Angie's POV
Miałam wyrzuty sumienia alee... dobrze zrobiłam prawda? No bo przecież ona... to ona sprawiła, że moja przyjaciółka leży teraz w szpitalu a jej mama zabroniła mi kontaktu z nią. To wszystko jest takie niesprawiedliwe. Mam dość dramatów i chorych akcji! Ludzie tym nie sprawią, że zostawię Justina! - Ej mała... co jest? - z zamyślenia wyrwał mnie głos Justina - Niiic... po prostu... tak sobie myślę - posłałam mu ciepły uśmiech - O mnie? - uśmiechnął się łobuzersko - Czy o naszym... - poruszył znacząco brwiami. Zastanawiałam się co ma na myśli i po chwili zrozumiałam - Justin! Boże.. niee jaa... no... nie myślałam ani o Tobie ani a naszy... - nie zdążyłam dokończyć bo Justin z całej siły przywarł do mnie swoim ciałem co spowodowało, że leżeliśmy na ławce - C-co... co ty robisz? - patrzyłam się na mnie niego i próbowałam odgadnąć o czym myśli... ale to na nic - Naprawdę nie mogę się już doczekać naszego pierwszego razu... - zamruczał tak cicho żebym tylko ja mogła go usłyszeć. Musnął lekko moje usta po czym znowu się na mnie popatrzył - Przez nasz pierwszy raz pokazałbym Ci jak ja Cię cholernie kocham... - znowu musnął moje usta - Tak bardzo... - i znowu - Tak bardzo, że można oszaleć... - i złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Wzięłam jego twarz w moje dłonie i przyciągnęłam go do siebie jak najbliżej się da. Poczułam spływającą łzę na moim policzku i zaczęłam płakać. Justin odsunął się ode mnie a ja zauważyłam strach w jego oczach - Co się stało? Zrobiłem Ci coś? Powiedziałem coś ni... - Po prostu tak bardzo Cię kocham - widać było, że chłopak poczuł wielką ulgę, uśmiechnął się i ponownie złączył nasze usta - tak bardzo - powiedziałam przez łzy - że można oszaleć - przytulił mnie do siebie i zaczął całować moją szyję - tak Cię cholernie mocno kocham - zaniosłam się cichym płaczem i wtuliłam się w mojego chłopaka. Tyle emocji na raz ze mnie wyleciało i cieszyłam się, że jest przy mnie że mnie wspiera w tych trudnych chwilach że mnie pociesza, prawi mi komplementy i... że mnie kocha. Przytuliłam się do niego tak mocno jakbym się bała, że to może się rozpłynąć. Bałam się, że... że to wszystko to tylko sen. Teraz nie wyobrażam sobie życia bez niego... czuję się jakbyśmy byli jednością... - Nie chcę Cię nigdy stracić - Nie stracisz... - potarł swoim nosem o moje zagłębienie między szczęką a szyją - pod warunkiem, że ja też nigdy nie stracę Ciebie - Chciałabym aby ten koszmar się już skończył - Ja też... chciałbym również żebyś nigdy już nie płakała. Chcę abyś cały czas się uśmiechała i była szczęśliwa. - A ze szczęścia mogę? - Ze szczęścia? - popatrzył się na mnie - Tak Justin ze szczęścia - pogłaskałam go po policzku - będąc obok Ciebie jestem szczęśliwa i nie chcę żeby to się zmieniło - pocałowałam go delikatnie - Justin ja chce się z Tobą zestarzeć - uśmiechnęłam się sama do siebie na myśl o wspólnej przyszłości z nim
