Justin's POV
Jechałem z myślą żeby to skończyło się jak najszybciej bo chciałem wrócić już do swojej dziewczyny. Wypuściłem
powietrze ustami i pociągnąłem się za włosy, byłem tym wszystkim naprawdę zmęczony. Najpierw samochód, później
Van... Chciałbym żyć normalnie ale nie! Wszystko musi być cholernie popierdolone.
- Jestem taki głupi! - uderzyłem ręką w kierownice gdy przypomniałem sobie całe dzisiejsze zajście w szpitalu. Po co ja jej to powiedziałem?! Przecież mogłem się domyślić, że tak to odbierze. Nie chcę jej stracić... za bardzo ją kocham! Jednak pewna część mnie mówi mi żebym powiedział jej o zakładzie. Muszę kiedyś w końcu to zrobić... ale nie mogę... boję się, że wtedy mnie znienawidzi i stracę ją na zawsze. Poczułem jak oczy zaczynają mnie piec i pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Szybko ją wytarłem w obawie, że zaraz ktoś może to zobaczyć. Dojechałem pod halę i zobaczyłem chłopaków siedzących na ławkach. Byli podenerwowani a ja czułem się jak w jakimś filmie akcji. Wyciągnąłem kluczyki ze stacyjki i wysiadłem z auta zamykając je, klucze schowałem do spodni i ruszyłem w stronę chłopców. Gdy tylko byłem w zasięgu ich wzroku wszyscy się podnieśli a Lou podszedł do mnie.
- Siemka stary - przybił mi piątkę i uścisnął po przyjacielsku - Reed wpadł w jakąś totalną furię... mówię Ci
- On zawsze taki był. Tylko teraz udaję takiego chojraka z honorem - powiedziałem z ironią w głosie
- Ja niczego nie muszę udawać - usłyszałem ten piskliwy pedalski głos Reeda
- Ale mógłbyś... chociaż troszeczkę żeby ludzie przestali się śmiać - odwróciłem się do niego przodem i uśmiechnąłem się lekko
- Uważaj Bieber na słowa bo nie daruję - wysyczał te słowa przez zęby na co w reakcji zaśmiałem się gardłowo
- Hahaha ta... na pewno! To ty powinieneś uważać na to co mówisz i... to co robisz. To, że nie potrafisz nawet strzelić bramki nie oznacza, że musisz tak od razu się spinać
- Powiedziałem coś Bieber - podszedł do mnie zaciskając swoje ręce w pięść
- Ja też Ci coś powiedziałem podczas imprezy... zbliż się jeszcze raz do mnie albo moich kumpli... to załatwię Cię... i dobrze wiesz, że nie należy mnie denerwować - skończyłem mówić i odwróciłem się napięcie
- Jestem ciekawy czy Twoja laska dobrze się pierdoli - zatrzymałm się w miejscu - chetnie spróbuję. Co ty na to Bieber? - zasmiał się a ja poczułem złosć
- Zbliż się do niej a kurwa zabiję cię skurwielu! - krzyknąłem i podszedłem do niego stając z nim twarzą w twarz - jesteś za cienki żeby to zrobić ponieważ wiesz do czego jestem kurwa zdolny. Wplątałeś ją w to więc kurwa uważaj ponieważ nie wiesz kiedy uderzę a kiedy to zrobię nie będzie tak kolorowo - spojrzałem ma niego i zobaczyłem jego drużynę która stała w milczeniu - nie pomogą Ci nawet te Twoje cioty - chciałem już odejść ale poczułem czyjąś rękę zaciskającą się na moim przed ramieniu i mocny cios w szczękę. Gdy Lou złapał mnie żebym nie upadł odepchnąłem go lekko na znak żeby się nie wtrącał i ruszyłem prosto na Reeda. Wycelowałem cios w jego brzuch i korzystając z okazji jego upadku usiadłem na niego i zacząłem celować w niego uderzenie za uderzeniem. Nie wiedziałem już co robię, było we mnie tyle złości... musiałem się wyżyć - Justin! Ej uspokój się...- usłyszałem głos Lou i poczułem jak ktoś mnie odciąga. Na początku się wyrywałem ale później stałem już spokojnie modląc się o to żeby się nie rozbeczeć - spokojnie... idź usiądź a ja z nimi pogadam - skinąłem tylko głową na znak, że słyszę odwróciłem się i podszedłem do chłopaków
- Jedź do domu - usłyszałem stanowczy głos Garego kiedy usiadłem - słyszysz ?
- Słyszę, słyszę - patrzyłem się przed siebie
- No to na co czekasz ?
- Chcę pozbierać myśli...
- Coś się stało? - Gary mierzył mnie wzrokiem
- Po prostu myślę kiedy, jak i gdzie mam powiedzieć Angie o zakładzie - popatrzyłem na niego wzrokiem proszącym o pomoc
- Ostrzegałem Cię - wypuścił powietrze ustami i skrzyżował ręce z tyłu swojej głowy
- Proszę nie dobijaj mnie dobrze ?
