środa, 31 lipca 2013

Rozdział 14 - Jesteś całym moim światem


Angie's POV




Obudziłam się i przekręciłam głowę w prawo. Uśmiechnęłam się na widok Justina śpiącego w moim łóżku. Ten chłopak jest niesamowity i jest mój. Warto było zaryzykować i pozwolić mu się do mnie zbliżyć. A co jeśli dziewczyny które słyszałam w szkolnej toalecie miały rację? I co miała na myśli Jess mówiąc o zakładzie? Czy Justin byłby do tego zdolny? Pokręciłam głową w celu odgonienia tych myśli. Nie mogę wyobrazić sobie, że Justin zakłada się o czyjeś uczucia. Mój Justin nie był taki. Mój Justin jest bezczelny i irytujący ale przy tym opiekuńczy, kochany. Można również powiedzieć, że jest romantyczny. Powoli wyswobodziłam się spod kołdry i wstałam z łóżka. Justin nawet się nie poruszył. Uśmiechnęłam się do siebie widząc jak śpi. Nawet teraz wygląda jak anioł. Sięgnęłam po telefon i zrobiłam mu zdjęcie. Uśmiechając się do siebie po cichu opuściłam swój pokój i zbiegając po schodach szybko weszłam do kuchni. Znalazłam w nim zaczytanego tatę 

- Cześ tato - podeszłam do niego i pocałowałam go w policzek 
- Dzień dobry córciu - uśmiechnął się a ja podeszłam do szafek w celu wyciągnięcia miski i płatek - jak się spało?
- Zadziwiająco dobrze - uśmiechnęłam się do siebie 
- Zakładam, że to zasługa Justina 
- Tak - odpowiedziałam po chwili namysłu i wsypałam płatki do miski. Podeszłam do lodówki i otwarłam ją wyciągając z niej mleko - jest trochę jak miś - powiedziałam i nogą zamknęłam drzwiczki 
- Jak miś? - zaśmiał się 
- No co? - zapytałam wywracając oczami - jest jak miś - zaśmiałam się i nalałam mleko do miski 
- Angie.. 
- Tak tato? - zapytałam i usiadłam na przeciw niego przy stole 
- Czy Ty i Justin.. no wiesz... 
- My co tato? 
- No czy wy jesteście parą? - wybuchłam śmiechem - Angie co ja śmiesznego powiedziałem? - zobaczyłam zdziwioną minę taty i ponownie zaniosłam się śmiechem - Angie... 
- Nic - uspokoiłam się - tato bałeś się zapytać czy ja i Justin jesteśmy razem a wczoraj bez ogródek powiedziałeś, że nie mamy uprawiać sexu - spojrzał na mnie tym swoim wzrokiem "nie przeginaj" 
- No co? ja tylko stwierdzam fakt - wzruszyłam ramionami
- A więc? - spojrzał na mnie wyczekująco 
- Tak tato już oficjalnie jesteśmy parą - uśmiechnęłam się sama do siebie na wspomnienie sytuacji w jego samochodzie 
- Uszczęśliwia Cię, prawda? 
- Tak - odpowiedziałam twierdząco - i to bardzo - skończyłam mówić i zabrałam się za jedzenie. Czułam, że tata chce coś powiedzieć ale nie wiedział czy może - tato o co chodzi? 
- Justin wczoraj się bardzo o Ciebie martwił i powiem szczerze, że zaimponował mi tym - spojrzał na mnie poważnie - widzę, że ma dobrze zamiary - uśmiechnęłam się słysząc to - ale mogę się dowiedzieć co się wczoraj stało? 
- Zły dzień - wzruszyłam ramionami 
- Angie i ja mam w to uwierzyć? - tym razem to ja byłam zdziwiona - Za bardzo zależy Ci na szkole żebym mógł uwierzyć w tą bajeczkę - wywróciłam oczami 
- Tato proszę... 
- Nie - powiedział ostro a ja się wzdrygnęłam - powiedz mi co się stało 
- Usłyszałam coś nieprzyjemnego na temat mój i Justina i zdenerwowana po prostu wybiegłam ze szkoły - patrzył na mnie wyczekująco co oznaczało, że mam kontynuować swoją opowieść - stanęłam na szkolnym parkingu i nie wiedziałam co ze sobą zrobić gdy nagle pomyślałam, że pójdę do mamy i odwiedzę Van 
- Byłaś u mamy? 
- Tak tato - spojrzałam mu w oczy - i nie mogę zrozumieć dlaczego Ty do niej nie chodzisz 
- Angie... 
- Nie tato - przerwałam mu - zapomniałeś już o niej? Jeśli tak to po co kazałeś ją tu sprowadzić?! - poczułam łzy na policzku - brakuje mi jej - wyszeptałam 
- Wiem skarbie - powiedział i podszedł do mnie - mi tez jej bardzo brakuje - wyszeptał i przytulił mnie a ja wybuchłam niepohamowanym płaczem. Tata tarł w pocieszającym geście moje plecy do czasu aż się uspokoiłam
- Przepraszam - wyszeptałam 
- Nie masz za co kochanie - powiedział i pocałował mnie w głowę a następnie usiadł na swoim miejscu - rozumiem Cię - wytarłam swoje łzy i uśmiechnęłam się do niego 
- Tato? - zaczęłam nieśmiało 
- Tak? 
- Czy to konieczne? 
- Co? 
- Chce normalnie chodzić do szkoły - stwierdziłam. Chciałam tam chodzić ze względu na naukę ale również ze względu na Justina 
- Nie sadzę, że to teraz dobry pomysł 
- Dlaczego? - zapytałam z irytacją w głosie 
- Po pierwsze te dziewczyny zagrażają Twojemu bezpieczeństwu. Najpierw zniszczyły Twój samochód a później prawie na śmierć pobiły Vanessę 
- Skąd wiesz o tym wszystkim? - Boże kto u to wszystko powiedział?! 
- Nie ważne - uciął dalszą dyskusję na ten temat - kolejnym powodem do tego abyś została w domu jest Twoja kondycja psychiczna 
- Z moja psychiką jest wszystko okay - sapnęłam 
- Nie wydaje mi się 
- Tato... 
- Nie Angelo - użył mojego pełnego imienia co oznacza, że jestem na straconej pozycji - i w ogóle to już jest koniec tematu 
- Super! - krzyknęłam i wstałam od stołu - jesteś wielki tato! Najlepiej zamknij mnie w tym pieprzonym domu na klucz! - wyrzuciłam ręce w górę - nie chce mi się teraz z Tobą rozmawiać - powiedziałam i wybiegłam z kuchni 
- Wracaj tu młoda damo! - usłyszałam jak tata mnie woła ale w tej chwili miałam to w dupie. Ze łzami w oczach zaczęłam wbiegać po schodach. Nagle poczułam jak ktoś mnie łapie więc spojrzałam w górę i zobaczyłam Justina 
- Puść mnie - wysyczałam te słowa z jadem w głosie 
- Angie... 
- Justin puść mnie do cholery! - krzyknęłam a on mnie w końcu posłuchał. Wyminęłam go pozostawiając na schodach w szoku i wbiegłam do pokoju. Rzuciłam się na łóżko i zaczęłam płakać. Chwilę później poczułam jak ktoś siada na łóżku. Wiedziałam, że to Justin więc po prostu podniosłam się i wtuliłam się w niego. Mimo wszystko chciałam żeby był blisko mnie 
- Będzie dobrze, obiecuję - powiedział i pocałował mnie w głowę
- Justin dlaczego on mi to robi? - odezwałam się w końcu i powycierałam wilgotną twarz - czuję się jakbym była zamknięta w klatce - chłopak cierpliwie mnie słuchał - przecież nie mam depresji, nie czuję się gorzej. Cholera przecież mimo wszystko jestem szczęśliwa - nadąsałam się i podciągając kolana do klatki piersiowej oparłam na nich głowę 
- On się po prostu o Ciebie martwi - Justin odezwał się dopiero gdy skończyłam 
- Martwi się czym? Okay wczoraj nie zachowałam się dojrzale ale musiałam tak zrobić rozumiesz? - spojrzałam na niego z nadzieja a chłopak tylko kiwnął głową - mam już dość tych dramatów - westchnęłam 
- Ja też Angie - powiedział i usiadł bliżej mnie - mówiłaś, że jesteś cholernie szczęśliwa 
- Bo jestem - spojrzałam na niego 
- A co Cię tak uszczęśliwia? - zapytał z łobuzerskim uśnięciem 
- Pomyślmy .. wiesz uszczęśliwia mnie pewien bezczelny chłopak w którym jestem bez pamięci zakochana. Jest najcudowniejszym mężczyzna na świecie. Kojarzysz? 
- Nie bardzo - uśmiechnął się - też Cię kocham uparta kobieto - dodał i złączył nasze usta razem. Szybko oddałam pocałunek i po chwili znalazłam się na kolanach Justina. Wplotłam palce w jego włosy i lekko za nie pociągnęłam na co chłopak jęknął. Chwilę później Justin odwrócił nas tak, że ja leżałam na łóżku a on pochylał się nade mną 
- Kocham Cię - powiedział i ponownie złączył nasze usta. Uśmiechnęłam się i dłonie położyłam na jego klatce piersiowej. Zaczęłam błądzić nimi po jego torsie i brzuchu czując mięśnie pod materiałem. Justin odsunął się ode mnie - Wiesz podoba nie się to - puścił mi oczko - ale myślę  że czas się szykować 
- Szykować gdzie? - byłam trochę zdezorientowana 
- Myślałem, że pojedziemy do Van a później coś zjeść 
- Zjeść możemy tutaj - uśmiechnęłam się 
- Tak ale ja mam niespodziankę 
- Jaką? - na mojej twarzy pojawił się wielki uśmiech 
- Nie mogę powiedzieć ponieważ wtedy to nie będzie niespodzianka - puścił mi oczko, cmoknął mnie przelotnie w usta i wstał. Błądziłam za nim wzrokiem i dalej nie mogłam uwierzyć, że ten chłopak jest mój 
- Kocham Cię - powiedziałam a Justin spojrzał na mnie z uśmiechem 
- Wiem. No przecież jak tu mnie nie kochać? - puścił mi oczko i stanął obok łóżka - jednak nie możesz mnie kochać bardziej niż ja Ciebie - zaśmiał się i znowu mnie pocałował - Angie w końcu może łaskawie zbierzesz swoją seksowną pupę i zaczniesz się szykować? 
- Jesteś dupkiem wiesz? 
- I za to mnie kochasz - puścił mi oczko. Wywróciłam oczami i wstałam z łóżka. Wyminęłam Justina i zniknęłam za drzwiami łazienki...




