Justin's POV
Stojąc po salą Van zastanawiałem się czy powinienem tam wchodzić. Przecież Jess i jej świta zrobiły to przez moją osobę. Zerknąłem na Angie i Garego którzy toczyli ożywioną dyskusję. Westchnąłem i usiadłem na krześle. Złapałem się za włosy i pociągnąłem za nie lekko. Co ja niby mam powiedzieć tej dziewczynie? Że mi przykro? Jest mi przykro ale co to zmieni? Nie cofnę tym czasu i nie sprawie, że nikt nie wyrządzi jej krzywdy. Wszystko jest takie pomieszane. Ludzka zazdrość prowadzi do strasznych rzeczy...
- Justin? - z zamyślenia wyrwał mnie głos Angie - coś się stało? Wyglądasz słabo
- Nie jest okey - wymamrotałem i spojrzałem na swoją dziewczynę - kocham Cię Angie. Wiesz o tym prawda?
- Wiem Justin - powiedziała i podeszła tak blisko, że stała teraz miedzy moimi nogami. Przyłożyła swoje małe dłonie do moich polików - Też Cię kocham draniu - uśmiechnęła się i pocałowała mnie w czoło. Westchnąłem
- Nie zasługuję na Ciebie - powiedziałem i spojrzałem w dół. Poczułem jak Angie przenosi swoje dłonie na moje dłonie i zaciska je na nich. Spojrzałem na nią i w jej oczach zobaczyłem łzy. Jestem kurwa idiotą - Angie przepr...
- Nie! - powiedziała ostro - dlaczego mówisz mi to teraz?
- Bo taka jest prawda - powiedziałem i spojrzałem w bok. Zobaczyłem Garego który kiwa z dezaprobatą głową
- A więc to prawda?
- Co? - byłem zdziwiony - Angie jaka prawda?
- Wtedy te dziewczyny w toalecie... - urwała i odeszła ode mnie - one miały racje - spojrzała na mnie - chciałeś się dobrać tylko do moich majtek
- Co? - wstałem gwałtownie i podszedłem do niej - nie Angie to nie prawda!
- To dlatego Justin! Nie kłam! - jej głos był zimny. Nawet na samym początku naszej znajomości nie był taki
- Angie przysięgam, że to nie jest prawdą - chciałem ją przytulić ale odsunęła się - nie chodziło mi o seks tylko o Ciebie! - usłyszałem w swoim głosie desperację - proszę uwierz mi
- Zostaw mnie w spokoju - powiedziała i wymijając mnie weszła do sali Van. Po chwili moich uszu dotarł dziewczęcy pisk. Poczułem w oczach łzy ponieważ zdałem sobie sprawę, że tym oto sposobem straciłem kogoś dla mnie ważnego
- Justin co to kurwa było?! - zapytał Gary więc spojrzałem na niego
- Kurwa nie wiem
- Dlaczego jej tak powiedziałeś?
- Nie wiem
- Wy już się kochaliście prawda? - zaskoczyło mnie to pytanie. Angie mu powiedziała?
- Skąd wiesz?
- Domyśliłem się - milczałem więc mówił dalej - jak mogłeś powiedzieć takie coś po seksie? Człowieku nie dziwię się, że tak zareagowała. Justin znalazłeś w końcu kogoś kto pokochał Cię takim jakim jesteś. A jesteś cholernym dupkiem i robisz wszystko żeby to kurwa stracić! Czy ty jesteś normalny? Cholera Angie to najlepsze co Cię w twoim popierdolonym życiu spotkało więc rusz tyłek i to napraw! - stałem tam w szoku i nie wiedziałem co powiedzieć - teraz tam idę i przyślę ją do Ciebie więc postaraj się jeszcze tego bardziej nie spierdolić - skończył mówić i ruszył w stronę sali
- Gary - spojrzał na mnie - dziękuje
- Nie ma za co - powiedział i zniknął mi z oczu. Po krótkiej chwili pojawiła się Angie. Stanęła i spojrzała się na mnie. W jej oczach widziałem smutek. Jestem cholernym kretynem. Ruszyłem w jej stronę i zatrzymałem się blisko niej
- Przepraszam - wyszeptałem - jestem idiotą
- To prawda Justin - patrzyła mi w oczy - jak mogłeś to powiedzieć po wczorajszej nocy? - pokiwała głową - jak mogłeś? - wyszeptała
- Nie wiem - wyciągnąłem dłoń żeby dotknąć jej policzka ale uchyliła się
- Musi być cholerny powód przez który to zrobiłeś - wyszeptała - a ja chcę... - urwała i pokiwała głową - nie ja muszę go poznać - skończyła i spuściła głowę. Stałem w milczeniu i przyglądałem się jej. Z silnej dziewczyny jaką była na co dzień stała się zranioną i tak bardzo delikatną istotą
- Angie ja... - nie wiedziałem co mam powiedzieć
- Ty co Justin? - zapytała i podnosząc głowę wpatrywała się we mnie
- Kurwa Angie ja tak bardzo Cię kocham, że aż się tego boję. Jeszcze nigdy nie czułem do nikogo tego co teraz do Ciebie. Nie widzisz do czego to prowadzi? Twój samochód, Van... Boję się, że kiedyś stwierdzisz, że masz dość dramatów i mnie zostawisz. To dlatego nie zasługuję na Ciebie
- Justin co Ty bredzisz?