- Ja tylko mówię
- To lepiej mi powiedz jak mam jej złamać serce - nie mogłem uwierzyć, że wpakowałem się w tak głębokie gówno
- Są dwa wyjścia
- Dwa? - spojrzałem się na niego i podniosłem jedną brew ze zdziwienia
- Tak. Po pierwsze możesz jej nic nie mówić, zaprzeczać wszystkiemu i być z nią dalej ale żyjąc w kłamstwie lub po drugie powiedzieć jej prawdę, złamać jej serce, pogodzić się z tym, że znienawidzi Cię i zastanawiać się jak odrodzić jej zaufanie do Ciebie
- A po trzecie znajdziesz?
- A po trzecie... samo się znajdzie
- Nie chcę złamać jej serca... bo to by zniszczyło ją od środka. Mnie zresztą też - schowałem twarz w dłoniach żeby lepiej się skoncentrować - potrzebuję jej bardziej niż bym się tego po sobie spodziewał, zależy mi na niej tak cholernie, że można oszaleć
- Ty się po prostu zakochałeś. To normalne uczucie - Gary poklepał mnie po plecach w sposób pocieszający
- Ale nienormalne jest to ile cierpienia jej zadam
- Wiesz co? Na razie nie mów jej niczego
- Co?- popatrzyłem na mojego przyjaciela ze zdziwieniem - dlaczego?
- Bo musisz to wszystko przemyśleć i zbliżają się jej urodziny - podnisłem jedną brew - Van mi powiedziała - wytłumaczył się
- Czego ona Ci nie powiedziała? - zapytałem rozbawiony na co w odpowiedzi dostałem szturchnięcie
- Jedź już do domu
- Dobrze tato - uśmiechnąłem się łobuzersko i wstałem żegnając się z chłopakami
- Wszystko się ułoży zobaczysz - powiedział Gary tak cicho, że tylko ja mogłem to usłyszeć
- Na razie chłopaki! - zawołałem kiedy już wyjeżdżałem z parkingu
***
Wszedłem cicho do domu Angie i od razu udałem się do jej pokoju. Spała. Zamknąłem za sobą cicho drzwi i podszedłem do dziewczyny całując ją w policzek
- Justin? - usłyszałem jej zaspany głos. Cholera obudziłem ją
- Tak? - odpowiedziałem niepewnie
- Przytul się do mnie - poprosiła a ja bez wahania zrobiłem to o co mnie prosiła
- Przepraszam, że Cię obudziłem
- Nie obudziłeś
- Obudziłem
- Nie obudziłeś. Właśnie zasypiałam - popatrzyła się na mnie
- Kocham Cię - i zauważyłem, że moja łza kapnęła na jej policzek
- Coś się stało? - Angie ostrożnie usiadła na łóżku a ja wtuliłem się w nią - Justin?
- Nie... po prostu nie mogę uwierzyć w to, że mnie kochasz - dziewczyna zamarła - chodzi mi o to...
- Nie Justin... - przerwała mi i odsunęła mnie od siebie
- Daj mi wytłumaczyć. Źle mnie zrozumiałaś...
- Mów - dodała surowym tonem
- Nie mogę uwierzyć, że mnie pokochałaś za to kim jestem i... że mnie nie zostawiłaś. Jestem Ci z tego powodu wdzięczny. Tak Cię bardzo kocham - Angie złapała moją twarz w swoje dłonie i pogładziła mnie kciukiem po policzku
- Ja Ciebie też - cmoknęła mnie w nos a później w usta. Zwykły pocałunek przerodził się w namiętny i już leżałem na Angie a ona wodziła rękami po moim brzuchu. Ściągnąłem swoją bluzkę i przywarłem do niej całym ciałem, kopniakiem ściągnąłem buty. Następnie ona ściągnęła moje spodnie.
- No nie fair... - powiedziałem zasapanym głosem - ty też się rozbierz - uśmiechnęła się i ściągnęła zgrabnie swoją a raczej moją bluzkę. Znowu do niej przywarłem całym sobą i sprawiłem, że oboje leżeliśmy pod kołdrą całkiem nadzy. Zjechałem dłonią do jej wejścia ciągle ją całując i bez ostrzeżenia wsunąłem w nią jeden palec kciukiem zakreślając kółka. W odpowiedzi usłyszałem cichy jęk zadowolenia. Następnie włożyłem kolejny palec i zwiększyłem nieco tępo ciągle ją całując. Przerwałem pocałunek i zniżyłem się do poziomu jej wejścia i zacząłem je całować. Wsunąłem język a następnie lekko przygryzłem jej skórę. Lekko zadrżała i zajęczała z napływającej przyjemności. Znowu wsunąłem język i zacząłem namiętnie całować, jej uda zacisnęły się a ja przerwałem i podniosłem się całując jej brzuch wchodząc wyżej aż napotkałem jej usta. Złączyłem je i nasze języki walczyły o dominację. Pogładziłem ją po policzku i delikatnie w nią wszedłem, poruszając się przy tym wolno. Po chwili zwiększyłem tępo a dziewczyna szalała. Nie kontrolowanie jęknęła i zbliżyła się do mnie sprawiając, że wszedłem w nią głębiej na co oby dwoje nie kontrolowanie jęknęliśmy. Ciągle ją całowałem, to po szyi, barkach, ustach. Przewróciłem nas tak, że teraz ona była nade mną a ja złapałem ją za biodra poruszając nią w górę i w dół do przodu i do tyłu. Odrzuciła głowę do tyłu i zwiększyła tępo.