Justin's POV




Siedziałem w samochodzie i czekałem zniecierpliwiony na Angie. To zadziwiające ile czasu potrzebują dziewczyny żeby wyjść z domu zadowolone ze swojego wyglądu. Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk telefonu. Spojrzałem na ekran i znaczyłem, że dzwoni Lou 

- Cześć stary - zaczął 
- Cześć Lou 
- Będziecie dzisiaj? Wiesz cała drużyna chce poznać w końcu tą Twoją nową dupę 
- Lou nie mów tak o Angie - ostrzegłem go - Angie nie jest tylko dziewczyną do łóżka 
- Wow stary - zaśmiał się - nigdy tak nie reagowałeś kiedy nazywaliśmy tak jakąś Twoją panienkę 
- Lou przeginasz - wysyczałem przez zęby 
- Jezu Bieber wyluzuj - zaśmiał się - po prostu nie jestem przyzwyczajony do tej sytuacji 
- To lepiej się przyzwyczaj 
- Dobra Justin nie dzwonię żeby się z Tobą droczyć panienko - przewróciłem oczami - Jess też ma przyjść 
- Że co proszę kurwa?! - ta dziewczyna nigdy nie da mam spokoju 
- Uczepiła się Willa - westchnąłem - myślę  że ona jest uzależniona od sportowców - zaśmiał się 
- Taaa - podrapałem się po karku - słuchaj Lou jeśli Jess przyjdzie na grilla to nie sąd... 
- Nie żartuj stary - przerwał mi - jesteś kapitanem i musisz tu być 
- Nie sądzę że to najlepszy pomysł - przyznałem szczerze 
- Dlaczego? 
- Angie i Jess na jednej imprezie? Nie to nie przejdzie 
- Słuchaj stary jeśli Jess zacznie jakąś krzywą akcje to po prostu ją wyprosimy 
- Obawiam się, że to nie Jess zacznie - powiedziałem i kątem oka zobaczyłem zbliżającą się do samochodu Angie
- Czekaj czy Ty sugerujesz, że to Angie może zacząć? 
- Dokładnie - w tym momencie do samochodu weszła Angie - do zobaczenia później stary - powiedziałem i rozłączyłem się. Spojrzałem na Angie i posłałem jej wielki uśmiech
- Ślicznie wyglądasz - powiedziałem i pocałowałem ją delikatnie w usta. Miała na sobie rurki przetarte w kilku miejscach, obszerny biały sweter a na nogach Vansy koloru czarnego. Włosy miała rozpuszczone i lekki makijaż. Taką Angie lubię najbardziej 
- Justin dalej będziesz pożerał mnie wzrokiem czy może ruszymy się z miejsca? - zadając to pytanie zaśmiała się - i dziękuje ty też wyglądasz niczego sobie - musnęła moje usta. Zadowolony z siebie uruchomiłem samochód i wyjechałem z podjazdu by chwilę później kierować się w stronę szpitala 
- Taką najbardziej Cię lubię - spojrzałem na nią 
- Patrz na drogę - uśmiechałem się bo zawsze mnie upomina gdy prowadzę i patrzę w tym samym czasie na nią 
- Justin nie rozumie - wywróciła oczami 
- Lubię Cię taką naturalną 
- Och - kątem oka zauważyłem, że patrzy na mnie - dziękuje - uśmiechnęła się 
- A ja lubię Ciebie takiego 
- Takiego? - pytanie samo uciekło mi z ust 
- Lubię gdy masz na sobie tą białą koszulkę, spodnie opuszczone poniżej bioder, bluzę, Supry i uwielbiam Twoją stojącą grzywkę - wyliczyła - wyglądasz jak bad boy 
- Bo jestem jak to mówisz bad boy - zaśmiałem si 
- Nie sądzę - powiedziała i skrzyżowała ręce na piersiach 
- Och czyżby? - zapytałem i uniosłem jedną brew 
- Tak 
- Jesteś pewna? 
- Jestem pewna - zaśmiała się - może wyglądasz jak bad boy ale tak naprawdę jesteś słodki 
- Skarbie jestem wszystko tylko nie słodki - zaśmiała się - Boże jak mogłaś nazwać mnie słodkim? - tym razem to ja się zaśmiałem 
- Normalnie Justin - wyruszyła ramionami - przy mnie jesteś słodki 
- Cóż - zacząłem i zamilkłem - skoro tak uważasz to pewnie masz racje - spojrzałem na nią i gdy już miała coś powiedzieć przerwałem jej - tak wiem mam patrzeć na drogę - przewróciłem oczami - więc może to, że jestem słodki zostanie naszą tajemnica? 
- Kolejna tajemnica? - gdy Angie zadała pytanie ja wjechałem na parking szpitala - Myślisz, że to dobry pomysł? 
- Tak myślę - powiedziałem i zaparkowałem na wolnym miejscu. Wyjąłem kluczyki ze stacyjki i spojrzałem na moją piękną dziewczynę 
- Skarbie kapitan drużyny hockey'a nie może być słodki - skończyłem mówić i pocałowałem ją 
- A ja uważam, że może być - zaśmiała się i wysiadła z samochodu. Chwilę później zrobiłem to samo. Zamknąłem samochód i dołączyłem do czekającej na mnie Angie 
- A więc kapitan może być słodki? - zapytałem i objąłem ją ręką w talii. Poczułem jak przez dziewczynę przechodzi dreszcz i uśmiechnąłem się sam do siebie. Lubię wiedzieć, że tak na nią działam. Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się ponownie. To zadziwiające , że Angie nie musi robić za wiele żeby wywołać u mnie uśmiech - to jak kapitan i słodkość idą w parze? 
- Czemu nie? - wyruszyła ramionami - skoro jesteś słodki i jesteś kapitanem to wychodzi na to, że może - powiedziała i pocałowała mnie w polika 
- Angie proszę nie mów, że jestem słodki - brzmiałem jak szczeniak - czuje się wtedy jak mięczak 
- Justin jesteś wszystkim tylko nie mięczakiem 
- Taaak? To kim jestem? - zapytałem z ciekawością 
- Całym moim światem - Angie odpowiedziała szybko a ja z wrażenia stanąłem i spojrzałem jej w oczy 
- To najpiękniejsze słowa jakiekolwiek usłyszałem - ponownie tego dnia się uśmiechnąłem - Kocham Cię - powiedziałem i złączyłem nasze usta w pocałunku. Nie mogłem uwierzyć w swoje szczęście  Najwspanialsza dziewczyna jaka znam jest moja i tylko moja. Jeśli ja stracę to... Nawet nie chce o tym myśleć...  




