Angie's POV
Siedziałam w gabinecie i czekałam aż lekarz wróci z wynikami badań. Gdy zajmował się mną i podczas przeprowadzania badania lekarskiego dziwnie na mnie patrzył. Wydaje mi się, że już po samej rozmowie wystawił diagnozę ale chciał się upewnić. Czekanie na niego bardzo się dłużyło. Wyciągnełam telefon i wybrałam numer Justina. Powinien wiedzieć gdzie jestem. Nie musiałam czekać długo aż odbierze - Hallo - usłyszałam zaspany głos mojego chłopaka - Cześć łobuzie - mówiąc to ponownie się uśmiechnęłam - Angie? Stało się coś? - uhmmm nie to znaczy tak - potarłam dłonią po karku - jestem w szpitalu - Co? - po zaspanym głosie Justina nie było już śladu - Angie co się do cholery stało? - To nic poważnego - miałam taką nadzieję - problemy z żołądkiem - Jadę do Ciebie - słyszałam jak wyskoczył z łóżka - Nie musisz - Muszę - wywróciłam oczami - będę za 10 minut - Jestem na izbie przyjęć - mogłam jednak nie dzwonić do niego - szukaj mojego taty - Dobrze. Kocham Cię - Wiem Justin - uśmiechnęłam się - do zobaczenia. Kocham Cię - rozłączyłam się i w tym momencie usłyszałam, że ktoś wchodzi do środka. Odwróciłam się w stronę drzwi i poczułam ulgę gdy zobaczyłam, że to lekarz. Patrzył na mnie z uśmiechem a ja czekałam aż w końcu się odezwie. Ta chwila trwała wiecznie - Tak jak myślałem jesteś zdrowa - poczułam ulgę - ale to nie wszystko - mam dla Ciebie wspaniałe wieści - Tak? - przełknęłam głośno kulę która zaczęła tworzyć się w moim gardle - Usiądź - lekarz wskazał krzesło a ja wykonałam jego polecenie. Sam usiadł naprzeciw mnie - Wiedziałem co Ci jest już po naszej rozmowie ale musiałem się upewnić. Jesteś bardzo młoda i zawsze istnieje ryzyko pomyłki... - Panie doktorze proszę - Angelo jesteś w ciąży stąd te mdłości ale to tylko... - patrzyłam na człowieka który siedział przede mną. Widziałam jak rusza ustami ale nie słyszałam co mówi. Ja jestem w ciąży? Przecież to nie możliwe - Nie mogę być w ciąży - pokiwałam głową i zamknęłam powieki. Nie chciałam płakać, nie tutaj - Angelo ale jesteś w ciąży - potarł moje ramię - za około 8 miesięcy zostaniesz mamą - To nie może być prawda - To jest prawda - spojrzałam na niego - to początek trzeciego tygodnia. Dasz sobie radę - Ale ja mam dopiero 18 lat a mój chłopak prawie 19. Jak ma być dobrze? - zapytałam sama siebie - Dacie sobie radę - uśmiechnął się pocieszająco - chcesz żebym to ja powiedział Twojemu tacie? - Co? - zapytałam z przerażeniem w głosie - nie, nie - pokiwałam przecząco głową - sama to zrobię - Dobrze w takim razie dam Ci teraz witaminy - wstał i podszedł do szafki z lekami. Wyciągnął z niej jakieś dwa opakowania i podchodząc do mnie podał mi je - bierz z każdego opakowania po jednej tabletce rano przed śniadaniem - Dziękuje - wstałam i ruszyłam w stronę drzwi - Wróć do nas jak oswoisz się z ciążą - spojrzałam na niego zdziwiona - musimy kontrolować ją dla dobra dziecka i Twojego - Dobrze - skinęłam głową - do widzenia - Do widzenia - usłyszałam gdy już byłam przy drzwiach. Złapałam klamkę i nacisnęłam na nią. Po chwili znalazłam się na korytarzu i zostałam opleciona ramionami. Doskonale wiedziałam, że to Justin więc wtuliłam się w niego. Teraz tak bardzo go potrzebuję. Jak ja mu mam powiedzieć o dziecku? - Nic Ci nie jest? - zapytał z troską w oczach - Nie to tylko lekka niestrawność - nie miałam odwagi powiedzieć mu prawdy - a gdzie tata? - zapytałam gdy zauważyłam, że go nie ma - Musiał pilnie pojechać do pracy - odpowiedział Justin, już miałam coś powiedzieć ale nie pozwolił mi - skoro nic Ci nie jest to po co Ci leki? - Co? - zapytałam zdziwiona - ach to - zorientowałam się gdy wyciągnął z moich dłoni opakowania - to tylko jakieś witaminy - wyruszyłam ramionami - mam je brać rano przed śniadaniem - Na pewno? - Tak - przytuliłam się do niego - zbierz mnie do domu. Nie spałam za wiele - poczułam jak Justin mnie podnosi. Cały czas zastanawiam się jak mam mu to powiedzieć....