- Ja...
- Posłuchaj mnie teraz uważnie - przerwała i ujęła moją twarz w swoje dłonie - ja nigdzie się nie wybieram. Kocham Cię dupku i nie zrezygnuję z tego, rozumiesz? - pokiwałem głową czując radość - Jesteś całym moim światem - skończyła mówić i pocałowała mnie. Przygarnąłem ją bliżej i objąłem w talii. Tak bardzo potrzebuję jej bliskości... W ten pocałunek każde z nas włożyło wszystkie swoje uczucia. Uśmiechnąłem się gdy skończyliśmy i ponownie dotknąłem jej ust po czym złączyłem nasze czoła razem. Intensywnie wpatrywałem się w jej oczy
- Nigdy więcej nie mów, że nie zasługujesz na mnie bo jest inaczej - musnęła moje wargi - myślałam, że chcesz mnie zostawić - dokończyła smutno
- Ej skarbie - zacisnąłem uścisk żeby czuła, że nie miałem takie zamiaru ponieważ potrzebuję jej - nigdy tego nie zrobię. Kocham Cię - zapewniłem ją i pocałowałem. Ten pocałunek znowu był delikatny i pełny miłości. Gdy skończyliśmy zatopiłem twarz w zagłębieniu jej szyi a ona zaczęła bawić się moimi włosami. Uśmiechnąłem się sam do siebie ponieważ uwielbiam gdy to robi. Poczułem jak Angie nagle się spina. Byłem ciekawy co się stało więc podniosłem głowę i spojrzałem na nią a następnie na to co patrzyła. W naszą stronę szedł wściekły Mike. Wypuściłem Angie z objęć i stanąłem przed nią tak żeby zasłonić ją i uchronić przed atakiem. Mike wyglądał na wściekłego ale nie przerażał mnie a raczej śmieszył. Szedł w moją stronę z wykrzywioną twarzą w grymasie i był czerwony. Nie czerwony to złe określenie. On był bordowy.
- Co wy tu kurwa robicie? - wysapał gdy stanął obok nas
- Odwiedzamy Van - odpowiedziała Angie tak jakby to było oczywiste. Bo takie przecież było
- A czy czasem nie możesz tego robić? - zapytał z fałszywym uśmiechem na twarzy
- Słuchaj Mike - zacząłem - daruj sobie. Van do niej zadzwoniła i prosiła żeby przyszła
- I to oznacza, że musieliście się zjawić?
- Mike proszę - usłyszałem szept Angie - Van to moja przyjaciółka...
- Zamknij się zdradliwa suko - powiedział a ja poczułem jak wściekłość przejmuje kontrolę nad moim ciałem
- Co Ty powiedziałeś? - wysyczałem te słowa przez zęby ale ten skurwiel nic nie odpowiedział - pytam się coś kurwa!!! - krzyknąłem i wycelowałem cios w jego szczękę. Upadł ale podniosłemu go i przycisnąłem do ściany
- Justin! - usłyszałem swoje imię ale nie zareagowałem
- Jeszcze raz kurwa odezwiesz się tak do Angie to Cię zabije rozumiesz?! - nie odpowiedział tylko patrzył na mnie z przerażeniem w oczach - a doskonale wiesz do czego jestem zdolny i ... - nie skończyłem ponieważ czułem jak ktoś mnie odciąga od tego skurwiela - co jest kurwa? - zapytałem gdy zobaczyłem, że to Gary
- Co Ty robisz? - wysyczał trzymając dłonie na moich ramionach
- Robię z tym skurwielem porządek - myślałem, że to jest oczywiste
- I straszysz Angie - spojrzałem w prawo i zobaczyłem Angie która miała dłonie przyciśnięte do ust. W jej oczach kryło się przerażenie. Wyrwałem się z uścisku i podszedłem do mojej dziewczyny. Wyciągnąłem ramiona żeby ją przytulić ale uchyliła się przed tym. Poczułem jak mój żołądek wykręca się nieprzyjemnie
- Angie nie bój się mnie - wyciągnąłem dłoń i pogłaskałem ją po policzku. Poczułem ulgę gdy przed tym nie uciekła - nie zrobię Ci krzywdy
- Wiem - powiedziała i przytuliła się do mnie. W końcu poczułem ulgę. Pocałowałem ją we włosy i potarłem jej plecy
- Chodźmy stąd
- Dobrze - odpowiedziała i wtuliła się we mnie jeszcze bardziej. Uśmiechając się do siebie podniosłem ją tak, że owinęła nogi wokół moich bioder a twarz wtuliła w zagłębienie mojej szyi
- Gary idziesz z nami?