Angie's POV




Wchodząc do sali gdzie leżała Angie poczułam łzę na poliku. Dalej nie mogę zrozumieć dlaczego jej to zrobiły. Usiadłam na krzesełku znajdującym się obok łóżka i ujęłam dłoń Van. Wpatrywałam się w jej twarz nie wyrażającą niczego. Wyglądała jak śpiąca królewna

- Przepraszam Van - westchnęłam - to ja tu powinnam leżeć nie Ty - pogłaskałam ją po policzku - wiesz Gary bardzo się o Ciebie troszczy. Nawet bardziej niż ja - westchnęłam - ale uwierz, że ja nie mogę po prostu nie mogę - przerwałam ponieważ płakałam. Nie mogłam się uspokoić więc wstałam, złożyłam na czole Van lekki pocałunek i wyszłam z sali. Oparłam się plecami o ścianę i płakałam. Czułam się bezsilna. Poczułam jak oplatają mnie silne ramiona i wiedziałam, że to Justin. Wtuliłam się w jego tors i pozwoliłam moim łzą lecieć. Byłam wdzięczna mu za to, że nic nie mówił tylko po prostu tu był
- Angie? - usłyszałam damski głos więc spojrzałam w stronę z którego dobiegał - co Ty tu robisz? 
- Dzień dobry pani Cole - przywitałam się uprzejmie - przyjechałam do Van 
- Po co to zrobiłaś? - spojrzałam na nią zdziwiona 
- Chciałam zobaczyć co z mają przyjaciółką 
- Moja córka już nie jest Twoją przyjaciółką - odpowiedziała ostro - nie masz prawa jej tak nazywać, rozumiesz?
- Ale... 
- Nie ma żadnego ale - przerwała mi - moja córka leży w śpiączce i to Twoja wina 
- Wydaje mi się, że trochę pani przesadza - twardo powiedział Justin na co złapałam jego dłoń i ścisnęłam ją lekko.  Wydaje mi się, że zrozumiał o co mi chodzi ponieważ zamilkł 
- Rozumiem, że jest pani zła ale to nie ja ją tu wysłałam - powiedziałam w geście obronnym 
- To może ja to zrobiłam? Vanessa leży tutaj ponieważ Ty postanowiłaś skreślić mojego syna i zacząć spotykać się z nim - z obrzydzeniem wskazała na Justina 
- Niech pani w to nie miesza Justina! - powiedziałam ostro - A Mike wcale nie jest tak idealny jak się pani wydaje. Mike to zwykły śmieć! 
- Zamknij się smarkulo - mama Van wysyczała te słowa przez zęby - nie waż się obrażać mojego syna - gdyby jej wyrok mógł zabijać to byłabym martwa - nie przychodź tu więcej i Ty też nie - zwróciła się do Garego - a teraz idźcie już - powiedziała, wyminęła nas i weszła do sali. Stałam tam osłupiała i zła. Nie mogę dziwić się jej reakcji. Ja prawdopodobnie zareagowałabym dokładnie tak samo
- Idziemy - powiedziałam i ruszyłam w stronę schodów a po chwili chłopacy dołączyli do mnie. Nie wiedziałam czy mam się śmiać czy płakać. Czułam się pusta w środku.




***




- Angie przepraszam - usłyszałam gdy znalazłam się w samochodzie 

- Za co przepraszasz Justin? - zapytałam i spojrzałam na niego 
- Za to, że nie możesz odw.... 
- Skończ - powiedziałam ostro - to nie Twoja wina - wyruszyłam ramionami - i tak mam zamiar do niej przychodzić 
- To tak jak ja - usłyszałam Garego - nikt nie zabroni odwiedzać mi Van 
- Lubisz ją, prawda? - zapytałam zapinając pas - Nawet bardzo ją lubisz co? 
- Taaa - widziałam w lusterku, że zrobił się czerwony 
- To słodkie - zachichotałam 
- Co jest słodkie? 
- Ty i to, że zawstydziłeś się gdy powiedziałam, że lubisz Van 
- Boże - wywrócił oczami - Angie ja jestem wszystko tylko nie słodki - gdy tylko skończył mówić razem z Justinem wybuchliśmy niepohamowanym śmiechem 
- Ej ludzie co ja takiego śmiesznego powiedziałem? 
- Nie nic - odpowiedział Justin wywracając oczami - dobra jedziemy na grilla 
- Justin jakiego grilla? - zapytałam zaskoczona 
- No takiego z kiełbaskami, piwem, muzyką i... 
- Justin wiem co robi się na grillu - powiedziałam przerywając mu - pytałam jaki grill? 
- Zawsze organizujemy grilla po skończeniu sezonu - z wyjaśnieniami pospieszył Gary 
- Ach 
- Angie... 
- Tak Justin? 
- Będzie tam Jess 
- Co?! - to pytanie zadałam równocześnie z Garym 
- Justin poważnie co ta suka tam robi? - zapytał przyjaciel mojego chłopaka 
- Nie wiem - Justin wzruszył ramionami patrząc cały czas na drogę - teraz uczepiła się Willa 
- Wiesz, że ona robi to specjalnie? 
- Wiem Gary ale powiedz mi co mam zrobić? - zapytał z irytacją w głosie - Przecież nie powiem Willowi, że ma ją zostawić 
- Prawda - zgodził się Gary
- Zresztą Will to mądry chłopak więc sądzę, że prędzej czy później oleje ją - powiedział Justin - Angie dlaczego zamilkłaś? 
- Justin dlaczego ona to robi? 
- Ponieważ chce mam zrobić na złość - odpowiedział - Ej mała ona nie zepsuje mam wieczoru 
- Ona nie - wyruszyłam ramionami - ale obawiam się, że ja zepsuję jej - uśmiechnęłam się na samą myśl o tym, że ponownie mogę obić jej ten parszywy pysk 
- Angie... 
- Nie Justin - podniosłam dłoń by go uciszyć - niech ta dziwka zbliży się do Ciebie na metr lub powie coś na temat Van to przysięgam, że będzie musiała szukać dobrego chirurga plastycznego - zauważyłam, że Justin zaparkował przed jakimś domem - nie żartuje, poprzestawiam jej twarz 
- Justin zaczynam bać się Angie - powiedział Gary że śmiechem - nie martw się mała - spojrzałam na niego a on puścił mi oczko - dopilnuje, że Justin Ci nie przerwie - znowu się zaśmiał - do znaczenia w ogrodzie - wyszedł z samochodu pozostawiając nas w ciszy. Zaczęłam bawić się końcem swojego swetra ponieważ byłam zdenerwowana 
- Podobasz mi się taka - Justin w końcu przerwał ciszę 
- Taka? - spojrzałam na niego nieśmiało 
- Tak Angie - zaśmiał się i złapał moje dłonie - podobasz mi się taka zadziorna - złączył nasze usta w pocałunku - chodź już do nich - po tych słowach wyszedł z samochodu i podbiegł do moich drzwi żeby otworzyć mi je. Gdy tylko wysiadłam on zamknął auto i objął mnie ramieniem - Gotowa? - zapytał a ja pokiwałam głową i ruszyliśmy w stronę domu. Mam nadzieję, że jako pierwszą zobaczę Jess...