***
Gdy Justin odwiózł mnie do domu posiedział ze mną chwilę ale wygoniłam go do domu. To było trudne ale w końcu mi się udało. Potrzebuję chwili dla siebie. Muszę wszystko przemyśleć i podjąć jakąś decyzję. Przecież we mnie rośnie dziecko. Rośnie we mnie dziecko moje i Justina! Ale jak to się stało? Przecież... Dobra wszyscy wiemy jak to się stało. Dzieci nie biorą się z powietrza. Siedzenie w domu mnie przytłaczało. Postanowiłam pójść ma spacer. Wciągnęłam na siebie ciemne rurki, luźniejszą, fioletową bluzę, moje ukochane Vansy i zbiegłam na dół. Weszłam do kuchni i zastałam w niej naszą gosposię - Angie wybierasz się gdzieś? - Na spacer - odpowiedziałam wyciągając z lodówki butelkę wody mineralnej - Angie dopiero co wróciłaś ze szpitala - Lekarz sam kazał mi się dużo ruszać i oddychać świeżym powietrzem - usprawiedliwiłam się i wyszłam z kuchni. Miałam wrażenie, że cały czas patrzyła się na mój brzuch. Wyszłam na wewnątrz i ruszyłam przez podjazd kierując się w stronę chodnika. Gdy się na nim znalazłam ruszyłam przed siebie. Nie wiedziałam gdzie chcę iść więc pozwoliłam moim nogą zdecydować za mnie. Jedyne czego teraz chciałam to obudzić się z tego snu. Ciąża? Poważnie? Zdecydowanie jestem na to za młoda. Justin też jest za młody. To nie tak miało być. Najpierw miałam skończyć szkołę, pójść na studia, wyszaleć się. Żyć pełnią życia i dopiero później, w dalekiej przyszłości myślałam o dzieciach. Wszystko się popierdoliło! I to ostro. Jak ja mam powiedzieć Justinowi o tej całej ciąży? No jak? Mam zadzwonić i powiedzieć "cześć Justin. Dzisiaj się okazało, że zostaniesz ojcem. To trzeci tydzień. Cieszysz się, prawda?" Dlaczego to musiało przytrafić się akurat mi? Czym zawiniłam, że zasłużyłam sobie na dziecko w tym wieku? Nie zauważyłam kiedy znalazłam się przed grobem mamy. Wydaje mi się, że jak tylko przekroczyłam próg domu wiedziałam, że przyjdę tutaj
- Cześć mamo - powiedziałam i usiadłam na ławce obok - wiesz teraz tyle się w moim życiu. Jesteś mi bardzo potrzebna - poczułam łzy w oczach. Cholera! Przecież nie przyszłam tu płakać - mamo Ty pewnie wiedziałabyś co teraz mam robić. Mamy zawsze wiedzą co trzeba w takich sytuacjach robić. Mamo tak bardzo, bardzo jesteś mi tu teraz potrzebna. Nie mam pojęcia co robić. Mamo tak bardzo się pogubiłam - tym razem pozwoliłam łzą swobodnie płynąć - problemy z Jess, problemy z większością szkoły i do tego ta ciąża. Mamo na prawdę nie wiem co mam robić - poczułam czyjaś dłoń na ramieniu i podskoczyłam wystraszona - Angie to ja - usłyszałam głos Van - Van? Co Ty tu robisz? Przecież miałaś wyjść dopiero za dwa dni - byłam szczerze zdziwiona - Wypuścili mnie dzisiaj - uśmiechnęła się - i po wyjściu poleciałam prosto do Ciebie ale dowiedziałam się, że poszłaś na spacer a Ty kochana chodzisz na spacery tylko wtedy kiedy coś Cię gryzie - Nie prawda - zaczęłam się bronić - To dlaczego płaczesz? - Nie płaczę - odpowiedziałam - to przez wiatr - Van wsadziła palca do ust, po czym wyciągnęła i uniosła go wysoko w górę
- To dziwne bo nie ma wiatru
- Van nic się nie dzieje - westchnęłam
- To dlaczego przyszłaś do mamy? - zapytała moja przyjaciółka krzyżując ręce na klatce piersiowej - i dlaczego wiedziałam, że mam Cię szukać tutaj?
- Van ale wszystko jest dobrze - skłamałam - po prostu chciałam przyjść do mamy - usiadłam na ławce a Van chwilę później znalazła się obok mnie
- Angie wiesz, że możesz mi powiedzieć wszystko?
- Wiem - oparłam głowę na jej ramieniu
- To dlaczego nie chcesz mi powiedzieć teraz?
- Bo nic się nie dzieje Van
- Angie....
- Van proszę
- Nie Angie - głos dziewczyny stał się ostry - cholera jesteśmy przyjaciółkami i mam prawo wiedzieć co się u Ciebie dzieje. Ty wiesz co dzieje się u mnie! Ja nic przed Tob...