- Masz na myśli oświadczyny, ślub, dzieci, dom z ogrodem i psa? - poruszył wymownie brwiami - Jeśli to oznacza starzenie się z Tobą to tak - zaśmiałam się - To wtedy możesz wypłakać 3 wiadra łez - uśmiechnął się szeroko a jego oczy się zaszkliły - Wiesz, że jeżeli komuś oczy się świecą to znaczy, że jest zakochany? Albo pijany... - szybko zmieniłam temat ponieważ na takie rozmowy jest stanowczo za wcześnie. Zresztą między mną a Justinem wszystko dzieje się wcześnie i szybko... - A świecą mi się teraz? - Tak - No... to chyba jestem pijany - Dupek - szturchnęłam go i uśmiechnęłam się. - Tak wiem - zaśmiał się - zadziwiająco często mi to powtarzasz... Kocham Cię - Wiem - Skąd? - dodał z pół uśmieszkiem - Bo mi to ciągle mówisz - oddałam uśmiech - A wiesz dlaczego? - Dlaczego? - Żebyś nie zapomniała - pocałował mnie delikatnie w usta - i dlatego, że tak czuję - znowu mnie pocałował
***
- Eeeej gdzie się tak długo podziewali? - zapytał Lou - Nie mogę spędzić czasu z dziewczyną sam na sam? - zapytał Justin - Noo.. tak... Oh ! Rozumiem - popatrzył się na nas znacząco - ale wiecie... może lepiej byłoby to zrobić w domu - uśmiechnął się łobuzersko - My nie... - popatrzyliśmy się na siebie z Justinem - my nie... to znaczy... - nie wiedziałam jak mam dobrać słowa - My jeszcze nie uprawialiśmy seksu - no co za bezpośredniość - mamy jeszcze czas - Justin objął mnie ramieniem i przysunął się bliżej mnie - No to na co czekacie? - Lou rozłożył ręce - Na odpowiedni moment - odpowiedziałam tonem, który miał im uświadomić żeby nie ciągnęli dalej tego tematu - Zjecie coś jeszcze? - zapytał Will - Wiesz co stary... my z Angie będziemy się już zbierać - Co? Dlaczego? - No bo chcę resztę wieczoru spędzić z moją dziewczyną sam na sam - Justin się uśmiechnął i puścił mi oczko - Szkodaa... ale Justin - Tak? - Znajdź też dla nas czas - uśmiechnął się Gary. Poczułam się trochę dziwnie... poczułam się tak jakby chłopcy myśleli, że odbieram im go... - Dla was zawsze - poprzybijali sobie piątki i wyszliśmy z ogrodu. Wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy do domu - Justin... gdzie jedziesz? - Do siebie - Dlaczego? - Bo mam pusty dom i chcę spędzić z Tobą wieczór sam na sam... - Oh... - spuściłam wzrok i zaczęłam bawić się końcówkami moich włosów - Coś nie tak? - Justin zatrzymał się przed swoim domem i popatrzył na mnie - Nie nic tylko po prostu... wejdźmy już do środka - byłam strasznie podenerwowana - Okey - wyszliśmy z auta a Justin objął mnie w pasie. Weszliśmy do domu i chłopak zaprowadził mnie do kuchni - Chcesz się czegoś napić? - zapytał stojąc przy otwartej lodówce - Sok - uśmiechnęłam się miło - Sok - powtórzył Justin po mnie przedrzeźniając mnie - a jaki sobie pani życzy pani Robson? Pomarańczowy, jabłkowy czy czarna porzeczka? - Pomarańczowy panie Bieber - tym razem ja go naśladowałam - Jeden sok pomarańczowy dla mojego słoneczka, raz - pocałował mnie w polika na co uśmiechnęłam się zawstydzona - Zaraz przyjdę... - Okey... będę tu czekała - pocałował mnie jeszcze