Justin's POV




Wchodząc do ogrodu nie wiedziałem czego mogę się spodziewać. Bałem się, że Angie nie przypadnie do gustu chłopakom lub zrobią oni zrobią coś co nie spodoba się Angie. Tak, popadam w paranoję ale bardzo zależy mi na tym żeby obie strony wypadły przed sobą bardzo dobrze. Chłopcy z druzyny to moja rodzina a Angie to moja dziewczyna więc nic w tym dziwnego, że chce aby wszystko poszło idealnie. Poczułem jak Angie ściska moją dłoń więc spojrzałem na nią. Posłała mi uśmiech
- Nie bój się - pocałował mnie w polika - wszystko będzie dobrze. Myślę, że polubimy się - chwila, czy ta dziewczyna czyta w moich myślach
- Wiesz chłopcy są trochę... nadpobudliwi więc nie dziw się jeśli zaczną Cię przytulać lub nagle nie będziesz czuła gruntu pod stopami - zaśmiała się
- Justin ja nie jestem z porcelany
- Tak ale wiesz...
- Bieber! - nie mogłem dokończyć tego co chciałem powiedzieć ponieważ w naszą stronę szedł już Lou, Tony, James i Scoot
- Cześć stary - pierwszy odezwał się James - no pokaż nam tę swoją Angie - mówiąc to patrzył się na moją dziewczynę - śliczna jest - uśmiechnął się do niej - Witaj jestem Scoot - wyciągnął w jej stronę rękę
- Angie - odpowiedziała grzecznie i uścisnęła jego dłoń
- A to jest Lou, Tony i James - wskazał na każdego z nich po kolei
- Cześć chłopaki - pomachała im  
- Cześć Angie - odpowiedzieli chórkiem na co chciało mi się śmiać 
- Słyszałem i wiedziałem co zrobiłaś Jess - tym razem odezwał się Lou 
- Och - Angie zaczerwieniła się - nie planowałam tego no ale...
- Dobra robota - teraz kolej Lou - należało się suce - puścił Angie oczko - uczepiła się naszego biednego Justina i nie daje mu spokoju. Wiesz przykro nam z powodu samochodu i Twojej przyjaciółki  To nie powinno mieć miejsca - skończył
- To prawda - zgodziła się Angie - nie powinno
- Justin wydaje mi się, że Angie powinna poznać resztę chłopaków  Z tego co wiedzę teraz często będzie spędzać z nami czas - Scoot miał rację. Objąłem Angie ramieniem i ruszyliśmy do grupki stojącej przy stole. Tak tam gdzie jest jedzenie tam będą i oni. Zawsze ale to dosłownie zawsze są głodni. Gdyby mogli to jedliby nawet podczas spania czy seksu. Nie zrozumcie mnie źle ale czasem myślę, że żarcie to ich fetysz- Boże za chwilę się porzygam - no i mamy Jess. wywróciłem oczami i odwróciłem się w jej stronę - daruj sobie - wysyczałem
- Mam darować sobie co? - zapytała z bezczelnym uśmiechem na twarzy
- No nie wiem - tym razem odezwał się Angie - na przykład robić z siebie idiotkę? - posłała jej uśmiech
- Z Tobą nie rozmawiam ale z nim - wskazał na mnie
- Myślę, że nie masz z Justinem o czym rozmawiać - zadziorna jest ta moja dziewczyna - Justin nie chce z Tobą rozmawiać dziecinko
- Nie mów do mnie dziecinko! - krzyknęła Jess
- Bo co? - imponował mi spokój Angie
- Hmmmm... bo Ci przypierdolę
- Jess... - ostrzegłem ją i ruszyłem w jej stronę ale poczułem rękę na moim ramieniu więc odwróciłem się
- Justin pozwól mi - wyszeptała a ja pokiwałem głową stanąłem tuż za nią - Ty przypierdolisz mi - Angie zaśmiała się - nie bądź śmieszna. Jeśli dobrze pamiętasz nasze ostatnie spotkanie to raczej kojarzysz do czego jestem zdolna a uwierz dziewczyno, że nie pokazałam Ci wszystkiego co co potrafię - Angie podeszła tak blisko Jess, że ich ciała prawie się dotykały - więc nie sądzę, że będziesz miała szansę żeby mnie uderzyć ponieważ inaczej poprzestawiam Ci twarz
- Ty mi? - Jess zaśmiała się nerwowo
- Tak Tobie - Angie cały czas zachowywała spokój a obok mnie stała już cała drużyna podziwiając spektakl   - jesteś żałosna Jess. Justin cię nie chciał i wybrał mnie więc z bezsilności zniszczyłaś mój samochód i pobiłaś moją przyjaciółkę. Teraz też zgrywasz twardzielkę ale tak na prawdę jesteś zwykłą pizdą  która uważa się za bóstwo - Angie zaśmiała się - wiesz co w tym wszystkim jest najśmieszniejsze? - Jess stała w szoku - To, że miałaś tupet przyjść tutaj wiedząc, że ja i Justin również tu będziemy - gdy Angie skończyła to mówić podeszła do mnie i dosłownie rzuciła się na moje usta. Byłem w szoku ale oddałem pocałunek. Angie dała niezły popis swoich umiejętności. Gdy skończyliśmy odwróciła się w stronę zszokowanej dziewczyny - A Ty co tu jeszcze robisz? - zapytała z uśmiechem zwycięzcy na twarzy - spierdalaj stąd dopóki jestem miła i nie mam zamiaru Ci przypierdolić
- To jeszcze nie koniec Robson - Jess spojrzała na mnie - pilnuj się Bieber ponieważ znasz dnia ani godziny - poczułem jak moje ciało się spina - Will idziemy
- Taaaa - wszyscy spojrzeli na Willa który podrapał się po karku - wydaje mi się, że wychodzisz sama Jess - posłała mu mordercze spojrzenie - a i dzięki za wiesz - poruszył brwiami - lodzika - chłopcy wybuchli śmiechem a Jess dosłownie wybiegła z ogrodu
- Jestem z Ciebie dumny - wyszeptałem Angie do ucha
- Dobra robota Angie! Ale jej dojebałaś! - chłopcy zaczęli się przekrzykiwać. Ja zastanawiałem się nad słowami Jess i doskonale wiedziałem, że jeszcze w nas uderzy. I ten atak może nas zniszczyć. Nowa misja - nie spuszczać Angie z oka i nie pozwalać Jess się do niej zbliżyć... 



----------
No i mamy rozdział XIV ;) Co sądzicie? Moim zdaniem trochę się działo. Angie pokazała pazurki i cięty język. Jess została upokorzona. Myślicie, że szybko się zemści?
Rozdział dedykuję wspaniałej i niecierpliwej @Beliebers175 
♥  Uwielbiam Cię dziewczyno! MAMY NAJWSPANIALSZYCH CZYTELNIKÓW NA ŚWIECIE! ♥ Czytasz – komentuj. Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Do zobaczenia przy XV rozdziale! ;)


- Pati

sobota, 27 lipca 2013

Rozdział 13 - Jaki zakład?


Angie's POV




-A co ty mi możesz niby zrobić? - zapytała z rozbawieniem w głosie 
- Tak Cię to śmieszy? Kurwa. Tak Cię śmieszy to, że moja przyjaciółka ledwo uszła z życiem bo ty jesteś cholernie zazdrosna o to, że nie jesteś z Justinem? Jesteś żałosną szmatą i żal mi Ciebie - odwróciłam się i chciałam już iść ale Jess złapała mnie za przedramię i odwróciła z powrotem do siebie 
- Nie skończyłam z Tobą rozmawiać - wypowiedziała te słowa przez zęby a w głosie było słychać jad. Zacisnęła uścisk na mojej ręce 
- Do cholery puść mnie - ostrzegłam ją 
- Bo co mi kurwa zrobisz? - sama się prosiła. Wyrwałam rękę z jej uścisku a drugą wymierzyłam jej cios w twarz. Odrzuciło ją do tyłu i rzuciła się na mnie. Upadłyśmy na ziemię a ja uderzyłam głową chyba w kamień, byłam tak poirytowana, że nie przejęłam się bólem tylko natychmiast przewróciłam ją i ja na niej teraz siedziałam i okładałam ją po twarzy 
- Jak śmiałaś dotknąć Van?! - wykrzyczałam jej te słowa w twarz - Jakim kurwa prawem?! - nie przestawałam jej bić. Nawet nie poczułam, że po moich policzkach spływa słona substancja. Nagle ktoś złapał mnie i odciągnął od dziewczyny
 - Angie! Angie! Uspokój się - usłyszałam znajomy głos - Uspokój się! - obrócił mnie do siebie i mocno przytulił - Jak ona mogła?- wyszeptałam przez łzy tak żeby słyszał tylko on 
- Ooo... bo zaraz się porzygam - usłyszałam Jess i natychmiast się odwróciłam i już miałam ruszyć w jej stronę ale cały czas Justin mocno mnie trzymał 
- Spierdalaj stąd bo Ci nakopię jeszcze bardziej do dupy - odpowiedziałam z jadem w głosie 
- Jess o co Ci chodzi ? - Justin objął mnie 
- O nic 
- Nie kłam. Nikt bez powodu nie może pobić kogoś prawie na śmierć i rozwalić auta - Justin był całkowicie opanowany co sprawiało, że Jess traciła nad sobą kontrolę - No więc? 
- O nic kurwa. Nie słyszałeś za pierwszym razem? 
- No to spierdalaj! I nie zbliżaj sie więcej do Van ani mojej dziewczyny! 
- Łooooo... co ja tu słyszę. No to wy już parą jesteście? - Jess była zdenerwowana i rozbawiona 
- Tak a coś Ci nie pasuje ? - zmierzyłam ją wzrokiem 
- No to brawo panie Bieber. Kto by się spodziewał, że wygra pan zakład w tak krótkim czasie. Minął dopiero tydzień i dziewczyna już twoja? 
- Co o czym ty pieprzysz? - Justin nagle sie cały spiął 
- Co teraz nagle zapomniałeś o naszym zakładzie? 
- Jakim zakładzie? 
- Co już nie pamiętasz jak na imprezie tydzień temu założyliśmy się o to, że jeżeli w ciągu miesiąca zdobędziesz Angie to dam Ci spokój a jeżeli nie to będziesz moim łóżkowym niewolnikiem? 
- Ty jesteś jakaś psychiczna! - wykrzyczałam te słowa z przerażeniem - Idź kobieto się lecz! Jak możesz mówić takie rzeczy?! Aż tak zdesperowana jesteś?! 
- NIE JESTEM ZDESPEROWANA! - dziewczyna popadła w furię 
- To przestań pieprzyć głupoty! - wyrwałam się z uścisku Justina i podeszłam do Jess - Zbliż się jeszcze raz do mnie, czy do Van, Justina, Gary'ego czy ogólnie do moich bliskich a następnym razem nie będę się hamować - dziewczyna wybuchła śmiechem - Co Cię tak bawi? 
- Ty! Myślisz, że się Ciebie boję? Miałaś szczęście i tyle. Jakbym mogła to bym Cię zmasakrowała tak samo jak tą szmatę Van 
- No tu bym się kłóciła 
- Co? - Jess była zdezorientowana - No bo wiesz jednak nie mogłaś mnie pobić tak samo jak Van bo byłaś zajęta bronieniem się - dodałam z triumfalnym uśmiechem na twarzy. Odwróciłam się i złapałam dłoń Justina splatając nasze palce i ruszyliśmy korytarzem szkolnym 
- Angie? - odezwał się po krótkiej ciszy Justin 
- Tak?
 - Chyba nie wierzysz w to co powiedziała Jess o tym zakładzie prawda? 
- No pewnie, że nie. Justin spędziłam z Tobą najwspanialsze chwile jakich nigdy w życiu nie doświadczyłam. Za bardzo Ci ufam aby uwierzyć w to, że mógłbyś mnie tak zranić 
- Dziękuję Angie... Kocham Cię - pocałował mnie w głowę - Angie? 
- Tak? 
- Wiesz, że krwawisz? I to z tyłu głowy? 
- Co? - dotknęłam pulsujące miejsce i popatrzyłam na rękę. Była cała we krwi a mi od razu zrobiło się słabo i zaczęło kręcić mi się w głowie.



