Justin's POV
- Przyjadę po Ciebie o pół do siódmej - Okey - nachyliła się i pocałowała mnie w usta - skradłam Ci całusa - uśmiechnęła się słodko - Możesz go skradać ile chcesz - puściłem jej oczko i przygryzłem swoją dolną wargę - No to papa - uśmiechnęła się szeroko i wyszła z samochodu. Odprowadziłem ją wzrokiem do drzwi a gdy już przekroczyła próg domu odjechałem... spojrzałem na zegarek i doszedłem do wniosku, że mam prawie dwie godziny, żeby przyjechać po Angie dlatego podjechałem szybko do domu, wziąłem gitarę, długopis, notes i pojechałem do parku. Wysiadłem z auta i skierowałem się do mojego miejsca. Przychodziłem i przychodzę tutaj zawsze gdy muszę coś na spokojnie przemyśleć oraz gdy coś komponuję. Usiadłem pod drzewem i otworzyłem mój notes patrząc na czym skończyłem moją piosenkę na urodziny Angie. Jutro ma urodziny więc muszę się troszeczkę streścić. Po jakichś półtora godziny skończyłem i byłem naprawdę zadowolony, pierwszy raz piosenka wyszła tak świetnie. Angie będzie zachwycona. Wziąłem swoje rzeczy i szybkim krokiem ruszyłem do auta, schowałem gitarę do bagażnika i zająłem miejsce kierowcy. Jakieś 15 minut dojechałem pod dom Angie. Podszedłem do drzwi i delikatnie w nie zapukałem. Otworzył mi jej ojciec i zaprosił mnie do środka.
- Angie za chwilę zejdzie - powiedział formalnym tonem a ja skinąłem głową na znak, że rozumiem. Po niecałych 10 minutach zobaczyłem schodzącą dziewczynę. Aż szczęka mi opadła dosłownie. Wyglądała zniewalająco miała na sobie czarną koszulę z ćwiekami na kołnierzu, czarną skórzaną spódniczkę, szpilki na platformie w panterkę i czarno-złotą torebkę zawieszoną na jednym ramieniu. Włosy miała rozpuszczone i po jednej stronie tak aby było widać jej wygolenie na głowie. Chwyciłem jej czarny płaszcz i pomogłem jej go założyć. Pożegnaliśmy się z jej tatą i wyszliśmy na dwór. Objąłem ją ręką w pasie i przyciągnąłem bliżej siebie. - Ślicznie wyglądasz - pocałowałem ją w usta - Dziękuję... a ty wyglądasz tak samo jak dwie godziny temu - uśmiechnęła się miło ale podniosła brew ze zdziwienia - Bo jeszcze pojechałem do parku... - powinienem kopnąć się w twarz - Po co? - Angie popatrzyła na mnie kiedy ja już zająłem miejsce kierowcy - Booo musiałem to wszystko przemyśleć... stresuję się tą całą sytuacją... - nie no jestem genialny - Justin... wszystko będzie w porządku - pogłaskała mnie po ramieniu - A właśnie... Justin? - Słucham Cię... - zerknąłem na nią. - Bo wieeesz... mam jutro urodziny... - Taaak? - wiedziałem do czego zmierza - Tak się zastanawiam... gdzie jutro mnie... - To jest niespodzianka - uśmiechnąłem się szeroko. Po niecałych 5 minutach byliśmy już pod moim domem. Pomogłem Angie wysiąść z auta i razem ruszyliśmy w stronę drzwi. - Cześć mamo! - zawołałem będąc przy wejściu do kuchni - Cześć - odpowiedziała niewzruszona wyciągając pieczeń z piekarnika - Jak tam Ci minął dzień? - chciałem ją jakoś zagadać... dawno nie słyszałem jej głosu - Tak jak zwykle. Justin jestem zajęta. Porozmawiamy później. - Dobrze a... powiedz mi... kiedy w końcu znajdziesz dla mnie czas? Bo jak na razie wygląda na to, że wam tylko przeszkadzam - Justin... nie zaczynaj znowu, a tak poza tym mamy gościa więc się zachowuj - Mam to w dupie!