raz w polika i wyszedł z kuchni. Siedziałam sama z jakieś pół godziny aż w końcu wstałam i wyszłam na przedpokój... to co zobaczyłam zupełnie mnie zaskoczyło. Na podłodze leżały poukładane świeczki tworzące tak jakby ścieżkę prowadzącą mnie na schody aż do drzwi pokoju Justina. Otworzyłam je niepewnie a gdy znalazłam się w pokoju nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam na podłodze i na łóżku były porozsypywane płatki róż... a na meblach poukładane zapalone świeczki, które dawały romantyczny nastrój. Zamknęłam drzwi i podeszłam do łóżka dotykając płatków. To wszystko było takie piękne. Uśmiechnęłam się sama do siebie... - I jak Ci się podoba? - aż podskoczyłam... - Justin! Wystraszyłeś mnie! - złapałam się za serce - Przepraszam... - Justin zaśmiał się i podszedł to mnie obejmując mnie w pasie - no i jak Ci się podoba? - powtórzył pytanie - Bardzo... noo... mnie tym zaskoczyłeś... ale w pozytywnym znaczeniu... - Czyli? - uniósł jedną brew i uśmiechnął się - Bardzo mi się podoba - położyłam swoje dłonie na jego szyi i pocałowałam go w usta. Justin przycisnął mnie bliżej do siebie na co z trudem oddychałam. Odsunęłam się lekko od niego żeby nabrać powietrza do płuc a on złapał mnie za uda i podniósł co spowodowało, że oplotłam go nogami w pasie. Podszedł bliżej do łóżka i położył mnie na nim. Zaczął całować moją szyję i wodzić rękami wzdłuż mojej talii, na chwilę odsunął się ode mnie aby ściągnąć swoją bluzkę i rzucił ją gdzieś w kąt. Wiedziałam co się święci... ale wcale się nie bałam, właśnie przeciwnie byłam gotowa i całą sobą mu zaufałam i wiedziałam, że mnie nie skrzywdzi. Złapałam za swój sweter i próbowałam go ściągnąć ale Justin był szybszy i ostrożnie pozbył się materiału z mojego ciała. Położył się na mnie i zaczął całować mnie w usta, a po chwili nasze języki walczyły o dominację, chłopak zjechał dłonią do mojego pośladka a następnie wodził nią aż do kolana i z powrotem. Ścisnął lekko moje biodro a ja pociągnęłam go lekko za końcówki włosów na co w reakcji chłopak cicho jęknął. Nawet nie zwróciłam uwagi kiedy ściągnął spodnie i został w samych bokserkach. Przerwał nasz pocałunek i popatrzył się na mnie i na moje spodnie. Kiwnęłam potakująco głową i obserwowałam jego ruchy, rozpiął mój guzik i rozporek od jeansów po czym powoli zaczął je ściągać. Uniosłam biodra do góry żeby Justin mógł sprawniej ściągnąć moje spodnie z nóg, a gdy już to zrobił rzucił je gdzieś na podłogę. Oparł się rękami po obu stronach mojego ciała, a ja przewróciłam nas tak, że teraz ja leżałam na nim. Schyliłam się i zaczęłam całować miejsce między jego szczęką a uchem, chłopak złapał mnie za tyłek i przycisnął mnie bliżej do siebie. Jęknęłam cicho, a on odnalazł moje usta zaczął znowu mnie namiętnie całować w sprawiając, że nasze języki się dotykały. Przygryzłam jego dolną wargę pociągając ją lekko w dół, Justin powędrował rękoma do zapięcia mojego stanika i rozpiął go po niedługiej chwili byliśmy już bez ubrań. - Obiecuję, że będę delikatny...