Justin's POV





- Angie... co jest? 
- Nic po prostu... mdli mnie na widok krw...wii - osunęła się lekko 
- Usiądź - usiadłem z nią na podłodze pod jakąś klasą
- Angie... przykro mi naprawdę
- Za co? - dziewczyna popatrzyła się na mnie 
- Za... - nie wiedziałem co mam jej powiedzieć - Za... to co Cię spotkało - i za to, że Cię okłamuję - Gdyby nie... no za szybko to wszystko się dzieje i najlepiej byłoby... 
- Justin – Angie przerwała mi -  powtórzę twoje słowa "Miłość ma swoje własne tępo a ja nie zamierzam go spowalniać" Justin kocham Cię. Od czasu śmierci mamy bardzo trudno było mi się z tym pogodzić i w ogóle się nie uśmiechałam. Chodziłam na leczenie i w wieku 10 lat próbowałam popełnić samobójstwo. I prawie się udało tylko znaleźli mnie i uratowali na ostatnią chwilę. Później zamknęli mnie klinice i po tym jak mnie wypuścili patrzę inaczej na swoje życie i na otaczających mnie ludzi. Dbam o swoje życie i gdy poznałam Mike myślałam, że to jest najlepsze co mnie w życiu spotkało. Myślałam, że to znak, że może on pokaże mi co to znaczy być szczęśliwym i kochanym. Na początku tak było ale później było coraz gorzej, zaczął mnie bić, nie pozwalał mi w ogóle nigdzie wychodzić. Bałam się go. Bałam się z nim zerwać bo myślałam, że mnie zabije. Ale w końcu zdobyłam się na odwagę. Gdy z nim zerwałam bałam się zaufać innym chłopakom bo myślałam, że mogą mnie skrzywdzić tak samo jak Mike i w końcu pojawiłeś się ty... uparty i bezczelny a zarazem czarujący i romantyczny. Okazałeś mi tyle miłości, że nie mogę sobie teraz bez Ciebie życia wyobrazić a minął tylko tydzień. W tydzień sprawiłeś, że Cię pokochałam a w 2 miesiące nie potrafiłam pokochać Mike. Jesteś dla mnie jak tlen. Uzależniłam się też od twojego towarzystwa, przy Tobie czuję się piękna i doceniana no i oczywiście bezpieczna i wiem, że mnie nigdy nie skrzywdzisz. Dlatego nie pozwolę aby przez takie incydenty nasz związek się rozpadł - poczułem słoną substancję spływającą po moim policzku - Justin? Wszystko dobrze? 
- Oczywiście, że tak - popatrzyłem w górę – jak pomyślałem, że mogłabyś tutaj teraz ze mną nie siedzieć... nigdy więcej nie myśl o samobójstwie! - przytuliłem ja mocno do siebie - do cholery Angie ja Cię kocham! Dziękuję za twoje słowa. Obiecuję nigdy Cię nie skrzywdzę ani nie zostawię - powycierałem łzy i pocałowałem ją w usta
- Ja Ciebie też kocham - powiedziała Angie przytulając się do mnie



***





 -Bieber ruszaj dupę! Jesteś łyżwiarzem hokejowym czy figurowym?! - trener krzyczał na mnie no bez powodu. Wywróciłem oczami i zacząłem prowadzić slalomem krążek i strzeliłem do bramki - Bieber chodź tu - podjechałem do trenera 
- O co chodzi trenerze? 
- Ty mi powiedz. Przez cały dzisiejszy trening w ogóle się nie angażujesz a zazwyczaj kipisz energią i nie było Cię od 4 dni w szkole. Co się z Tobą dzieje chłopie? 
- Przepraszam trenerze... jaa... po prostu jestem rozkojarzony... dużo się dzieje. Muszę dbać o dziewczynę bo jest załamana
- Bieber chodź tu i posłuchaj mnie uważnie. W życiu bywa tak, że osoby na których nam zależy mogą mieć trudny okres w życiu a my staramy się im pomóc. Bieber jesteś młody i nie obarczaj się takimi ciężarami. Powinieneś szaleć chociaż z drugiej strony to jednak dobrze, że masz taka osobę, którą chcesz się opiekować ale żeby to nie odbiło sie na was obojgu
- Dobrze trenerze 
- No. A teraz jazda i pokaz mi tego Justina Biebera, który zawsze pokazuję kto tu rządzi
- Tak jest trenerze! - wszedłem na lodowisko i zacząłem jeździć i wbijać krążki jeden po drugim do bramki jak to miałem w zwyczaju i nagle przypomniał mi się mecz sprzed tygodnia kiedy decydującą bramkę zadedykowałem Angie. I Jak wtedy pierwszy raz ją pocałowałem.




Angie's POV





Leżałam w łóżku i oglądałam mój serial. Nie mogłam się skupić bo ciągle myślałam o Van. Biedna... muszę ją jutro odwiedzić. Ale jednak się boję tego co mogę znowu zobaczyć. Boję się tego, że już nigdy na mnie nie spojrzy. Nawet nie wiedziałam kiedy zasnęłam. Obudziłam się i nie byłam załamana tylko gotowa do boju. Chciałam im wszystkim pokazać, że ja się niczego nie boję i jedyne co oni mogą robić to się odwalić ode mnie i od moich bliskich. Weszłam do łazienki i wzięłam poranny prysznic. Wyszłam spod prysznica i zaczęłam suszyć włosy. Wychodząc z łazienki weszłam do garderoby i wybrałam czarne rurki z ćwiekami przy nogawkach i do tego złoty pasek, jaskrawo różową zwiewną koszulę, którą włożyłam do spodni, wzięłam do tego czarne buty na grubym obcasie wiązane. Rozpuściłam włosy i przerzuciłam je na jeden bok. Weszłam z powrotem do łazienki i zrobiłam lekki makijaż. Wzięłam torbę i ruszyłam na dół. Weszłam do kuchni i od razu mnie zamurowało. - Mike? Co ty tutaj robisz? 