- Jestem w ciąży - przerwałam jej nie mogąc już dłużej słuchać przemówienia
- Angie nie żartuj sobie ze mnie! To nie jest śmieszne...
- Nie żartuje Van - spojrzałam jej w oczy śmiertelnie poważnie - mam osiemnaście lat i jestem w ciąży. Mój chłopak na dziewiętnaście lat, jest szkolną gwiazdą hokeja i zostanie ojcem za kilka miesięcy
- Ty nie żartujesz... Cholera Angie Ty na prawdę jesteś w ciąży!
- Ciszej! - upomniałam ją - to początek trzeciego tygodnia
- O Jezu będę ciocią - nie miałam pojęcia dlaczego Van zareagowała tak entuzjastycznie - jak zareagował Justin?
- Justin nic nie wie - spojrzałam na nią - i mam nadzieję, że się nie dowie - ostrzegłam ją
- Hej ja Ci tego nie ułatwię - podniosła ręce do góry w geście obronnym - sama będziesz musiała to zrobić
- Wiem - westchnęłam i przeczesałam włosy palcami - ale nie mam pojęcia jak mam to zrobić. Angie dlaczego to spotkało mnie
- Ej skarbie - Van mnie przytuliła i zaczęła głaskać po głowie - nie traktuj tego dziecka jak karę. Owszem to jest wpadka ale rodzice tego dziecka bardzo się kochają a to najważniejsze - uśmiechnęłam się słysząc te słowa - to dziecko powstało dzięki miłości. To dziecko jest owocem miłości Twojej i Justina! Angie ja już je kocham, będę chodzić z nim na spacery i...
- Van nie zapędzaj się tak - przerwałam jej ze śmiechem - to dopiero trzeci tydzień, Justin jeszcze nie wie. W sumie to wiem ja, Ty, mama i lekarz. Ja sama dowiedziałam się o tym dopiero dzisiaj
- Kiedy powiesz Justinowi?
- Nie wiem Van - pokiwałam głową - muszę sobie wszystko przemyśleć
- Rozumiem - objęła mnie ramieniem - chodź idziemy na lody do naszej knajpki. To zawsze pozwala na chwilę zapomnieć o problemach
- Ale waniliowe?
- Z polewą truskawkową - zaśmiała się i wstała pociągając mnie za sobą. Gdy już wstałam objęła mnie ramieniem a ja zrobiłam to samo tylko na wysokości jej talii
- To dziecko będzie najbardziej kochanym i rozpieszczonym dzieciakiem ever - stwierdziła moja przyjaciółka a ja wybuchłam śmiechem - no co? Założę się, że to będzie dziewczynka i będzie oczkiem w głowie Justina
- Oby Van oby
- Głowa do góry mała - spojrzała na mnie i puściła mi oczko - Justin może być w szoku ale i tak będzie się cieszył. Będzie dobrze mała - cmoknęła mnie w polika. Uśmiechnęłam się i zaczęłam powoli wierzyć w słowa mojej przyjaciółki. Cieszę się, że pojawiła się tu dzisiaj. Nawet nie zdawałam sobie sprawy jak bardzo jej potrzebowałam. I nawet nie zdawałam sobie sprawy, że mam ochotę na lody...
Justin's POV
Tęskniłem za takim męskim dniem. Kumple, granie, rozmowa o dziewczynach i sporcie - tak to jest to. W sumie to wolałbym siedzieć z Angie ale wygoniła mnie twierdząc, że ona będzie spać a ja w tym czasie będę się nudzić. Nie nudziłbym się bo pewnie spałbym z nią ale nalegała więc nie miałem innego wyboru. To nie moja wina, że uwielbiam ją mieć przy sobie
- Justin jak tam Angie? - zapytał Lou
- Dobrze, teraz śpi - uśmiechnąłem się
- A jak tam miedzy wami?
- Też dobrze, Jess dała sobie spokój
- Zdajesz sobie sprawę, że to pewnie nie koniec - wtrącił się Gary - głupia suka sobie nie odpuści
- Wiem stary i tego się boję. Jess uderzy i obawiam się, że to będzie ostateczny jej ruch
- Ten zakład trochę kiepsko wygląda - tym razem odezwał się Tay
- Wiem - pokiwałem głową - i nie mam pojęcia jak mam powiedzieć o nim Angie
- Znajdziesz sposób. Angie to świetna dziewczyna i zrozumie
- Nie jestem tego taki pewny
- Będzie dobrze - pocieszali mnie
- To dlaczego mam wrażenie, że stanie się coś okropnego? - zapytałem wplątując palce we włosy
- Co masz na myśli?
- Nie wiem Lou ale mam wrażenie, że to będzie straszne i złamie mnie i Angie razem oraz każdego z osobna
- Justin nie przesadzasz?