- poczułem na swoim ramieniu malutką dłoń. Spojrzałem na Angie i zobaczyłem w jej oczach błaganie ale już się nakręciłem. Nie było odwrotu - Nawet jak nie mamy gościa zbywasz mnie tą swoja wkurzającą gadaniną! - zrobiłem 2 kroki do przodu - Justin Drew Bieber! Jak ty się wyrażasz? - powiedział a raczej warknął ojciec wchodząc do kuchni - Nie mówię do Ciebie więc się nie wtrącaj bo i tak masz gdzieś co do Ciebie powiem - odpyskowałem - Nie przesadzaj bo gorzko tego pożałujesz - ostrzegł mnie surowym tonem - A co może być gorsze od braku uwagi, wsparcia i miłości z waszej strony?! - Nie przesadzaj - powiedziała mama znudzonym tonem - masz wszystko czego chcesz. Auto, ubrania, pieniądze... - A wasza miłość? Co? Gdzie ona jest bo jakoś jej nie widzę ani nie czuję - wplotłem palce we włosy. Popatrzyłem na oboje rodziców i w tej samej chwili zadzwonił dzwonek do drzwi. - Dokończymy tą rozmowę później - powiedziała mama odkładając rękawice kuchenne na blacie i wyszła z kuchni - Najświętszy Boże! - krzyknęła mama - Jerremy! Podejdź tu szybko - zawołała mama - Co się stało kochanie? - szybkim krokiem ojciec wyszedł z kuchni. Ciekawy co się stało wyszedłem tuż za nim zapominając o Angie. W drzwiach stała dość niska blondynka o pięknym uśmiechu i pięknych niebieskich oczach. - Jazzy! - głos mamy się załamał i rzuciła się na dziewczynę przytulając ją mocno do siebie. Tata poszedł w ślad mamy. To jest nie wiarygodne! Po tym co się działo oni tak po prostu ją przytulili?! A ja do cholery to jestem duchem? Nawet nie pamiętam kiedy ostatni raz mama się do mnie przytuliła. Nie mogłem już wytrzymać... czułem pieczenie w oczach więc szybko się odwróciłem i spostrzegłem zasmuconą Angie. Podszedłem do niej i pogładziłem ją po policzku a ona wytarła moją łzę... nawet nie poczułem kiedy spłynęła. Nie mogąc się dłużej kontrolować wziąłem dziewczynę na ręce i zaniosłem do mojego pokoju kładąc ją na łóżku i wtulając się w nią. Pozwoliłem łzą swobodnie lecieć i poczułem jak Angie gładzi mnie po głowie w uspokajającym geście. - Nawet po tym j-jak się pokłócili... i-ii... nie chcieli jej widzieć w-więcej na oczy... o-oota tak... po prostu ją przytulają! A ja? - Justin... - Angie złapała mnie za twarz zmuszając do popatrzenia się jej w oczy. Wytarła moje łzy i usiadła na przeciwko mnie - Nie wiem jak Ci pomóc... ale wiem, że bardzo cierpisz. Przykro mi... naprawdę mi przykro. Chciałabym Ci pomóc ale nie wiem jak - Po prostu ze mną zostań na zawsze. Jesteś moim światem... moim marzeniem... Kocham Cię - Ja Ciebie też kocham - przybliżyliśmy się do siebie i delikatnie zaczęliśmy się całować, powili nadając tępa włączając w to nasze języki. Całowaliśmy się tak pierwszy raz dając w to jak najwięcej miłości. Kocham ją całym sobą i nie mogę pozwolić aby jakiś durny zakład, który dla mnie nie ma już żadnego znaczenia wszystko spierdolił. Za bardzo mi na niej zależy i jestem gotów oddać za nią życie. Na okrągło mógłbym jej mówić jak bardzo ją kocham. Od razu pozbyliśmy się ubrań i przeszliśmy do rzeczy, nie zawracałem sobie głowy z zabezpieczeniem się bo nie chciałem tracić czasu na takie bzdury. Chciałem po prostu być przy niej jak najdłużej.
Jasmin's POV
Usiedliśmy w salonie a mama obejmowała mnie czule ramieniem. Tato siedział na przeciwko nas i przyglądał mi się uważnie.