- Czekam na Ciebie. Musimy pogadać
- No fajnie tylko czy ktoś Cię tu zapraszał? Hmmm... nie. Więc nie przychodź tu więcej 
- A możemy chociaż pogadać? 
- Zależy o czym 
- O Van 
- Van ? 
- No bo nie wiem czy wiesz ale... 
- Tak wiem 
- I wiesz, że to wszystko jest wina twoja i i tego kurdupla Biebera? 
- Obraź jeszcze raz mojego chłopaka a pożałujesz 
- Oooo...widzę, że jednak dałaś mu dupy. No kto by pomyślał, że puścisz się z kapitanem naszej drużyny 
- Chłopcze... wydaje mi się, że jesteś gościem tego domu i powinieneś mieć szacunek do gospodyni. Nieprawdaż?- do kuchni wszedł tato - No słyszałeś ? A więc wynoś się dopóki masz jeszcze na czym - i wyszedł z kuchni
- Tatooo... nie wierz mu... ja... ja przez ten cały czas jak byłam z Justinem to... to na prawdę nie... 
- Tak wiem córciu. Ufam Ci 
 - Dzięki tato - podeszłam do niego i go przytuliłam - Kocham Cię 
- Ja Ciebie też. Dobrze. A więc nie idziesz do szkoły? Jest już 7:30 
- Już ? Ale ja nie mam czym... a Justin jeszcze nie... - i usłyszałam klakson - On czyta chyba w moich myślach 
- Coś mówiłaś ? - tato uniósł jedną brew i uśmiechnął się 
- Nie nic - dodałam uśmiechając się od ucha do ucha - idę pa pa 
- Pa pa. Uważaj na siebie słońce! 
- Dobrze! 
- Hej Justin... Justin! - podbiegłam szybko do chłopaka i odciągnęłam go od Mike'a - Co się stało ? Mike. Czy ja nie wyraźnie powiedziałam żebyś się stad wynosił? 
- Najwyraźniej nie dosłyszałem po tym jak się dowiedziałem, że jesteś z... nim - dodał mierząc Justina wzrokiem
- A ty za kogo się uważasz co? Nie jesteśmy parą i nie masz prawa wtrącać się moje życie czy to jest prywatne czy nie. Straciłeś do tego prawo. I nie masz nawet za grosz szacunku do Justina, a tak poza tym nie powinno Cię obchodzić z kim jestem albo z kim się zadaję 
- No to co mam pokazać Ci gdzie jest twoje zasrane auto czy drogę do szpitala? - powiedział Justin już nieźle wkurzony. Mike odwrócił się i ruszył w stronę swojego pojazdu
- Ej! 
- CO? 
- Przeproś Angie za to jak ją przed chwilą nazwałeś 
- Przepraszam 
- A teraz spierdalaj - obserwowaliśmy jak Mike wsiada do swojego auta i odjeżdża. Popatrzyłam się na Justina a on popatrzył na mnie
- Justin. Co się stało? 
- Nic... 
- Nie wmawiaj mi, że nic bo byś tak nie zareagował. Mów o co poszło 
- Angie... - Justin popatrzył na mnie że współczuciem w oczach i w głosie
- Justin po prostu powiedz - zamknęłam oczy i czekałam na jego słowa
- Powiedział, że jesteś puszczalską dziwką, której zależy na dużym rozgłosie i że w ogóle nie obchodzi Cię stan, w którym znajduje się Van - te słowa mnie cholernie zabolały. Poczułam łzę spływającą po moim policzku
- J-jak on może tak myśleć... a nawet mówić. I co? I teraz cała szkoła tak myśli? - otworzyłam oczy i spojrzałam na Justina 
- Nie przejmuj się nim nie jest wart twoich łez. Nie przejmuj się też tym co myślą inni bo ważne jest to jak jest na prawdę i co ty czujesz - rozpłakałam się i mocno wtuliłam się w jego tors
- Dziękuję, że jesteś przy mnie - wypowiedziałam te słowa przez łzy - Tak bardzo Ci dziękuję - kolejny strumień moich łez otarł się o moje policzki
- A ja dziękuję Tobie za to, że dałaś nam szansę
- Nie musisz dziękować Justin - spojrzałam na niego i musnęłam jego usta -  Dobra jedźmy już do tej szkoły - otarłam łzy i pocałowałam chłopaka w policzek co spowodowało wielki uśmiech  
- Kochanie powinnaś nosić okulary bo już drugi raz nie trafiłaś w usta
- Dupek
- Jak ja dawno tego nie słyszałem aż się przypominają stare dobre czasy - pocałował mnie w usta 
- Justin jak chcesz mogę Cię tak nazywać
- Ja nic nie mówiłem, że chce tylko no wiesz... 
- Tak wiem - uśmiechnęłam się i poprowadziłam nas w stronę auta




 ***





 Dojechaliśmy już na szkolny parking i nagle wszyscy zainteresowali się naszą obecnością.- Jacy oni są żałośni. Czy oni w ogóle mają swoje życie? 

- Najwyraźniej nie - mówiąc to Justin złapał mnie za rękę - Będzie dobrze. Obiecuję - pocałował mnie. Wyszliśmy z auta i ruszyliśmy w stronę szkoły. Ciągle ktoś nas badał wzrokiem a inne dziewczyny chyba jakby mogły to by mnie nim zabiły. To takie dziwne uczucie. Jeszcze tydzień temu szłam tym korytarzem patrząc się na Justina otoczonego dziewczynami i kolegami z drużyny a ja byłam niewidzialna nikomu nie przeszkadzałam, po prostu byłam. A u mego boku była zawsze Van, nigdy w ogóle nie myślałam ani nie przypuszczałam tego, że kiedykolwiek będę szła tym korytarzem z Justinem za rękę. To było takie odległe, wspomnienie kiedy spoliczkowałam Justina w galerii albo jak pałałam do niego nienawiścią. Zadzwonił dzwonek a Justin odprowadził mnie na salę gimnastyczną 
- Uważaj na siebie - wziął moją twarz w swoje dłonie i złączył nasze wargi. W ruch weszły nasze języki a ja położyłam dłonie na jego bokach przyciągając go bliżej do siebie - Spotkamy się na lunchu - powiedział gdy przestaliśmy się całować 
- Jasne - oblizałam usta i uśmiechnęłam się - Do zobaczenia - pomachałam mu na pożegnanie. Wchodząc do szatni przypomniałam sobie, że nie wzięłam torby z ciuchami na w-f . Wyszłam z powrotem na korytarz i ruszyłam w stronę mojej szafki. Nagle poczułam silną potrzebę skorzystania z ubikacji
 - Boże i ona myśli, że Justin będzie z nią długo? No wątpię. Założę się że nawet jeszcze ze sobą nie spali - usłyszałam głos jednej z dziewczyn i zatrzymałam się przed drzwiami łazienki - No dokładnie. Na 100% jak tylko ją przeleci to ją zostawi. Nie ma opcji, żeby było inaczej - i chyba po raz tysięczny po policzku zaczęły mi lecieć ciurkiem łzy. Odwróciłam się i wybiegłam ze szkoły. Zatrzymałam się na parkingu i zaczęłam się rozglądać nie wiedząc kompletnie gdzie mam iść i nagle mnie olśniło. 




*** 





- Poproszę dwa duże bukiety - poprosiłam panią w kwiaciarni 
- Z jakich kwiatów? 

- Obojętnie 
- Proszę bardzo - kobieta podała mi dwa bukiety a ja jej zapłaciłam 
- Dziękuję bardzo i reszty nie trzeba 
- Dziękuję bardzo. Do widzenia. - wyszłam z kwiaciarni i poszłam w kierunku cmentarza przypominając sobie kiedy po raz ostatni tu byłam. Pamiętam, że od kiedy się tu przeprowadziliśmy tato kazał przenieść właśnie na ten cmentarz trumnę mamy. Odnalazłam "S.P Dominic Lucy Robson" położyłam jeden z bukietów na grób i usiadłam na przeciwko niego na ławce. Patrzyłam się na napis mamy i na bukiet. 
- Dlaczego nie ma Cię wtedy kiedy najbardziej Cię potrzebuje? Tak bardzo bym chciała abyś tu była i przytuliła mnie. Tak bardzo za tobą tęsknię - i znowu się rozpłakałam. Miałam nadzieję, że nie popadnę znowu w depresję. Nie chciałam przechodzić przez ten koszmar jeszcze raz. Usłyszałam mój telefon. Wyciągnęłam go z torebki i nawet nie popatrzyłam kto dzwonił tylko od razu dorzuciłam połączenie i wyłączyłam telefon. Po godzinie czasu wstałam i ruszyłam w stronę szpitala. 