- Nie - uśmiechnął się - zostaje jeszcze u Van
- Czy mógłbyś?
- Jasne - kiwnął głową - wyjaśnię jej wszystko. Idźcie już - powiedział no co tym razem ja kiwnąłem. Ruszyłem w stronę schodów. Chciałem jak najszybciej wyjść z tego szpitala.
Angie's POV
W samochodzie panowała cisza. Żadne z nas się nie odezwało od wyjścia ze szpitala. Byłam zła na siebie, że ta wizyta wyglądała tak a nie inaczej. Mogłam się upewnić, że nie będzie w tym czasie nikogo z rodziny mojej przyjaciółki. Poczułam wibracje w spodniach więc wyciągnęłam telefon. Spojrzałam na ekran i w duchu podziękowałam Van. Przejechałam palcem po ekranie i przyłożyłam telefon do ucha
- Angie wszystko w porządku? - ta dziewczyna martwiła się o mnie nawet wtedy gdy sama nie była w najlepszej sytuacji - Tak - uśmiechnęłam się do siebie - a Ty jak się czujesz? - Dobrze ale nie o mnie będziemy tu teraz rozmawiać - powiedziała matczynym tonem - Gary wszystko mi powiedział - westchnęła - przepraszam za mojego brata - Jest w porządku Van. Justin zrobił z nim porządek - zerknęłam na mojego chłopaka który uśmiechnął się do siebie - Na pewno? - Tak - Ale ja nie pytam teraz o Mika - stwierdziła rzeczowo - To o co? - O waszą sprzeczkę przed wejściem do mojej sali - Skąd o tym wiesz? - Pamiętasz jak Gary powiedział mi wszystko? - wywróciłam oczami - Twój chłopak nie potrafi trzymać języka za zębami, prawda? - w moim głosie słychać było irytację - Angie dobrze, że mi powiedział - zamilkła na chwilę - zastanawiam się dlaczego Ty mi nie powiedziałaś? - Ponieważ nie przyszłam do Ciebie rozmawiać o moich problemach z Justinem - poczułam na sobie jego wzrok - jesteś w szpitalu Van. Dopiero co się obudziłaś. Teraz Ty tu jesteś najważniejsza - To miłe siostro - zaśmiałam się ponieważ wiedziałam, że nie wygram - ale jesteś moją przyjaciółką więc to nie ważne czy jestem w szpitalu czy kurwa w kosmosie. Justin powiedział Ci takie coś zaraz po tym jak uprawialiście seks! - Van! - poczułam czerwień na policzkach - skąd wiesz? - Gary - byłam pewna, że teraz się uśmiecha - słuchaj muszę kończyć - miałam coś już powiedzieć ale przerwała mi - lekarz przyszedł. Zadzwonię później. Kocham Cię. Pamiętaj o tym - Wiem Van - uśmiechnęłam się - też Cię kocham - i przerwałam połączenie. Schowałam telefon do kieszeni i spojrzałam przed siebie. Nie zauważyłam kiedy Justin zatrzymał samochód. Spojrzałam na niego a on uśmiechnął się słabo
- Jestem zazdrosny - w końcu się odezwał - O? - O Van - zaśmiał się - a tak poważnie to przepraszam - Justin za co? - byłam w szoku - Za to, że Cię przestraszyłem - w jego oczach widziałam smutek - To prawda - ujęłam jego dłoń - ale dzielnie walczyłeś o mój honor rycerzu - nachyliłam się w jego stronę i pocałowałam go. Uśmiechnął się przez pocałunek - chodź idziemy porozmawiać z moim ojcem
- O czym? - O moim jutrzejszym powrocie do szkoły - posłałam mu uśmiech - już i tak opuściliśmy jeden dzień - powiedziałam z wyrzutem - Angie jesteś pewna? - zapytał z troską w głosie - Tak - spojrzałam na niego - jestem pewna - Ale tam jest Jess i jej świta - Ty też tam jesteś - powiedziałam - nie boję się jej Justin - Wiem - uśmiechnął się - to chodź porozmawiamy z Twoim tatą - cmoknął mnie i wyszedł z samochodu. Podbiegł do drzwi z mojej strony. Otworzył je przede mną i wyciągnął dłoń. Podałam mu swoją i wysiadłam. Justin zamknął samochód i podszedł do mnie. Ujął moją dłoń i splótł nasze palce - gotowa na bitwę? - kiwnęłam głową, że tak - chodź przejdziemy przez to razem - pocałował mnie w polika. Mimo wszystko Justin jest najwspanialszym chłopakiem pod słońcem. Jego wsparcie jest nieocenione.