- Angie... - wyszeptałem jej imię łapiąc oddech. Zaczęła poruszać się jeszcze szybciej - O Boże... - złapała się mojej ręki i zaczęła jęczeć. Wiedziałem, że za chwilę dojdzie dlatego przewróciłem nas tak, że znowu ja byłem nad nią. Nie zmieniając tępa ciągle się w niej poruszałem. - Angie... popatrz na mnie - poprosiłem a ona mnie posłuchała - Kocham Cię - powiedziałem miękko i pocałowałem ją. Doszliśmy w tym samym momencie a ja podniosłem się leniwie na łokciach aby spojrzeć w jej piękne oczy.
- Zbliż się do niej a kurwa zabiję cię skurwielu! - krzyknąłem i podszedłem do niego stając z nim twarzą w twarz - jesteś za cienki żeby to zrobić ponieważ wiesz do czego jestem kurwa zdolny. Wplątałeś ją w to więc kurwa uważaj ponieważ nie wiesz kiedy uderzę a kiedy to zrobię nie będzie tak kolorowo - spojrzałem ma niego i zobaczyłem jego drużynę która stała w milczeniu - nie pomogą Ci nawet te Twoje cioty - chciałem już odejść ale poczułem czyjąś rękę zaciskającą się na moim przed ramieniu i mocny cios w szczękę. Gdy Lou złapał mnie żebym nie upadł odepchnąłem go lekko na znak żeby się nie wtrącał i ruszyłem prosto na Reeda. Wycelowałem cios w jego brzuch i korzystając z okazji jego upadku usiadłem na niego i zacząłem celować w niego uderzenie za uderzeniem. Nie wiedziałem już co robię, było we mnie tyle złości... musiałem się wyżyć - Justin! Ej uspokój się...- usłyszałem głos Lou i poczułem jak ktoś mnie odciąga. Na początku się wyrywałem ale później stałem już spokojnie modląc się o to żeby się nie rozbeczeć - spokojnie... idź usiądź a ja z nimi pogadam - skinąłem tylko głową na znak, że słyszę odwróciłem się i podszedłem do chłopaków
- Jedź do domu - usłyszałem stanowczy głos Garego kiedy usiadłem - słyszysz ?
- Słyszę, słyszę - patrzyłem się przed siebie
- No to na co czekasz ?
- Chcę pozbierać myśli...
- Coś się stało? - Gary mierzył mnie wzrokiem
- Po prostu myślę kiedy, jak i gdzie mam powiedzieć Angie o zakładzie - popatrzyłem na niego wzrokiem proszącym o pomoc
- Ostrzegałem Cię - wypuścił powietrze ustami i skrzyżował ręce z tyłu swojej głowy
- Proszę nie dobijaj mnie dobrze ?
- Ja tylko mówię
- To lepiej mi powiedz jak mam jej złamać serce - nie mogłem uwierzyć, że wpakowałem się w tak głębokie gówno
- Są dwa wyjścia
- Dwa? - spojrzałem się na niego i podniosłem jedną brew ze zdziwienia
- Tak. Po pierwsze możesz jej nic nie mówić, zaprzeczać wszystkiemu i być z nią dalej ale żyjąc w kłamstwie lub po drugie powiedzieć jej prawdę, złamać jej serce, pogodzić się z tym, że znienawidzi Cię i zastanawiać się jak odrodzić jej zaufanie do Ciebie
- A po trzecie znajdziesz?
- A po trzecie... samo się znajdzie
- Nie chcę złamać jej serca... bo to by zniszczyło ją od środka. Mnie zresztą też - schowałem twarz w dłoniach żeby lepiej się skoncentrować - potrzebuję jej bardziej niż bym się tego po sobie spodziewał, zależy mi na niej tak cholernie, że można oszaleć
- Ty się po prostu zakochałeś. To normalne uczucie - Gary poklepał mnie po plecach w sposób pocieszający
- Ale nienormalne jest to ile cierpienia jej zadam
- Wiesz co? Na razie nie mów jej niczego
- Co?- popatrzyłem na mojego przyjaciela ze zdziwieniem - dlaczego?
- Bo musisz to wszystko przemyśleć i zbliżają się jej urodziny - podnisłem jedną brew - Van mi powiedziała - wytłumaczył się
- Czego ona Ci nie powiedziała? - zapytałem rozbawiony na co w odpowiedzi dostałem szturchnięcie
- Jedź już do domu
- Dobrze tato - uśmiechnąłem się łobuzersko i wstałem żegnając się z chłopakami
- Wszystko się ułoży zobaczysz - powiedział Gary tak cicho, że tylko ja mogłem to usłyszeć
- Na razie chłopaki! - zawołałem kiedy już wyjeżdżałem z parkingu
***
Wszedłem cicho do domu Angie i od razu udałem się do jej pokoju. Spała. Zamknąłem za sobą cicho drzwi i podszedłem do dziewczyny całując ją w policzek
- Justin? - usłyszałem jej zaspany głos. Cholera obudziłem ją
- Tak? - odpowiedziałem niepewnie
- Przytul się do mnie - poprosiła a ja bez wahania zrobiłem to o co mnie prosiła
- Przepraszam, że Cię obudziłem
- Nie obudziłeś
- Obudziłem
- Nie obudziłeś. Właśnie zasypiałam - popatrzyła się na mnie
- Kocham Cię - i zauważyłem, że moja łza kapnęła na jej policzek
- Coś się stało? - Angie ostrożnie usiadła na łóżku a ja wtuliłem się w nią - Justin?