- Po prostu tak czuję - wzruszyłem ramionami - i boję się tego - przyznałem - nawet bardzo się tego boję
- Zaczynasz majaczyć Justin - zaśmiał się Tay i może miał racje? To nie moja wina, że mam takie wrażenie. Może zakochani ludzie czują takie rzeczy. Czują kiedy zbliża się koniec lub coś w tym stylu? Prawda jest taka, że nie mam pojęcia jak działa miłość ale wiem, że za Angie jestem w stanie oddać życie. Angie wywróciła mój świat do góry nogami. Pokazała mi inne, lepsze życie. Stałem się przy niej innym człowiekiem i za to jestem jej najbardziej wdzięczny
- Cześć chłopaki - damski głos wyrwał mnie z zamyślenia
- Van? - Gary był zaskoczony - ale jak? Kiedy wyszłaś?
- Dzisiaj - wzruszyła ramionami
- Dlaczego nic nie powiedziałaś? - zaśmiałem się. Van bardzo przypominała mi Angie. Zanim wszyscy się zorientowaliśmy Van już była w ramionach mojego przyjaciela - pachniesz lodami - stwierdził
- Bo byłam na lodach z Angie - zaśmiała się
- Jak to byłaś na lodach z Angie? - zapytałem zdziwiony
- Normalnie Justin - wzruszyła ramionami - poszłam do niej, nie było jej w domu ponieważ okazało się, że poszła na spacer. Znalazłam ją na cmentarzu u mamy więc zgarnęłam ją i zabrałam na lody
- Była u mamy? - zdziwiłem się ponieważ chodziła tam kiedy coś ją martwiło
- Tak - Van kiwnęła głową na potwierdzenie swoich słów
- Dobra chłopaki myślę, że czas się zbierać - powiedziałem i wstałem a chłopacy zrobili to samo - myślę, że Gary i Van chcą pobyć sami
- Justin... - mój przyjaciel powiedział ostrzegawczo
- No co? - podniosłem ręce w górę w geście obronnym - ja tylko robię Ci przysługę
- Oj dobra idźcie już sobie - zaśmiała się Van. Wszyscy się podnieśli i pożegnali. Szybko opuściliśmy dom mojego przyjaciela. Pożegnałem się z chłopakami i wsiadłem do samochodu. Uruchomiłem silnik i ruszyłem w stronę domu mojej dziewczyny.
Angie's POV
Leżałam na łóżku kiedy poczułam aromat kawy. Automatycznie wstałam i pobiegłam do ubikacji. Zwróciłam lody i poczułam się lepiej. Te mdłości są uciążliwe. Nawet bardzo uciążliwe. Mamo jeśli miałaś tak z mojego powodu to przepraszam - Angie wszystko w porządku? - usłyszałam zatroskany głos Justina. No pięknie. I co ja mu teraz powiem? - Tak - powiedziałam i wstałam. Podeszłam do umywalki i odkręciłam kurek uwalniając zimną wodę. Wypłukałam usta i ochlapałam nią twarz. Wzięłam głębszy oddech i odwróciłam się w stronę drzwi. Znalazłam się twarzą w twarz z Justinem - Jesteś pewna, że wszystko w porządku? - Tak Justin - posłałam mu blady uśmiech - za dużo lodów - Dlaczego mi nie powiedziałaś, że chcesz iść na spacer? - Co? - nie miałam pojęcia o co teraz mu chodzi - Van powiedziała mi, że była u Ciebie ale okazało się że jesteś na spacerze i znalazła Cię u mamy - Co Ci jeszcze powiedziała? - zapytałam przerażona - A co miała mi jeszcze powiedzieć? - Nic - powiedziałam i wymijając go weszłam do swojego pokoju. Dosłownie rzuciłam się na łóżko i zamknęłam oczy układając się wygodnie. Jestem strasznie zmęczona. Chwilę później poczułam jak Justin kładzie się obok mnie i przyciąga do siebie jednoczenie obejmując w talii - Martwiłem się - w jego głosie troska pomieszana była z miłością - Przepraszam - wyszeptałam. Nie wiem czy przepraszałam za to, że się martwił czy za to, że jestem z nim w ciąży i nie mam odwagi mu o tym powiedzieć - Już w porządku - pocałował mnie w głowę - następnym razem po prostu daj mi znać, że wychodzisz z domu - Dobrze tato - zaśmiałam się i w tym momencie znowu poczułam mdłości. Zerwałam się z łóżka i