- Angie wszystko w porządku? - ta dziewczyna martwiła się o mnie nawet wtedy gdy sama nie była w najlepszej sytuacji - Tak - uśmiechnęłam się do siebie - a Ty jak się czujesz? - Dobrze ale nie o mnie będziemy tu teraz rozmawiać - powiedziała matczynym tonem - Gary wszystko mi powiedział - westchnęła - przepraszam za mojego brata - Jest w porządku Van. Justin zrobił z nim porządek - zerknęłam na mojego chłopaka który uśmiechnął się do siebie - Na pewno? - Tak - Ale ja nie pytam teraz o Mika - stwierdziła rzeczowo - To o co? - O waszą sprzeczkę przed wejściem do mojej sali - Skąd o tym wiesz? - Pamiętasz jak Gary powiedział mi wszystko? - wywróciłam oczami - Twój chłopak nie potrafi trzymać języka za zębami, prawda? - w moim głosie słychać było irytację - Angie dobrze, że mi powiedział - zamilkła na chwilę - zastanawiam się dlaczego Ty mi nie powiedziałaś? - Ponieważ nie przyszłam do Ciebie rozmawiać o moich problemach z Justinem - poczułam na sobie jego wzrok - jesteś w szpitalu Van. Dopiero co się obudziłaś. Teraz Ty tu jesteś najważniejsza - To miłe siostro - zaśmiałam się ponieważ wiedziałam, że nie wygram - ale jesteś moją przyjaciółką więc to nie ważne czy jestem w szpitalu czy kurwa w kosmosie. Justin powiedział Ci takie coś zaraz po tym jak uprawialiście seks! - Van! - poczułam czerwień na policzkach - skąd wiesz? - Gary - byłam pewna, że teraz się uśmiecha - słuchaj muszę kończyć - miałam coś już powiedzieć ale przerwała mi - lekarz przyszedł. Zadzwonię później. Kocham Cię. Pamiętaj o tym - Wiem Van - uśmiechnęłam się - też Cię kocham - i przerwałam połączenie. Schowałam telefon do kieszeni i spojrzałam przed siebie. Nie zauważyłam kiedy Justin zatrzymał samochód. Spojrzałam na niego a on uśmiechnął się słabo
- Jestem zazdrosny - w końcu się odezwał - O? - O Van - zaśmiał się - a tak poważnie to przepraszam - Justin za co? - byłam w szoku - Za to, że Cię przestraszyłem - w jego oczach widziałam smutek - To prawda - ujęłam jego dłoń - ale dzielnie walczyłeś o mój honor rycerzu - nachyliłam się w jego stronę i pocałowałam go. Uśmiechnął się przez pocałunek - chodź idziemy porozmawiać z moim ojcem
- O czym? - O moim jutrzejszym powrocie do szkoły - posłałam mu uśmiech - już i tak opuściliśmy jeden dzień - powiedziałam z wyrzutem - Angie jesteś pewna? - zapytał z troską w głosie - Tak - spojrzałam na niego - jestem pewna - Ale tam jest Jess i jej świta - Ty też tam jesteś - powiedziałam - nie boję się jej Justin - Wiem - uśmiechnął się - to chodź porozmawiamy z Twoim tatą - cmoknął mnie i wyszedł z samochodu. Podbiegł do drzwi z mojej strony. Otworzył je przede mną i wyciągnął dłoń. Podałam mu swoją i wysiadłam. Justin zamknął samochód i podszedł do mnie. Ujął moją dłoń i splótł nasze palce - gotowa na bitwę? - kiwnęłam głową, że tak - chodź przejdziemy przez to razem - pocałował mnie w polika. Mimo wszystko Justin jest najwspanialszym chłopakiem pod słońcem. Jego wsparcie jest nieocenione.