- Nie... po prostu nie mogę uwierzyć w to, że mnie kochasz - dziewczyna zamarła - chodzi mi o to...
- Nie Justin... - przerwała mi i odsunęła mnie od siebie
- Daj mi wytłumaczyć. Źle mnie zrozumiałaś...
- Mów - dodała surowym tonem
- Nie mogę uwierzyć, że mnie pokochałaś za to kim jestem i... że mnie nie zostawiłaś. Jestem Ci z tego powodu wdzięczny. Tak Cię bardzo kocham - Angie złapała moją twarz w swoje dłonie i pogładziła mnie kciukiem po policzku
- Ja Ciebie też - cmoknęła mnie w nos a później w usta. Zwykły pocałunek przerodził się w namiętny i już leżałem na Angie a ona wodziła rękami po moim brzuchu. Ściągnąłem swoją bluzkę i przywarłem do niej całym ciałem, kopniakiem ściągnąłem buty. Następnie ona ściągnęła moje spodnie.
- No nie fair... - powiedziałem zasapanym głosem - ty też się rozbierz - uśmiechnęła się i ściągnęła zgrabnie swoją a raczej moją bluzkę. Znowu do niej przywarłem całym sobą i sprawiłem, że oboje leżeliśmy pod kołdrą całkiem nadzy. Zjechałem dłonią do jej wejścia ciągle ją całując i bez ostrzeżenia wsunąłem w nią jeden palec kciukiem zakreślając kółka. W odpowiedzi usłyszałem cichy jęk zadowolenia. Następnie włożyłem kolejny palec i zwiększyłem nieco tępo ciągle ją całując. Przerwałem pocałunek i zniżyłem się do poziomu jej wejścia i zacząłem je całować. Wsunąłem język a następnie lekko przygryzłem jej skórę. Lekko zadrżała i zajęczała z napływającej przyjemności. Znowu wsunąłem język i zacząłem namiętnie całować, jej uda zacisnęły się a ja przerwałem i podniosłem się całując jej brzuch wchodząc wyżej aż napotkałem jej usta. Złączyłem je i nasze języki walczyły o dominację. Pogładziłem ją po policzku i delikatnie w nią wszedłem, poruszając się przy tym wolno. Po chwili zwiększyłem tępo a dziewczyna szalała. Nie kontrolowanie jęknęła i zbliżyła się do mnie sprawiając, że wszedłem w nią głębiej na co oby dwoje nie kontrolowanie jęknęliśmy. Ciągle ją całowałem, to po szyi, barkach, ustach. Przewróciłem nas tak, że teraz ona była nade mną a ja złapałem ją za biodra poruszając nią w górę i w dół do przodu i do tyłu. Odrzuciła głowę do tyłu i zwiększyła tępo.
- Angie... - wyszeptałem jej imię łapiąc oddech. Zaczęła poruszać się jeszcze szybciej - O Boże... - złapała się mojej ręki i zaczęła jęczeć. Wiedziałem, że za chwilę dojdzie dlatego przewróciłem nas tak, że znowu ja byłem nad nią. Nie zmieniając tępa ciągle się w niej poruszałem. - Angie... popatrz na mnie - poprosiłem a ona mnie posłuchała - Kocham Cię - powiedziałem miękko i pocałowałem ją. Doszliśmy w tym samym momencie a ja podniosłem się leniwie na łokciach aby spojrzeć w jej piękne oczy.
Angie's POV
- Ja Ciebie też kocham - pogładziłam jego policzek i pocałowałam go w usta. To było niesamowite, on... i... w ogóle jego pocałunki
- Byłaś niesamowita... Boże... ja chcę jeszcze raz... - powiedział takim tonem jakby przejechał się na najlepszej kolejce górskiej na świecie. Cicho zaśmiałam się a on razem ze mną
- Naprawdę Cię kocham Justin
- Ja Ciebie też...
- I chcę żebyś w końcu w to uwierzył
- Już uwierzyłem - patrzyliśmy w swoje oczy i pocałowałam go czule w usta. Położyliśmy się koło siebie a ja się w niego wtuliłam
- Nie przeszkadza Ci to, że jestem niska i nie mam figury modelki?
- Nie...
- A wiesz, że mógłbyś mieć modelkę?
- Nie chcę modelki - pocałowałem ją w czoło - Ty jesteś idealna... no prawie
- Co? - uderzyła mnie w ramie a ja zaśmiałem się
- No bo wiesz... przydało by się choć troszeczkę jakbyś podrosła... żeby gdy stajesz na palcach byłabyś mojego wzrostu - zaśmiał się cicho
- No bo wiesz... przydało by się choć troszeczkę jakbyś podrosła... żeby gdy stajesz na palcach byłabyś mojego wzrostu - zaśmiał się cicho
- Dupek
- Czemu mnie tak nazywasz ?
- Bo nim jesteś... i będę Ci to powtarzać dopóki nim nie będziesz - powiedziałam z małym uśmieszkiem na twarzy
- Co się stało? Dlaczego się uśmiechasz?