- To niesamowite jak wyładniałaś - mówiąc to był zachwycony... zresztą tak jak zawsze gdy do mnie mówił
- Ummm... dzięki tato - byłam zmieszana i w ogóle nie rozumiałam dlaczego mnie tak traktują skoro myślałam, że mnie nienawidzą
- Co porabiałaś przez cały ten czas? - przysunął bliżej fotel jakby się bał, że pominie choćby jedno słowo
- Noo... pracowałam - nie chciałam mówić im na razie co tak właściwie robiłam i dlaczego w ogóle postanowiłam przyjechać - proszę nie mówmy już o tym bo chciałabym spędzić ten czas z wami
- Ależ oczywiście - tato uśmiechnął się szeroko
- Nasza kochana córeczka - mama pogłaskała mnie po ramieniu i pocałowała w policzek. Nic a nic się nie zmieniło
- Mamo? - zapytałam niepewnie
- Słucham Cię
- A jak tam Justin? Jak się miewa i w ogóle?
- Ach daj spokój. Z roku na rok coraz gorzej... w ogóle z nami nie chce rozmawiać. Ciągle nam wytyka, że nie poświęcamy mu dużo uwagi albo, że nie okazujemy mu miłości
- Przecież nie mówiłby tego bez powodu... prawda? - uniosłam jedną brew i popatrzyłam najpierw na tatę a później na mamę
- No nie wiem - wzruszyła obojętnie ramionami - ale dobrze, że znalazł sobie tak świetną dziewczynę jak Angela.
- Angela? - zmarszczyłam brwi ze zdziwienia
- No tak... Angela... nie widziałaś jej? Czekaj sekundę - wstała i podeszła do komody, z której wzięła zdjęcie i podała mi je do ręki. Na zdjęciu był Justin i... Angie. Byli na lodowisku... przytuleni do siebie i uśmiechnięci. Justin obejmował ją ramieniem a ona się do niego przytuliła i wpatrywała w mojego brata
- Ach... więc Angie to Angela?
- No tak... jest bardzo sympatyczna... chociaż rozmawiałyśmy tylko dwa razy
- Przez całe dwa miesiące... rozmawialiście z nią tylko dwa razy? - zdumiałam się
- No taak... ciągle gdzieś z Justinem wychodzą... są po prostu nie rozłączni. Justin ciągle ją pilnuje aż miło patrzeć jaki jest opiekuńczy i kochany. Gdy przychodzi do domu znowu zaczyna z tą swoją gadką, że nie poświęcamy mu tyle uwagi - spuściłam wzrok na fotografię i uśmiechnęłam się lekko na widok ich obojga, szczęśliwych i kochających się. Muszę powstrzymać Jess od tego całego jej chorego planu. Mój brat jest szczęśliwy i nie pozwolę nikomu tego zniszczyć.
Justin's POV
- Kocham Cię - pocałowałem Angie w czoło
- Ja Ciebie też kocham... bardzo - uśmiechnęła się i położyła głowę na mojej klatce piersiowej - Nie widziałam wcześniej tego tatuażu... - wskazała na malutkiego ptaka wytatuowanego na biodrze
- Całkowicie o nim zapomniałem - zdziwiłem się gdy go... znowu zobaczyłem - To był mój pierwszy tatuaż
- A dlaczego akurat taki?
- Co taki? Chodzi Ci o to, że to ptak?
- To jest ptak?! Myślałam, że samolot - zaczęła się śmiać ze swojego skojarzenia a ja się szeroko uśmiechnąłem - No... to dlaczego akurat ptak?
- W naszej rodzinie jest tradycja, że każdy jej członek ma wytatuowanego małego ptaka
- Ale dlaczego ptak?
- Bo ptaki zwykle są wolne...
- A jak są w klatce?
- A widzisz tutaj jakąś klatkę? - pokręciła przecząco głową - No właśnie... a ten tatuaż był z myślą o mojej wolności... od problemów - Angie wpatrywała się w niego
- Ja też chcę sobie zrobić tatuaż... też malutkiego ptaka...
- Serio? - uśmiechnąłem się do niej
- Serio... też chcę być wolna od problemów i jestem częścią waszej rodziny... czy tego chcesz czy nie - wyszczerzyła się do mnie
- No pewnie, że chcę - odwzajemniłem uśmiech... a raczej wyszczerz. Kocham tą dziewczynę całym sobą i bedę powtarzał to do znudzenia...