***
- Tato dlaczego jesteś taki uparty? - czułam łzy w oczach - przecież nic, powtarzam się nic mi się nie stanie! - poczułam dłoń ma moim ramieniu. Doskonale wiedziałam, że to Justin. Siedział obok mnie i przysłuchiwał się mojej dyskusji z tatą. Dlaczego jeszcze się nie odezwał?
- Nie Angie. To jest zbyt ryzykowne - westchnął
- Taaaaaaaaaato - specjalnie przeciągnęłam a - proszę, proszę, proszę - siedział z kamienną twarzą - nie przesadzasz?
- Z czym?
- Z tym trzymaniem mnie w złotej klatce! - wybuchłam - każesz siedzieć mi w domu więc siedzę. Karzesz pilnie się uczyć więc uczę. Robię wszystko co chcesz, staram spełniać się Twoje oczekiwania. Cholera ja nawet prawnikiem chcę zostać ze względu na Ciebie! Ale kiedy proszę Cię o powrót do szkoły nie zgadzasz się i wyskakujesz z domowym tokiem nauczania! - nie mogłam się powstrzymać żeby nie krzyczeć - ale wiesz co? Jestem cholernie silna! Nie poddaję się i jeśli chodzi o Jess to się jej nie boję!
- Czy Ty uważasz, że chodzi mi o jakąś tam dziewczynę? - tata się zaśmiał - mi chodzi o Ciebie dziecko. Nie chcę żebyś przechodziła przez to samo co po... - urwał
- Tato ale to co innego. Nikt teraz nie umarł!
- Angie...
- Nie tato - poczułam łzy w oczach - ja na prawdę czuję się dobrze rozumiesz? Nawet czuję się idealnie! Mam wspaniałego chłopaka który czasem jest nadopiekuńczy - zerknęłam na Justina i posłałam mu uśmiech - i nie pozwoli mnie skrzywdzić. Tak na prawdę to dzięki niemu jeszcze nie zwariowałam ponieważ on wyrwał mnie z tego więzienia - spojrzałam ojcu głęboko w oczy - a Ty ponownie chcesz mnie w nim zamknąć nie podając konkretnego powodu...
- Justin a Ty co o tym sądzisz? - ojciec skierował swoje słowa do mojego chłopaka a on siedział tam w ciszy. No pięknie. Miał mi pomóc a nie bać się - Szczerze mówiąc to mam takie samo zdanie jak Angie - Tak? - zapytał tata - Tak - pokiwał głową - Angie to najsilniejsza dziewczyna jaką znam - złapał pod stołem moją dłoń i ścisnął ją lekko - nie poddaje się tak łatwo. Jeśli chodzi o Jess to myślę, że to Angie bardziej jej zagraża. Jeśli chodzi o jej psychikę to wydaje mi się, że jest okay - Jesteś pewny? - tata zapytał poważnie - Tak - W takim razie możesz wrócić do szkoły - podskoczyłam i rzuciłam się tacie na szyję - Poważnie? - Tak - zaśmiał się - ale tylko wtedy jeśli Justin będzie Cie pilnował - Tato ja nie mam pięciu lat - naburmuszyłam się trochę - Ze mną nic się jej nie stanie - obiecał Justin mojemu tacie - Wiem chłopcze - skończył mówić i pocałował mnie w czoło - no Angie idź już cieszyć się na górę. Z tego wszystkiego rozbolała mnie głowa - zaśmiał się i popchnął w stronę Justina - Tato? - uniosłam brew patrząc na niego - Wszystko jest w porządku idź już - Chcesz tabletkę? - Justin proszę Cię zabierz tą dziewczynę do jej pokoju - Dobrze - Justin zaśmiał się i po chwili poczułam jak tracę grunt i zostaję przerzucana przez jego ramię - Dzięki tato! - krzyknęłam ze schodów w stronę kuchni i usłyszałam śmiech Justina - a Ciebie co tak śmieszy? - Ty skarbie - odpowiedział i otworzył drzwi do mojego pokoju. Wszedł do środka i zamknął je stopą, ostawił mnie na podłogę i przywarł do mnie ustami. Zaskoczona szybko oddałam pocałunek i wplotłam palce w jego włosy pociągając za nie lekko. W odpowiedzi usłyszałam cichy jęk i poczułam jak zostaję dociskana do ściany.