- Bo przypomniałam sobie, że to samo powiedziałam Ci w dniu imprezy kiedy pocałowałeś mnie w usta - znowu się uśmiechnęłam i dotknęłam swoich ust
- Ale i tak najbardziej podobał mi się pocałunek przed meczem
- Mi też... - podniosłam się i pocałowałam go - mogłabym Cię całować i całować i końca by nie było
- Mogę to samo powiedzieć o Tobie - uśmiechnął się leniwie - Jaki ja jestem wyczerpany...
- Ja też... - ziewnęłam a on zrobił to samo
- Twój tato pewnie nie mógł zasnąć przez twoje jęki... - poruszył znacząco brwiami
- Justin! - ukryłam twarz w jego torsie i poczułam jak się podnosi pod wpływem jego śmiechu. Poczułam się zażenowana i zaczęłam też się cicho śmiać - nic na to nie poradzę, że mi się podobało
- Nic na to nie poradzę, że jestem w tym dobry - puścił mi oczko a ja się uśmiechnęłam - dobra chodźmy już spać
- Okey - ułożyłam się wygodnie na poduszce i poczułam Justina oplatającego mnie w talii
- Dobranoc - szepnął mi do ucha
- Dobranoc - odwróciłam głowę w jego stronę i pocałowałam go w usta
***
- Wstawaj... Angie... - poczułam czyjeś usta na mojej skroni i uśmiechnęłam się sama do siebie
wiedząc już do kogo należą
- Jeszcze chwilka... - odwróciłam się do Justina i przytuliłam do niego. Chłopak się zaśmiał i pogłaskał mnie po plecach
- No ale chyba nie chcesz spóźnić się do szkoły? - na te słowa usiadłam na łóżku jakby mnie prąd pokopał
- Szkoła! - złapałam się za włosy - zupełnie zapomniałam! - już miałam wstać ale złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie
- Angie... spokojnie... jest dopiero 6
- To dlaczego mnie budzisz? - nie mogłam go zrozumieć
- Bo przed szkołą chciałem spędzić z Tobą trochę więcej czasu - lekko musnął moje usta
- Kochany jesteś - zrobiłam maślane oczka i przytuliłam się do niego
- Staram się jak mogę - wiedziałam, że się uśmiechnął. Popatrzyłam na niego i przyłożyłam moją dłoń do jego twarzy muskając kciukiem jego policzek zbliżyłam się do niego i złączyłam nasze usta w pocałunku. Oddał pocałunek i przytulił mnie mocno tak jakby się bał, że za chwilę się rozpłynę. Uwielbiałam kiedy okazywał tyle czułości no i oczywiście miłości wobec mnie. Zakochałam się w nim bezgranicznie i nic nie zdoła tego zniszczyć nawet Jess - Kocham Cię - powiedział kiedy skończyliśmy
- Ja Ciebie też kocham - i znowu go pocałowałam w usta - chciałabym budzić się tak już zawsze
- Ja też - byłam szczęśliwa na myśl, że wszystko zacznie się już dobrze układać. Przytuliłam się do niego i poczułam, że moje oczy znowu robią się ciężkie
- Angie...wstawaj. Spóźnimy się do szkoły - Nie idę do szkoły... - zakryłam twarz poduszką - Okey... to powiem twojemu tacie, że zmieniłaś zdanie i... - Dobra. Już wstaję... wygrałeś - rzuciłam w Justina poduszkę, którą przykryłam sobie twarz i powoli usiadłam na łóżku przecierając oczy i ziewając. Spojrzałam na chłopaka i zobaczyłam, że jest już ubrany. Lekko się podniosłam aby wstać ale nagle poczułam silny skurcz w brzuchu -Auuu... - taki ból, że mnie aż zwinęło. - Nic Ci nie jest? - Justin podszedł do mnie - Nieee... ja tylko... auuu - znowu się podniosłam. Odkryłam trochę kołdry ale tak żeby mogła tylko ja zobaczy ci nie myliłam się. Zakryłam się z powrotem i zaczęłam się cicho śmiać. - Co Cię tak bawi ?- Justin popatrzył na mnie jak na wariatkę
- Angie...wstawaj. Spóźnimy się do szkoły - Nie idę do szkoły... - zakryłam twarz poduszką - Okey... to powiem twojemu tacie, że zmieniłaś zdanie i... - Dobra. Już wstaję... wygrałeś - rzuciłam w Justina poduszkę, którą przykryłam sobie twarz i powoli usiadłam na łóżku przecierając oczy i ziewając. Spojrzałam na chłopaka i zobaczyłam, że jest już ubrany. Lekko się podniosłam aby wstać ale nagle poczułam silny skurcz w brzuchu -Auuu... - taki ból, że mnie aż zwinęło. - Nic Ci nie jest? - Justin podszedł do mnie - Nieee... ja tylko... auuu - znowu się podniosłam. Odkryłam trochę kołdry ale tak żeby mogła tylko ja zobaczy ci nie myliłam się. Zakryłam się z powrotem i zaczęłam się cicho śmiać. - Co Cię tak bawi ?- Justin popatrzył na mnie jak na wariatkę
- Nie ważne - ucichłam nagle
- Angie...
- Nie odpuścisz?