pobiegłam do ubikacji. Pochyliłam się nad toaletą i zwracałam wszystko co miałam w żołądku. Boże i co ja powiem Justinowi? - Angie jedziemy do szpitala - usłyszałam Justina - Co?! - wstałam i spojrzałam na niego - nie - pokiwałam głową - Angie jedziemy - Przestań zachowywać się jak mój ojciec! - krzyknęłam na niego i poczułam łzy w oczach - przestań być nadopiekuńczy! - Angie ja... - urwał i podszedł do mnie i chciał przytulić ale ja się odsunęłam od niego - martwię się - To przestań - powiedziałam i ponownie tego dnia wymijając go wyszłam z ubikacji. Wiedziałam, że pójdzie za mną. Usiadłam na łóżku i czekałam aż zacznie swoje przemówienie. Zaczął strasznie działać mi na nerwy - Angie ubieraj się i jedziemy do szpitala - stanął nade mną - ja nie żartuje - Nigdzie nie jadę - patrzyłam mu twardo w oczy. Nie chciałam być nie miła ale to było silniejsze niż chciałam - Angie ubieraj się - Nie Justin - To zbiorę Cię tam siłą - skrzyżował ręce na piersi - Jezu Justin o co Ci chodzi? - wstałam i zapytałam z pretensjami - O to, że coś Ci jest ale nie chcesz mi powiedzieć - pokiwał głową - a mam prawo wiedzieć - faktycznie miał prawo ale ja nie wiem jak mam to zrobić - Wyjdź - powiedziałam czując bezsilność - Co? - Powiedziałam, że masz wyjść - stanęłam obok drzwi i otworzyłam je - teraz - Angie... - Po prostu wyjdź i zostaw mnie teraz samą - przerwałam mu. Justin wykonał moje polecenie i ruszył w stronę drzwi. Podszedł do mnie i pocałował w głowę - Pamiętaj, że cokolwiek to jest możesz mi powiedzieć - i wyszedł. Zamknęłam za nim drzwi i oparłam się o nie. Wzięłam głębszy oddech i zaczęłam zastanawiać się nad tym jak mam to zrobić....
Justin's POV
- Hallo? - usłyszałem głos przyjaciółki mojej dziewczyny
- Cześć tu Justin
- Wiem kto dzwoni - zaśmiała się - stało się coś?
- Masz może teraz chwilę czasu?
- Jasne - jej głos stał się poważny
- Gdzie jesteś? - zapytałem
- W domu - odpowiedziała szybko - przyjedź. Zrobię gorącej czekolady i porozmawiamy
- Będę za pięć minut
- Czekam - powiedziała Van i rozłączyła się. Na szczęście nie mieszkam od niej wcale tak daleko więc mogę przejść się pieszo. Wyszedłem ze swojego pokoju i zbiegłem po schodach. Nie siląc się na powiadomienie rodziców, że wychodzę po prostu opuściłem dom. Naciągając kaptur bluzy na głowę wyszedłem na główny chodnik i ruszyłem nim przed siebie. Pomimo tego, że był początek lata wieczór należał do tych chłodniejszych. Uroki mieszkania w Kanadzie. Wsadziłem ręce do kieszeni i przyśpieszyłem kroku. Chciałem już porozmawiać z Van i dowiedzieć się co dzieje się z Angie. Dlaczego mam wrażenie, że coś przede mną ukrywa? Przecież może powiedzieć mi wszystko. Ja mówię jej wszystko. No dobra prawie wszystko ale jak mam jej zakomunikować, że na samym początku była obiektem zakładu? To wcale nie jest takie proste. Skręciłem na ścieżkę prowadzącą do domu Cole'ów. Spojrzałem przed siebie i zobaczyłem siedząca na schodkach Van z kubkiem parującej cieczy w rękach. Podszedłem bliżej i stanąłem przed dziewczyną
- Dziękuję, że zgodziłaś się ze mną spotkać
- Nie ma za co - uśmiechnęła się - siadaj - wskazała miejsce obok siebie. Gdy wykonałem jej polecenie wręczyła mi kubek z gorąca czekoladą
- Dziękuję - posłałem jej uśmiech - słuchaj Van przyszedłem do Ciebie w konkretnym celu
- Wiem - uśmiechnęła się - wątpię żeby chłopak mojej przyjaciółki od tak wpadł sobie do mnie na pogaduszki
- Taaaaaa - upiłem łyka i pozwoliłem sobie cieszyć się ciepłem rozchodzącym po moim ciele
- O co chodzi Justin?