- Nie Angie. To jest zbyt ryzykowne - westchnął
- Taaaaaaaaaato - specjalnie przeciągnęłam a - proszę, proszę, proszę - siedział z kamienną twarzą - nie przesadzasz?
- Z czym?
- Z tym trzymaniem mnie w złotej klatce! - wybuchłam - każesz siedzieć mi w domu więc siedzę. Karzesz pilnie się uczyć więc uczę. Robię wszystko co chcesz, staram spełniać się Twoje oczekiwania. Cholera ja nawet prawnikiem chcę zostać ze względu na Ciebie! Ale kiedy proszę Cię o powrót do szkoły nie zgadzasz się i wyskakujesz z domowym tokiem nauczania! - nie mogłam się powstrzymać żeby nie krzyczeć - ale wiesz co? Jestem cholernie silna! Nie poddaję się i jeśli chodzi o Jess to się jej nie boję!
- Czy Ty uważasz, że chodzi mi o jakąś tam dziewczynę? - tata się zaśmiał - mi chodzi o Ciebie dziecko. Nie chcę żebyś przechodziła przez to samo co po... - urwał
- Tato ale to co innego. Nikt teraz nie umarł!
- Angie...
- Nie tato - poczułam łzy w oczach - ja na prawdę czuję się dobrze rozumiesz? Nawet czuję się idealnie! Mam wspaniałego chłopaka który czasem jest nadopiekuńczy - zerknęłam na Justina i posłałam mu uśmiech - i nie pozwoli mnie skrzywdzić. Tak na prawdę to dzięki niemu jeszcze nie zwariowałam ponieważ on wyrwał mnie z tego więzienia - spojrzałam ojcu głęboko w oczy - a Ty ponownie chcesz mnie w nim zamknąć nie podając konkretnego powodu...
- Justin a Ty co o tym sądzisz? - ojciec skierował swoje słowa do mojego chłopaka a on siedział tam w ciszy. No pięknie. Miał mi pomóc a nie bać się - Szczerze mówiąc to mam takie samo zdanie jak Angie - Tak? - zapytał tata - Tak - pokiwał głową - Angie to najsilniejsza dziewczyna jaką znam - złapał pod stołem moją dłoń i ścisnął ją lekko - nie poddaje się tak łatwo. Jeśli chodzi o Jess to myślę, że to Angie bardziej jej zagraża. Jeśli chodzi o jej psychikę to wydaje mi się, że jest okay - Jesteś pewny? - tata zapytał poważnie - Tak - W takim razie możesz wrócić do szkoły - podskoczyłam i rzuciłam się tacie na szyję - Poważnie? - Tak - zaśmiał się - ale tylko wtedy jeśli Justin będzie Cie pilnował - Tato ja nie mam pięciu lat - naburmuszyłam się trochę - Ze mną nic się jej nie stanie - obiecał Justin mojemu tacie - Wiem chłopcze - skończył mówić i pocałował mnie w czoło - no Angie idź już cieszyć się na górę. Z tego wszystkiego rozbolała mnie głowa - zaśmiał się i popchnął w stronę Justina - Tato? - uniosłam brew patrząc na niego - Wszystko jest w porządku idź już - Chcesz tabletkę? - Justin proszę Cię zabierz tą dziewczynę do jej pokoju - Dobrze - Justin zaśmiał się i po chwili poczułam jak tracę grunt i zostaję przerzucana przez jego ramię - Dzięki tato! - krzyknęłam ze schodów w stronę kuchni i usłyszałam śmiech Justina - a Ciebie co tak śmieszy? - Ty skarbie - odpowiedział i otworzył drzwi do mojego pokoju. Wszedł do środka i zamknął je stopą, ostawił mnie na podłogę i przywarł do mnie ustami. Zaskoczona szybko oddałam pocałunek i wplotłam palce w jego włosy pociągając za nie lekko. W odpowiedzi usłyszałam cichy jęk i poczułam jak zostaję dociskana do ściany.