- Jeśli chodzi o Ciebie to nie - puścił mi oczko
- Mam okres... - zakryłam twarz w dłoniach. Nie wiem dlaczego się śmiałam no ale chyba byłam zażenowana całą tą sytuacją
- Czekaj... - wziął mnie na ręce i zaniósł do łazienki - będę czekał na dole. Jakby co wołaj - pocałował mnie w policzek i wyszedł z łazienki zamykając drzwi. Po chwili znowu przyszedł -Pomyślałem, że może Ci się to przydać - wręczył mi moją bieliznę. Momentalnie zrobiłam się czerwona
- Zboczeniec...
- Dlatego, że przyniosłem Ci rzeczy? - powiedział rozbawiony
- Nie, dlatego, że grzebiesz w mojej bieliźnie - powiedziałam i wypchałam go z łazienki zamykając się na klucz. Zrzuciłam kołdrę i weszłam pod prysznic. Szybko się umyłam i wysuszyłam, założyłam bieliznę, umyłam zęby, zrobiłam bardzo delikatny makijaż tak żeby Justin nie zobaczył bo by chyba od razu kazał mi go zmyć. Weszłam do pokoju i udałam się do garderoby wybrałam sobie szare obcisłe spodnie z czarnym skórzanym paskiem przy kieszeni, czarny sweter w białe gwiazdy i czarne botki na płaskim obcasie z ćwiekami. Dobrałam do tego jakieś bransoletki i pierścionki, chwyciłam moją torbę i zbiegłam na dół. Przy drzwiach od kuchni znowu rozbolał mnie brzuch
- Justin?! Jesteś tu... auuu... -zapałam się za podbrzusze
- Idę! - nawet nie minęła sekunda a chłopak znalazł się przy mnie - chodź usiądź... - weszliśmy do kuchni i pomógł mi usiąść na krześle - Bardzo boli?
- Troszeczkę - posłałam mu miły uśmiech
- A teraz? - pocałował mój brzuch
- Kochany jesteś - uśmiechnęłam się do niego
- Staram się jak mogę - odwzajemnił uśmiech - dobra zjedz coś i jedziemy do szkoły
- Nie jestem głodna... - już chciałam wstać ale mnie powstrzymał
- Nie pójdziemy do szkoły dopóki nie zjesz - przysunął mi talerz z tostami i szklankę soku pomarańczowego - Proszę... smacznego - cmoknął mnie w policzek i usiadł na przeciwko
- Teraz będziesz mnie pilnował?
- Taki mam zamiar - uniosłam pytająco brwi - musisz to zjeść kochanie
- Zachowujesz się jak mój ojciec - stwierdziłam i wywróciłam oczami
- Ja się dopiero rozkręcam kotku - puścił mi oczko na co ja ponownie wywróciłam oczami i zajęłam się jedzeniem
***
- Jesteś pewna? - zapytał Justin gdy zatrzymał samochód
- Justin to tylko szkoła - uśmiechnęłam się do niego
- Ale...
- Teraz będziesz mnie pilnował?
- Taki mam zamiar - uniosłam pytająco brwi - musisz to zjeść kochanie
- Zachowujesz się jak mój ojciec - stwierdziłam i wywróciłam oczami
- Ja się dopiero rozkręcam kotku - puścił mi oczko na co ja ponownie wywróciłam oczami i zajęłam się jedzeniem
***
- Jesteś pewna? - zapytał Justin gdy zatrzymał samochód
- Justin to tylko szkoła - uśmiechnęłam się do niego
- Ale...
- Ale co? - zapytałam
- Wiesz, że nie będzie kolorowo?
- Wiem - kiwnęłam głową i spojrzałam na niego - słuchaj ja gdzieś mam opinię ludzi. Po co mam się nią przejmować? Jestem z Tobą szczęśliwa i nic tego nie zmieni
- Kocham Cię uparciuchu - powiedział i musnął moje usta - chodź idziemy
- Musimy? - zaśmiałam się a on spojrzał na mnie zdezorientowany - chciałam się jeszcze no nie wiem - wzruszyłam ramionami - powymieniać DNA i... - chciałam jeszcze coś powiedzieć ale Justin uciszył mnie pocałunkiem. Szybko go oddałam i pogłębiłam. Uwielbiałam całować tego chłopaka. Może to trochę oklepane ale dochodzę do wniosku, że nasze usta są dla siebie stworzone - mmmmm... - ten dźwięk wydobył się z moich ust gdy skończyliśmy
- Tak mi też się podobało - zaśmiał się - a teraz poważnie chodź idziemy
- No doobra - specjalnie przeciągnęłam "o" na co Justin ponownie się zaśmiał. Wysiadł z samochodu i podbiegł żeby otworzyć przede mną drzwi. Gdy wysiadłam usłyszałam jak Justin zamyka samochód i po chwili poczułam jak w opiekuńczym geście oplata mnie ramionami. Uśmiechnęłam się sama do siebie ponieważ uwielbiam gdy to robi. Może czasem faktycznie jest to irytujące ale w końcowym rozrachunku mega słodkie. Mam najprzystojniejszego, najromantyczniejszego, najukochańszego chłopaka na kuli ziemskiej. Co ja bredzę? We wszechświecie. Justin to zdecydowanie chłopak z którym chce się zestarzeć.Kocham go całą sobą
- Cześć - z zamyślenia wyrwał mnie czyjś głos i wróciłam do rzeczywistości. Nie zauważyłam kiedy znaleźliśmy się przy grupce chłopaków która okazała się być drużyną Justina
- Cześć - przywitałam się grzecznie a Justin kiwnął głową w ich stronę
- Co dzisiaj gołąbki robią po szkole? - zapytał Will - Jeszcze nie wiemy - odpowiedział szybko Justin
- To już wiecie - Nie rozumiem - tym razem to ja się odezwałam
- Rodzice wyjechali, mam wolną chatę więc robię imprezę - uśmiechnął się
- Ale jest środek tygodnia - zaprotestowałam
- Ja was do niczego nie zmuszam - wzruszył ramionami - ale Justin to nasz kapitan więc musi być. Ty Angie natomiast jako dziewczyna kapitana masz pewne obowiązki - puścił mi oczko - Czy mam inny wybór? - zapytałam z nadzieją w głosie. Chciałam ten wieczór spędzić sam na sam z Justinem
- Nie - wszyscy odpowiedzieli chórkiem
- No to zjawimy się - powiedziałam i wybuchłam śmiechem. Chłopcy są tacy uroczy
- Słyszałam, że ta suka Cole się już obudziła - usłyszałam jak ktoś mówi o Van więc odwróciłam się w jego stronę - żałuję, że bardziej jej nie uszkodziłam - to był Jess
- Zamknij się - wysyczałam wściekła przez zęby
- Bo co? - Bo za chwile poprzestawiam Ci twarz! - krzyknęłam - nie waż się wypowiadać na temat mojej przyjaciółki suko!