- Wiesz co się dzieje z Angie? - zapytałem wprost
- A co konkretnie masz na myśli? - Angie od czasu powrotu ze szpitala zachowuje się dziwnie tajemniczo - Jak bardzo tajemniczo? - zapytała dziewczyna - Bardzo Van - westchnąłem - nigdy taka nie była. Nawrzeszczała na mnie jak powiedziałem, że znowu jedziemy do szpitala - tak, poskarżyłem się najlepszej przyjaciółce mojej dziewczyny
- Po co mieliście jechać do szpitala? - w jej głosie usłyszałem troskę - Zwracała przy mnie dwa razy - Co?! - Zwra... - Dobra słyszałam - przerwała mi - rozumiem, że nie pojechaliście tam, prawda? - Masz rację - pokiwałem głową - a ja się tak cholernie o nią martwię - Nie masz o co - poklepała mnie po ramieniu - Angie poukłada sobie wszystko w głowie i Ci powie. Jestem tego pewna - Ty wiesz co się dzieje, prawda? - Justin ja.... - Proszę powiedz mi - prawie ją błagałem - Nie mogę Justin - pokiwała głową - nie mam do tego prawa. Proszę uzbrój się w cierpliwość. Angie w końcu Ci powie. Znam ją Justin i wiem, że Ci powie - Nie namówię Cię, prawda? - zapytałem z nadzieją w głosie - Nie Justin - zaśmiała się - Dzięki Van - objąłem ja ramieniem - w sumie za bardzo to mi nie pomogłaś ale uspokoiłaś trochę - Nie ma za co - uśmiechnęła się
- Jesteś świetną przyjaciółką mojej dziewczyny - A Ty świetnym chłopakiem mojej przyjaciółki - zaśmialiśmy się jednocześnie - poważnie uwielbiam na was patrzeć - Tak? - Tak - pokiwała głową - jesteście tacy uroczy - wyglądał na rozmarzoną - Boże co wy z tym macie - wywróciłem oczami - jestem wszystko tylko nie uroczy - No dobra - Van się zaśmiała - zapomniałam, że jesteś naszym twardym kapitanem - powiedziała i złapała mnie za policzki ruszając nimi w różne strony. Przyznam, że to bolało. Odciągnąłem jej dłonie od mojej twarzy i już miałem coś powiedzieć gdy usłyszałem dźwięk zwiastujący nadejście sms'a. Wyciągnąłem go z kieszeni i przejechałem palcem po ekranie
Od Angie: Justin przepraszam. Przyjedź, proszę. Tak bardzo Cię potrzebuję
Do Angie: Będę za piętnaście minut
Odpisałem jej i schowałem telefon do kieszeni. Co się z Angie do cholery dzieje? Nie poznaje jej
- To Angie - powiedziałem Van - chce żebym przyszedł - Idź do niej Justin - uśmiechnęła się, ta dziewczyna praktycznie cały czas się uśmiecha - jesteś teraz Angie na prawdę potrzeby - Nie powiesz mi? - Nie - zaśmiała się - No trudno - wzruszyłem ramionami i wstałem - dziękuję - Nie ma za co Justina - ona również wstała i przytuliła mnie. Na początku byłem zaskoczony ale oddałem w końcu uścisk - opiekuj się nią teraz jeszcze bardziej niż do tej pory - powiedziała gdy odsunęła się ode mnie - Dobrze - Obiecaj - wymierzyła swój palec wskazujący u prawej ręki w moją klatkę piersiową - Obiecuję
- Masz szczęście - zaśmiała się - a teraz leć już do niej - Dzięki - puściłem jej oczko - do zobaczenia mała - Do zobaczenia twardzielu - zaśmiałem się na jej słowa i ruszyłem w stronę swojego domu. Musiałem użyć samochodu żeby jak najszybciej dostać się do domu Angie. Gdy już tam będę mam zamiar wyciągnąć z niej wszystko...
----------
I mamy dramę! Angie w ciązy, Justin nic nie wie, Jess czeka na odpowiedni moment i przygotowywuje się do ataku ostatecznego... Jak myślicie co z tego wszystkiego wyniknie? I co w ogóle myślicie o tej ciąży? Jejku mamy już ponad 5 tysięcy wyświetleń! Jesteście wspaniali! ;) Dziękujemy wam bardzo <3 MAMY NAJWSPANIALSZYCH CZYTELNIKÓW NA ŚWIECIE! ♥ Czytasz – komentuj. Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Do zobaczenia przy XXI rozdziale! ;)
Angie's POV
Leżałam na łóżku kiedy poczułam aromat kawy. Automatycznie wstałam i pobiegłam do ubikacji. Zwróciłam lody i poczułam się lepiej. Te mdłości są uciążliwe. Nawet bardzo uciążliwe. Mamo jeśli miałaś tak z mojego powodu to przepraszam - Angie wszystko w porządku? - usłyszałam zatroskany głos Justina. No pięknie. I co ja mu teraz powiem? - Tak - powiedziałam i wstałam. Podeszłam do umywalki i odkręciłam kurek uwalniając zimną wodę. Wypłukałam usta i ochlapałam nią twarz. Wzięłam głębszy oddech i odwróciłam się w stronę drzwi. Znalazłam się twarzą w twarz z Justinem - Jesteś pewna, że wszystko w porządku? - Tak Justin - posłałam mu blady uśmiech - za dużo lodów - Dlaczego mi nie powiedziałaś, że chcesz iść na spacer? - Co? - nie miałam pojęcia o co teraz mu chodzi - Van powiedziała mi, że była u Ciebie ale