Przeprowadzając się do Stratford dziesięć miesięcy temu nie spodziewałam się, że moje życie tak bardzo się zmieni. Miałam zamiar skupić się na nauce i studiach o których marzyłam. Na samym początku tak było ale wtedy na mojej drodze pojawił się on. Myślę, że tak bardzo jak mnie skrzywdził tak samo uratował mnie od zapomnienia. Wyrwał mnie ze "złotej" klatki i pokazał prawdziwe życie. Nauczył mnie, że nie wszystko co mówią mi ludzie jest prawdą, żałuje tylko że to on okazał się przykładem tej reguły. Jak można pokochać potwora o anielskiej twarzy? Tak ten chłopak był moim aniołem który jak po pewnym czasie okazał się być chłopakiem który postanowił zbawić się mną i moimi uczuciami. Zastanawiam się czasem czy to co nas połączyło i co razem przeszliśmy było dla niego fikcją? Dla mnie to było prawdziwe, było tak cholernie prawdziwe! Jeszcze nigdy nie pokochałam nikogo tak bardzo jak go... I to uczucie które na samym początku dało mi tyle szczęścia w finalnym rozrachunku okazało się być moją zgubą ... Najbardziej dobijającym faktem jest to, że o wszystkim uświadomił mnie ten o którym myslałam, że jest zły. Człowiek okazuje się być bardzo omylny w swoich osądach. Dobry okazuje się być złym a zły dobrym. Czy to nie śmieszne? Czy to zawsze tak było? Czy zawsze musi ranić nas osoba którą najbardziej kochamy? Czy te relacje muszą zawsze być takie trudne? Czemu wszystko nie jest proste? Jeśli kochasz nie ranisz, nie kłamiesz i starasz uszcześliwiać się osobę do której pałasz tym uczuciem. Zawsze mam pecha, zawsze trafiam na chłopaków którzy w finalnym rozrachunku okazują się być dupkami chcącymi mnie wykorzystać. Łudziłam się, że tym razem będzie inaczej, łudziłam się, że on pokochał mnie rzeczywiście a nie wyimaginowanie. Miłość boli, miłość tak cholernie boli. Siedzę na parapecie, słucham naszej piosenki i myślę. Myślę o tym jak było nam wspaniale, jacy byliśmy szczęśliwi, ile razem przeszliśmy a teraz to wszystko okazuje się tylko złudzeniem, sennym marzeniem. Myślałam, że w końcu znalazłam swojego księcia. Książę okazał się zakłamaną żabą. Myślałam, że odczarowałam tę żabę ale życie znowu mi pokazało, że się myliłam. Rozpadłam się na miliony kawałków tak jak po stracie mamy. Nie wiedziałam, że człowiek jest zdolny do tak strasznych czynów. Zabawa uczuciami to najgorsza zbrodnia świata. Dzięki niemu powoli umieram. Moje serce umiera i zabiera ze sobą duszę i całą radość życia. Myślałam, że przy mnie się zmieni ale w sumie czego mogłam spodziewać się po szkolnej gwieździe? On już na zawsze pozostanie taki jaki jest. Nie zdołam go wyrwać z ciemności jaka go otacza...
Jak mogłem do tego dopuścić? Owszem na samym początku chodziło o zakład ale z biegiem czasu ta dziewczyna stała się dla mnie kimś ważnym. Stała się częścią mnie bez której nie potrafię funkcjonować. Uzależniłem się od niej. Brakuje mi jej uśmiechu, dotyku, głosu. Brakuje mi nawet jej kazań i wywodów. Przeszliśmy tak dużo. Musieliśmy stawić czoła tylu ludziom tylko po to żebyśmy mogli być szczęśliwi a ja to spieprzyłem. Oczywiście spieprzyłem bo co innego mogłem zrobić? W końcu to ja! Ta dziewczyna pokazała mi inny, lepszy świat. Przestałem być tym pieprzonym egoistą. Zacząłem martwić się o kogoś jeszcze oprócz siebie. Pokazała mi jak można się cieszyć bliskością drugiej osoby. Pokazała mi jak żyć, jak być dobrym człowiekiem. Dzięki niej moje serce wróciło do żywych. Jeden błąd, jedna głupia decyzja i straciłem to wszystko. Straciłem najważniejszą osobę w moim życiu. Straciłem przyjaciela, kochankę, dziewczynę - kobietę mojego marnego życia. Przed nią liczyły się tylko imprezy i ilość "wyrwanych" dziewczyn. Przed nią byłem legendą. Z nią byłem kimś, z nią u boku byłem szanowanym kapitanem szkolnej drużyny hokeja. Z nią byłem inny - lepszy. Po niej jestem wrakiem, cieniem człowieka. Bez niej ciemność ponownie mnie pochłonie. Chce tego uniknąć - nie chcę żeby moje stare ja wróciło ponieważ niszczyło mnie od środka. Może tamte życie było ciekawe ale destrukcyjne. Paradoks polega na tym, że gdybym mógł cofnąć czas nie zmieniłbym nic. Gdybym to zrobił to możliwe, że ona nie stanęłaby na mojej drodze. Gdyby wtedy nie pojawiła się w moim życiu zatraciłbym siebie. Człowiek gubi się gdy chce zadowolić wszystkich wokół siebie. Człowiek wtedy się zatraca. Ona była inna, ona pokochała mnie takiego jakim byłem. Zaakceptowała moje wady, pokochała zalety. Czy jestem pewny, że mnie kocha? Jestem. Podobno człowiek nigdy nie może być pewny uczuć drugiej osoby ale to nie dotyczy jej. Widziałem miłość w jej oczach, czułem ją w każdym jej dotyku, słyszałem w każdym wypowiedzianym słowie. Ona obdażyła mnie prawdziwym uczuciem a ja straciłem to wszystko przez własną głupotę. Kto zakłada się o uczucia innego człowieka? No tak - to przecież ja! Jestem idiotą! Ona wyjedzie, zostawi mnie tutaj samego i pozwoli zginąć w walce ze samym sobą. Muszę ją odzyskać, muszę!
--------------------
I jak? Podoba się? Mam nadzieję, że tak ;) Jak widać to na razie prolog. Chciałyśmy, żebyście trochę zapoznali się z historią i bohaterami. Myślę, że nie przypomina on w najmniejszym nawet stopniu Dangera. CHCEMY TEGO UNIKNĄĆ! Nie chcemy powielać czyjegoś pomysłu tylko pokazać wam swój. Jeśli jesteś to komentuj - Twoja opinia jest bardzo ważna!
Chcesz być informowany o kolejnych rozdziałach to zostaw TT lub zacznij śledzić mojego. Wszelkie pytania kieruj na e-mail lub mojego aska. ;)
TT - @ppatulla
ask http://ask.fm/biebeleroowa
e-mail - outoftowngirlblog@gmail.com
- Pati