- Czekaj czy y mi grozisz? - zaśmiała się
- Z tego co pamiętam ostatnio uciekałaś po waszej rozmowie na grillu - do rozmowy wtrącił się Will - Zamknij się
- A Ty się w końcu odpierdol
- Nie dopóki ta dwója - wskazała na mnie i na Justina - będzie razem - posłała mi sztuczny uśmiech - mała nie łudź się, że on Ciebie kocha - zaśmiała się ponownie - pamiętaj, że jesteś tylko zakładem a Justin prędzej czy później wróci do mojego łóżka
- Zamknij się! - krzyknęłam i ruszyłam w jej stronę ale po chwili poczułam czyjeś ramiona owijające się wokół mojej talii i unoszące mnie w górę
- Jess odpuść - usłyszałam głos Justina. Po chwili postawił mnie z powrotem na ziemi i spojrzał na mnie
- Angie olej ją
- Słyszałeś co powiedziała? - byłam na niego zła
- Słyszałem - potwierdził moje przypuszczenia
- To dlaczego do cholery nie zareagowałeś?!
- Bo to nie ma sensu
- Powiedz mi jakim zakładem jestem - poprosiłam ale spotkałam ciszę i oczy Justina pusto wpatrzone w Garego - tak myślałam - wyminęłam go i ruszyłam w stronę budynku szkolnego. Poczułam jak ktoś łapie mnie za nadgarstek więc odwróciłam się. To był Justin
- Angie proszę daj spokój
- Justin jakim jestem zakładem? - ponownie zadałam to pytanie i ponownie spotkałam się z ciszą - daj mi spokój - wyszarpałam rękę z jego uścisku - mówię poważnie Justin, daj mi spokój - skończyłam mówić i ponownie ruszyłam w stronę szkoły. Zostawiłam tam Justina i czułam na sobie jego wzrok. Może zareagowałam za ostro ale mam prawo wiedzieć dlaczego ta suka cały czas mówi o jakimś zakładzie...
----------
No i mamy rozdział XVII ;) I jak wrażenia? Justin pokazał swoją agresywną stronę. Podoba się wam czy nie bardzo? I co sądzicie o reakcji Angie? Przesadziła? MAMY NAJWSPANIALSZYCH CZYTELNIKÓW NA ŚWIECIE! ♥ Czytasz – komentuj. Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Do zobaczenia przy XVII rozdziale! ;)
- Wiesz, że nie będzie kolorowo?