- powiedział miękkim głosem i delikatnie we mnie wszedł. Zasyczałam z bólu. Nie byłam już dziweica ale nie byłaz z chłopakiem tak blisko od czasu rozstania z Mikiem a nawet wcześniej - Przepraszam...- powiedział drżącym głosem- za chwile przestanie boleć...- i powoli zaczął się we mnie poruszać a ja wbiłam paznokcie w jego plecy. Po niedługiej chwili ból został zastąpiony przyjemnością, zaczęłam cicho jęczeć z zadowolenia i oplotłam Justina nogami w pasie chcąc być przy nim jak najbliżej. Poczułam znajome uczucie w moim podbrzuszu i wiedziałam, że za kilka chwil Justin sprawi, że zapomnę o całym świecie. Będę tylko ja, on i nasza wzajemna rozkosz - Justin... - wyszeptałam jego imię i wplotłam palce w jego włosy - o Boże - chłopak zaczął symulować to miejsce które sprawia, że odlatuję - Justin! - krzyknęłam z rozkoszy
- Jesteś taka cudowna - wyszeptał mi do ucha - tak bardzo Cię kocham Angie - złożył pocałunek na moich ustach w tym samym czasie kiedy moje ciało wygięło się w łuk. Wbiłam paznokcie w plecy Justina. Chłopak widząc, że za chwilę osiągnę szczyt przyspieszył. Patrzył mi się w oczy lecz po chwili zamknęłam powieki i przygryzając wargę poczułam jak osiągam orgazm. Justin szczytował w tym samym czasie co ja. Po chwili opadł obok mnie na łóżku. Oboje próbowaliśmy uspokoić oddech a Justin splótł nasze palce razem i uniósł ją do swoich ust
- Kocham Cię Angie - ucałował każdy z knykciów a ja spojrzałam na niego
- Kocham Cię Justin - odpowiedziałam i odwracając się na bok pocałowałam go w usta - Dziękuję - ponownie go pocałowałam
- Mmmmmmmmmm
- Co?
- Jesteś jedyną dziewczyną którą zatrzymałem po seksie w łóżku - poczułam jak robię się czerwona więc dla niepoznaki zakryłam się włosami
- Mam rozumieć, że to jest komplement? - zachichotałam
- No raczej - puścił mi oczko - dziękuję - powiedział i przygarnął mnie do siebie
- Jeśli to coś znaczy to... ugh nie ważne
- Angie...
- Tak?
- Co chciałaś powiedzieć? - pocałował mnie w czoło ponieważ leżałam wtulona w jego tors
- Jesteś pierwszym chłopakiem który sprawił, że poczułam się tak... dobrze - wyszeptałam zawstydzona w jego skórę i usłyszałam jego chichot. Spojrzałam w górę urażona- Co?
- Nic - śmiał się dalej a ja uderzyłam go w ramię - ał Angie - pomasował miejsce w które przed chwilą został uderzony - za co?
- Dobranoc - powiedziałam urażona i odwróciłam się do niego plecami. Poczułam na swojej talii obejmującą mnie rękę i przyciągającą mnie do siebie. Mimowolnie uśmiechnęłam się do siebie
- Jesteś taka niewinna - poczułam oddech Justina na swoim karku - dobranoc - Justin złożył pocałunek na moim nagim ramieniu a ja zamknęłam oczy. Tak, jestem szczęśliwa.
Van's POV
Słyszałam wszystko co kto do mnie mówił ale nie miałam siły aby jakoś odpowiedzieć. Słyszałam jak ktoś płacze a mokre krople ocierają się o moją rękę. Otworzyłam lekko oczy i wzięłam głęboki oddech na co osoba, która koło mnie siedziała szybko wstała.