- Chodźmy zrobić go jutro... akurat mam urodziny. Taki mój własny prezent zainspirowany Tobą - pocałowała mnie w usta a ja uśmiechnąłem się przez pocałunek
Angie's POV
- Angie... Angiee... - poczułam czyjąś rękę na ramieniu. A ja wymruczałam coś nie wyraźnie - Angie... wszystkiego najlepszego w dniu urodzin - przetarłam oczy i zobaczyłam siedzącego tatę na moim łóżku - Proszę urodzinowe śniadanie - postawił mi na łóżku tacę z tradycyjnymi kanadyjskimi naleśnikami polanymi syropem klonowym. Aż mi ślinka pociekła... tak dawno ich nie jadłam.
- Dziękuję tato - przytuliłam się do niego i zaczęłam jeść śniadanie - Aaa właśnie tato? - zapytałam niepewnie gdy wychodził już z pokoju
- Tak?
- Czy... mogę sobie zrobić tatuaż? Taki malutki - pokazałam wielkość tatuażu - tutaj - pokazałam na nadgarstek - albo tutaj - teraz na biodro
- Noooo... możesz tylko żeby twoje ciało nie wyglądało jak brudnopis - zaśmiał się tato i wyszedł z pokoju zostawiając mnie całą w euforii. Całe szczęście, że dzisiaj jest sobota i nie muszę się patrzeć na Jess ani innych ludzi. Van będzie wychodziła ze szpitala dopiero za tydzień więc muszę coś zaplanować ale na razie jestem ciekawa co takiego planuje dla mnie Justin. Szybko dokończyłam moje urodzinowe śniadanie i poszłam do łazienki. Wzięłam poranny orzeźwiający prysznic, umyłam zęby.Po wykonaniu tej czynności zabrałam się za suszenie włosów i prostowanie ich. Gdy skończyłam nałożyłam lekki makijaż, wyszłam z łazienki i skierowałam się do garderoby wybierając odpowiedni strój na dzisiejszy dzień. Nie mogłam nic wybrać... nie wiedziałam kompletnie jak się ubrać i siedziałam przed szafą z dobre półtora godziny. W końcu się zezłościłam i brałam pierwsze co mi wpadnie w rękę, rozkładając wybrane przeze mnie ubrania na łóżku zaczęła się przyglądać co takiego wzięłam. A więc wybrałam czarne spodnie, kremowy sweter z czarnym krzyżem na środku, melonik i czarne skórzane, wiązane botki na platformie ze złotymi cekinami na całym obcasie i pięcie. Wzięłam do tego czarny duży pierścionek, pomalowałam szybko paznokcie na krwisto czerwony kolor. CUD! Nie uwaliłam się lakierem. Jestem z siebie dumna. Poczekałam aż wyschną i gdy miałam już wziąć torbę usłyszałam dźwięk oznaczający przyjście sms'a. Podeszłam do telefonu i ruchem palca odblokowałam telefon i otworzyłam wiadomość.
Od Justin:
Hej bejb ;* Będę za pięć minut. Kocham Cię.
Uśmiechnęłam się sama do siebie i odpisałam.
Do Justin:
No hejka miśku ;** Ja już jestem gotowa. Ja Ciebie też kocham... i to nawet bardziej
Chwila moment i znowu przyszedł sms.
Od Justin:
Nie to nie możliwe... chociaż... po wczorajszej nocy...
Do Justin:
Dupek.
Od Justin:
I tak wiem, że mnie kochasz... nie mogłoby być inaczej.
Do Justin:
Mogłoby być inaczej ale Bóg sprawił, że jest tak jak jest i jest mi z tym dobrze.
Od Justin:
Kocham Cię.
Do Justin:
Ja Ciebie też.
Schowałam telefon do torebki i zeszłam na dół. Nie czekając długo usłyszałam klakson i pospiesznie wyszłam z domu zamykając go i truchcikiem podbiegłam do chłopaka rzucając mu się na szyję. Gdy mnie postawił byłam w szoku... nawet w takich butach jestem od niego niższa o połowę głowy. Szczyt wszystkiego!
