyszłam z łazienki i zeszłam na dół 
- O Matko! Angie wyglądasz ślicznie! - Van zapiszczała entuzjastycznie 
- Nie przesadzaj - przytuliłam się do niej
- Gratulacje Angie - powiedział Gary gdy się do niego przytuliłam 
- Powiedziałaś mu?! - popatrzyłam się na moją przyjaciółkę
- Nooo tak... no ale...
- Nie powiedziałeś Justinowi prawda? - popatrzyłam teraz na chłopaka
- Nie nie powiedziałem. Możesz być tego pewna - posłał mi ciepły uśmiech. Muszę przyznać, że jest przystojny ale nie wymieniłabym go za Justina 
- Dzięki - powiedziałam z ulgą i w tym samym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi - Otworzę tato! - podeszłam do drzwi i je otworzyłam. Ujrzałam Justina stojącego ze swoimi rodzicami i Jazzy no i z bukietem róż w ręku
- Awww! Justin... nie musiałeś - przytuliłam się do niego po czym wskazałam gestem ręki żeby weszli. Justin podszedł do mnie i pocałował mnie w usta wręczając mi bukiet 
- Wiem ale chciałem - powiedział gdy się odsunął
- Jest piękny - pocałowałam go w policzek - Proszę rozgośćcie się a ja zaniosę bukiet do kuchni - weszłam do kuchni i zaczęłam rozglądać się za dzbankiem. Gdy go znalazłam wzięłam go i nalałam zimnej wody wsadzając do niego bukiet. Wyszłam i udałam się prosto do jadalni 
- O wilku mowa - powiedział tato gdy mnie zobaczył. Zmarszczyłam brwi i usiadłam obok Justina
- O co chodzi? - chwyciłam szklankę wody i upiłam łyk
- Mówimy o twoim złym samopoczuciu - przełknęłam głośno ślinę
- I? - popatrzyłam się na Van, która spuściła wzrok tym samym podpowiadając mi, że to ona zaczęłam ten temat. Zmrużyłam oczy i z powrotem spojrzałam na tatę
- I nic... już wszystko wyjaśnione. To tylko te nerwy przez cały ten okres przez, który ostatnio przechodziłaś... prawda? - Czy prawda? Pewnie miało to jakiś udział w tym wszystkim ale raczej...
- Nie - powiedziałam
- Jak to nie? - zapytał się Justin
- No bo... widzicie... no muszę wam coś wyznać - Teraz albo nigdy!




----------
I jest już rozdział XXI! Dużo tych ciężarnych nam się zrobiło. Ja się wam podoba? Mi bardzo! Jestem dumna z mojej Joli! Warto było czekać, prawda? Moim zdaniem warto, warto! Jola miała przed sobą trudne zadanie i musiała usiąść i pomyśleć jak to wszytko ma wyglądać. Napisanie rozdziału to nie taka łatwa sprawa, uwierzcie mi na słowo. Dziękujemy za cierpliwość. ;* MAMY NAJWSPANIALSZYCH CZYTELNIKÓW NA ŚWIECIE! ♥ Czytasz – komentuj. Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Do zobaczenia przy XXII rozdziale! ;)