- V-van... - zapytała kobieta drżącym głosem - M-ma...ma ? - przymrużyłam oczy i spostrzegłam moja mamę całą zapłakaną - Co...co się stało...? G-gdzie ja jestem? - popatrzyłam się na kable, które miałam przyczepione wszędzie - Spokojnie córciu...- pogłaskała mnie po włosach - jesteś w szpitalu... miałaś... wypadek... - Jaki wypadek? - próbowałam usiąść ale powstrzymała mnie - Nie przemęczaj się Vanesso - Mamo jaki wypadek? - podnosiłam już głos - Van... - Mamo po prostu odpowiedz - westchnęłam zirytowana - Jedna z dziewczyn z twojej szkoły pobiła Cię prawie na śmierć - dalej już nic nie słyszałam ale w głowie pojawiły mi się przebłyski z tamtego dnia. Podeszła do mnie jakaś dziewczyna... chyba Jess i zaczęła mnie irytować i obrażać Angie i Justina... no i mnie. Podeszła do mnie bliżej tak że tylko centymetry dzieliły nas od siebie i popchnęła mnie na coś twardego chyba ścianę... zbliżyła się do mnie i powiedziała coś tak cicho abym tylko ja mogła to usłyszeć. Później wyszarpała mnie za koszulkę i rzuciła na ziemię a następnie czułam ból i łzy spływające strumykiem po moich policzkach - PROSZĘ PRZESTAŃ! - krzyczałam przez łzy - PROSZĘ! - z zamyślenia wyrwał mnie głos mamy - ... i dlatego powiedziałam jej że nie pozwalam aby się z Tobą spotykała. - Kto z kim? - Angie z Tobą - Co Angie ze mną? - Powiedziałam Angie że nie pozwalam aby się z Tobą spotykała. - Cooo??!!! - Ciszej - skarciła mnie mama - Co ciszej?! Jak mogłaś jej tak powiedzieć?! To przecież moja najlepsza przyjaciółka! Jest dla mnie jak siostra! - usiadłam na łóżku a do oczu zebrały mi się łzy - Taka przyjaciółka przez którą leżysz teraz w szpitalu?! - Co?! To Jess mnie pobiła! Nie Angie! - Nie wiem kto to jest Jess ale to głównie z powodu Angie ta dziewczyna Cię pobiła! - Co? Co ty wygadujesz?! - No tak. Gdyby nie to, że ta dziewczyna była zazdrosna o Justina i Angie to by Cię nawet palcem nie tknęła. - Bo to tępa szmata dlatego mnie pobiła! Ona jest chora psychicznie! Jess jest tak zakochana w Justinie! A on kocha Angie! To zbrodnia?! Nie! Nie karz Angie za miłość mamo! Jess nie mogła dorwać Angie to dorwała mnie! - Jak ty się wyrażasz w obecności własnej matki wyrażasz?! - Normalnie - Coś mi się wydaje, że przeklinanie przy matce to nie jest normalne - Wyjdź już stąd - spuściłam głowę na dół i zacisnęłam dłonie na prześcieradle - nie chcę Cię więcej widzieć. Nie masz prawa mówić mi z kim mam się przyjaźnić a z kim nie. Nie słyszałaś? Wynoś się stąd! - mama popatrzyła na mnie wzrokiem zranionej matki i wyszła. Zaniosłam się płaczem i po chwili przyszedł do mnie lekarz - Za chwilę podamy pani... - nie obchodziło mnie co mi podadzą. Chciałam już stąd wyjść i nigdy nie spotkać mojej matki. Wiem, że mi przejdzie ale w tej chwili czułam do niej nienawiść... Po paru minutach zostałam w pokoju sama i miałam mętlik w głowie... nie wiedziałam czy Angie będzie chciała jeszcze ze mną rozmawiać czy mi wybaczy. Nie wiedziałam już nic. Zasnęłam ale obudziłam się jakoś nad ranem była chyba 4 albo 5. Usiadłam na łóżku i zaczęłam szukać mojego telefonu, który o dziwo leżał na półce obok łóżka. Wzięłam go do ręki i od razu wybrałam numer mojej przyjaciółki. Musiałam z nią porozmawiać. Nie odpowiada...ale spróbuję jeszcze raz...
- Haloo.. .- usłyszałam zaspany głos Angie
- Angie? T-tu j-ja Van... - po policzkach zaczęły spływać mi łzy ze wzruszenia, że w końcu mogłam ją usłyszeć
Angie's POV
Nie mogłam w to uwierzyć usiadłam energicznie na łóżku i tym samym obudziłam Justina
- C-co się dzieje...? - zapytał zaspanym głosem
- V-van do mnie zadzwoniła! - Justin zmarszczył brwi
- Jak to?