- Malutka... ja chyba albo rosnę ale bo ty urosnąć nie możesz - zaczął się cicho śmiać
- Nie przesadzaj... wcale taka niska nie jestem - udałam urażoną
- Jesteś... ale to mnie w tobie kręci - puścił mi oczko i oplatając mnie rękoma w pasie przyciągnął mnie bliżej siebie i pocałował mnie w usta. Przyłożyłam delikatnie dłonie do jego szyi i przyciągnęłam go do siebie. Teraz jak tak myślę to zawsze tak robimy. Próbujemy pocałować się bardzo delikatnie ale namiętność po paru sekundach bierze górę i czasami prowadzi to do seksu.
- Jedziemy? - zapytał gdy już skończyliśmy
- Pewnie - odpowiedziałam miło i trochę zdyszana
- Zaplanowałem dzisiaj dla Ciebie coś wyjątkowego - popatrzył na mnie
- Już nie mogę się doczekać! - i podekscytowana zaklaskałam szybko w dłonie co rozbawiło Justina. Jechaliśmy jakieś 15 minut i zaparkowaliśmy koło parku. Brunet pomógł mi wysiąść z auta i razem ruszyliśmy chodnikiem.
- Zaczekaj - powiedział Justin zatrzymując się - zamknij oczy - poprosił grzecznie
- P-po co? - zapytałam zmiesza
- Bo to ma być niespodzianka a jak będziesz widziała gdzie idziemy to nie będzie takiego efektu - uśmiechnął się miło
- Ale jak mi zawiążesz oczy to zabiję się na tych obcasach - zauważyłam
- Zaufaj mi - i po krótkim czasie zamknęłam oczy a on mi je zawiązał tak abym nic nie widziała. Po chwili straciłam grunt pod nogami i byłam w objęciach Justina.
- Jesteś tylko moja - szepnął mi do ucha, a po mnie całej przeszła gęsia skórka. Szliśmy w całkowitej i przyjemnej ciszy... no znaczy Justin szedł a ja razem z nim? Oj no... wiecie o co chodzi prawda? No a wracając do tematu, szliśmy w przyjemnej ciszy ale mnie tak strasznie korciło, żeby pytać Justina " dokąd idziemy?" , "daleko jeszcze?" , "mogę już zejść?" ale wiedziałam, że Justin się postarał i wiem, że chcę aby wszystko było tak jak on zaplanował.
- No dobra. Uważaj postawię Cię teraz - powiedział delikatnie stawiając mnie na ziemi. Rozwiązał mi oczy i to co zobaczyłam zabrało mi dech w piersiach. Dookoła na drzewach były porozwieszane lampki, spojrzałam w dół i zauważyłam, że stoję na czymś dziwnym tak jakby macie ale z drewna. Przy wielkim drzewie był rozłożony średniej wielkości okrągły stolik przykryty białym obrusem ze świecami na środku z rozsypanymi płatkami róż. Zaczęłam się rozglądać i zobaczyłam też niewielkie ognisko tylko już na trawie, a przy nim stał Justin z wielkim bukietem róż, dużym brązowym misiem i bombonierką.
- Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin misiu - powiedział romantycznym tonem gdy podeszłam do niego. Wzięłam prezenty, odstawiłam na bok i pocałowałam go w usta.
- Dziękuję - odpowiedziałam i pogładziłam dłonią jego policzek
- Usiądź na chwilkę i ogrzej się troszeczkę a ja za chwilę do Ciebie przyjdę - puścił mi oczko i poszedł. Usiadłam tak jak mi powiedział i nawet nie zdałam sobie sprawy aż do teraz, że zmarzłam a nie jest wcale tak chłodno. Po niecałych dwóch minutach chłopak wrócił i trzymał w ręku gitarę. No nie wierzę! Justin mi zaśmiewa! Ten Justin Bieber mi zaśpiewa! Ten Justin Drew Bieber, kapitan drużyny w hokeja, postrach szkoły mi zaśpiewa! Ustawił gitarę na swoim lewym kolanie i prawą ręką chwycił za gryf zaczynając grać powoli akordy.
- Uuoooohooo...yeah... - uśmiechnął się - Aaaas looong...aaas youu loove meee... jejeee... As long as you love me
As long as you love me
As long as you love me
We're under pressure,
seven billion people in the world trying to fit in.
Keep it together,
smile on your face even though your heart is frowning
But hey now, you know girl,
We both know it's a cruel world
But I will take my chances
As long as you love me
We could be starving,
We could be homeless,
We could be broke
Patrzyłam na niego oczarowana. Jego głos jest idealny. Ciepły, przyjemny. Justin jest wspaniały. Sprawia, że czuję się przy nim bezpieczna. Kocham tego chłopaka na zabój!