Justin's POV
Gdy Angie pociągnęła mnie za włosy oszalałem. Działa to na mnie cholernie mocno. Długo nie myśląc ruszyłem przed siebie i przycisnąłem ją do ściany. Przeniosłem swoje pocałunki na jej szyję jęknęła. Zaczęła błądzić placami po moim brzuchu. Uśmiechnąłem się do siebie ponieważ wiedziałem, że go uwielbia. Złapałam za końce koszulki którą miała na sobie i zacząłem wędrować ku górze jednocześnie muskając jej idealnie gładką skórę. Nagle poczułem jak odpycha mnie od siebie. Byłem zdezorientowany. Spojrzałem na mia ale nic nie powiedziała tylko wysunęła się z mojego uścisku i usiadła na łóżku
- Zrobiłem coś nie tak? - Nie, czemu? - Bo odskoczyłaś jak oparzona - stwierdziłem i usiadłem obok niej - Nie bo... - Angie - Jezu Justin wiedziałam do czego to zmierza a tata jest na dole - wywróciła oczami - Myślałem, że zostałaś buntowniczką - wymownie poruszyłem brwiami na co on się zaśmiała - zawsze możemy zamknąć drzwi - długo nie myśląc wstałem i zrobiłem to - Justin - Co? - wzruszyłem ramionami - to nie moja wina, że tak na mnie działasz - uśmiechnęła się dumna z siebie. Podszedłem do niej i przywarłem ustami do jej ust. Oddała pocałunek ale po chwili go przerwała. Zrezygnowany zaprzestałem działań i głębiej usiadłem na łóżku. Angie zniknęła za drzwiami łazienki. Poczułem wibracje w spodniach więc wyciągnąłem telefon i odebrałem nie patrząc na to kto dzwoni
- Bieber mamy problem - to był Lou - The Dogs już do nas jadą
- Że co kurwa?
- Nie dziw się. Upokorzyłeś Reeda na oczach całej jego drużyny więc chce się zemścić
- Gdzie jesteście?
- Pod halą
- Za chwile tam będę - rozłączyłem się i zeskoczyłem z łóżka. Chciałem wyjść niezauważony i zadzwonić do Angie z samochodu ale jak na moje nie szczęście wyszła z ubikacji - Angie muszę teraz wyjść - Co? - była zaskoczona - myślałam, że... - ucichła
- Myślałaś, że co? - podszedłem do niej i objąłem ją w talii
- Dobrze wiesz co - miała rację, wiedziałem
- Powiedz to
- Nie - uderzyła mnie w ramię
- Powiedz - powiedziałem to niskim głosem tuż przy jej uchu. Zadrżała
- Och idź już - próbowała mnie odepchnąć ale byłem silniejszy i złączyłem nasze usta - wrócę jak najszybciej i wiesz - poruszyłem wymownie brwiami - jeśli chcesz możemy zrobić to co masz na myśli - Dupek - uderzyła mnie w ramię - I tak mnie kochasz skarbie - cmoknąłem ją w policzek i ruszyłem w stronę drzwi - Justin gdzie idziesz? - zatrzymał mnie jej głos więc odwróciłem się - Uhmmm... - podrapałem się w kark - załatwić kilka spraw
- Bądź ostrożny - poprosiła a ja podszedłem do niej i przytuliłem
- Będę - pocałowałem ją w czoła i ponownie ruszyłam w stronę drzwi
- Czekam tu na Ciebie - usłyszałem gdy już miałem zamykać drzwi więc wychyliłem za nich głowę - Wiem - puściłem jej oczko - kocham Cie mała
- Justin nie jestem mała
- Jesteś - zaśmiałem się i zobaczyłem poduszkę lecącą w moją stronę więc zamknąłem w końcu drzwi i zbiegając po schodach po chwili znalazłem się na zewnątrz. Spojrzałem w okna pokoju Angie i ujrzałem ją w jednym z nich. Stała tam i miała zmartwiony wyraz twarzy. Uśmiechnąłem się ponieważ miło było żyć ze świadomością, że komuś na Tobie zależy. Puściłem jej oczko i wsiadłem do samochodu. Spojrzałem jeszcze raz w jej okno i zobaczyłem, że dalej tam stała. Nie tracąc już więcej czasu z piskiem opon ruszyłem. Chłopaki na mnie czekają. Musimy komuś przypomnieć kto rządzi w tym mieście...