- Ja ciągle tu jestem! - usłyszałam Van w słuchawce
- V-van... nawet nie wiesz jak się cieszę, że Cię słyszę... tak, tak bardzo mi przykro... to wszystko moja win...
- Nie obwiniaj się za coś za co w ogóle nie jesteś odpowiedzialna a w szczególności winna - uśmiechnęłam się blado - zadzwoniłam żeby się spytać czy mogłabyś mnie jutro... to znaczy dzisiaj odwiedzić... tak po południu... bo nie wiem czy nie będą mnie brali na badania...
- No pewnie, że Cię odwiedzę! Ale... twoja...
- Moja mama nie ma prawa i nie miała prawa mówić Ci takich rzeczy. Nie obchodzi mnie jej zdanie - milczałam i zastanawiałam się co mam jej powiedzieć - Halo? Angie jesteś tam?
- Coo? Ah... tak, tak jestem... tylko się zamyśliłam. Jasne, że Cię odwiedzę nie musisz się martwić
- No to do zobaczyska - wesoła Van rozłączyła się a ja popatrzyłam na Justina, który... już spał. Wywróciłam oczami i delikatnie go obudziłam
- Coo? - zakrył ręką swoje oczy niezadowolony z tego, że ktoś przeszkadza mu w spaniu
- Van się obudziła... może zadzwonimy też do Garyego ?
- Po co?
- No bo pomyślałam, że jeżeli się spotykają... a ona chciała abym ją odwiedziła to może....
- Dobrze już dobrze - przerwał mi Justin - wszystko załatwimy ale teraz proszę... daj mi spać... proooooooooszę...
- Jesteś taki uroczy - cmoknęłam go w czoło
- A ty seksowna... - uśmiechnął się znacząco - to była najwspanialsza noc mojego życia - popatrzył się na mnie a ja się uśmiechnęłam i zarumieniłam - Kocham Cię - przyciągnął mnie do siebie tak, że teraz leżałam na nim - tak bardzo Cię kocham - pogładził mnie po policzku swoją dłonią - jesteś taka delikatna a zarazem taka zadziorna
- A ja kocham Ciebie - pocałowałam go w usta - dziękuję za dzisiaj
- Za co?- zmarszczył brwi zastanawiając się o co mi chodzi - aaaaa... - szeroki uśmiech zagościł na jego twarzy. Objął mnie mocno i przewrócił tak, że teraz on leżał na mnie - podobało Ci się co? - i znowu ten bezczelny Justin - piszesz się na drugi numerek? - poruszał znacząco brwiami a ja wywróciłam oczami z uśmiechem na twarzy
- Jak sobie zasłużysz to może się nad tym zastanowię...-wyszczerzyłam się do niego. Jego wzrok złagodniał i oblizał swoje idealne usta...
- Jesteś taka delikatna... - pogładził mnie po ramieniu swoimi palcami - jesteś po prostu idealna... - złączył nasze usta w pocałunku
- Ty też jesteś całkiem niczego sobie - uśmiechnęłam się do niego
- Haha... bardzo śmieszne... - udał obrażonego - ale wybaczam Ci - cmoknął mnie w nos co mnie rozśmieszyło
- No raczej... - puściłam mu oczko
***
- Justin chodź już bo chcę jeszcze podjechać do domu i się przebrać! - zawołałam stojąc przy schodach.
- Już chwila... - w tym samym momencie zobaczyłam zbiegającego Justina, który zatrzymał się na ostatnim stopniu schodów i badał mnie wzrokiem.
- Coś nie tak? - popatrzyłam na niego a później na swoje ubrania
- Chodź ze mną... - wziął mnie za rękę i poprowadził do swojego pokoju. Zatrzymałam się przy jego łóżku a on podszedł do mnie i ściągnął mój sweter. Co teraz zachciało mu się seksu? Ten chłopak z dnia na dzień coraz bardziej mnie zadziwia
- O co chodzi? - Justin jednak nie odpowiedział tylko szukał czegoś w swojej szafie - Justin...