Justin's POV 






Gdzie do cholery była Angie?! Nie było jej na lekcjach ani na lunchu i nie odbiera ode mnie i od swojego ojca telefonu. Jest już dobrze po 19 a jej dalej nie ma. Siedziałem z jej ojcem u nich w salonie i czekaliśmy w ciszy na jakikolwiek znak. Po 10 min usłyszeliśmy otwieranie drzwi i jak poparzeni wstaliśmy z kanapy. - Angie? Córciu to ty? 

- Tak tato - kamień spadł z serca nam obu - Przepraszam, że nie odbierałam ale miałam wyłączony tele... Justin co ty tutaj robisz? 
- Umieram ze strachu i myślę gdzie jesteś a raczej byłaś - opowiedziałem w taki sposób jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie i popatrzyłem na nią 
- Przep- przepraszam a-ale n-no... - i się rozpłakała 
- Angie... córciu... - podszedł do niej Jack i przytulił ją mocno. Poczułem się zazdrosny ale wiem, że to jednak jej ojciec - Ciii... spokojnie... spokojnie. Idź połóż się spać. Jutro nie idziesz do szkoły. Do końca tego miesiąca nie będziesz chodziła do szkoły - zamurowało mnie. Ja też tak chce... ale wiem, że Angie bardzo zależy na szkole
 - Co? Tato nie... 
- Nie ma żadnych dyskusji. Musisz odpocząć od tego co się dzieje. I musimy również porozmawiać ale to dopiero jutro. A teraz idź... 
- Dobrze tato 
- Eem...przepraszam
- Tak? - popatrzył się na mnie Jack - Chciałbym jeszcze porozmawiać z Angie... 
- Jasne... ale nie za długo 
- Oczywiście. Chodź - złapałem ją za rękę i podszedłem z nią do jej pokoju. Usiedliśmy na łóżku
- Angie o co chodzi? - popatrzyłem się na dziewczynę a ona milczała - Angie? - widać, że zbiera się jej na płacz - Ej mała... nie płacz - przytuliłem ją do siebie - Proszę powiedz co się stało. Angie? Proszę... - popatrzyła się na mnie i już miała coś powiedzieć ale przerwało jej pukanie do drzwi 
- Przepraszam, że wam przeszkadzam ale Justin byli teraz twoi rodzice i zostawili tutaj twoją torbę z ubraniami -  jej tato uniósł czarną torbę z nike
- Jak to? - zmarszczyłem brwi 
- No bo jadą gdzieś na dwa dni i nie chcą abyś został sam w domu więc będziesz spał tutaj. Pokój gościnny jest remontowany więc będziesz zmuszony spać z Angie. Ale... bez żadnych... 
- Tatoooo... już mówiliśmy o tym - Angie zakryła twarz dłońmi. Jej tato się zaśmiał i podstawił moją torbę przy drzwiach
- Dobranoc dzieciaki -  zamknął drzwi
- Jesteś na mnie skazana na dwa dni - powiedziałem z wielkim uśmiechem na twarzy
- Jak widać...
- No to wracając do... 
- Muszę iść się wykąpać - ruszyła w stronę łazienki a ja poszedłem za nią zamykając drzwi na klucz
- Co ty robisz? - Angie popatrzyła się na mnie 
- Nie wyjdę dopóki nie powiesz mi o co chodzi
- No to sobie tu stój i patrz jak się rozbieram
- Okey - Angie wzruszyła ramionami i zaczęła ściągać buty a następnie spodnie i koszule. Została w samej bieliźnie - Na pewno chcesz tu stać kiedy będę się kąpała? 
- Nie... bo będę kąpał się razem z Tobą - i zacząłem się rozbierać aż zostałem w samych bokserkach 
- Nie będziesz się ze mną kąpał
- A założysz się? - uśmiechnąłem się zalotnie i podszedłem do niej i położyłem dłoń na jej plecach przybliżając ją do siebie. Rozpoiłem jej stanik i zrzuciłem na podłogę patrząc się ciągle w jej oczy. W tej chwili obchodziła mnie tylko ona i nic więcej. Angie ściągnęła moje bokserki, swoje majtki i staliśmy przed sobą całkiem nadzy ale patrzyliśmy się tylko w swoje oczy. Weszliśmy pod prysznic i poczułem na sobie ciepłe krople wody. Przybliżyłem się do Angie bardzo blisko tak, że byliśmy do siebie przyciśnięci i złączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku. Nasze dłonie były wszędzie. A kiedy skończyliśmy się całować zmoczyliśmy włosy i nawzajem umyliśmy je sobie. Wziąłem żel do mycia i zacząłem namydlać jej ciało ciągle patrząc jej w oczy. Zacząłem od ramion a później zszedłem na piersi okrężnymi ruchami namydlając je
- Teraz ja namydlę Ci piersi - wzięła żel i okrężnymi ruchami namydliła moją klate naśladując mnie. Zacząłem się śmiać a ona razem ze mną. Pocałowaliśmy się . Wziąłem prysznic do ręki i opłukałem jej ciało a po chwili ona zrobiła to samo. Wypłukaliśmy szampon z włosów i wyszliśmy z kabiny
- Trzymaj świeży ręcznik - powycierałem się i owinąłem się materiałem w pasie. Czekając aż ona też się powyciera i owinie ręcznikiem w okół ciała wyszliśmy z łazienki i ubraliśmy piżamy
- Śpisz jeszcze w mojej koszulce? - popatrzyłem na nią i uśmiechnąłem się lekko 
- Taak. A co? - popatrzyła na koszulkę a później na mnie
- Nic po prostu myślałem, że śpisz już w innej. To miło - uśmiechnęła się i podeszła do mnie
- Będzie pasowała do mojej pościeli - cmoknęła mnie w policzek i wróciła do łazienki powrzucać rzeczy do kosza na pranie i umyć zęby. Ja nie długo po niej też umyłem swoje i położyłem się koło niej 
- Angie... 
- Nigdy nie myślałam, że pójdę do aqua parku 
- Dlaczego? - wyraźnie unikała tematu na który chciałem z nią porozmawiać
- Bo w dzieciństwie jak jeszcze mama żyła pojechaliśmy nad ocean i tam prawie utopiłam się
- To dlaczego zarezerwowałaś wtedy jacuzzi i poszłaś na zjeżdżalnie? 
- Nie wiem... przeczucie, że powinnam to zrobić? Bałam się strasznie ale myśl, że czekasz na mnie i mnie złapiesz dodała mi odwagi. W ogóle gdy jestem przy tobie czuję się bezpieczna i odważna
- Rozumiem. A Angie? - proszę żeby tym razem nie przerywała
- Tak? - przytuliła się do mnie kładąc głowę na mojej klatce piersiowej 
- Co się dzisiaj stało? Umierałem ze strachu - milczała - Angie proszę odpowiedz
- No... bo... w szatni przypomniałam sobie, że nie wzięłam swojej torby z ciuchami na w-f i gdy szłam do szafki zachciało mi się do toalety no więc poszłam do łazienki i zatrzymałam się przed drzwiami bo usłyszałam jak jakieś dziewczyny o mnie mówiły... - przerwała na chwilę - no i mówiły, że... jeżeli mnie przelecisz to mnie zostawisz
- I ty się tym przejęłaś tak bardzo, że nie mogłaś mi tego od razu powiedzieć? Angie .. to jest głupota. Nigdy bym Cię nie zostawił. Nigdy
- Głupio mi teraz... ale naprawdę było mi przykro i wybiegłam ze szkoły. Poszłam jeszcze na cmentarz do mamy i do szpitala do Van... straciłam poczucie czasu. Przepraszam, że się martwiliście
- Kotku... nigdy więcej tak nie rób... miałem w głowie najgorsze scenariusze
- Przepraszam
- Już wszystko jest okey - pocałowałem ją w czoło