As long as you love me
I'll be your platinum,
I'll be your silver,
I'll be your gold
As long as you
La la la la la la la la la la love me, love me
As long as you
La la la la la la la la la la love me, love me
I'll be your soldier (ha, ha)
Fighting every second of the day for your dreams, girl
I'll be your Hova (yey, yey)
You can be my Destiny's Child on a scene girl
So don't stress, don't cry
Oh, we don't need no wings to fly
Just take my hand
As long you love me
We could be starving,
We could be homeless,
We could be broke
As long as you love me
I'll be your platinum,
I'll be your silver,
I'll be your gold
As long as you
La la la la la la la la la la love me, love me
As long as you
La la la la la la la la la la love me, love me
La la la la la la la la la la love me, love me
I don't know if this makes sense but, you're my Hallelujah
Give me a time and place, I'll rendezvous it,i'll fly you to it,
I'll beat you there
Girl you know I got you
Us, trust...
A couple of things I can't spell without you
Now we are on top of the world, 'cause that's just how we do
Used to tell me sky's the limit, now the sky's is our point of view
Man now we stepping out like Whoa!
Camera's point and shoot,
Ask me what's my best side, I stand back and point at you you you
The one that I've argue with, I feel like I need a new girl to be bother with,
But the grass ain't always greener on the other side,
It's green where you water it
So I know,we got issues baby true true true
But I'd rather work on this with you
Then go ahead and start with someone new
As long as you love me
We could be starving, we could be homeless, we could be broke
As long as you love me
I'll be your platinum, I'll be your silver, I'll be your gold
As long as you La la la la la la love La la la la la la love La la la la la la love me As long as you La la la la la la love
La la la la la la love
La la la la la la love me
As long as you La la la la la la love La la la la la la love La la la la la la love me As long as you La la la la la la love
La la la la la la love
La la la la la la love me
As long...aaas youu looove meee...yeaaah... - patrzyłam się ciągle w jego oczy...byłam zachwycona. Jaki on ma boski głos. Jest jak anioł. Zakochałam się w jego głosie... jest... niesamowity.
- T-to było świetne... zakochałam się w tej piosence... dziękuję! Dziękuję! - rzuciłam się mu na szyję i zaczęłam mocno przytulać - Jejku... to było wspaniałe! - mówiłam strasznie przejęta
- Dziękuję... - odpowiedział trochę zmieszany - Na serio Ci się podoba? - popatrzył na mnie niepewnym wzrokiem
- Na serio! To było coś... niesamowitego! Naprawdę. Przysięgam. Słowo honoru - podniosłam lewą rękę i prawą położyłam na sercu. Justin zaśmiał się i pocałował mnie
- Kocham Cię - powiedziałam szczerze.
- Ja Ciebie też kocham - i delikatnie pocałował mnie w usta
- Justin?
- Tak?
- Masz może nóż albo scyzoryk? - zapytałam
- Mówiłaś, że Ci się podobało - powiedział z wyrzutem i uśmiechem
- Bo podobało... i podoba ale potrzebuję tego w innej sprawie
- W jakiej? - uniósł jedną brew ze zdziwienia
- No bo... pomyślałam, że może byśmy mogli... wyskrobać nasze imiona w sercu na drzewie. Co ty na to? - zapytałam zawstydzona... pewnie pomyśli, że to głupi pomysł. Justin popatrzył się na drzewo, później na mnie i znowu na drzewo
- Chyba da się zrobić - uśmiechnął się szeroko. Wstał i wyciągnął dłoń żeby pomóc mi wstać. Podszedł do jakiejś torby i wyciągnął niewielki scyzoryk złapał mnie za rękę i podprowadził do drzewa. Chwycił moją prawą rękę swoją lewą co spowodowało, że razem trzymaliśmy scyzoryk. Zaczęliśmy od mojego imienia ANGELA R. później wyskrobaliśmy "+" napisaliśmy JUSTIN B. "=" TOGETHER 4EVER Na koniec obrysowaliśmy to wielkim sercem.