- Już momencik skarbie... już do Ciebie idę tylko... szukam czegoś dla Ciebie
- Czego?
- Tego - uniósł koszulkę na ramiączkach białą w czarne cienkie paski. Justin podszedł do mnie i pomógł mi ubrać koszulkę. - Trzymaj jeszcze to - i na głowę założył mi czarną smerfetkę z białym napisem "Swag"
- Swag?
- Bądź sobą - puścił mi oczko - wyglądasz ślicznie w moich ciuchach - pocałował mnie w polika
- Dobra no to teraz tylko muszę zrobić makija...
- Właśnie o to chodzi
- O co? - przekręciłam głowę na bok
- O to, że dałem Ci teraz moją koszulkę, żebyś nie musiała jechać do domu bo zaraz byś się malowała
- Ale tak leciutk...
- Nie Angie... jesteś piękna naturalnie... co nie znaczy, że z makijażem nie wyglądasz pięknie ale jesteś o wiele piękniejsza bez niego - podeszłam do dużego lustra i przejrzałam się w nim... Justin miał rację... wyglądałam ładnie... może dlatego, że uwierzyłam w jego słowa? Ale no nic... miałam na sobie wczorajsze rurki, vansy i jego bluzkę, smerfetkę na rozpuszczone włosy.
- Dziękuję - podeszłam do niego stanęłam na palcach i pocałowałam go w usta
- Za co? - Justin popatrzył się na mnie rozbawiony
- Za to, że jesteś - chłopak objął mnie rękami w pasie i zaczęliśmy się całować
- Niska jesteś wiesz? - zadał to pytanie gdy skończyliśmy - Dupek! - powiedziałam obrażona i ruszyłam w stronę drzwi. Po chwili poczułam jak Justin otacza mnie ramieniem - Oj nie bądź zła skarbie - zaśmiał się na co wywróciłam oczami - lubię to w tobie - pocałował mnie w polika - Dobra chodźmy bo Gary już dzwoni - powiedział Justin a ja wyciągnęłam telefon z jego tylnej kieszeni w spodniach i odebrałam - Tak Gary już jedziemy - i rozłączyłam się. Justin popatrzył na mnie a ja się do niego uśmiechnęłam i wzięłam go za rękę prowadząc do schodów gdy nagle straciłam grunt pod nogami i byłam w powietrzu. Justin wziął mnie na ręce i zszedł ze mną na dół - Justin... co ty robisz ?? - byłam całkiem rozbawiona tą całą sytuacją - Chcę już poćwiczyć przenoszenie przez próg - posłał mi najbardziej czarujący uśmiech na jaki było go stać. Dobrze, że trzymał mnie na rękach bo bym chyba zemdlała.
- Niska jesteś wiesz? - zadał to pytanie gdy skończyliśmy - Dupek! - powiedziałam obrażona i ruszyłam w stronę drzwi. Po chwili poczułam jak Justin otacza mnie ramieniem - Oj nie bądź zła skarbie - zaśmiał się na co wywróciłam oczami - lubię to w tobie - pocałował mnie w polika - Dobra chodźmy bo Gary już dzwoni - powiedział Justin a ja wyciągnęłam telefon z jego tylnej kieszeni w spodniach i odebrałam - Tak Gary już jedziemy - i rozłączyłam się. Justin popatrzył na mnie a ja się do niego uśmiechnęłam i wzięłam go za rękę prowadząc do schodów gdy nagle straciłam grunt pod nogami i byłam w powietrzu. Justin wziął mnie na ręce i zszedł ze mną na dół - Justin... co ty robisz ?? - byłam całkiem rozbawiona tą całą sytuacją - Chcę już poćwiczyć przenoszenie przez próg - posłał mi najbardziej czarujący uśmiech na jaki było go stać. Dobrze, że trzymał mnie na rękach bo bym chyba zemdlała.