***



Obudziłem się i spojrzałem na zegarek była 3:45. Przetarłem twarz wierzchem dłoni, ostrożnie wstałem i wyszedłem z pokoju. Cicho zszedłem po schodach i udałem się do kuchni, usiadłem na krześle i ukryłem twarz w dłoniach. Oni nigdy nawet przez chwilę nie spędzają ze mną czasu. Wystarczyłoby choćby 15 minut, tylko tyle. Nie było mnie 4 dni w domu i nawet do mnie nie dzwonili czy dojechałem bezpiecznie czy wszystko jest w porządku. Jestem kapitanem drużyny, jestem popularny, mam dużo znajomych, staram się mieć dobre oceny a oni nawet nie powiedzą, że są ze mnie dumni. Jazzy była ich oczkiem w głowie zawsze ją chwalili za to, że jest przewodniczącą Samorządu Uczniowskiego, była cheerleaderką, miała dobre oceny i była popularna. Niczego jej nie brakowało miała wszystko nawet uwagę poświęcaną przez rodziców, ich pieniądze po prostu była rozpieszczana ze wszystkich stron a mi ciągle mówiono, że mógłbym postarać się lepiej. Nawet jak chodziłem do przedszkola to musiała po mnie niania przychodzić bo rodzicom się albo nie chciało albo byli z Jazzy. Kiedy odeszła pomyślałem, że może zwrócą większą uwagę na mnie a stało się na odwrót. Rodzice pokłócili się z Jazz i wszystko wyładowywali na mnie, nawet czasami mnie bili aż pewnego dnia oddałem tacie od tamtego momentu w ogóle ze sobą nie rozmawiamy. A mama? Mama tyle co powie mi "Dzień dobry" albo "Pouczyłeś się na sprawdzian" lub czasem "Pilnuj się żebym znowu nie musiała iść do dyrektora bo mam ciekawsze zajęcia". Ich nawet nie obchodzi samopoczucie Angie. A jest ona jedyną dziewczyną, która poznała moich rodziców. Nie umiem sobie z tym poradzić. Nie potrafię im powiedzieć co czuję. Nie potrafię im przemówić do rozumu. Kurwa ja nie jestem Jazzy i że nie jestem taki idealny jak ona ale po prostu chcę ich uwagi... miłości. Angie miała bardzo ciężko w życiu. Tyle razy dostawała kopa w dupę ale dała radę... nie była sama miała ojca, który o nią dbał i przyjaciółkę. Ja mam Grary'ego ale to nie to samo co uwaga własnych rodziców. Chociaż z Jazzy zawsze spędzaliśmy wolny czas... ona chyba widziała jak jest i próbowała nadrobić to wszystko. Zabierała mnie na różne mecze hokeja, imprezy swoich znajomych. Dzięki niej albo i przez nią poznałem Jess. Wtedy była fajna i normalna ale kiedy się zorientowałem, że zależało jej tylko na seksie zerwałem z nią i od tamtej chwili nigdy z nią już nie rozmawiałem tylko jedynie "Cześć" i " Narka". Wiem, że Jess jest zazdrosna o Angie bo wie, że nigdy jej nie dorówna. Chciałbym aby Jazzy tu była żeby poznała dziewczynę, którą pokochałem i za którą jestem w stanie oddać swoje życie. Jestem pewny, że zaprzyjaźniłyby się i obgadywały mnie po nocach wyśmiewając moje zdjęcia z dzieciństwa. Tak własnie powinno wyglądać moje idealne życie. Minęłyby z 4 lata a ja oświadczyłbym się Angie, wzięlibyśmy ślub i mielibyśmy trójkę dzieci. Najpierw chciałbym mieć synka a później córkę aby jako straszy brat mógł bronić własnej siostry a może jako trzecie dziecko mógłby być znowu chłopczyk. Kochalibyśmy się nad życie a dzieci to byłby dowód naszej miłości. Zakochałem się w tej dziewczynie na zabój i wiem i chce z nią spędzić resztę życia, chcę się z nią zestarzeć. Chcę być z nią na zawsze. A teraz jakby się dowiedziała o tym cholernym zakładzie wszystko by się spieprzyło... wszystko. Znowu by się załamała a ja nie mógłbym sobie wybaczyć tego, że złamałbym jej serce i obietnicę, którą złożyłem, że nigdy przenigdy jej nie skrzywdzę. Muszę teraz pilnować aby się nie dowiedziała bo naprawdę będzie źle. Wstałem z krzesła i ruszyłem z powrotem do pokoju Angie kiedy nagle usłyszałem cichą muzykę. Chwilę się wsłuchiwałem w jej słowa i dźwięk...cały zesztywniałem kiedy zorientowałem się, że Angie słucha mojej piosenki. Skąd ona wytrzasnęła tą płytę?! Wszedłem do pokoju i zobaczyłem Angie, która szybko wyłączyła muzykę i popatrzyła na mnie
- Justin... j-ja obudziłam się i zobaczyłam, że Cię... uumm... nie ma i... pomyślałam, że to... najlepsza okazja na posłuchanie...
- Skąd masz tą płytę? Nawet Gary nie wie, że nagrałem piosenkę - usiadłem na jej łóżku i przeszywałem ją wzrokiem
- No bo... no bo widzisz... - Angie spuściła głowę na dół i się zawstydziła - wtedy kiedy wracaliśmy z restauracji ty poszedłeś do toalety i nie było Ciebie dość długo więc zaczęłam się... zaczęłam się wiercić i niechcący otworzyłam schowek i własnie ta płyta wypadła, a kiedy zobaczyłam, że idziesz schowałam ją do torebki, przepraszam Justina - spojrzała na mnie
- I jak? - zapytałem nie pewnie
- Co jak? - popatrzyła się na mnie
- I jak Ci się podoba piosenka?
- Umm... jest... jest naprawdę świetna. Wzruszyłam się. Jest świetna a ty masz niesamowity głos. Zrobił byś furorę jako piosenkarz... może nawet byłbyś następcą Michaela Jacksona? - uśmiechnęła się
- Hahaha tak... ja jako piosenkarz?? Co ty? Nikt by nawet ani jednej mojej płyty nie kupił i na pewno nie miał bym fanek. A co do Michaela Jacksona to on jest nie zastąpiony - puściłem jej oczko - i dziękuję, że Ci, że powiedziałaś, że Ci się spodobała - pocałowałem ją w policzek
- A napiszesz dla mnie jakąś piosenkę? - po chwili namysłu cicho jej zaśpiewałem
- Uh oh I like how your eyes complementing your hair The way that them jeans fit is making me stare Promise I'll be here forever I swear Our body's touching while you love me like you do
- Dupek - uśmiechnęła się i rzuciła we mnie poduszką
- No ale co ja poradzę, że w jeansach wyglądasz sexy? - zacząłem się cicho śmiać a ona tylko się uśmiechnęła i wywróciła oczami
- Ale na serio... napisz dla mnie jakąś piosenkę proszę... za dwa tygodnie mam urodziny... proszę... -zrobiła minę zbitego pieska
- Ale... no dobra... ale muszę wziąć się do pracy bo dwa tygodnie to mało czasu - dziewczyna zaklaskała z radości w dłonie i rzuciła mi się na szyję
- Dziękuję! Dziękuję! Dziękuję! - zapiszczała cicho
- No już dobra spokojnie tylko ostrzegam mogę nie mieć dla Ciebie dużo czasu. I nikt nie może o tym wiedzieć bo nikt nie wie, że śpiewam, a jak się dowiedzą to wyjdzie, że jestem mięczakiem - zrobiło mi się smutno z tego faktu bo muzyka jest dla mnie wszystkim a najgorsze jest to że gdyby ktoś się dowiedział, że śpiewam zaraz by mnie dręczyli. Tak to już bywa - chodź wracamy do łóżka. Angie posłuchała mnie i szybko wskoczyła na swoje miejsce. Boże jaka ta dziewczyna jest wspaniała i moja. Uśmiechnąłem się sam do siebie
- Justin - spojrzałem w oczy Angie - idziesz?
- Jasne - odpowiedziałem i położyłem się obok Angie - wiesz, że bardzo Cie kocham?
- Wiem - pocałowała mnie - ale to ni możliwe żebyś kochał mnie bardziej niż ja Ciebie. Dobranoc Justin - ponownie mnie pocałowała i wtuliła się we mnie i po chwili już spała. Trzymałem w ramionach anioła. Zamknąłem oczy i zasnąłem z uśmiechem na twarzy. 



----------

I już mamy rozdział XIII ;) Co o nim sądzicie? Angie pokazała po raz kolejny, że nie jest mięczakiem  Jak myślicie Justinowi uda się dotrzymać sekretu? Jeśli chcecie się dowiedzieć to czekajcie na kolejny rozdział Już mamy ponad 2000 wyświetleń. Jesteście WIELCY! Dziękujemy za każdy pozostawiony komentarz ;) MAMY NAJWSPANIALSZYCH CZYTELNIKÓW NA ŚWIECIE! ♥ Czytasz – komentuj. Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Do zobaczenia przy XIV rozdziale! ;)

- Jola