- Idealnie - powiedzieliśmy w tym samym momencie podziwiając nasze dzieło. Zarzuciłam mu ręce za szyję i pocałowałam go czule w usta a on oddał pocałunek. Tym razem nie pogłębiliśmy go, dzisiaj wszystko było romantyczne i czułe. Złapałam go za rękę i poprowadziłam go do stolika. Nawet nie zauważyłam wcześniej, że był na nim mały tort. Był biały pewnie z białej czekolady...i na górze miał napis " Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin skarbie" i wokół napisów było narysowane serce a w dookoła tego były poukładane owoce. Justin pozapalał dość sporą ilość świeczek i podniósł tort do góry na wysokość mojej twarzy.
- Pomyśl życzenie a później zdmuchnij świeczki - uśmiechnął się. Zamknęłam oczy i pomyślałam o tym, że chcę żebyśmy z Justinem byli ze sobą na zawsze żeby nasza miłość nie wygasła. Otworzyłam oczy i zdmuchnęłam świeczki
- O czym pomyślałaś? - Justin odstawił tort
- Jeżeli powiem to się nie spełni - uśmiechnęłam się łobuzersko
Justin's POV
- Angie... potrzymać Cię za rękę? - widziałem, że jest trochę zestresowana ale to nie będzie jej pierwszy tatuaż
- Nie trzeba... dam radę - dopowiedziała. Koleś zbliżył już igłę do jej nadgarstka i zaczął już obrysowywać kontur takiego samego ptaka co miałem na biodrze. Gdy skończył Angie jeszcze nie wstała ale złapała mnie za rękę
- O co chodzi?
- Bo pomyślałam, że może byśmy zrobili sobie jeszcze tatuaż ale na palcu serdecznym od środka?
- Jaki tatuaż?
- Noo serce... tylko, że ja będę miała połówkę i ty - uśmiechnęła się
- No okey - posłałem jej ciepły uśmiech. Złączyliśmy nasze palce razem i odwróciliśmy ręce do góry i facet zaczął cieniutkim pisakiem malować kontur po czym przeszedł do rzeczy. Przejrzeliśmy się do lustra i gdy pokazaliśmy tatuaż to efekt była naprawdę... uroczy... widać było małe serduszko. Zapłaciłem i wyszliśmy z salonu. Podeszliśmy do mojego auta i pomogłem wejść Angie do środka po czym sam zająłem swoje miejsce.
- To był naprawdę najlepszy dzień w życiu... dziękuję - złapała mnie za dłoń i ścisnęła ją lekko. Po niedługim czasie dojechaliśmy pod dom Angie
- Jeszcze raz dziękuję Ci za dzisiaj - nachyliła się i złączyła nasze usta i nie czekając długo nasze języki walczyły już o dominację.
- Kocham Cię - powiedziałem kiedy skończyliśmy i oparłem swoje czoło o jej patrząc jej w oczy
- Ja Ciebie też - przygryzła dolną wargę.- Dobranoc-pocałowała mnie delikatnie w usta
- Dobranoc - odpowiedziałem i gdy weszła już do domu odjechałem
Angie's POV
Weszłam do swojego pokoju i od razu pobiegłam do łazienki. Przykucnęłam nad toaletą i zwymiotowałam. Pewnie zjadłam coś co mi zaszkodziło. Gdy skończyłam umyłam zęby i odświeżyłam się do spania, przebrałam się w piżamę i położyłam się do łózka próbując zasnąć była jakoś 22:30 ale byłam taka padnięta jakbym przebiegła maraton. 24:30 znowu pobiegłam do toalety żeby zwymiotować. 2:30 znowu to samo. 4:30 znowu i 6:30 też to samo. - Tatooo... - potrząsnęłam nim lekko żeby się obudził - Mmmm? - zamruczał niezadowolony, że ktoś go budzi - Tatooo... obudź się... wymiotowałam przez całą noc i boli mnie brzuch - Jutro o tym porozmawiamy... - dzięki mogę na Tobie polegać. - Tatooo...na ser...- pobiegłam znowu do łazienki i zwymiotowałam. Poczułam dłoń taty na moim ramieniu - Chodź pojedziemy do szpitala - Do szpitala? - byłam przerażona - Tak Angie do szpitala. Nie wiadomo co Ci jest. Trzeba to sprawdzić
- Dobrze - westchnęłam - pójdę się przebrać - Ja zadzwonię do Justina
- Nie dzwoń do niego - poprosiłam - dopiero co wróciła jego siostra. Mi pewnie nic takiego nie dolega. Powiem mu o wszystkim jak się spotkamy - Jesteś pewna?