okazało się że jesteś na spacerze i znalazła Cię u mamy - Co Ci jeszcze powiedziała? - zapytałam przerażona - A co miała mi jeszcze powiedzieć? - Nic - powiedziałam i wymijając go weszłam do swojego pokoju. Dosłownie rzuciłam się na łóżko i zamknęłam oczy układając się wygodnie. Jestem strasznie zmęczona. Chwilę później poczułam jak Justin kładzie się obok mnie i przyciąga do siebie jednoczenie obejmując w talii - Martwiłem się - w jego głosie troska pomieszana była z miłością - Przepraszam - wyszeptałam. Nie wiem czy przepraszałam za to, że się martwił czy za to, że jestem z nim w ciąży i nie mam odwagi mu o tym powiedzieć - Już w porządku - pocałował mnie w głowę - następnym razem po prostu daj mi znać, że wychodzisz z domu - Dobrze tato - zaśmiałam się i w tym momencie znowu poczułam mdłości. Zerwałam się z łóżka i pobiegłam do ubikacji. Pochyliłam się nad toaletą i zwracałam wszystko co miałam w żołądku. Boże i co ja powiem Justinowi? - Angie jedziemy do szpitala - usłyszałam Justina - Co?! - wstałam i spojrzałam na niego - nie - pokiwałam głową - Angie jedziemy - Przestań zachowywać się jak mój ojciec! - krzyknęłam na niego i poczułam łzy w oczach - przestań być nadopiekuńczy! - Angie ja... - urwał i podszedł do mnie i chciał przytulić ale ja się odsunęłam od niego - martwię się - To przestań - powiedziałam i ponownie tego dnia wymijając go wyszłam z ubikacji. Wiedziałam, że pójdzie za mną. Usiadłam na łóżku i czekałam aż zacznie swoje przemówienie. Zaczął strasznie działać mi na nerwy - Angie ubieraj się i jedziemy do szpitala - stanął nade mną - ja nie żartuje - Nigdzie nie jadę - patrzyłam mu twardo w oczy. Nie chciałam być nie miła ale to było silniejsze niż chciałam - Angie ubieraj się - Nie Justin - To zbiorę Cię tam siłą - skrzyżował ręce na piersi - Jezu Justin o co Ci chodzi? - wstałam i zapytałam z pretensjami - O to, że coś Ci jest ale nie chcesz mi powiedzieć - pokiwał głową - a mam prawo wiedzieć - faktycznie miał prawo ale ja nie wiem jak mam to zrobić - Wyjdź - powiedziałam czując bezsilność - Co? - Powiedziałam, że masz wyjść - stanęłam obok drzwi i otworzyłam je - teraz - Angie... - Po prostu wyjdź i zostaw mnie teraz samą - przerwałam mu. Justin wykonał moje polecenie i ruszył w stronę drzwi. Podszedł do mnie i pocałował w głowę - Pamiętaj, że cokolwiek to jest możesz mi powiedzieć - i wyszedł. Zamknęłam za nim drzwi i oparłam się o nie. Wzięłam głębszy oddech i zaczęłam zastanawiać się nad tym jak mam to zrobić....
Justin's POV
- Hallo? - usłyszałem głos przyjaciółki mojej dziewczyny
- Cześć tu Justin
- Wiem kto dzwoni - zaśmiała się - stało się coś?
- Masz może teraz chwilę czasu?
- Jasne - jej głos stał się poważny
- Gdzie jesteś? - zapytałem
- W domu - odpowiedziała szybko - przyjedź. Zrobię gorącej czekolady i porozmawiamy
- Będę za pięć minut
- Czekam - powiedziała Van i rozłączyła się. Na szczęście nie mieszkam od niej wcale tak daleko więc mogę przejść się pieszo. Wyszedłem ze swojego pokoju i zbiegłem po schodach. Nie siląc się na powiadomienie rodziców, że wychodzę po prostu opuściłem dom. Naciągając kaptur bluzy na głowę wyszedłem na główny chodnik i ruszyłem nim przed siebie. Pomimo tego, że był początek lata wieczór należał do tych chłodniejszych. Uroki mieszkania w Kanadzie. Wsadziłem ręce do kieszeni i przyśpieszyłem kroku. Chciałem już porozmawiać z Van i dowiedzieć się co dzieje się z Angie. Dlaczego mam wrażenie, że coś przede mną ukrywa? Przecież może powiedzieć mi wszystko. Ja mówię jej wszystko. No dobra prawie wszystko ale jak mam jej zakomunikować, że na samym początku była obiektem zakładu? To wcale nie jest takie proste. Skręciłem na ścieżkę prowadzącą do domu Cole'ów. Spojrzałem przed siebie i zobaczyłem siedząca na schodkach Van z kubkiem parującej cieczy w rękach. Podszedłem bliżej i stanąłem przed dziewczyną
- Dziękuję, że zgodziłaś się ze mną spotkać
- Nie ma za co - uśmiechnęła się - siadaj - wskazała miejsce obok siebie. Gdy wykonałem jej polecenie wręczyła mi kubek z gorąca czekoladą
- Dziękuję - posłałem jej uśmiech - słuchaj Van przyszedłem do Ciebie w konkretnym celu
- Wiem - uśmiechnęła się - wątpię żeby chłopak mojej przyjaciółki od tak wpadł sobie do mnie na pogaduszki
- Taaaaaa - upiłem łyka i pozwoliłem sobie cieszyć się ciepłem rozchodzącym po moim ciele
- O co chodzi Justin?