Justin's POV
- Dłużej się nie dało? - zapytał Gary gdy już wsiadł do auta
- Nie no stary nie ma sprawy dla Ciebie wszystko. Zawsze możesz na mnie liczyć jeżeli chodzi o to abym Cię gdzieś podwiózł - dodałem sarkastycznym głosem.
- Przepraszam Justin ale chciałbym się spotkać ze swoją dziewczyną.
- C-coo... to wy jesteście razem? - zapytałem zdziwiony a Angie wyglądała pewnie tak samo jak ja teraz
- No tak... przecież jesteśmy...
- Przecież zaczęliście się spotykać w tym tygodniu...
- No spotykać tak ale dawno już coś między nami było... - dodał nieśmiało Gary
- Czyli? Ile to już trwa? - zapytała Angie
- Rok? - oboje z Angie zrobiliśmy wielkie oczy a ja musiałem się zatrzymać
- Co ty pieprzysz? - zapytałem piskliwym głosem aż sam byłem zaskoczony - jakim kurwa prawem rok? Przecież cały czas byłeś ze mną! - nie mogłem w to uwierzyć... kurwa no
- Ale wieczorami nie byłem
- Ale wieczorami ona była ze mną - odpowiedziała Angie
- Niekiedy... wtedy kiedy nie byłyście razem ona była ze mną... no powiedzmy, że wymykała się z domu
- I nie powiedziała mi?? - Angie była zaskoczona i rozczarowana
- No bo baliśmy się jakoś powiedzieć wam... no ale odkąd wy się spotykaliście pomyśleliśmy, że może to dobra okazja aby się ujawnić
- To dlatego tak nalegała - spojrzałem zdziwiony na Angie
- Nalegała na co? - Na danie Ci szansy - uśmiechnęła się a ja sięgnąłem pamięcią do początków naszej znajomości - No dzięki skarbie - Nie ma za co - w samochodzie zapadła cisza - gniewasz się?
- Nie - zaśmiałem się - raczej jestem wdzięczny Van
- Ja też - pocałowała mnie w polika
- Dobra gołąbki moż...
- Awww... jakie to romantyczne!- Angie przerwała Garemu. Romantyczne ? Ukrywanie się z uczuciami to jest romantyczne?? Jeżeli takie coś dla Angie romantyczne to co będzie dla niej jeżeli dostanie piosenkę na urodziny... Haha! Piosenka to będzie pierwsza niespodzianka. Angie nawet nie będzie wiedziała kiedy ją dostanie
- Justin?- Gary szturchnął moje ramię
- Co? - odwróciłem się do niego
- Możemy już jechać?
- Co...a tak. Jasne... - odpowiedziałem i ruszyłem. Już nie mogę się doczekać kiedy Angie usłyszy piosenkę. Pisałem ją w nocy ale zawarłem w niej wszystkie swoje uczucia. Mam nadzieję, że jej się spodoba...
----------
I już jest kolejny rozdział! Co o nim sądzicie? Mi się cholernie podoba! PONAD 3000 WYŚWIETLEŃ? DZIĘKUJEMY! MAMY NAJWSPANIALSZYCH CZYTELNIKÓW NA ŚWIECIE! ♥ Czytasz – komentuj. Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Do zobaczenia przy XVI rozdziale! ;)
- Jola
Normalnie was kocham! :) czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńKocham wasze opowiadanie! Czekam na kolejny rozdział!! <3
OdpowiedzUsuń<333 ślicznee :)KC KC KC
OdpowiedzUsuńKOCHAM TO OPOWIADANIE <3 <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńMegaa ! : * Czekam na kolejny : )
OdpowiedzUsuń<3 next please :3
OdpowiedzUsuń