- Zrobiłem coś nie tak? - Nie, czemu? - Bo odskoczyłaś jak oparzona - stwierdziłem i usiadłem obok niej - Nie bo... - Angie - Jezu Justin wiedziałam do czego to zmierza a tata jest na dole - wywróciła oczami - Myślałem, że zostałaś buntowniczką - wymownie poruszyłem brwiami na co on się zaśmiała - zawsze możemy zamknąć drzwi - długo nie myśląc wstałem i zrobiłem to - Justin - Co? - wzruszyłem ramionami - to nie moja wina, że tak na mnie działasz - uśmiechnęła się dumna z siebie. Podszedłem do niej i przywarłem ustami do jej ust. Oddała pocałunek ale po chwili go przerwała. Zrezygnowany zaprzestałem działań i głębiej usiadłem na łóżku. Angie zniknęła za drzwiami łazienki. Poczułem wibracje w spodniach więc wyciągnąłem telefon i odebrałem nie patrząc na to kto dzwoni
- Bieber mamy problem - to był Lou - The Dogs już do nas jadą
- Że co kurwa?
- Nie dziw się. Upokorzyłeś Reeda na oczach całej jego drużyny więc chce się zemścić
- Gdzie jesteście?
- Pod halą
- Za chwile tam będę - rozłączyłem się i zeskoczyłem z łóżka. Chciałem wyjść niezauważony i zadzwonić do Angie z samochodu ale jak na moje nie szczęście wyszła z ubikacji - Angie muszę teraz wyjść - Co? - była zaskoczona - myślałam, że... - ucichła
- Myślałaś, że co? - podszedłem do niej i objąłem ją w talii
- Dobrze wiesz co - miała rację, wiedziałem
- Powiedz to
- Nie - uderzyła mnie w ramię
- Powiedz - powiedziałem to niskim głosem tuż przy jej uchu. Zadrżała
- Och idź już - próbowała mnie odepchnąć ale byłem silniejszy i złączyłem nasze usta - wrócę jak najszybciej i wiesz - poruszyłem wymownie brwiami - jeśli chcesz możemy zrobić to co masz na myśli - Dupek - uderzyła mnie w ramię - I tak mnie kochasz skarbie - cmoknąłem ją w policzek i ruszyłem w stronę drzwi - Justin gdzie idziesz? - zatrzymał mnie jej głos więc odwróciłem się - Uhmmm... - podrapałem się w kark - załatwić kilka spraw
- Bądź ostrożny - poprosiła a ja podszedłem do niej i przytuliłem
- Będę - pocałowałem ją w czoła i ponownie ruszyłam w stronę drzwi
- Czekam tu na Ciebie - usłyszałem gdy już miałem zamykać drzwi więc wychyliłem za nich głowę - Wiem - puściłem jej oczko - kocham Cie mała
- Justin nie jestem mała
- Jesteś - zaśmiałem się i zobaczyłem poduszkę lecącą w moją stronę więc zamknąłem w końcu drzwi i zbiegając po schodach po chwili znalazłem się na zewnątrz. Spojrzałem w okna pokoju Angie i ujrzałem ją w jednym z nich. Stała tam i miała zmartwiony wyraz twarzy. Uśmiechnąłem się ponieważ miło było żyć ze świadomością, że komuś na Tobie zależy. Puściłem jej oczko i wsiadłem do samochodu. Spojrzałem jeszcze raz w jej okno i zobaczyłem, że dalej tam stała. Nie tracąc już więcej czasu z piskiem opon ruszyłem. Chłopaki na mnie czekają. Musimy komuś przypomnieć kto rządzi w tym mieście...
----------
No i mamy rozdział XVI. Jest drama. Nawet wielka. Co sadzicie o słowach Justina "nie zasługuję na Ciebie" i reakcji Angie. No i Justin wszedł tutaj w rolę bad boy'a. Podoba wam się to? Dziękujemy za ponad 3000 wyświetleń! Jesteście najlepsi! MAMY NAJWSPANIALSZYCH CZYTELNIKÓW NA ŚWIECIE! ♥ Czytasz – komentuj. Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Do zobaczenia przy XVII rozdziale! ;)
Awww czekam na kolejny rozdział !!!!
OdpowiedzUsuńFajny fajny : )) nie mogę się doczekać kolejnego :P
OdpowiedzUsuńZajebisty ;p czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńaww ~.~
OdpowiedzUsuńjezu ale się dzieje! nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału!
OdpowiedzUsuńBoże, Boże, Boże! Myslicie, że Justin będzie się bił?
OdpowiedzUsuńzajebisty <33 kiedy kolejny ??
OdpowiedzUsuńkiedy kolejny?
OdpowiedzUsuńAngie i Justin są tacy idealni!
OdpowiedzUsuńno bez jaj! kiedy ten nowy rozdział?
OdpowiedzUsuń