- Wiesz co się dzieje z Angie? - zapytałem wprost
- A co konkretnie masz na myśli? - Angie od czasu powrotu ze szpitala zachowuje się dziwnie tajemniczo - Jak bardzo tajemniczo? - zapytała dziewczyna - Bardzo Van - westchnąłem - nigdy taka nie była. Nawrzeszczała na mnie jak powiedziałem, że znowu jedziemy do szpitala - tak, poskarżyłem się najlepszej przyjaciółce mojej dziewczyny
- Po co mieliście jechać do szpitala? - w jej głosie usłyszałem troskę - Zwracała przy mnie dwa razy - Co?! - Zwra... - Dobra słyszałam - przerwała mi - rozumiem, że nie pojechaliście tam, prawda? - Masz rację - pokiwałem głową - a ja się tak cholernie o nią martwię - Nie masz o co - poklepała mnie po ramieniu - Angie poukłada sobie wszystko w głowie i Ci powie. Jestem tego pewna - Ty wiesz co się dzieje, prawda? - Justin ja.... - Proszę powiedz mi - prawie ją błagałem - Nie mogę Justin - pokiwała głową - nie mam do tego prawa. Proszę uzbrój się w cierpliwość. Angie w końcu Ci powie. Znam ją Justin i wiem, że Ci powie - Nie namówię Cię, prawda? - zapytałem z nadzieją w głosie - Nie Justin - zaśmiała się - Dzięki Van - objąłem ja ramieniem - w sumie za bardzo to mi nie pomogłaś ale uspokoiłaś trochę - Nie ma za co - uśmiechnęła się
- Jesteś świetną przyjaciółką mojej dziewczyny - A Ty świetnym chłopakiem mojej przyjaciółki - zaśmialiśmy się jednocześnie - poważnie uwielbiam na was patrzeć - Tak? - Tak - pokiwała głową - jesteście tacy uroczy - wyglądał na rozmarzoną - Boże co wy z tym macie - wywróciłem oczami - jestem wszystko tylko nie uroczy - No dobra - Van się zaśmiała - zapomniałam, że jesteś naszym twardym kapitanem - powiedziała i złapała mnie za policzki ruszając nimi w różne strony. Przyznam, że to bolało. Odciągnąłem jej dłonie od mojej twarzy i już miałem coś powiedzieć gdy usłyszałem dźwięk zwiastujący nadejście sms'a. Wyciągnąłem go z kieszeni i przejechałem palcem po ekranie
Od Angie: Justin przepraszam. Przyjedź, proszę. Tak bardzo Cię potrzebuję
Do Angie: Będę za piętnaście minut
Odpisałem jej i schowałem telefon do kieszeni. Co się z Angie do cholery dzieje? Nie poznaje jej
- To Angie - powiedziałem Van - chce żebym przyszedł - Idź do niej Justin - uśmiechnęła się, ta dziewczyna praktycznie cały czas się uśmiecha - jesteś teraz Angie na prawdę potrzeby - Nie powiesz mi? - Nie - zaśmiała się - No trudno - wzruszyłem ramionami i wstałem - dziękuję - Nie ma za co Justina - ona również wstała i przytuliła mnie. Na początku byłem zaskoczony ale oddałem w końcu uścisk - opiekuj się nią teraz jeszcze bardziej niż do tej pory - powiedziała gdy odsunęła się ode mnie - Dobrze - Obiecaj - wymierzyła swój palec wskazujący u prawej ręki w moją klatkę piersiową - Obiecuję
- Masz szczęście - zaśmiała się - a teraz leć już do niej - Dzięki - puściłem jej oczko - do zobaczenia mała - Do zobaczenia twardzielu - zaśmiałem się na jej słowa i ruszyłem w stronę swojego domu. Musiałem użyć samochodu żeby jak najszybciej dostać się do domu Angie. Gdy już tam będę mam zamiar wyciągnąć z niej wszystko...
----------
I mamy dramę! Angie w ciązy, Justin nic nie wie, Jess czeka na odpowiedni moment i przygotowywuje się do ataku ostatecznego... Jak myślicie co z tego wszystkiego wyniknie? I co w ogóle myślicie o tej ciąży? Jejku mamy już ponad 5 tysięcy wyświetleń! Jesteście wspaniali! ;) Dziękujemy wam bardzo <3 MAMY NAJWSPANIALSZYCH CZYTELNIKÓW NA ŚWIECIE! ♥ Czytasz – komentuj. Twoja opinia jest dla nas bardzo ważna. Do zobaczenia przy XXI rozdziale! ;)