- Tak - pokiwałam głową. Tata wyszedł a ja znowu pochyliłam się nad toaletą. Mam nadzieję, że to nie to o czym myślę... To nie może być to!
----------
No i mamy kolejny rozdział. ;) Szybko prawda? Moim zdaniem wyszedł świetnie! A wy co o nim sądzicie? MAMY NAJWSPANIALSZYCH CZYTELNIKÓW NA ŚWIECIE! ♥ Czytasz – komentuj. Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Do zobaczenia przy XX rozdziale! ;)
Angie's POV
Weszłam do swojego pokoju i od razu pobiegłam do łazienki. Przykucnęłam nad toaletą i zwymiotowałam. Pewnie zjadłam coś co mi zaszkodziło. Gdy skończyłam umyłam zęby i odświeżyłam się do spania, przebrałam się w piżamę i położyłam się do łózka próbując zasnąć była jakoś 22:30 ale byłam taka padnięta jakbym przebiegła maraton. 24:30 znowu pobiegłam do toalety żeby zwymiotować. 2:30 znowu to samo. 4:30 znowu i 6:30 też to samo. - Tatooo... - potrząsnęłam nim lekko żeby się obudził - Mmmm? - zamruczał niezadowolony, że ktoś go budzi - Tatooo... obudź się... wymiotowałam przez całą noc i boli mnie brzuch - Jutro o tym porozmawiamy... - dzięki mogę na Tobie polegać. - Tatooo...na ser...- pobiegłam znowu do łazienki i zwymiotowałam. Poczułam dłoń taty na moim ramieniu - Chodź pojedziemy do szpitala - Do szpitala? - byłam przerażona - Tak Angie do szpitala. Nie wiadomo co Ci jest. Trzeba to sprawdzić
- Dobrze - westchnęłam - pójdę się przebrać - Ja zadzwonię do Justina
- Nie dzwoń do niego - poprosiłam - dopiero co wróciła jego siostra. Mi pewnie nic takiego nie dolega. Powiem mu o wszystkim jak się spotkamy - Jesteś pewna?
- Tak - pokiwałam głową. Tata wyszedł a ja znowu pochyliłam się nad toaletą. Mam nadzieję, że to nie to o czym myślę... To nie może być to!
----------
No i mamy kolejny rozdział. ;) Szybko prawda? Moim zdaniem wyszedł świetnie! A wy co o nim sądzicie? MAMY NAJWSPANIALSZYCH CZYTELNIKÓW NA ŚWIECIE! ♥ Czytasz – komentuj. Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Do zobaczenia przy XX rozdziale! ;)
Hahah Pati <3 Muszę przyznać, że też jestem zadowolona tym rozdziałem ;) Dziękuję za miłe słowa i nie mogę doczekać się następnego. Jesteście wspaniałymi czytelnikami <3 Do zobaczenia ;) /- Jola
OdpowiedzUsuńOmb ona moze byc w ciąży 0.0 pisz dalej! Czytam to i umieram z wrażenia *-*
OdpowiedzUsuństrasznie fajny i słodki rozdział *.*
OdpowiedzUsuńa końcówka ;o oj ciekawe czy jednak w ciąży czy może nie, ale Justin mógł pomyśleć a nie ..' nie zawracałem sobie głowy z zabezpieczeniem się bo nie chciałem tracić czasu na takie bzdury'
oj robi się ciekawie :D
czekam na kolejny ;)
pozdrawiam ;*
na pewno będzie w ciąży zwłaszcza że autorka wpisała tam wcześniej: "nie dbałem o zabezpieczenia" więc będzie w ciąży raczej :D rozdział super <3
OdpowiedzUsuńNo nie ! Jak możecie kończyć w takim momencie? Extra blog ! Kocham Was laski za to że to piszecie ;*
OdpowiedzUsuńoja! wietrzę ciąże! dzieje się dzieje! własnie jak można przerwac w takim momencie no?!
OdpowiedzUsuńtrafiłam na ten ff przypadkowo i... zakochałam się w nim. Przeczytałam całość w jeden dzień! Jesteście świetne! Kocham was! <3
OdpowiedzUsuń