- Wiem - kiwnęłam głową i spojrzałam na niego - słuchaj ja gdzieś mam opinię ludzi. Po co mam się nią przejmować? Jestem z Tobą szczęśliwa i nic tego nie zmieni
- Kocham Cię uparciuchu - powiedział i musnął moje usta - chodź idziemy
- Musimy? - zaśmiałam się a on spojrzał na mnie zdezorientowany - chciałam się jeszcze no nie wiem - wzruszyłam ramionami - powymieniać DNA i... - chciałam jeszcze coś powiedzieć ale Justin uciszył mnie pocałunkiem. Szybko go oddałam i pogłębiłam. Uwielbiałam całować tego chłopaka. Może to trochę oklepane ale dochodzę do wniosku, że nasze usta są dla siebie stworzone - mmmmm... - ten dźwięk wydobył się z moich ust gdy skończyliśmy
- Tak mi też się podobało - zaśmiał się - a teraz poważnie chodź idziemy
- No doobra - specjalnie przeciągnęłam "o" na co Justin ponownie się zaśmiał. Wysiadł z samochodu i podbiegł żeby otworzyć przede mną drzwi. Gdy wysiadłam usłyszałam jak Justin zamyka samochód i po chwili poczułam jak w opiekuńczym geście oplata mnie ramionami. Uśmiechnęłam się sama do siebie ponieważ uwielbiam gdy to robi. Może czasem faktycznie jest to irytujące ale w końcowym rozrachunku mega słodkie. Mam najprzystojniejszego, najromantyczniejszego, najukochańszego chłopaka na kuli ziemskiej. Co ja bredzę? We wszechświecie. Justin to zdecydowanie chłopak z którym chce się zestarzeć.Kocham go całą sobą
- Cześć - z zamyślenia wyrwał mnie czyjś głos i wróciłam do rzeczywistości. Nie zauważyłam kiedy znaleźliśmy się przy grupce chłopaków która okazała się być drużyną Justina
- Cześć - przywitałam się grzecznie a Justin kiwnął głową w ich stronę
- Co dzisiaj gołąbki robią po szkole? - zapytał Will - Jeszcze nie wiemy - odpowiedział szybko Justin
- To już wiecie - Nie rozumiem - tym razem to ja się odezwałam
- Rodzice wyjechali, mam wolną chatę więc robię imprezę - uśmiechnął się
- Ale jest środek tygodnia - zaprotestowałam
- Ja was do niczego nie zmuszam - wzruszył ramionami - ale Justin to nasz kapitan więc musi być. Ty Angie natomiast jako dziewczyna kapitana masz pewne obowiązki - puścił mi oczko - Czy mam inny wybór? - zapytałam z nadzieją w głosie. Chciałam ten wieczór spędzić sam na sam z Justinem
- Nie - wszyscy odpowiedzieli chórkiem
- No to zjawimy się - powiedziałam i wybuchłam śmiechem. Chłopcy są tacy uroczy
- Słyszałam, że ta suka Cole się już obudziła - usłyszałam jak ktoś mówi o Van więc odwróciłam się w jego stronę - żałuję, że bardziej jej nie uszkodziłam - to był Jess
- Zamknij się - wysyczałam wściekła przez zęby
- Bo co? - Bo za chwile poprzestawiam Ci twarz! - krzyknęłam - nie waż się wypowiadać na temat mojej przyjaciółki suko!
- Czekaj czy y mi grozisz? - zaśmiała się
- Z tego co pamiętam ostatnio uciekałaś po waszej rozmowie na grillu - do rozmowy wtrącił się Will - Zamknij się
- A Ty się w końcu odpierdol
- Nie dopóki ta dwója - wskazała na mnie i na Justina - będzie razem - posłała mi sztuczny uśmiech - mała nie łudź się, że on Ciebie kocha - zaśmiała się ponownie - pamiętaj, że jesteś tylko zakładem a Justin prędzej czy później wróci do mojego łóżka
- Zamknij się! - krzyknęłam i ruszyłam w jej stronę ale po chwili poczułam czyjeś ramiona owijające się wokół mojej talii i unoszące mnie w górę
- Jess odpuść - usłyszałam głos Justina. Po chwili postawił mnie z powrotem na ziemi i spojrzał na mnie
- Angie olej ją
- Słyszałeś co powiedziała? - byłam na niego zła
- Słyszałem - potwierdził moje przypuszczenia
- To dlaczego do cholery nie zareagowałeś?!
- Bo to nie ma sensu
- Powiedz mi jakim zakładem jestem - poprosiłam ale spotkałam ciszę i oczy Justina pusto wpatrzone w Garego - tak myślałam - wyminęłam go i ruszyłam w stronę budynku szkolnego. Poczułam jak ktoś łapie mnie za nadgarstek więc odwróciłam się. To był Justin
- Angie proszę daj spokój
- Justin jakim jestem zakładem? - ponownie zadałam to pytanie i ponownie spotkałam się z ciszą - daj mi spokój - wyszarpałam rękę z jego uścisku - mówię poważnie Justin, daj mi spokój - skończyłam mówić i ponownie ruszyłam w stronę szkoły. Zostawiłam tam Justina i czułam na sobie jego wzrok. Może zareagowałam za ostro ale mam prawo wiedzieć dlaczego ta suka cały czas mówi o jakimś zakładzie...
----------
No i mamy rozdział XVII ;) I jak wrażenia? Justin pokazał swoją agresywną stronę. Podoba się wam czy nie bardzo? I co sądzicie o reakcji Angie? Przesadziła? MAMY NAJWSPANIALSZYCH CZYTELNIKÓW NA ŚWIECIE! ♥ Czytasz – komentuj. Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Do zobaczenia przy XVII rozdziale! ;)
Świetny <3 kiedy nastepny?....:D
OdpowiedzUsuńO Boże... tyle się działo! Po reakcji Angie boje się, że Justin się przyzna i się rozstaną a to dopiero XVII rozdział. Uwielbiam to opowiadanie ponieważ od początku tyle się dzieje. Kiedy kolejny?
OdpowiedzUsuńB.O.S.K.I ! Chcę następny ! <3
OdpowiedzUsuńFajny : )) Nie mogę się doczekać kolejnego :) Oby był szybkoo : >>
OdpowiedzUsuńjejku cudowne !!! Cay czas jak bylam nad morzem myślałam tylko o tym zeby tego nie przegapić. Boje się ze z nimi bedzie koniec po tym zakladzie. ;cc ALE TO JEST WCIAGAJĄCE !!
OdpowiedzUsuńNie chcę żeby Angie dowiedziała się o zakładzie
OdpowiedzUsuń